Strony

Podręczna apteczka samopomocy

środa, 29 stycznia 2020

ZAKAMARKI ŚWIADOMOŚCI: Christopher M. Bache i Umysł Wszechświata

Christopher M. Bache jest emerytowanym profesorem na Wydziale Filozofii i Studiów Religijnych Uniwersytetu Stanowego w Youngstown, gdzie wykładał przez 33 lata.

Zafascynowany wczesnymi pracami Grofa opisanymi w Realms of the Human Unconscious: Observations from LSD Research (1996) dotyczącymi terapii psychodelikami, i równolegle do swojej kariery profesorskiej, Bache przez dwadzieścia lat prowadził na własną rękę badania zmian świadomości pod wpływem LSD. Chciał poznać własny umysł i to, co Grof określał ‘umysłem wszechświata’. Swoje doświadczenia i przemyślenia na ten temat – 73 dokładnie opisanych sesji psychodelicznych – zawarł w książce LSD I UMYSŁ WSZECHŚWIATA, wydanej w 2019 r.
 

Zdecydował się na ich upublicznienie, a tym samym ujawnienie swojego prywatnego alter-ego, dopiero kiedy przeszedł na profesorską emeryturę. Pod koniec lat 70-tych , kiedy rozpoczynał swoją podróż, doświadczenia z LSD były prawnie zabronione i wycofane z naukowego obszaru zainteresowań. Dopiero w 2014 roku zakaz ten cofnięto.
 

Jego doświadczenie jest przykładem wyzwolenia się z poczucia mentalnej izolacji i przekonania, że nasz fizyczny świat jest jedynym, jaki istnieje. Przechodzi proces wielokrotnej śmierci ego, rozczłonkowania i wielu innych tortur charakterystycznych dla inicjacji szamańskiej, cykle śmierci i odrodzenia – bolesne procesy oczyszczania świadomości na kolejnych poziomach, fazy porodowe, poziom archetypów, stan połączenia z Jednością, wędrówki do innych wymiarach, doświadcza wspomnień z poprzednich żyć i całego systemu reinkarnacji na poziomie osobistym  i ogólnoludzkim, a kończy na wglądzie w Diamentową Klarowność przyszłego człowieka.



Zapraszam do lektury Przedmowy i próbki samego tekstu C.M. Bacha.

Tłumaczenie: Piotr Kawecki



Przedmowa 
Ervina Laszlo

Kiedy autor tej niezwykłej książki zwrócił się do mnie z prośbą o napisanie do niej przedmowy, znając jego wcześniejsze prace, zgodziłem się z przyjemnością. Po przeczytaniu rękopisu nie żałuję swojej decyzji. Czuję się zmuszony do napisania prawdziwej „przedmowy” – nie długiego traktatu, ale kilku słów. Nic więcej nie jest potrzebne, ponieważ informacje przekazywane na tych stronach są wartością samą w sobie. Należy je zrozumieć i przyswoić, a nie wyjaśniać. Jednak w obliczu kontrowersji związanych z użyciem psychodelików w celu zdobycia informacji o rzeczywistym świecie, okoliczności intelektualne, w jakich została napisana książka ta, wymagają wprowadzenia. Temu zadaniu poświęcona jest niniejsza przedmowa.

Jest to jedna z najbardziej wnikliwych i znaczących książek, jakie kiedykolwiek czytałem. Ale aby zrozumieć jej znaczenie i poprzeć jej przesłanie, trzeba być gotowym przyjąć trzy założenia:

  • Że za rzeczami istniejącymi we wszechświecie, kryje się inteligencja,
  • Że  inteligencja ta wykazuje celowość działania, i
  • Że człowiek może uzyskać dostęp do niektórych elementów tej inteligencji i poznać niektóre aspekty jej celu.


Te przesłanki były dyskutowane od tysiącleci, przy czym debaty te zazwyczaj ograniczały się do dziedzin teologii i duchowości. Dziś można je jednak podnosić w kontekście nowego paradygmatu wyłaniającego się w nauce. Jeśli są one podnoszone i dyskutowane w tym kontekście, zwykłe zastrzeżenia wobec używania psychodelików w celu uzyskania prawidłowej wiedzy o wszechświecie tracą swoją siłę. Gdy usiądziemy nad tym rodzącym się materiałem dowodowym z otwartym umysłem, rozpoznajemy, jak mówi Bache, że nasz umysł jest oknem na wszechświat i przez to okno dociera do nas informacje nie tylko o jego fizycznych obiektach i procesach, ale także o sile sprawczej, która za nimi stoi oraz o celu wykazywanym przez tę inteligencję.

Nasze okno na wszechświat nie jest wąską szczeliną, która pozwala jedynie na przenikanie informacji fizycznej, jak utrzymuje nauka głównego nurtu. W odpowiednich warunkach nasze okno otwiera się na holograficznie kompletną informację pochodzącą od inteligencji, która przenika wszechświat. W swoim zwykłym stanie nasz mózg nie jest przygotowany do dekodowania wszystkich lub nawet większości tych informacji; jest on zaprojektowany do dekodowania tylko tych aspektów i segmentów, które są niezbędne lub użyteczne w naszym bezpośrednim życiu. Jednak w pewnych warunkach można zwiększyć receptywność mózgu i rozszerzyć te aspekty i segmenty. Istnieje na to wiele sposobów i nie ma znaczenia, jakie środki są wybierane, o ile są skuteczne i nie uszkadzają mózgu, reszty organizmu lub sieci życia, w której ów mózg i organizm są osadzone. Spośród różnych metod poszerzania pola świadomości, takich jak oddychanie holotropowe, medytacja i taniec transowy, Bache pokazuje, że psychodeliki są szczególnie potężną metodą, gdy są stosowane w bezpieczny i terapeutycznie uporządkowany sposób.

Oczywiście, musimy odróżnić ważne i prawdziwe informacje od informacji mylących i iluzorycznych. Pod wpływem psychodelików otrzymujemy rozszerzony strumień informacji, a większość tego strumienia jest nadal uważana za iluzoryczny przez współczesne umysły. Musimy podjąć kroki w celu zapewnienia, że informacje, które odbieramy poprzez chemicznie zmodyfikowaną wrażliwość naszego mózgu są prawdziwe, nawet jeśli wykraczają poza rozumienie rzeczywistości przez współczesny umysł, i jest to zadanie krytycznej refleksji filozoficznej.

Wraz z rozszerzeniem protokołu terapeutycznego na protokół eksploracji psychodelicznej, Chris Bache dostarczył nam przewodnik do zbierania prawdziwych informacji z głębokich stanów świadomości wywołanych przez psychodeliki.

Przestrzeganie jego protokołu nie gwarantuje prawdziwości trzech powyższych założeń; są to przesłanki, a nie wnioski. Istnieją jednak niezależnie przekonujące powody, by zakładać prawdziwość tych przesłanek, jak argumentowałem w moich ostatnich książkach, w szczególności What Is Reality? (2016) i The Intelligence of the Cosmos (2017).

Kiedy uznajemy słuszność tych przesłanek, nasz umysł staje się bardziej otwarty na informacje, które docierają do nas w tych rozszerzonych stanach. Kiedy to robimy, pojmujemy głębsze i szersze warstwy rzeczywistości i zbliżamy się do zrozumienia celu naszego istnienia. Jest to doskonale zilustrowane w fascynującym i odważnym dochodzeniu Bache'a na temat głębokich domen świadomości, które otwierają się pod wpływem LSD.

Ervin Laszlo, filozof, naukowiec zajmujący się systemami i założyciel grupy ekspertów Club of Budapest. Dwukrotnie nominowany do Pokojowej Nagrody Nobla, opublikował ponad siedemdziesiąt pięć książek oraz ponad czterysta artykułów i prac badawczych. Mieszka w Toskanii.






Sesja 21 – Umieranie w Jedność

Byłem zaskoczony, jak strasznie bolesna była ta sesja. Po wszystkich poprzednich sesjach, nie wyobrażałem sobie, że może nastąpić tak duży skok cierpienia, ale ta sesja była wielokrotnie okropniejsza niż cokolwiek wcześniej.

To nie było osobiste. Moje ramy doświadczenia rozciągały się na całą ludzką rodzinę i całą ludzką historię, a to „ja” zostało uwikłane w okropności, których nie jestem w stanie opisać z właściwą dokładnością. Było to skrajne szaleństwo, falujące kalejdoskopowe pole chaosu, bólu i zniszczenia. To było tak, jakby cała ludzka rasa zebrała się ze wszystkich zakątków globu i popadła w absolutne szaleństwo.

Ludzie atakowali się nawzajem z wściekłą furią, wzmocnioną przez technologię rodem z science fiction. Przede mną było wiele przepływających i krzyżujących się prądów, z których każdy składał się z tysięcy ludzi, niektóre prądy zabijały na wiele sposobów, niektóre były zabijane, niektóre uciekały w panice, inne były łapane, inne były świadkami i krzyczały z przerażenia, jeszcze inne miały złamane serca przez oszalały gatunek - a "ja" byłem ich doświadczeniem. Przepływały przez to sceny cierpienia wywołanego przez naturę i obojętność człowieka. Tysiące głodujących dzieci z całego świata, ich ciała rozdęte śmiercią, ich oczy wpatrują się tępo w ludzkość, która ich zabijała poprzez systemowe znęcanie się i zaniedbywanie. Dużo przemocy między mężczyznami i kobietami – gwałty, bicie, zastraszanie, odwet – cykle i cykle zniszczenia. Ogrom śmierci i szaleństwa jest niemożliwy do opisania.

To, co wydarzyło się potem, wyłoniło się w kontekście tego większego pola agonii. W pewnym sensie był to pierwszy plan na tle tego horroru, ale w innym sensie wcale nie było w centrum. Trudno opisać, w jaki sposób doświadczenie może być tak całościowe i selektywne jednocześnie.

W centrum pojawił się temat seksu. Na początku seks pojawił się w swojej przyjemnej formie jako wzajemna rozkosz i erotyczna satysfakcja, ale wkrótce zmienił się w swój brutalny aspekt, jako atak, napaść, ranienie i krzywdzenie. Siły napaści seksualnej narastały również na krzyżujących się polach ludzkości. Stałem w obliczu tych brutalnych sił, a za moimi plecami stała mała dziewczynka. Było to zarówno pojedyncze dziecko w wieku około trzech lat, jak i wszystkie dzieci świata jednocześnie.

Usiłowałem chronić to dziecko, powstrzymywać ataki, które próbowały ją dosięgnąć poprzez mnie. Ale im dłużej trzymałem je w ryzach, tym bardziej stawały się silniejsze. „Ja” stało się tysiącami ludzi. Przerażenie przekraczało wszystko, co potrafię opisać. Zerkając przez ramię, czułem pole przerażonej niewinności, ale teraz doszedł jeszcze jeden element – odcień mistycznego uścisku. Na dziecko nałożona była Pierwotna Kobieta, sama Bogini. Przyciągnęła mnie do siebie, a ja instynktownie wiedziałem, że nie może być większej słodyczy niż ta, którą można znaleźć w jej ramionach. Powstrzymując się przed brutalną seksualną napaścią, powstrzymywałem się również przed mistycznym uściskiem Bogini, ale nie mogłam się zmusić do zgwałcenia tego dziecka, bez względu na to, jak słodka byłaby obietnica odkupienia.

Szał nadal narastał, aż w końcu zacząłem się odwracać. Wciąż powstrzymując straszliwy atak, stałem teraz twarzą w twarz z moją ofiarą i byłem rozrywany przez siły namiętności z jednej strony i ochrony z drugiej. Moja ofiara była jednocześnie bezradną małą dziewczynką i Pierwotną Kobietą, zapraszającą mnie do seksualnego uścisku w kosmicznych proporcjach. Bez względu na to, jak bardzo walczyłem z tym, co się działo, pociągało mnie, by rozpętać furię. W przerażeniu i ślepym pragnieniu, zwracałem się ku gwałtowi, atakowi, zabijaniu, a jednak nadal walczyłem z tym, co się działo, z każdą odrobiną mojej siły. Konflikt prowadził mnie na coraz głębsze poziomy intensywności, aż nagle coś we mnie się otworzyło i doszedłem do druzgoczącej świadomości, że zwracam się ku gwałtowi i zabijaniu SIEBIE.

Przełom był niezwykle wielowymiarowy i zagmatwany. Intensywność walki doprowadziła mnie do przełomu, w którym nagle skonfrontowałem się z rzeczywistością, że „ja” było zarówno gwałcicielem, jak i ofiarą. Patrząc w oczy mojej ofiary, odkryłem, że patrzę w swoją własną twarz. Płakałem i szlochałem. „Sam to sobie robię!”

Nie była to inwersja karmiczna, powrót do poprzedniego życia, w którym kat i ofiara zamieniają się rolami. Był to raczej skok kwantowy do poziomu doświadczenia, które rozpuściło wszelkie dualności w jeden, obejmujący przepływ. Moje osobiste poczucie „ja” eksplodowało w naturalną Jedność, która objęła wszystkich ludzi. Była kolektywna w tym sensie, że obejmowała całe ludzkie doświadczenie, ale była całkowicie prosta i niepodzielna. Byłem jednym, agresorem i ofiarą. Byłem zarówno zabójcą i zabijanym. Robiłem to sam sobie. Przez całą historię robiłem to sobie samemu.

Ponieważ odkrycie to miało miejsce w centrum, dokonywało się ono również w krzyżujących się polach obejmujących całą ludzkość i całe stworzenie. Wszystkie niewypowiedziane okropności, których doświadczyłem, były „Moje” w szerszym sensie. Cały ból odczuwany podczas gwałtownego tworzenia galaktyk był spowodowany przeze mnie i odczuwany przeze mnie. Ból ludzkiej historii było Moim bólem. Nie było żadnych ofiar. Nie było nic poza Mną, które mi to robiło. Byłem odpowiedzialny za wszystko, co przeżywałem, za wszystko, co się kiedykolwiek wydarzyło. Patrzyłem w twarz Mojego stworzenia. Ja to zrobiłem. Robiąc to, zdecydowałem się na te wszystkie wydarzenia. Zdecydowałem się stworzyć te wszystkie okropne, okropne światy. Ale dlaczego?!


Wszechświat

Potem zacząłem coś widzieć w oddali. Rozszerzało się, od naszego układu słonecznego przez galaktyki, aż po krańce kosmosu. Był to fizyczny wszechświat i podstawowe siły, które go zbudowały i podtrzymują. Było to coś zarówno fizycznego, jak i archetypowego. Nie była to symboliczna reprezentacja wszechświata, ale coś prawdziwego. Było to ciągłe z wszechświatem, którego doświadczyłem podczas Kosmicznej Podróży, ale wielokrotnie większe i bardziej złożone. To było piękne poza słowami i absolutnie urzekające.

W miarę jak rozszerzyłem się na to, co widziałem, stawałem się większy. Uczyłem się przez stawanie się tym, co wiedziałem. Odkryłem wszechświat nie poprzez poznanie go z zewnątrz, ale poprzez dostrojenie się do tego poziomu mojej istoty, w którym byłem tą rzeczą. Wszystko, co mogę w tym momencie zrobić, to naszkicować najważniejsze wydarzenia, które nastąpiły później, co nie oddaje ani ich struktury poznawczej, ani intensywności doświadczenia.

Na początkowym etapie, wyróżniało się dla mnie wzajemne powiązanie wszystkiego w jedną spójną całość. Cały wszechświat był niepodzielną, całkowicie zjednoczoną, organiczną całością. Widziałem różne przełomowe odkrycia – teorię kwantową, twierdzenie Bella, morfogenetyczną teorię pola, teorię holograficzną, teorię systemów, teorię wielkiej unifikacji – jedynie jako wczesne fazy odkrywania przez naukę tej naturalnej całości. Wiedziałem, że te odkrycia będą narastać, aż stanie się niemożliwe, abyśmy dłużej zaprzeczali rozumieniu wszechświat takim, jakim jest: pojedynczym zjednoczonym organizmem o niezwykłej złożoności i subtelności, odzwierciedlającym ogromną Twórczą Inteligencję. Inteligencja i miłość, które były odpowiedzialne za to, co widziałem, wciąż przytłaczały mnie i napełniały podziwem pełnym szacunku.

Zunifikowane pole leżące u podstaw fizycznej egzystencji całkowicie rozpuściło wszystkie granice. W miarę jak się w nim zagłębiłem, wszystkie granice zniknęły; wszystkie pozory podziału były ostatecznie iluzoryczne. Nie ma granic między wcieleniami, między istotami ludzkimi, między gatunkami, nawet między materią a duchem. Świat zindywidualizowanej egzystencji nie rozpadał się w amorficzną masę, jak mogłoby się to wydawać, ale raczej ujawniał się jako wykwintnie zróżnicowana manifestacja pojedynczego bytu.


 Umieranie w Jedność

W miarę postępu moich doświadczeń z tym jednolitym wszechświatem, odkryłem, że nie badam wszechświata „gdzieś tam”, jak to miało miejsce podczas sesji 19, ale wszechświat, którym „ja” sam w jakiś istotny sposób byłem. Te doświadczenia poprowadziły mnie krok po kroku do głębszego ogarnięcia mojej własnej rzeczywistości. Badałem wszechświat jako wymiar mojej własnej egzystencji, powoli przypominając sobie aspekty mojej istoty, z którymi straciłem kontakt. Eksploracja ta zdawała się odpowiadać na kosmiczną potrzebę nie tylko poznania, ale także bycia poznanym.

Początkowo byłem na kosmicznej wycieczce, niepodobnej do tej w sesji 19, gdy ponownie zdałem sobie sprawę, że to większe pole świadomości, z którym byłem (lub w którym przebywałem) długo czekało na rozpoznanie. Znowu zacząłem płakać, gdy poczułem, jak głęboką tęsknotę za tym, aby być poznanym. Wtedy zapytałem o coś, o co wcześniej nie pytałem. Zapytałem: „Z kim rozmawiam?”. W związku z tym pytaniem moje pole doświadczalne zaczęło się zmieniać i wszedłem na nowy poziom rzeczywistości. To było tak, jakbym wszedł na głębszy poziom operacyjny, gdzie odkryłem, że tak naprawdę byłem z samym SOBĄ. Twórczy impuls, który na poprzednim poziomie był dla mnie „obcy”, na tym poziomie był Mną.

Ten tajemniczy postęp powtarzał się wiele razy i w wielu wariantach. Trwało to godzinami. Byłem na jednym poziomie rzeczywistości daleko poza fizyczną różnorodnością, a kiedy starałem się głębiej poznać tę rzeczywistość, doświadczałem pewnego rodzaju umierania, odpadania  wślizgiwałem się na nowy poziom, na którym odkrywałem, że ta dwoistość była również tylko innym aspektem Jaźni. Raz po raz, w drobiazgowym postępach, prowadzono mnie do tego samego fundamentalnego spotkania.

Bez względu na to, ile razy umarłem lub jak różnymi formami byłem, gdy umarłem, ciągle byłem łapany przez to ogromne COŚ. Nie mogłem TEGO opuścić, nie mogłem od TEGO uciec, nie mogłem TYM nie być. Bez względu na to, jak wiele przeżyłem przygód, nigdy nie wyszedłem poza TO, nigdy nie przestałem TYM być. Po prostu nie było żadnego zewnętrza Mojego Bytu. Nie było innego istnienia.

W miarę jak poruszałem się na tych poziomach wzrastającej ontologicznej prostoty, wchodziłem w głęboki spokój, który na nowo obudził odległe, niejasne wspomnienie. „Gdzie ja to wcześniej poznałem?” Podążając za tym bezruchem, zostałem poprowadzony z powrotem do tego, co wydawało się czasem przed stworzeniem, z powrotem do ontologicznego źródła stworzenia. W tym bezruchu byłem „z samym sobą” w sposób, w jaki byłem dawno temu, ale nie przez miliardy lat. Był to czas ponownego zjednoczenia, czas bycia całością po strasznie długiej rozłące.

Z tej niezwykłej pozycji zacząłem naprawdę wyobrażać sobie możliwość, że fizyczny wszechświat nie został stworzony. Alternatywy wyraźnie stały przede mną. Z jednej strony było całe planowanie, cała praca, całe zamieszanie i niepewność, a zwłaszcza całe straszne cierpienie, które było tak świeże w moim umyśle po wcześniejszej sesji. Z drugiej strony był  głęboki spokój i bogactwo, które były moim obecnym stanem. Dlaczego to robisz? Po co manifestować wszechświat, płacąc tak wielką cenę?

Pojawiła się odpowiedź, która była taką samą jak poprzednio, w sesji 15-tej: „Czy niczego się nie nauczyliśmy?” Tym razem zawierała podtekst: „Czy to nie było warte zachodu? Czy to nie była przygoda? Spójrz, ile by nie zaistniało, gdybyśmy nie zdecydowali się tworzyć”. Tym razem nie byłem zdruzgotany, ponieważ wybór tworzenia wydawał się głęboko dobry. Myśl, że cały fizyczny wszechświat mógłby nie zaistnieć, niosła ze sobą okropny smutek. Z tej perspektywy mogłem również odczuć, że nie było żadnej fundamentalnej wady w przejawionym porządku stworzenia. Pomimo tych wszystkich cierpień, wszystko szło dobrze – choć wciąż jest głęboko niedokończony.
Nadal zadawałem pytania:
„Co tu się dzieje?”
„Jak to działa?”
„Jak ci się to podoba?”

Zkażdym pytaniem moje pole doświadczenia zmieniało się, otwierając mnie na jeden kosmiczny proces po drugim. Nie potrafię w pełni opisać tych doświadczeń, ponieważ kategorie myślowe wywodzące się z czasoprzestrzeni nie nadają się do jasnego zapamiętywania lub tłumaczenia na słowa doświadczeń rzeczywistości leżących poza czasoprzestrzenią. Chociaż moja zwykła świadomość na jawie jest stopniowo zmieniana przez te doświadczenia, wciąż jest ona zbyt ograniczona poznawczo, aby móc ją (tę rzeczywistość) wystarczająco szczegółowo opisać. Jednak to, czego doświadczyłem, wielokrotnie doprowadzało mnie do ekstazy.
„Niesamowite!”
„Więc tak to działa!”
„O Boże!”

Zapytano mnie, – „Jak wiele chcesz zobaczyć?”. Odpowiedziałem: – „Więcej!”, i zawsze więcej się rozwijało. Rozwijało się to godzinami.


Komentarz

Była to niezwykle intensywna sesja, zarówno pod względem bólu, jak i radości, z trudnymi do zinterpretowania fragmentami. Cierpienie przerodziło się w szaloną zwierzęcą pasję, która niszczy wszystko, czego dotknie. Konflikt między tą żądzą krwi a moją desperacką walką o ochronę dziecka wydaje się być narzędziem stosowanym do spotęgowania energii do ogromnych wielkości, ostatecznie niszcząc fundamentalny dualizm, który przede wszystkim wywoływał gniew i głód. Mistyczne uścisk Pierwszej Kobiety było elementem archetypowym, symptomem hieros gamos, „boskiego małżeństwa”, które ma miejsce, gdy zróżnicowana egzystencja łączy się z błogością pierwotnej esencji. Kiedy nastąpił ostatni przełom, poczułem eksplozję uzdrowienia, która przetoczyła się przez całą ludzką rodzinę.

Podczas Kosmicznej Wycieczki eksplorowałem wszechświat jako rzeczywistość poza mną; podczas tej sesji badałem wszechświat jako wymiar mojej własnej istoty. Ta zmiana odzwierciedla szerszą przemianę, która ma miejsce, gdy człowiek przechodzi z subtelnego poziomu świadomości, z nienaruszonym dualizmem, do niedualnej świadomości przyczynowej. Spokój płynący z powrotu do Jedności, która pochłania wszelkie podziały, obudził ziarno wspomnienia, które zmieniło mnie głęboko, nie natychmiastowo, ale powoli przez wiele lat.

W trosce o klarowność wypowiedzi, zamierzam połączyć dwie kolejne sesje. Sesje te kontynuowały historię stworzenia, ale teraz pogłębiły ją, kierując mnie w dwóch różnych kierunkach. Po pierwsze, zabrali mnie z powrotem do tego, co wydawało się początkiem stworzenia, gdzie doświadczyłem stworzenia jako aktu miłości między dwiema Kosmicznymi Istotami. To była dla mnie zupełnie nieoczekiwana kosmologia. Potem zabrały mnie do przodu w czasie i dały mi wizję tego, dokąd stworzenie prowadzi ludzkość. Wiem, że to brzmi potwornie arogancko, jak amok ego, ale tak właśnie się stało.

To był pierwszy raz, kiedy temat przyszłości ludzkości pojawił się w moich sesjach, ale nie będzie ostatnim. Od tego momentu historia naszej zbiorowej ewolucji stała się powracającym tematem w mojej pracy. Chociaż opisuję tę historię jako „plan generalny”, nie mam na myśli tego w ciężkim wydaniu, podyktowanym przeznaczeniem. Po prostu staram się oddać głos spotkaniu z głęboką intencjonalnością, wyrażającą się w rozwijającej się złożoności naszego wszechświata. Z czasem ta historia stała się meta-ramą całej mojej psychodelicznej podróży i całego mojego życia. Powiem o tym więcej w rozdziale 9, „Narodziny przyszłego człowieka”, ale historia, którą tam opowiem, rozpoczęła się tutaj, podczas tych dwóch sesji.

Modlitwa na początku moich sesji zawsze brzmiała: „Poddaję się temu, co służy wspólnemu dobru. Wybieram to, czego Ty potrzebujesz”. Ból podczas 21-ej sesji był tak silny, że tym razem moja modlitwa brzmiała: „Proszę, niech to cierpienie się skończy”. Ale nasze świadome intencje nie kierują tymi sprawami. Ból nie skończył się. Było coraz gorzej.


Książki Christophera M. Bache:

  • LSD and the Mind of the Universe: Diamonds from Heaven, 2019
  • The Living Classroom: Teaching and Collective Consciousness, 2008
  • Dark Night, Early Dawn: Steps to a Deep Ecology of Mind, 2000
  • Lifecycles, 1998

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz