piątek, 2 kwietnia 2021

W KIERUNKU JEDNOŚCI: Duane Elkin i samoświadomy kosmos

Duane Elgin, autor książki The Living Universe (Żyjący Wszechświat), stara się odpowiedzieć na odwieczne pytania ludzkości; Dokąd zmierza Wszechświat? Dokąd zmierza ewolucja człowieka?

W rozdziale 6. przedstawia ciekawą koncepcję świadomości, zakładając, że cała struktura wszechświata wraz z zamieszkującymi go formami życia są wtórne wobec przenikającej go samo-organizującej się siły życiowej – koncepcja niby stara jak świat i obecna we wszystkich religiach – jednak ujęta w nowy, syntetyczny sposób, pokazująca też drogę ku przyszłości.

Zapraszam do lektury.




(…)
Czy istnieje jakiś dostrzegalny kierunek rozwoju wszechświata? Jeśli tak, to dokąd zmierza wszechświat? Jak my, ludzie wpisujemy się w jego rozwój? Czy nasza ewolucja jako gatunku jest w harmonii z rozwijającym się wszechświatem? Aby zbadać te podstawowe pytania, zastanówmy się najpierw nad naturą i ekspresją życia we wszechświecie.



Życie wewnątrz życia

U podstaw istnienia znajduje się wszechobecna siła życiowa – niepowstrzymana, nienasycona, niestrudzona i wiecznie się manifestująca. Ta siła życiowa nie tylko wdziera się nieposkromiona do codziennego świata i nieustępliwie trzyma się istnienia (pomyśl o trawie wyrastającej przez szczelin w płytach chodnika w ruchliwym miejscu), ale znajduje się też niemal wszędzie, gdzie spojrzymy. Żywe formy zostały znalezione pod polarnymi czapami lodowymi, na bezwodnych pustyniach, w pobliżu wybuchających wulkanów, tysiące stóp pod oceanem i w basenach z wodą tak żrącą, jak kwas akumulatorowy. Społeczności mikrobów zostały również znalezione ponad dwie mile pod ziemią w kieszeniach wodnych, odizolowanych od światła słonecznego przez co najmniej dwa miliony lat, żyjąc jedynie dzięki związkom chemicznym zawartym w skałach i wodzie, i prawdopodobnie przeniesionych przez meteoryty. Życie napiera na granice materialnej egzystencji w każdym momencie i w każdym miejscu, szukając możliwości, by się ujawnić i znaleźć wyraz. Bez względu na to, jak odległe lub surowe są okoliczności, siła życiowa będzie dążyła do wyrażenia siebie i zorganizowania się w jakiś rodzaj czującej istoty.

     Im głębiej patrzymy, tym bardziej złożony staje się żywy wszechświat. Niesamowicie twórcza, niewyczerpanie inteligentna i nieskończenie świadoma energia życiowa jest zarówno immanentna (obecna w całym kosmosie), jak i transcendentna (obecna w ekosystemach, które wykraczają daleko poza nasz kosmos). Ta siła życiowa jest jednocześnie osobista (podtrzymująca najbardziej intymne aspekty naszego istnienia), bezosobowa (podtrzymująca całe stworzenie i obdarzająca je wielką wolnością), jak i transpersonalna (wykraczająca poza granice systemu kosmicznego, który zamieszkujemy).

     Główny wgląd wyłania się z połączonej mądrości nauki i duchowości. Życie jest zarówno fundamentalne, jak i wyłaniające się: Jest fundamentalnym oceanem, w którym wszyscy pływamy i jest stale wyłaniające się, gdy formy życia organizują się na wyższych poziomach złożoności i świadomości. Podtrzymująca siła życiowa jest fundamentalna, podczas gdy przekraczające ją formy życia, takie jak my sami, są wyłaniające się. Żywotność Macierzy Wszechświata zrodziła i nieustannie podtrzymuje nasz żywy wszechświat. Z kolei nasz wszechświat jest w stanie zrodzić systemy planetarne, które mogą zrodzić istoty zdolne do spojrzenia na wszechświat i zastanowienia się nad wielkością i tajemnicą istnienia.

     Ponieważ świadomość jest integralną właściwością żywotności wszechświata, oznacza to, że wszystko posiada świadomość lub zdolność poznania, która jest odpowiednia dla jego natury. Zamiast pojawić się dopiero niedawno wraz z rozwojem złożonych form życia, świadomość jest podstawową właściwością wszechświata, która zawsze była obecna. Różne formy materialne mobilizują tę zdolność za pomocą sposobów refleksji, które są odpowiednie dla ich materialnej natury.

     Jesteśmy formami życia, które żyją wewnątrz żywego wszechświata, który z kolei wyłania się w każdym momencie z żywotności Macierzy Wszechświata. Życie jest zagnieżdżone w życiu, które jest zagnieżdżone w życiu. Zamiast zimnego, szarego i pustego miejsca, świat wokół nas jest gęsty od życia, gęsty od niezgłębionej energii życiowej i mieniący się niezmierzonym potencjałem.
     
 
Rozwijające się samo-organizujące systemy

Zakładając, że wszechświat jest całkowicie dynamicznym, żywym systemem, wyłania się zasadnicze pytanie: W jaki sposób transparentna żywotność Macierzy Wszechświata wchodzi w materialną formę i manifestuje się jako spójne i trwałe struktury, takie jak galaktyki, planety i świadome istoty? Jak możemy żyć we wszechświecie przepływu, który mimo to pojawia się jako stabilne formy, które widzimy w otaczającym nas świecie? To, jak sądzę, jest centralnym projektem naszego wszechświata-córki.

     Wszystko co istnieje jest przepływem, który trwa, nie dlatego, że ma wrodzoną solidność, ale dlatego, że przepływa przez niego energia życiowa wszechświata. Podobnie jak wir w strumieniu lub wir w jacuzzi, wszystko co istnieje zależy od przepływu, aby utrzymać utrzymujący się wzór. Jeśli przepływ ustanie, wir lub wir zniknie. To, co jest prawdą dla tkanki rzeczywistości, jest również prawdą dla nas samych. Istoty ludzkie nie są stałymi lub trwale istniejącymi jednostkami – jesteśmy istotami przepływu których samo istnienie zależy całkowicie od przepływającej przez nas energii życiowej Macierzy Wszechświata.

     Zamiast rozpraszać we wszystkich kierunkach energię i tracić spójność, wszechświat nieustannie skupia i zachowuje swoją przepływającą energię poprzez tworzenie samo-organizujących się systemów. Gdziekolwiek spojrzymy, wszechświat jest zajęty jednym nadrzędnym projektem – tworzeniem i podtrzymywaniem dynamicznie stabilnych bytów. W całym świecie przyrody widzimy powtarzający się wzór organizacyjny dynamicznej stabilności. Forma ta nazywana jest torusem i ma kształt pączka. Na każdym poziomie kosmosu, znajdujemy charakterystyczną strukturę i geometrię form toruso-podobnych, lub toroidalnych. Torus jest znaczący, ponieważ jest to najprostsza geometria dynamicznego, samo-weryfikującego się i samo-organizującego się systemu, który ma zdolność do ciągłego łączenia się i podtrzymywania siebie. Dzięki refleksyjnej naturze, która zwraca się ku sobie, torus ma potencjał, by być połączonym ze sobą  i „poznać” swoją własną dynamikę.



     Załączony rysunek pokazuje sześć przejawów tej łatwo rozpoznawalnej formy - od atomów, przez ludzi, po galaktyki. Formy fizyczne występujące we wszechświecie są widocznymi przejawami ewolucyjnych intencji i kierunku natury. Widzimy formy, które zwracają się ku sobie w procesie refleksyjnym – łączą się z samymi sobą, aby stać się samowystarczalne i samo-stabilizujące.

     Ponieważ znajdujemy tę charakterystyczną formę na każdym poziomie wszechświata, pokazuje to, że fundamentalna aktywność i ewolucyjna intencja jest wyrażana w projektach natury. Życie nieustannie dąży do połączenia się z samym sobą – do poznania siebie i wzrastania na wyższe poziomy samoorganizacji. Naturalnym wyrazem tego głębokiego, ewolucyjnego impulsu jest dążenie ludzkości do wypełnienia naszego gatunkowego przeznaczenia jako istot podwójnie mądrych (jesteśmy w stanie bezpośrednio doświadczać i być świadomi naszej zdolności do poznania). Wysiłki ludzkości, by się przebudzić i ewoluować, są bezpośrednim wyrazem centralnego projektu kosmosu. Z kolei my sami możemy się wiele nauczyć o sobie, rozważając najbardziej podstawowe właściwości samo-organizujących się systemów, które można znaleźć w całym kosmosie.

     
Torus spotykany w całej Naturze

    • Ześrodkowanie. System samo-organizujący się wymaga centrum, wokół którego i przez które może przepływać energia życiowa. Centrum musi pozostać otwarte na przepływ, jeśli system ma być zdrowy.

     • Świadomość. Samo-organizujący się system posiada poziom świadomości, który jest odpowiedni do jego formy i funkcji. Od zdolności do pierwotnej percepcji na poziomie atomów, do pełnej świadomości refleksyjnej na poziomie człowieka, systemy muszą być w stanie zastanawiać się nad sobą, aby być samo-organizującymi się.

     • Wolność. Aby być autentycznie samo-organizującymi się i samo-tworzącymi się systemami, żywe organizmy muszą istnieć w kontekście względnej wolności, jako że formy życia oddziałują i wpływają na siebie nawzajem we współewolucyjnej dynamice.

     • Paradoksalna natura. Samo-organizujące się systemy są zarówno stabilne jak i dynamiczne (są to systemy płynące, które manifestują się jako stabilne struktury); zarówno otwarte jak i zamknięte (stale otwierają się na przepływ energii i stale zamykają się w identyfikowalną całość); oraz zarówno unikalne jak i zjednoczone (w każdym momencie manifestują się w unikalny sposób, będąc jednocześnie całkowicie zanurzone i połączone z całym wszechświatem).

     • Wspólnota. Wspólnoty samo-organizujących się systemów są podstawą życia. Rozszerzony zakres społeczności wspiera nowe poziomy uczenia się i doświadczania życia. Samo-organizujące się systemy rozwijają się w zgodzie z innymi systemami w procesie wzajemnie wspierającej się koewolucji.

    • Wyłanianie. Nie jesteśmy w stanie przewidzieć, jakie twórcze konfiguracje pojawią się, gdy systemy samo-organizujące się osiągną wyższy poziom połączenia i synergii. Mniejsze systemy nie ujawniają potencjałów, które mogą się wyłonić z większych kombinacji. Dla ilustracji, nie moglibyśmy przewidzieć właściwości komórek biologicznych, patrząc tylko na molekuły. W podobny sposób nie moglibyśmy przewidzieć zdolności molekuł do budowania komórek, patrząc jedynie na strukturę atomu, budulca molekuł. Na każdym poziomie następuje niezwykły skok w żywotności, którego nie można było przewidzieć na podstawie właściwości poprzedniego poziomu.

     Dokąd zmierza wszechświat? Wszechświat rozwija samo-refleksyjne systemy w skali lokalnej, które są zdolne do łączenia się w społeczności w większych skalach, które oferują możliwość uczenia się i twórczej ekspresji w kontekście coraz szerszej wolności. Jeśli chcemy podążać z prądem naszego kosmosu, będziemy orientować się w tym kierunku.
     
 
Centralny projekt ludzkości

Jeśli wszechświat jest zajęty pielęgnowaniem rozwoju samo-organizujących się systemów w każdej skali, to jak nasza podróż przebudzenia ma się do ewolucyjnych intencji natury? Jeśli walczymy z naturą, walczymy z samymi sobą, a nasza ewolucyjna podróż będzie drogą alienacji i frustracji. Jeśli współpracujemy z kosmosem, służymy naszym najgłębszym potencjałom, a nasza podróż będzie podróżą pełną satysfakcji i nauki. Chociaż możemy nie być tego świadomi, ludzka społeczność znajduje się na ścieżce rozwoju, która jest zgodna z samo-organizującym się kierunkiem wszechświata.

     Jak wspomniano w rozdziale 2, nasza pełna nazwa jako gatunku to Homo sapiens sapiens, czyli człowiek podwójnie rozumny. Krótko mówiąc, oznacza to, że możemy widzieć siebie jako obiekty w lustrze naszej własnej świadomości. Mówiąc wprost, oznacza to, że możemy zobaczyć siebie jako obiekty w lustrze naszej własnej świadomości. Możliwość obserwowania siebie daje nam zupełnie nowy poziom wolności i kreatywności. Jeśli użyjemy naszej naukowej nazwy jako przewodnika, to naszym głównym celem jako gatunku jest uświadomienie sobie – zarówno indywidualnie, jak i zbiorowo – naszego potencjału podwójnej mądrości lub świadomego poznawania w żyjącym wszechświecie. Kiedy my się budzimy, budzi się również kosmos. To jest to, co nazwałem „wielkim przebudzeniem”. Kosmos nachyla się nad sobą, gdy my, ludzie, przekraczamy próg refleksji i zaczynamy kontemplować siebie w kosmosie. W miarę jak zakrzywiający się łuk ewolucji podąża swoim torem, a świadomość powraca do siebie, wypełniamy potencjał wszechświata do tworzenia samo-organizujących się form życia, które stopniowo stają się coraz bardziej samo-refleksyjne. Poniżej przedstawiona jest prosta wizualizacja etapów przebudzenia. Etapy te są szczegółowo omówione w następnym rozdziale.

MYŚLĄCE JA
Zamknięte w sobie „ego ja” rozszerza świadomość lub zdolność poznawania na świat,
ale nie jest ono zwrócone ku sobie, aby zastanowić się nad sobą.

ŚWIADOMOŚĆ REFLEKSYJNA
Świadomość zwraca się ku sobie i odbija się od zamkniętego „ja”.
Nie tylko „wiemy”, ale także „wiemy, że wiemy”.

 

ŚWIADOMOŚĆ OCEANICZNA
Granice ograniczonego „ja” rozpływają się, gdy świadomość łączy się ze świadomością. Zamykamy pętlę i poznanie spotyka się z innym poznaniem. Stajemy się przepuszczalni dla leżącej u podstaw ekologii życia.
 

ŚWIADOMOŚĆ PRZEPŁYWU
Stajemy się „istotami przepływu” z bezpośrednim doświadczeniem twórczego uczestnictwa w rozwijającym się wszechświecie. Stajemy się dynamicznie posiadający siebie i jednocześnie otwarci na przepływ energii życiowej.



     Czy nasz rozwój jako podwójnie rozumnych istot jest zgodny z centralnym projektem wszechświata, polegającym na tworzeniu samo-organizujących się systemów? Jak sugerują proste obrazy na rysunku, wierzę, że ludzkość i wszechświat rozwijają się w tym samym kierunku. Po miliardach lat ewolucji na Ziemi pojawiła się forma życia, która jest dosłownie wszechświatem spoglądającym na siebie i swoje wytwory poprzez unikalną perspektywę i doświadczenie każdego człowieka. Ogrodnik doceniający kwiat lub astronom spoglądający na nocne niebo, w rzeczywistości reprezentuje zamknięcie pętli świadomości, która rozpoczęła się wraz z narodzinami naszego kosmosu około 14 miliardów lat temu. Jesteśmy oczami, rękami, głosami i sercem kosmosu. Nasz wszechświat dał początek i podtrzymuje żywe planety, które z kolei dały początek formom życia, które są teraz w stanie spojrzeć na wszechświat z podziwem i zachwytem. Przebudzenie refleksyjnej ludzkiej świadomości umożliwia wszechświatowi poznanie samego siebie i świadome eksperymentowanie w swojej własnej ewolucji.

     Możemy dostrzec fundamentalną zasadę działającą we wszechświecie: Ewolucja wymaga zarówno materii jak i świadomości. Materia jest ślepa w swoim ewolucyjnym wznoszeniu się bez zdolności odzwierciedlania, którą zapewnia świadomość; świadomość jest ślepa w swoim ewolucyjnym wznoszeniu się bez zdolności uziemienia, którą zapewnia materia. Ewolucja jest wzajemnie wspierającym się procesem, w którym materia poszukuje refleksyjnego potwierdzenia swojej obecności poprzez świadomość, tak samo jak świadomość poszukuje jasności ekspresji poprzez materię. Celem ewolucji nie jest przejście od materii do świadomości; jest nim raczej zintegrowanie materii i świadomości we współ-ewoluującą spiralę wzajemnego doskonalenia, która ostatecznie ujawnia Macierz Wszechświat, z której obie nieustannie powstają. Materia i świadomość wspierają się nawzajem w ich wzajemnym wznoszeniu się ku coraz szerszemu zakresowi integracji i zróżnicowania, jedności i różnorodności. Na bardzo wysokich poziomach wzajemnego doskonalenia i dynamicznego zestrojenia, Macierz Wszechświata, z którego obie powstają, jest bezpośrednio widoczny jako niedualna lub zjednoczona świadomość.

     W nieustannym przepływie naszego ciągle powstającego wszechświata, każdy z nas jest unikalnym przewodnikiem dla żywotności Macierzy Wszechświata. Kiedy jesteśmy świadomie połączeni z żywym wszechświatem, obieg zostaje zamknięty – „pęknięta rura zostaje naprawiona”, jak mawiają czasem tybetańscy buddyści – a siła życiowa Macierzy Wszechświata może przepływać przez nas i wkraczać w świat, wcielając się w jakiekolwiek cechy, które zdecydujemy się kultywować naszym byciem i wiedzą. Paradoksalnie, to właśnie poprzez nasze doświadczenie jedności z siłą życiową doświadczamy również naszej najwyższej indywidualnej kreatywności i największej odrębności.

     Kiedy już nastąpi integracja, kiedy obieg zostanie zamknięty i system będzie funkcjonował jako zintegrowana całość, może się swobodnie poruszać – może nastąpić „odlot”. Dla zilustrowania, tornado jest dynamicznym torusem – potężnym samo-organizującym się systemem ze zdolnością do poruszania się przy jednoczesnym ciągłym trzymaniu się razem. Analogicznie, kiedy stajemy się w pełni samoświadomi i samo-opanowani, zyskujemy nowy poziom uduchowionej mobilności i wolności. Fizyczne struktury ciała i świata, które umożliwiły naszej niewidzialnej świadomości poznanie siebie, spełnią wtedy swoją funkcję wyrównawczą. Kiedy zdobywamy zdolność do rozpoznawania siebie w lustrze własnej świadomości, otwiera to drzwi do nieskończonej podróży. Z umiejętnością bycia samo-refleksyjnym, fizyczne ciało, które ukierunkowało nasze istnienie, może ostatecznie odpaść, a strumień życia świadomości będzie kontynuował samopoznanie.

     Wielka przygoda wita budzącą się duszę – ścieżka wielkiego współczucia i wielkich odkryć. Naturalnym towarzyszem przebudzenia jest współczujące zrozumienie, że jesteśmy ściśle związani z całym istnieniem, a z tego wglądu wyrasta naturalna skłonność do służenia przebudzeniu wszystkich istot. Przebudzenie przynosi również rosnącą wolność, gdy widzimy, że nasze fizyczne ciało nie ogranicza całości tego, kim jesteśmy. Jak zauważono wcześniej, istnieje rosnący konsensus wśród kosmologów, którzy uważają, że żyjemy we wszechświecie mającym o wiele więcej wymiarów niż te, które są dla nas widoczne. Czy sfery o zapierających dech w piersiach stopniach kreatywnej wolności czekają na nas, jeśli spełnimy się tutaj? Ponieważ doświadczyliśmy bogactwa i złożoności życia w trzecim wymiarze, jak musiałoby być, gdybyśmy mieli przestronność i wolność, powiedzmy, trzydziestego wymiaru? Tak jak niewielu chciałoby pozostać na zawsze w trzeciej klasie, tak wierzę, że niewielu chciałoby pozostać na zawsze w trzecim wymiarze. Jeśli staniemy się w pełni samo-określającymi się istotami i będziemy mogli doświadczyć „wzlotu”, czy zdecydujemy się pozostać na ziemi? Analogicznie, jeśli zbudujemy samolot, czy będziemy zadowoleni z wiecznego kołowania po pasie startowym, czy może pewnego dnia zechcemy wzbić się w powietrze i poszybować w przestworza?

* * *

Duane Elgin, The Living Universe. Where are we? Who are we? Where are we going? (2009)

inne książki Elgina:

        Voluntary Simplicity
        Promise Ahead
        Awakening Earth
        Changing Images of Man (z Joseph Campbell i inni)
        Living Legacies (z Coleen LeDrew Elgin)

piątek, 26 marca 2021

W KIERUNKU JEDNOŚCI: Śmierć i Odrodzenie – Archetypowe pole świadomości

Poniższy fragment książki LSD and the Mind of the Universe jest opisem kolejnego etapu podróży profesora Christophera M. Bache, mającej na celu poznawanie głębokich warstw świadomości nie tylko jednostkowej, ale poziomów archetypów, świadomości gatunkowej a wreszcie sił stojących za tym, co określamy Boską inteligencją i siłami samego jądra bytu.


Sesja 28

Dwudziesta ósma sesja była potężną sesją, którą przedstawię w całości. Łączyła ona tematy zarówno wysokiej archetypowej rzeczywistości jak i tkanki naszej zbiorowej istoty. Przychodząc po kilku sesjach z tej serii, była wyraźniejsza niż wcześniejsze sesje, ponieważ teraz umiałem już poruszać się po tym nowym terytorium. Jednocześnie było to nieco bardziej skomplikowane, ponieważ wymagało nie jednego, ale dwóch cykli transformacji. Pierwszy cykl przeniósł mnie na wysoki subtelny poziom archetypowej rzeczywistości. Drugi cykl wzniósł mnie poza tę rzeczywistość przyczynową, dając mi krótki przedsmak rzeczy, które mają nadejść. Potem przywiodło mnie z powrotem do czasoprzestrzeni, ale teraz doświadczanej z perspektywy poziomu subtelnego. 



Sesja 28 – Archetypowe Roztopienie


W miarę jak się rozszerzałem, poczułem, że jestem rozmontowywany, jakby kawałki mnie były odrywane, i musiałem wielokrotnie przypominać sobie, by pozwolić procesowi zabrać mnie tam, gdzie chce. Pole gęstniało i intensyfikowało się przez długi czas. Znów miałem wrażenie, że przedzieram się przez warstwy grubych emocjonalnych powłok, spalając je. Procesem kierowały niewiarygodnie potężne siły. Nie miałem żadnej kontroli nad tym, co się działo.

W końcu zauważyłem, że poruszam się przez szczególnie gęste pole, które było jak emocjonalna powłoka całej planety, zbiorowa nieświadomość gatunku ludzkiego. Teraz znajdowałem się ponad tym polem, na jakimś wyższym archetypowym poziomie rzeczywistości. Jak wiele razy wcześniej, miałem wyraźne uczucie, że coś pracuje ze mną, aby ugruntować silną pozycję na tym poziomie, abym mógł otrzymać instrukcje na temat tego, jak funkcjonuje tutaj rzeczywistość. Czułem, że jestem „ponad światem”, w regionie inteligencji, który tworzy i podtrzymuje fizyczną rzeczywistość. Ciężko pracowałem, aby osiągnąć większą klarowność postrzegania na tym poziomie, współpracując z siłami, które mnie otaczały i nasycały. Pojawiło się wiele wglądów dotyczących szerokiego zakresu tworzenia, jak rozważnie i stopniowo świadomość konsoliduje się w materię.

Szczegółowe spostrzeżenia są dla mnie mniej znaczące niż obszerniejszy kontekst mojego stanu. Doświadczałem zrozumienia, że odległość pomiędzy Świadomością, która jest Źródłem wszelkiego istnienia, a naszą ludzką świadomością jest ogromna, jest to ogromne morze z poziomami na poziomach pól pośrednich, a niższe pola mają swoje źródło i wyłaniają się z celowej intencji wyższych pól. To było zachwycające być tego świadkiem.

Archetypowe Roztopienie

Po pewnym czasie pobytu na tym poziomie, wszystko się zmieniło. Wszystko wokół mnie zaczęło wirować i stało się bardzo zagmatwane. Chwyciłem się jakiegoś punktu skupienia w centrum tego cyklonu i trzymałem się go. Nie opierałem się zmianie, ale trzymałem się nieruchomo, aby ta zmiana mogła zajść we mnie. To było jak bycie w środku tornada, w centrum eksplodującego słońca. Energia przepływająca przeze mnie była ogromna. Siła tego archetypowego stopienia była wielokrotnie większa niż stopienie pola gatunkowego. Czułem, jak ten wybuchowy ogień wypala wszystko we mnie, topiąc mnie.

Nagle zdałem sobie sprawę, że zostałem przeniesiony do innej rzeczywistości. Ściany energetycznego tornada topiły się, a po drugiej stronie iskrzyła się zupełnie nowa rzeczywistość. Przebicie się na ten poziom niosło ze sobą poczucie najwyższego osiągnięcia. „Przeszedłem” – powiedziałem – „Przeszedłem”. W ten bezprecedensowy sposób, przeszedłem.

Najbardziej charakterystyczną cechą tego poziomu była jego olśniewająca Klarowność. Był on nieskończenie przestronny, nieskończenie rozległy, nasycony inteligencją i przejrzystością. Przejrzystość poza wszelką wyobraźnię. Nigdy nie doceniałem, jak bardzo zbiorowa psychika stanowi stałe tło zakłóceń dla naszych umysłów. Tutaj, poza tym polem, doświadczałem bycia świadomym w zupełnie nowy sposób. Byłem czysty. Byłem taki, jaki powinienem być. Otworzyłem się i objąłem tę sferę i zostałem przez nią objęty. Przez długi czas wchłaniałem jej kojące i uzdrawiające energie. Nie potrafię opisać ogromnego uczucia ulgi i uwolnienia. W końcu przeszedłem.

Doświadczenia, które nastąpiły później, były aktywne na wielu poziomach jednocześnie. Materiał z mojego życia osobistego, z umysłu gatunkowego, z poziomu archetypowego i z tego wysokiego poziomu duchowego splatał się z organiczną precyzją, której nie potrafię odtworzyć. Mogę jedynie zidentyfikować określone tematy, pomijając rezonansowe tekstury innych poziomów, które poruszały się w synchronicznym rytmie z tymi tematami.

Przeplatane pola umysłu

Osiągnąwszy ten obszar o niewiarygodnej przejrzystości, nie zostałem przeniesiony głębiej w transcendentalną stronę rzeczy, lecz skierowany z powrotem w czasoprzestrzeń, ale teraz doświadczaną jako wzajemne oddziaływanie czegoś, co można nazwać by kwantowymi polami umysłu. Doświadczałem przeplatających się pól umysłu nasycających systemy fizyczne i splatających je w większe całości. Ta faza sesji rozpoczęła się szczególnie poruszającym doświadczeniem kolektywnego uzdrawiania.

Byłem na afrykańskiej równinie, gdzie setki ludzi tańczyły w świętowaniu. Lwy były daleko, nie było niebezpieczeństwa i nikt nie był głodny. Plemię przetrwało trudy kolejnego roku, a oni tańczyli w podzięce i celebracji życia. To było jedno z najbardziej niezwykłych doświadczeń tej sesji. Byłem w stanie przyjąć doświadczenie tych wielu ludzi w całości. Byłem plemiennym umysłem rozkoszującym się świętowaniem.

Ich zaraźliwa radość i wywołana tańcem ekstaza połączyły ich w jedno pole świętowania. Wiedzieli, co się dzieje, i wciąż poddawali się temu procesowi, pozwalając mu się pogłębiać, aż zostali całkowicie zalali jednoczącą radością. Byli jednością ze sobą nawzajem i ze swoim otoczeniem. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie doświadczyłem i było to głęboko poruszające. Jak bardzo jesteśmy zubożali, utraciwszy rytuały, które aktywują głębszy splot naszej łączności.

Moim punktem odniesienia dla doświadczania tego wszystkiego była inteligencja, która nasycała wszystko – ludzi, zwierzęta, ogień i samą Ziemię. Gdybym miał to nazwać, nazwałbym to Świadomością Ziemi. Odkryłem, że ten uroczysty taniec uzdrawiał ludzi – oczyszczając ich z bólów strat z całego roku i oczyszczał z tarć w konfliktach międzyludzkich – ku mojemu zdziwieniu, uzdrawiał również samą Ziemię. W rzeczywistości doświadczyłem uwolnienia energii, która uzdrowiła pole tego regionu planety.

W tym kontekście doświadczyłem większej prawdy o zbiorowej inteligencji, co było powtarzane wiele razy, aby upewnić się, że zrozumiałem lekcję. Zobaczyłem, że w życiu działa wiele dyskretnych poziomów świadomości. Doświadczyłem pól świadomości przepływających i integrujących fizycznie odrębne formy życia, a tkanka generowana przez te pola była zróżnicowana, ale płynna. Wiele warstw inteligencji było aktywnych jednocześnie. Tak jak człowiek dzieli swoje istnienie z wieloma mniejszymi biologicznymi formami życia, których życie splecione jest wokół naszego, tak na poziomie mentalnym istniało wiele większych form życia, wokół których jesteśmy spleceni. W tym otoczeniu doświadczyłem następujących rzeczy.

Zazwyczaj zakładamy, że myśli powstające w naszej indywidualnej świadomości są „naszymi” myślami, naszym prywatnym tworem. Teraz jednak zobaczyłem, że niektóre z tych myśli wcale nie są „nasze” w ścisłym znaczeniu, ale są rejestrowaniem w naszej lokalnej świadomości zbiorowej myśli powstającej w umyśle gatunkowym jako całości, myśli, która została zainicjowana na głębszym, scentralizowany poziom inteligencji.

Na mniejszą skalę, czasami myśli powstają w naszym umyśle pod bezpośrednim wpływem konkretnych ludzi, jeśli ich pole mentalne jest wystarczająco silne, aby dać się odczuć w naszym polu. Nieznane myśli przechodzą przez nas, ciągnąc nas za sobą, a my odrzucamy je jako przelotny nastrój lub pomysł, który nie ma zbyt wiele sensu i i pozwalamy im odejść. Uważamy, że nasz umysł jest ograniczony przez nasze fizyczne zmysły, ale tak nie jest.

Doświadczyłem wyraźnie, że indywidualna i zbiorowa energia wszystkiego, co nas otacza, tworzy zbiorową sieć wpływów, która przepływa przez naszą świadomą i nieświadomą świadomość. Zazwyczaj nie zauważamy tych subtelnych pól wpływów, ale w moim obecnym stanie mogłem z łatwością odróżnić ich wyraźne wzorce wibracji. Razem tworzyły bezszwową tkankę Manifestującej Inteligencji.

Te porowate pola energii są skupiane przez nasze indywidualne ciała, ale nie są tam ograniczone. Każda konkretna konfiguracja ciało-umysł żyje przez pewien czas, ale jej pole istnieje jako komórka na jeszcze większych polach. Moje osobiste ciało-umysł może się skończyć, ale inne zmaterializuje się, by zająć miejsce, tego, które się skończyło. W ten sposób moje indywidualne pole energetyczne wzrasta i ewoluuje, tak jak wzrasta i ewoluuje Pole Duszy, którego jestem częścią.

Ponadto moje doświadczenie życiowe stałoby się częścią zbiorowego pola mojego gatunku. Każde doświadczenie, jakie kiedykolwiek miałem, w tym wszystkie moje sesje, stanie się częścią wspólnej nauki mojej rodziny. Stanie się częścią ich zbiorowej pamięci. Nie ma absolutnych granic ani w przestrzeni, ani w czasie. Tylko mieszanie się pól energii z wieloma poziomami inteligencji biegnącymi przez to wszystko.

Jako część tej lekcji, sesje sprzed dziesięciu lat zostały przejrzane i umieszczone w perspektywie. Miało to na celu pokazanie mi, jak różne kawałki pasują do tej większej mozaiki. Kawałki, które wcześniej były niekompletne, teraz okazały się kompletne, a całość spójna.





Cykl oczyszczenia


(…)

Cykl oczyszczania jest spiralnym cyklem wzrostu w długookresowej pracy psychodelicznej. Istota tego cyklu jest następująca. Wchodzenie na głębszy poziom rzeczywistości przenosi nas w wyższy stan energetyczny, a ta wyższa energia 'wyrzuca' zanieczyszczenia z naszej psychicznej, emocjonalnej i fizycznej istoty. Podczas kolejnych sesji, nasz system pracuje nad oczyszczeniem się z tych toksyn, ponieważ nadal absorbuje czystość i intensywność tej nowej energii. Wymiatając stare, aby zrobić miejsce dla nowego, ostatecznie powstaje bardziej klarowna i silniejsza platforma energetyczna, na której będą budowane przyszłe sesje.

Pozwól mi pójść o krok dalej. Kiedy ten cykl oczyszczenia osiąga szczególnie głębokie, staje się cyklem śmierci i odrodzenia. Początkowo myślałem, że śmierć i odrodzenie było zdarzeniem jednorazowym, ale po wielokrotnym przejściu tego cyklu na różnych poziomach świadomości, zacząłem zdawać sobie sprawę, że w sesjach psychodelicznych 'śmierć' jest w rzeczywistości bardzo intensywną formą oczyszczenia.

Po tym, jak umarłeś i odrodziłeś się wiele razy podczas sesji, ostatecznie sama koncepcja śmierci zaczyna tracić swoje znaczenie. Uczysz się poprzez powtarzanie, że na najgłębszym poziomie twojej istoty, śmierć jest niemożliwa. Forma, którą jesteśmy, może zostać rozbita, nasza rzeczywistość może być wielokrotnie niszczona, ale nasza najgłębsza esencja zawsze powraca. Feniks zawsze zmartwychwstaje. Kiedy proces oczyszczenia sięga szczególnie głęboko, kiedy sięga tak głęboko, że zaczyna rozpuszczać strukturę naszego życia, jaką znamy, staje się oczyszczeniem aż do śmierci. Kiedy opróżnia nas ze wszystkiego, co znamy i czym byliśmy, dochodzi do kryzysu, w którym to, czym byliśmy, załamuje się i zostajemy przeniesieni na nowy poziom rzeczywistości.

Ten przełom jest prawdziwym odrodzeniem, ponieważ na tym nowym poziomie 'my' nie jesteśmy już tym, czym byliśmy wcześniej. Staliśmy się innym rodzajem istnienia z nowymi możliwościami i dostępem do nowych kategorii doświadczeń. W tym przejściu istnieje ciągłość świadomości (nić pamięci), ale nieciągłość możliwości (możemy doświadczać rzeczy, których wcześniej nie mogliśmy doświadczyć). Jeśli po ustabilizowaniu się na tym nowym poziomie nadal będziemy podążać naprzód, cykl spirali oczyszczania zacznie się od nowa i ostatecznie wejdziemy w nowy cykl śmierci i odrodzenia, a my docieramy na nowe poziomy rzeczywistości.



Reinkarnacja i zbiorowe oczyszczenie


Chciałbym teraz przedstawić ostatni wgląd, który wyłonił się w tym okresie, ale aby to zrobić, konieczne będzie znaczne rozszerzenie naszego układu odniesienia. Chcę tutaj rozszerzyć cykl oczyszczania, aby objąć cały gatunek ludzki funkcjonujący jako jeden organizm. Aby dokonać tego przejścia, musimy powrócić do koncepcji reinkarnacji.

Literatura na temat reinkarnacji prawie zawsze omawia odrodzenie z perspektywy indywidualnej duszy. Karma i odrodzenie są przedstawiane jako siła napędowa indywidualnej ewolucji duszy. Chociaż wszyscy się inkarnujemy, dynamika zbiorowej reinkarnacji jest rzadko omawiana, chyba że dotyczy małych grup ludzi, takich jak kochankowie, przyjaciele i rodzina, lub ludzi uwikłanych w jakąś zbiorową tragedię, taką jak klęska żywiołowa. W tej ocenie uwzględniam moją własną pracę. W Lifecycles, ja również utrzymywałem dyskusję o reinkarnacji na poziomie indywidualnej duszy i jej rodziny. Nie chodzi o to, że ta perspektywa jest fałszywa, ale biorąc pod uwagę szeroki zakres zbiorowych doświadczeń opisanych w tym rozdziale, wydaje mi się ona teraz niekompletna.

Myślenie o reinkarnacji wyłącznie w kategoriach indywidualnej duszy oznacza złapanie się w rodzaj myślenia atomistycznego, charakterystycznego dla dyskursu na poziomie psychicznym, gdzie świat duchowy składa się z oddzielnych istot duchowych. Nie chodzi o to, że taka wizja rzeczywistości jest fałszywa, ale kiedy świadomość otwiera się na subtelny poziom rzeczywistości, tkanka powiązań życia zaczyna się bardziej uwydatniać. Na tym głębszym poziomie poszczególne dusze mogą być czasami doświadczane jako komórki w większej duszy gatunkowej. Nie są to prawdy alternatywne, ale prawdy jednoczesne odzwierciedlające różne warstwy złożonej tkaniny istnienia.

Jeśli ludzkość jest tak głęboko spleciona i powiązana, jak sugerują przedstawione tu doświadczenia, to nie powinniśmy być zaskoczeni odkryciem, że w samej reinkarnacji istnieje kolektywna dynamika. Moje myślenie zaczęło przesuwać się w tym kierunku, kiedy miałem następujące doświadczenie zbiorowej karmy w sesji 20.


Jedna wizja wywarła na mnie dzisiaj szczególnie głębokie wrażenie. Była to wizja karmy, która pomniejszała znaczenie jednostki, a podkreślała znaczenie większej istoty, która rozwijała się w miliardach cykli karmicznych, rozwijających się jednocześnie w każdym momencie historii. Byłem świadkiem nie cyklu indywidualnej karmy, ale znacznie większych cykli rozwojowych, które wyłaniają się w historii z wszystkich naszych indywidualnych karmicznych wzorców zintegrowanych w masywne zbiorowe wzorce w obrębie gatunku. Byłem świadkiem, jak Natura posuwa się naprzód w swojej ewolucji poprzez nasze liczne życia. Proces był tak piękny i wyrafinowany, że wywarł na mnie głębokie wrażenie. Mądrość, inteligencja i miłość, które stworzyły i aranżowały ten wielki mechanizm ciągłego rozwoju naszego gatunku, były zdumiewające. (S 20)



To wczesne doświadczenie kolektywnej dynamiki karmy pogłębiło się w obecnej serii sesji, kiedy cykl oczyszczenia rozszerzył się, obejmując cały gatunek ludzki. Teraz byłem świadkiem dynamiki reinkarnacji działającej wewnątrz ewolucji ludzkości jako gatunku. W następnej sesji ekspansja czasu i przestrzeni była ogromna, co oznaczało szczególnie głębokie wejście w rzeczywistość poziomu subtelnego.

wtorek, 5 stycznia 2021

MARGINESY NAUKI: Cleve Backster i pierwotna świadomość roślin

 Cleve Backster był cenionym w CIA specjalistą od obsługi urządzeń popularnie zwanych wykrywaczami kłamstw. Po zakończeniu współpracy z agencją, zajął się szkoleniami i popularyzacją tych urządzeń, a w wolnych chwilach pochłaniały go badania dotyczące inteligencji emocjonalnej roślin za pomocą wariografu i innych – bardziej wyrafinowanych urządzeń. Swoje doświadczenia opisał w książce Primary Perception: Biocommunication with Plants, Living Foods, and Human Cells wydanej pod koniec życia (w 2003 r). Jego eksperymenty i niezwykłe wnioski spotkały się z entuzjastycznym przyjęciem wśród zwykłych ludzi i szyderstwem ze strony oficjalnej nauki.



Jak napisała Jacques Collin we wstępie:

Nauka XXI wieku rodzi się przez większość czasu na blatach kuchennych, na tyłach garaży, na obrzeżach wielkich instytutów badawczych, laboratoriów, międzynarodowych korporacji i większości uniwersytetów. To właśnie dzięki tym badaczom, z których większość jest nieznana lub znana nielicznym, nauka przyszłości będzie kształtować ludzką myśl i przedefiniowywać znaczenie wszechświata i przeznaczenie ludzkości.



Backster był jedną z wielu osób, które w nowatorski i niebanalny sposób interesowały się relacją z roślinami. Postacie te opisuje ciekawa książka Petera Tompkinsa: The Secret Life of Nature. Living in Harmony With the Hidden World of Nature Spirits from Fairies to Quarks.
        To właśnie z niej zaczerpnąłem opisy eksperymentów Cleve Backstera, ponieważ Tompkins zrobił to w skrótowy, esencjonalny sposób, w odróżnieniu od wcześniej przywołanej pracy samego Backstera, którego opisy, z oczywistych powodów, są bardziej osobiste i szczegółowe.

 * * *


Wybryki Backstera z jego roślinami, o których donosiła światowa prasa, stały się tematem skeczów, kreskówek i paszkwilów; ale puszka Pandory, którą otworzył dla nauki, może już nigdy nie zostać zamknięta. Odkrycie Backstera, że rośliny wydają się być świadome, spowodowało silną i zróżnicowaną reakcję na całym świecie, pomimo faktu, że Backster nigdy nie ogłosił odkrycia, a jedynie odkrył to, co zostało znane i zapomniane. Mądrze postanowił uniknąć rozgłosu i skoncentrował się na ustanowieniu absolutnie naukowej rzetelności tego, co stało się znane jako „efekt Backstera”.
        Przygoda zaczęła się w 1966 roku. Backster całą noc spędził w swojej szkole dla egzaminatorów wariografów, gdzie uczy sztuki wykrywania kłamstw policjantów i agentów ochrony z całego świata. Pod wpływem impulsu postanowił przymocować elektrody jednego ze swoich wykrywaczy kłamstw do liścia swojej draceny. Dracena to tropikalna roślina, podobna do palmy, o dużych liściach i gęstym skupisku małych kwiatów; nazywane jest smoczym drzewem (łac. draco) z powodu popularnego mitu, że jego żywica dostarcza smoczej krwi. Backster był ciekawy, czy na przepływ prądu  w liściu wpłynie woda wylana na korzenie, a jeśli tak, to w jaki sposób i jak szybko.
        Gdy roślina pragnęła wessać wodę w górę łodygi, galwanometr, ku zaskoczeniu Backstera, nie wskazywał mniejszego oporu, jak można było oczekiwać po większej przewodności elektrycznej wilgotnej rośliny. Pióro na papierze milimetrowym, zamiast poruszać się w górę, miało tendencję schodzenia w dół, z dużą ilością piłokształtnych ruchów na linii.
        Dracena Backstera, ku jego zdumieniu, dawało mu reakcję bardzo podobną do ludzkiej, doświadczającej krótkotrwałego bodźca emocjonalnego. Czy roślina może okazywać emocje?
To, co stało się z Backsterem w ciągu następnych dziesięciu minut, odmieniło jego życie.
Wiedząc, że najskuteczniejszym sposobem wywołania w człowieku reakcji na tyle silnej, aby uzyskać reakcję galwanometru, jest zagrożenie jego dobremu samopoczuciu. Backster postanowił zrobić to właśnie z rośliną: zamoczył liść draceny w filiżance gorącej kawy trzymanej właśnie w dłoni. Wskaźnik nie wykazał żadnej  istotnej reakcji. Backster studiował problem przez kilka minut, po czym wymyślił większe zagrożenie: mógłby spaliłby liść, do którego przymocowane były elektrody. W chwili, gdy w jego umyśle pojawił się obraz płomienia i zanim zdążył przystąpić do działania, nastąpiła dramatyczna zmiana we wzorcu śledzenia na wykresie w postaci wydłużonego ruchu pisaka w górę. Backster nie ruszył się ani w stronę rośliny, ani maszyny rejestrującej. Czy roślina mogła czytać w jego myślach?
        Kiedy Backster opuścił pokój i wrócił z kilkoma zapałkami, zauważył na taśmie kolejny nagły wzrost, najwyraźniej spowodowany jego determinacją, by wykonać zagrożenie. Niechętnie zabrał się do przypalania liścia. Tym razem na wykresie wystąpił niższy szczyt reakcji. Później, gdy udawał, że spali liść, nie było już żadnej reakcji. Wydawało się, że roślina potrafiła odróżnić prawdziwy zamiar od udawanego.
        Backster miał ochotę wybiec na ulicę i wykrzyczeć do świata: „Rośliny mogą myśleć!” Zamiast tego pogrążył się w najbardziej skrupulatnym badaniu tego zjawiska, aby ustalić, jak roślina reaguje na jego myśli i za pośrednictwem jakiego medium.

* * *

(…) Aby odkryć, co lub jak czują jego rośliny, Backster powiększył swoje biuro i zaczął tworzyć odpowiednie, godne ery kosmicznej laboratorium naukowe.
        W ciągu następnych kilku miesięcy, uzyskiwano wykres po wykresie ze wszystkich gatunków roślin. Wydawało się, że zjawisko to utrzymuje się, nawet jeśli liść rośliny został oderwany od rośliny macierzystej lub został przycięty do rozmiaru elektrod; zadziwiające, że nawet jeśli liść został rozdrobniony i ponownie złożony między powierzchniami elektrod, na wykresie nadal była reakcja. Rośliny reagowały nie tylko na groźby ze strony ludzi, ale także na groźby nieformalne, takie jak nagłe pojawienie się w pomieszczeniu psa lub osoby, która nie życzyła im dobrze.
        Backster był w stanie zademonstrować grupie w Yale, że ruchy pająka w tym samym pomieszczeniu z rośliną podłączoną do jego sprzętu mogą spowodować dramatyczne zmiany w zarejestrowanym wzorze generowanym przez roślinę tuż przed tym, jak pająk zaczął uciekać od człowieka próbującego ograniczyć jego ruch. „Wygląda na to”, powiedział Backster, „jakby każda decyzja pająka o ucieczce była wychwytywana przez roślinę, powodując reakcję w liściu”.
        W normalnych okolicznościach rośliny mogą być do siebie dostrojone, powiedział Backster, chociaż napotykając życie zwierzęce, zwykle zwracają mniejszą uwagę na to, co może robić inna roślina. „Ostatnią rzeczą, jakiej oczekuje roślina, jest inna roślina, która przysporzy jej kłopotów. Dopóki istnieje życie zwierzęce, wydaje się, że są dostrojone do życia zwierzęcego. Zwierzęta i ludzie są mobilni i mogą wymagać starannego monitorowania”.
        Jeśli roślinie grozi przytłaczające niebezpieczeństwo lub uszkodzenie, Backster zauważył, że reaguje ona samoobronnie strategią podobną do oposa – a nawet człowieka – by „zemdleć” lub popaść w głębokie omdlenie. Zjawisko to zostało dramatycznie zademonstrowane pewnego dnia, kiedy fizjolog z Kanady przybył do laboratorium Backstera, aby zobaczyć reakcję jego roślin. Pierwsza roślina nie zareagowała. Drugi też nie; ani trzeci. Backster sprawdził swoje wariografy i spróbował czwartej i piątej rośliny; nadal bez sukcesu. Wreszcie szósty reakcja była wystarczająca, aby zademonstrować to zjawisko.

* * *

(…) W innej serii obserwacji Backster zauważył, że między rośliną a jej opiekunem najwyraźniej powstała szczególna komunia lub więź emocjonalna, na którą nie ma wpływu odległość. Za pomocą zsynchronizowanych stoperów Backster był w stanie zauważyć, że jego rośliny nadal reagowały na jego myśli i uwagę z sąsiedniego pokoju, z korytarza, nawet z kilku budynków dalej. Po powrocie z piętnastomilowej podróży do New Jersey, Backster był w stanie ustalić, że jego rośliny ożywiły się i wykazały wyraźne i pozytywne oznaki reakcji – czy to była ulga, czy powitanie, tego nie potrafił powiedzieć – w tym samym momencie, w którym postanowił powrócić do Nowego Jorku.
Kiedy Backster wyjechał w podróż z wykładami i mówił o swoich pierwszych obserwacjach z 1966, pokazując slajd oryginalnej draceny, roślina w jego biurze okazywała reakcję na wykresie dokładnie w momencie, gdy wyświetlał slajd.
        Po dostrojeniu się do konkretnej osoby, rośliny wydawały się być w stanie utrzymywać więź z tą osobą bez względu na to, gdzie się udała, nawet pośród tysięcy ludzi. W noc sylwestrową w Nowym Jorku Backster wyszedł w tłum na Times Square uzbrojony w notatnik i stoper. Mieszając się z przechodniami, notował swoje różne działania, takie jak chodzenie, bieganie, schodzenie pod ziemię schodami metra, prawie rozjechanie przez samochód i lekką awanturę ze sprzedawcą gazet. Po powrocie do laboratorium odkrył, że każda z trzech roślin, monitorowana niezależnie, wykazywała podobne reakcje na jego drobne emocjonalne przygody.
        Aby sprawdzić, czy uda mu się uzyskać reakcję roślin z dużo większej odległości, Backster eksperymentował z koleżanką, aby ustalić, czy jej rośliny pozostały z nią dostrojone podczas siedmiuset milowego lotu samolotem przez Stany Zjednoczone. Ze zsynchronizowanych zegarów stwierdzili wyraźną reakcję roślin na stres emocjonalny przyjaciółki za każdym razem, gdy samolot zniżał się do lądowania.

* * *

(…) Backster nie ma pojęcia, jaki rodzaj fali energii może przenosić myśli lub wewnętrzne uczucia człowieka do rośliny. Próbował ekranować roślinę, umieszczając ją w klatce Faradaya, a także w ołowianym pojemniku. Żadna tarcza nie mogła w żaden sposób zablokować lub osłabić kanału komunikacyjnego łączącego roślinę z człowiekiem. Ekwiwalent fali nośnej, cokolwiek by to nie było, podsumował Backster, musi w jakiś sposób działać poza widmem elektromagnetycznym. Wydawało się również, że działa od makrokosmosu do mikrokosmosu.
        Pewnego dnia, kiedy Backster przypadkowo skaleczył się w palec i posmarował go jodyną, monitorowana na wariografie roślina natychmiast zareagowała, najwyraźniej na śmierć niektórych komórek w palcu Backstera. Chociaż mogła reagować na stan emocjonalny Backstera na widok własnej krwi lub nieprzyjemne szczypanie jodyny, Backster wkrótce znalazł rozpoznawalny wzór na wykresie, ilekroć roślina była świadkiem śmierci jakiejś żywej tkanki.
        Czy roślina, zastanawiał się Backster, może być wrażliwa na poziomie komórkowym aż do śmierci pojedynczych komórek w swoim środowisku?

* * *

(…) Konsultant medyczny Backstera, cytolog z New Jersey, dr Howard Miller, doszedł do wniosku, że jakiś rodzaj „świadomości komórkowej” musi być wspólny dla całego życia.
        Aby zbadać tę hipotezę, Backster znalazł sposób na podłączenie elektrod do infuzji wszelkiego rodzaju pojedynczych komórek, takich jak ameba, pantofelek, drożdże, kultury pleśni, skrawki z ust, krew, a nawet plemniki. Wszystkie podlegały monitorowaniu na wariografie, na wykresach równie interesujących, jak te produkowane przez rośliny. Plemniki okazały się zaskakująco sprytne, ponieważ wydawały się być zdolne do identyfikacji i reagowania na obecność własnego dawcy, ignorując obecność innych samców. Takie obserwacje wydają się sugerować, że pewien rodzaj całkowitej pamięci może sprowadzić się do pojedynczej komórki, a wnioskując, że mózg może być tylko mechanizmem przełączającym, niekoniecznie organem magazynującym pamięć.
        „Świadomość”, – mówi Backster, – „nie wydaje się zatrzymywać na poziomie komórkowym. Może sprowadzać się do cząsteczek, atomów, a nawet elementów subatomowych. Wszelkiego rodzaju rzeczy, które były tradycyjnie uważane za nieożywione, mogą wymagać ponownej oceny”.
        Przekonany, że jest na tropie zjawiska o doniosłym znaczeniu dla nauki, Backster chciał opublikować swoje odkrycia w czasopiśmie naukowym, aby inni naukowcy mogli sprawdzić jego wyniki. Metodologia naukowa wymaga, aby zarejestrowana reakcja była powtarzalna przez innych naukowców w innych miejscach, z odpowiednią liczbą powtórzeń. To sprawiło, że problem był trudniejszy niż przewidywano.
        Przede wszystkim Backster odkrył, że rośliny mogą szybko dostroić się do ludzi na tyle, że nie zawsze jest możliwe uzyskanie dokładnie takich samych reakcji u różnych eksperymentatorów. Incydenty takie jak „omdlenie”, które wystąpiło u kanadyjskiego fizjologa, czasami sprawiały, że wyglądało to tak, jakby nie było czegoś takiego jak efekt Backstera. Osobiste zaangażowanie w eksperyment, a nawet wcześniejsza wiedza o dokładnym czasie zaplanowania zdarzenia często wystarczała, aby „ostrzec” roślinę, że nie współpracuje. Doprowadziło to Backstera do wniosku, że zwierzęta poddane potwornej wiwisekcji mogą przejąć zamiary swoich oprawców i tym samym wywołać u nich takie same efekty, jakie są wymagane, aby zakończyć tę mękę tak szybko, jak to możliwe. Backster odkrył, że nawet jeśli on i jego koledzy dyskutowali o projekcie w swojej poczekalni, obrazy najwyraźniej generowane przez ich rozmowę, mogą wpływać na rośliny, usytuowane trzy pokoje dalej.

* * *

(…) Backster uświadomił sobie, że aby to podkreślić, musiałby opracować eksperyment, w którym mógłby wyeliminować wszelkie ludzkie zaangażowanie. Cały proces musiałby zostać zautomatyzowany. W sumie Backsterowi zajęło dwa i pół roku i kilka tysięcy dolarów, aby opracować właściwy eksperyment i udoskonalić w pełni zautomatyzowany sprzęt niezbędny do jego przeprowadzenia. Naukowcy z różnych dyscyplin zaproponowali rozbudowany system kontroli eksperymentalnej.
        Test, który ostatecznie wybrał Backster, polegał na zabijaniu żywych komórek za pomocą automatycznego mechanizmu w przypadkowym momencie, gdy w biurze ani w pobliżu nie było żadnych ludzi, i sprawdzenie, czy rośliny zareagują.
        Wybór kozłów ofiarnych padł na krewetki solankowe, sprzedawane jako pokarm dla rybek tropikalnych. Dla testu ważne było, aby ofiary wykazywały dużą witalność, ponieważ zauważono, że niezdrowa lub obumierająca tkanka nie działa wystarczająco dobrze jako zdalny bodziec, nie będąc w stanie przekazać pewnego rodzaju ostrzeżenia. Sprawdzian, czy krewetki solankowe są w dobrej formie, jest łatwy: w normalnych warunkach samce spędzają cały czas na pogoni za samicami i ich zapładnianiu.
        Urządzenie do „wykańczania” tych playboyów składało się z małego naczynia, które automatycznie wrzucało je do garnka z wrzącą wodą. Mechaniczny programista uruchamiał urządzenie w losowo wybranej sytuacji, tak że Backster ani jego asystenci nie mogli wiedzieć, kiedy nastąpi zdarzenie. Jako zdarzenie kontrolne dla rejestracji na wykresach faktycznej żywej próby, w innym czasie naczynia były programowane tak, aby zrzucały samą wodę bez krewetki.
        Trzy instalacje zostały podłączone do trzech oddzielnych galwanometrów w trzech oddzielnych pomieszczeniach. Czwarty galwanometr miał być podłączony do rezystora o stałej wartości, aby wskazywać możliwe przypadkowe odchylenia spowodowane fluktuacjami zasilania lub zaburzeniami elektromagnetycznymi występującymi w pobliżu lub w środowisku eksperymentu. Światło i temperatura byłyby jednakowe na wszystkich roślinach, które jako dodatkowe środki ostrożności byłyby doprowadzane ze źródła zewnętrznego, przechodziły przez obszary postoju i prawie nie były obsługiwane przed eksperymentem.
        Rośliny wybrane do eksperymentu należały do gatunku Philodendron cordatum ze względu na ładne, duże liście, wystarczająco twarde, aby swobodnie wytrzymać nacisk elektrod. W kolejnych seriach testowych będą używane różne rośliny tego samego gatunku.
        Wyniki eksperymentalne wykazały, że rośliny reagowały silnie i synchronicznie na śmierć krewetek we wrzącej wodzie. Zautomatyzowany system monitorowania, sprawdzony przez wizytujących naukowców, wykazał, że rośliny konsekwentnie reagowały na śmierć krewetki w stosunku pięć do jednego wbrew możliwościom przypadku.
        Cała procedura eksperymentu i jego wyniki zostały opisane w artykule naukowym opublikowanym zimą 1968 roku w tomie X The International Journal of Parapsychology pod tytułem „Evidence of Primary Perception in Plant Life”. Teraz inni naukowcy musieli sprawdzić, czy uda im się powtórzyć eksperyment Backstera i uzyskać takie same wyniki.

czwartek, 9 kwietnia 2020

12 ĆWICZEŃ WEWNĘTRZNEGO DZIECKA

Lucia Capacchione w swojej książce Odzyskiwanie Wewnętrznego Dziecka, proponuje takie ćwiczenia dla lepszej komunikacji z własnym wnętrzem.

 

Odkrywanie
 Wewnętrznego Dziecka

Wewnętrzne Dziecko to potężna obecność. Mieszka w centrum naszej istoty. Wyobraź sobie zdrowe, szczęśliwe dziecko. Poczuj jego żywotność. Z jak wielkim entuzjazmem nieustannie bada środowisko. Zna swoje uczucia i otwarcie je wyraża. Kiedy jest zranione, płacze. Gdy jest złe, krzyczy. Kiedy jest szczęśliwe, uśmiecha się i śmieje z głębi siebie. To dziecko jest również bardzo wrażliwe i instynktowne. Wie, komu ufać, a komu nie. To małe dziecko uwielbia bawić się i odkrywać. Każda chwila jest nowa i pełna podziwu. Z tej wesołości wynika niewyczerpane bogactwo kreatywności i żywotności.

W miarę upływu czasu dziecko boryka się z wymaganiami świata dorosłych. Głos dorosłych, z ich własnymi potrzebami i pragnieniami, zaczyna zagłuszać wewnętrzny głos uczuć i instynktów. W efekcie rodzice i nauczyciele mówią: „Nie ufaj sobie, nie zwracaj uwagi na swoje uczucia. Nie mów tego, nie wyrażaj tego. Rób, jak ci mówię, ja wiem lepiej”.

Z czasem te cechy, które dały dziecku żywotność: ciekawość, spontaniczność, umiejętność odczuwania, teraz zmuszają je do ukrycia się. W procesie wychowywania, dyscyplinowania i kształcenia dzieci, dorośli często zamieniają spontaniczne dziecko w przewidywalnego dorosłego. Eliminując dziecięcą wrażliwość (jak również niemożność jej kontroli), poważnie szkodzą zasadniczej jaźni dziecka. Dziecko wyrzucane jest wraz z kąpielą. Świat dorosłych nie jest bezpiecznym miejscem dla dzieci. Dla dobra przetrwania dorastająca młoda osoba wysyła swojego cudownego dziecięcego ducha pod ziemię i pozostawia go tam w zapomnieniu. Jednak będąc tam Wewnętrzne Dziecko nigdy nie dorasta i nigdy nie odchodzi. Zakopane żywcem, czeka na uwolnienie.

Wewnętrzne Dziecko nieustannie stara się zwrócić na siebie naszą uwagę, niestety wielu z nas zapomniało, jak je słuchać. Kiedy ignorujemy nasze prawdziwe uczucia i instynkty, ignorujemy Wewnętrzne Dziecko. Kiedy nie dbamy o nasze ciało i duszę, zaniedbujemy naszą dziecięcą część siebie. Kiedy odmawiamy sobie dziecinnych potrzeb z wymówką, że nie są racjonalne ani praktyczne – nie są czymś dorosłym – porzucamy Wewnętrzne Dziecko. Na przykład, możemy odczuwać impuls, by biegać podskakując z radości po parku lub płakać bez pohamowania po stracie przyjaciela. To wtedy Wewnętrzne Dziecko chce się ujawnić. Ale kiedy poważna dorosła część w nas mówi: „Nie, nie możesz tego zrobić! Duzi chłopcy/dziewczynki nie płaczą. Musisz sprawiać wrażenie opanowanego”, Wewnętrzne Dziecko zostaje zamknięte w szafie.

Kiedy nasze Wewnętrzne Dziecko zostaje zablokowane, pozbawiamy się naszej naturalnej spontaniczności i radości życia. Z czasem może to prowadzić do niskiej energii, przewlekłej lub poważnej choroby. Kiedy nasze Wewnętrzne Dziecko jest ukryte, separujemy się od innych. Ci inni nigdy nie widzą naszych prawdziwych uczuć i życzeń; nigdy nie widzą, kim naprawdę jesteśmy. To powoduje, że nie można z nikim doświadczyć prawdziwej intymności. Nigdy nie poznajemy się do końca. Cóż to za tragedia i strata. Abyśmy mogli być w pełni ludźmi, Wewnętrzne Dziecko musi być przyjęte i wyrażone.


Ćwiczenie 1

POZNANIE WEWNĘTRZNEGO DZIECKA

MATERIAŁY: Kredki i papier

1. Masz zamiar spotkać się ze swoim Wewnętrznym Dzieckiem. Usiądź spokojnie i wyobraź sobie piękne miejsce, które oboje możecie odwiedzić w swojej wyobraźni. Upewnij się, że jest to miejsce bezpieczne i wygodne dla twojego Wewnętrznego Dziecka. Może to być gdzieś na zewnątrz, w naturze, w miejscu otoczonym drzewami i kwiatami lub w pobliżu wody lub gór. Jeśli chcesz, możesz też wyobrazić sobie ciepły, przytulny pokój.

2. Zamknij oczy i idź do tego miejsca. W swojej wyobraźni wyobraź sobie tam swoje Wewnętrzne Dziecko i spędź z nim kilka chwil. 


3. Swoją niedominującą ręką narysuj obrazek swojego Wewnętrznego Dziecka. Nie spiesz się i pozwól, aby ten rysunek rozwinął się z twojego Wewnętrznego Dziecka. Nie planuj go ani nie próbuj z góry wyobrażać sobie gotowego rezultatu. Początkowo może się to wydawać niewygodne i powolne. Bądź cierpliwy. To twoje Wewnętrzne Dziecko przemawiające przez obrazy, język serca i najgłębszą Jaźni. 


* * *



Proces rysowania twojego Wewnętrznego Dziecka prawdopodobnie rzuci dużo światła na twój związek z tą małą istotą wewnątrz ciebie. Zatrzymaj się i zastanów się przez chwilę, jak wyglądało to doświadczenie. Czy krytykowałeś siebie za sposób, w jaki twoje Dziecko narysowało obraz (za pomocą twojej niedominującej ręki)? Czy strofowałeś swoje dziecko za brak talentu lub umiejętności artystycznych? A może odprężyłeś się i bawiłeś, pozwalając twojemu Wewnętrznemu Dziecku być sobą i rysować w jego własnym stylu?
Spójrz na gotowy rysunek. Jak się z nim czujesz? Co Dziecko na tym rysunku zdaje się mówić do ciebie? Weź oddzielną kartkę papieru i zapisz dominującą ręką wszystkie swoje reakcje lub komentarze dotyczące rysunku.


Ćwiczenie 2

ROZMOWA Z WEWNĘTRZNYM DZIECKIEM

MATERIAŁY: Kredki, papier i rysunek Wewnętrznego Dziecka z poprzedniego ćwiczenia

1. Spójrz na rysunek Wewnętrznego Dziecka, który zrobiłaś w ostatnim ćwiczeniu. Napisz rozmowę obiema rękami. Ty, jako dorosły, będziesz pisać swoją dominującą ręką (tą ręką, którą zwykle piszesz); twoje Wewnętrzne Dziecko będzie pisać „inną” (niedominującą) ręką. Rozpocznij rozmowę, mówiąc do dziecka, że chciałabyś je poznać, aby się nim lepiej zająć. Zapytaj o jego imię i cokolwiek innego, co chciałoby ci o sobie powiedzieć: wiek, jak się czuje, co lubi i czego nie lubi oraz czego od ciebie chce. 


2. Poproś swoje Wewnętrzne Dziecko, aby narysowało obraz tego, czego najbardziej potrzebuje w tym momencie w swoim życiu. 


3. Kończąc rozmowę, zapytaj Dziecko, czy jest coś jeszcze, co chciałoby ci powiedzieć. Podziękuj dziecku za ujawnienie się i opowiedzenie o sobie. Powiedz, że chciałabyś mieć więcej takich rozmów, abyście mogły się lepiej poznać. 


4. Umieść oba rysunki w miejscu, w którym możesz często na nie patrzeć. Używaj ich jako przypomnienia obecności twojego Wewnętrznego Dziecka w swoim życiu. 



Ćwiczenie 3

OBEJMOWANIE WRAŻLIWEGO DZIECKA 


MATERIAŁY: Kredki, flamastry i papier

1. W swoim umyśle wyobraź sobie szczególne miejsce, w którym ty i twoje Wrażliwe Dziecko możecie razem spędzić trochę czasu. Upewnij się, że jest to miejsce, w którym twoje Wewnętrzne Dziecko czuje się bezpiecznie i wygodnie. Poświęć trochę czasu i stwórz tę lokalizację ze wszelkimi detalami. Zamknij oczy, aby naprawdę „zobaczyć” to miejsce. 


2. Swoją ręką niedominującą narysuj wizerunek swojego Wrażliwego Dziecka. 


3. Po ukończeniu rysunku zapytaj swoje Wewnętrzne Dziecko, czy nie ma nic przeciwko temu, abyście przez chwilę porozmawiały. Następnie rozpisz rozmowę pomiędzy obie ręce, tak jak w Ćwiczeniu 2. Zapytaj dziecko, jak się czuje. Dowiedz się, czy jacyś osoby lub sytuacje sprawiają, że twoje Wrażliwe Dziecko czuje się przestraszone, smutne, zranione, samotne itp. Zapytaj Dziecko, czego od ciebie potrzebuje i co możesz dla niego zrobić, aby poczuło się lepiej.
 


POZWÓL MÓWIĆ SWOJEMU 
 WRAŻLIWEMU DZIECKU

Od czasu do czasu powtarzaj poprzednie ćwiczenie; „Obejmowanie Wrażliwego Dziecka”. Za każdym razem skoncentruj się na innym odczuciu. Wskazane jest, aby pracować z uczuciami, które pojawiają się aktualnie w twoim życiu. Na przykład, jeśli obecna sytuacja wywołuje poczucie porzucenia, wykonaj to ćwiczenie. Niedominującą ręką narysuj obraz swojego Wewnętrznego Dziecka w tej sytuacji. Następnie kontynuuj ćwiczenie, wykonując dialog na przemian prawą i lewą ręką. Oto lista uczuć, które możesz odkryć wspólnie ze swoim Wrażliwym Dzieckiem:

  • Strach
  • 
Smutek 
  • Rozczarowanie

  • Żal

  • Samotność

  • Rany (emocjonalne lub fizyczne)
  • Porzucenie
  • Choroba
  • Nadużycie
  • Przytłoczenie
  • Wyczerpanie
  • Przygnębienie
  • Beznadziejność

Czasami, jeśli Wrażliwe Dziecko zostało zignorowane i porzucone, kiedy zaczynamy rozmawiać, będzie ono rozgniewane. Któż nie byłby zły z powodu bycia pominiętym, zaniedbywanym rok po roku? Może się to zdarzyć, kiedy prowadzisz dialog z Wewnętrznym Dzieckiem. Dziecko może w zamian pyskować, by podkreślić swoją krzywdę, wyrazić wściekłość i niechęć. Nigdy nie wiadomo, czy tak się stanie, po prostu miej świadomość, że jest to możliwe.

Złość, która jest tłumiona, często kryje się w ciele: bóle głowy, wysokie ciśnienie krwi, choroby serca, rak i inne dolegliwości związane są z długo powstrzymywanym gniewem. Niewyrażony gniew jest również aspektem wzoru współuzależnienia, w którym krzywdzące traktowanie innych jest przemilczane, racjonalizowane lub całkowicie zaprzeczane. Wykazanie naszego gniewu w sposób, w jaki robi to małe dziecko, może pomóc nam zaakceptować i uwolnić te trudne uczucia.


Ćwiczenie 4

WYŁADOWANIE ZŁOŚCI W RYSUNKU

MATERIAŁY: Kilka arkuszy papieru z bloku rysunkowego i kredki (najlepiej grube kredki przedszkolne)

1. Pomyśl o chwili, kiedy ostatnio byłaś naprawdę rozgniewana. Przypomnij sobie sytuację i jak się wtedy czułaś w środku. Teraz poproś swoje Wewnętrzne Dziecko, aby niedominującą ręką zrobiło kilka gniewnych bazgrołów. Wybierz takie kolory, które wyrażają gniew. Zrób tyle gniewnych rysunków, ile chcesz.

2. Pozwól swojemu Gniewnemu Dziecku narysować (niedominującą ręką) swój własny wizerunek. Nadaj obrazowi tytuł.

Rozmowa z Gniewnym Dzieckiem

Wiele osób ma duże trudności z odpowiedzią na potrzeby swojego Wewnętrznego Dziecka. Jeśli rodzice nie dali nam dobrego przykładu, nie mieliśmy modelu zdrowego rodzicielstwa. Dlatego nie wiemy, jak zadbać o nasze Wewnętrzne Dziecko. Dziecko Wewnątrz nas czuje się opuszczone i rozgniewane, ponieważ musiało radzić sobie bez przewodnictwa, bez miłości i zaopiekowania. Pragnie, by ktoś się o nie zatroszczył, ale kiedy szuka Wewnętrznego Rodzica, nikogo nie znajduje.

Jest jednak nadzieja. Poprzez dialogowanie możemy otworzyć linie komunikacji i pielęgnować zdrową relację rodzic–dziecko. Kiedy dziecko poczuje się bezpieczniej, zaryzykuje i zacznie wyrażać gniew, który skrywało od tak dawna. Dziecko może nawet zacząć wysuwać żądania. Nawet jeśli wydaje się to nieprzyjemne, zwykle jest to oznaka postępu. Dziecko po prostu nie będzie dłużej czuło się zastraszone i zacznie się wypowiadać. W tym czasie, jeśli będziesz wystarczająco długo spokojna, usłyszysz wreszcie o uczuciach i potrzebach Dziecka. Następne ćwiczenie nosi nazwę „Naprawdę wściekłe”. Czasami dialog z dopiero co ujawnionym aspektem Gniewnego Dziecka wydaje się utykać w martwym punkcie. Dlatego ważną rzeczą jest komunikowanie się z nim poprzez rysowanie i pisanie dialogów.


Ćwiczenie 5

NAPRAWDĘ WŚCIEKŁE

MATERIAŁY: papier, kredki i mazaki
   
1.    Przeprowadź pisemną rozmowę ze swoim Gniewnym Dzieckiem. Za pomocą dominującej ręki poproś dziecko, aby opowiedziało ci, jak to jest czuć się wściekłą. Co go wkurza? Niech wściekłe dziecko odpowie ci ręką niedominującą. Pozwól mu wyjawić, co chciałoby robić, gdy się złości. Co chciałoby, abyś ty, dorosły, pozwolił sobie poczuć i jak wyrażać gniew w swoim codziennym życiu? 


2.    Następnym razem, gdy poczujesz, że jesteś zła, usiądź i porozmawiaj ze swoim Gniewnym Dzieckiem. Ty (dorosły) piszesz dominującą ręką; twoje Gniewne Dziecko pisze ręką niedominującą. 

Wspaniałym sposobem na budowanie zaufania z naszym Wewnętrznym Dzieckiem jest napisanie listu z przeprosinami. Przyznajemy, że nie dbaliśmy o Dziecko tak bardzo, jak by sobie tego życzyło.
Co najważniejsze, jest to okazja do zadeklarowania twojej intencji do zmiany sposobu wsłuchiwania się i dbania o swoje Wewnętrzne Dziecko we wszystkich jego aspektach. Celem jest zbudowanie zaufania i otwarcie kochającej komunikacji między twoim Wewnętrznym Rodzicem a  Wewnętrznym Dzieckiem.


Ćwiczenie 6

MOJE PRZEPROSINY

MATERIAŁY: papier i długopis

Za pomocą dominującej ręki napisz list z przeprosinami do swojego Wewnętrznego Dziecka. Poproś o przebaczenie za czas, gdy byłaś zbyt krytyczna, apodyktyczna, niecierpliwa lub, gdy ignorowałaś i całkowicie zaniedbywałaś potrzeby Dziecka. Powiedz swojemu Wewnętrznemu Dziecku, że uczysz się, jak lepiej się nim opiekować i podziękuj mu za dzielenie się z tobą uczuciami i potrzebami.


Ćwiczenie 7

 PIELĘGNOWANIE WEWNĘTRZNEGO DZIECKA

MATERIAŁY: papier, pisaki, kredki i kalendarz osobisty

Poproś swoje Wewnętrzne Dziecko, aby powiedziało ci, jakiego rodzaju zaopiekowania potrzebuje na tym etapie twojego życia. Pozwól Dziecku pisać niedominującą ręką. Co konkretnie? Na przykład Dziecko może napisać: „Każdego ranka chcę pospacerować wśród zieleni”. 

Pisząc dominującą ręką, powiedz dziecku, w jaki konkretny sposób zareagujesz na jego prośby. 

Zapisz odpowiedzi w kalendarzu, aby nie zapomnieć o ich wykonaniu. Wprowadź te obietnice w życie, włączając je do swoich codziennych działań. 



Ćwiczenie 8


OPIEKUŃCZA OSOBA Z PRZESZŁOŚCI 


MATERIAŁY: papier, kredki i pisaki

1.    Pomyśl o kimś, przy kim przez jakiś czas w swoim życiu czułaś się kochana i otoczona troską. To może być małżonek, krewny, sąsiad lub przyjaciel. Może to być również ktoś taki jak nauczycielka lub terapeuta. 


2.    Poproś Wewnętrzne Dziecko o narysowanie obraz ciebie i tej osoby. Zaznacz czas, kiedy czułaś się zaopiekowana przez tę osobę. Rysunek ten wykonaj swoją niedominującą ręką. 


3.    Napisz dialog. Niech Wewnętrzne Dziecko (mówiące poprzez niedominującą rękę) powie, jak się czuło ODBIERAJĄC miłość i troskę. Niech opiekuńcza osoba opowie ze swojej strony, co się czuje, dając ci miłość. 


4.    Jeśli w tym momencie jest coś niepokojącego, pozwól Wewnętrznemu Dziecku poprzez niedominującą rękę opowiedzieć, czym to jest. Następnie opiekuńczej osobie z przeszłości również niedominującą ręką pozwól odpowiedzieć. 


Wewnętrzne Dziecko nie ufa słowom. Wierzy w działania. Staje się głęboko zranione i rozczarowane, gdy składamy obietnice, a następnie je łamiemy. Jeśli często to się zdarza, Dziecko ukrywa się, nosi gniew i urazę. Któż postąpiłby inaczej? W świecie zewnętrznym szacunek i wiarygodność budujemy, gdy dotrzymujemy umów. To samo dotyczy świata Wewnętrznego Rodzicielstwa. Aby zbudować relację opartą na zaufaniu, ważne jest, abyśmy zapytali Wewnętrzne Dziecko, czego potrzebuje. Wysłuchując go, a następnie odpowiednio reagując, pokazujemy Dziecku, że nie rzucamy słów na wiatr. Pokazujemy, że naprawdę zamierzamy bardziej się o nie zatroszczyć.


Ćwiczenie 9

ROZMOWA Z RODZICEM OBROŃCĄ


1. Napisz dialog, w którym Wewnętrzne Dziecko (niedominująca ręka) powie ci, w jakich obszarach swojego życia potrzebuje ochrony. Poproś dziecko, aby było konkretne. Na przykład Wewnętrzne Dziecko Joan napisało:

Nie podoba mi się, gdy szef wyzywa cię. Źle się z tym czuję. Nie lubię być nazywana głupią. W porządku, jeśli przyznasz, że popełniłaś błąd, ale nie muszę być obrażana. Chcę, żebyś mu to powiedziała. Nie miał prawa przezywać cię. Może wskazać ci błąd, abyś go poprawiła, ale nie przezywać. Jeśli to zrobi, zacznę strajkować. Będę chora lub coś takiego, więc nie będę musiała iść do pracy i słuchać jego złośliwości. To mam na myśli!!!

2. Po zakończeniu dialogu, za pomocą niedominującej ręki, narysuj wizerunek swojego Rodzica Obrońcy wraz z Wewnętrznym Dzieckiem. Na rysunku umieść Rodzica chroniącego Dziecko w sytuacji podobnej do opisanej powyżej. Ukaż na rysunku, jak Rodzic broni Dziecko. Co robi lub mówi, aby zadbać o potrzeby Dziecka?


Ćwiczenie 10

STAWANIE W OBRONIE 
WEWNĘTRZNEGO DZIECKA

MATERIAŁY: papier i flamastry

1. Pomyśl o kimś w twoim życiu, kto cię zastrasza lub poniża. Jeśli jest ich więcej niż jeden, skup się teraz tylko na jednym. 


2. Za pomocą niedominującej ręki narysuj obraz tej osoby, która cię poniża lub zastrasza. Na swoim rysunku uwzględnij chmurki słów (jak te widziane w kreskówkach). Co mówi osoba zastraszająca? Jak się czujesz? Zapisz na obrazku swoje uczucia w chmurce obok swojego wizerunku. 


3. Kontynuuj przedstawianie interakcji na swoim rysunku, pisząc dialog między twoim Rodzicem Obrońcą a drugą osobą. Pozwól swojemu Rodzicowi Obrońcy pisać dominującą ręką. Głos drugiej osoby również mówił przez twoją dominującą rękę. Pamiętaj, że możesz powiedzieć wszystko, co czujesz; druga osoba nie może ci fizycznie przeszkodzić. 
Uwaga: Ważne jest, aby zapewnić sobie prywatność w tej pracy. Jeśli obawiasz się, że ktoś przeczyta to bez pozwolenia, bardzo trudno będzie szczerze powiedzieć o swoich uczuciach. Bez uczciwej wypowiedzi, to ćwiczenie daje niewielką lub żadnej korzyści. Chroń swoje prawo do prywatności w dowolny sposób. 


4. Za pomocą ręki niedominującej stwórz nowy rysunek siebie i drugiej osoby. Niech ten rysunek pokazuje sposób, w jaki chciałabyś czuć się w sytuacji lub w związku. 



Ćwiczenie 11

DORADZANIE DZIECKU PRZESZŁOŚCI

MATERIAŁY: Kredki, pastele, flamastry i papier

Niedominującą ręką narysuj sytuację ze swojego dzieciństwa, kiedy czułaś się zraniona, smutna lub porzucona i nie miałaś nikogo, kto by cię pocieszył. 

Swoją dominującą ręką wyjaśnij Dziecku, że jesteś teraz tu dla niego i chcesz pomóc mu poczuć jego uczucia i podzielić się nimi z tobą. Poproś Wewnętrzne Dziecko, aby zapisało (ręką niedominującą), co się wtedy stało i jak się poczuło. 


Zapytaj Wewnętrzne Dziecko, czy jest coś, czego potrzebuje, aby poczuć się lepiej. Poproś je, aby narysowało ci obraz siebie, kiedy czuje się naprawdę bezpieczne, pocieszone i kochane. 

Następnie poproś Wewnętrzne Dziecko, aby napisało (ręką niedominującą) wszystko, co chce ci powiedzieć. 



Ćwiczenie 12

WŁĄCZ TWÓRCZE DZIECKO DO PRACY 


MATERIAŁY: papier, długopisy i flamastry

Zapytaj swoje Twórcze Dziecko, jak obecnie wyraża się w twojej pracy. W jakich sytuacjach czuje się mile widziane, a nawet niezbędne w twojej pracy zawodowej? Pytania zadawaj swoją dominującą ręką i pozwól swojemu Twórczemu Dziecku odpowiadać niedominującą ręką. 


Kontynuuj dialog ze swoim Twórczym Dzieckiem. Zapytaj, w jakich obszarach twojej pracy czuje się pominięte. Jakie sytuacje sprawiają, że czuje się nieswojo, niepożądane, ignorowane lub całkowicie porzucone? 


Teraz zapytaj swoje Twórcze Dziecko, jak chciałoby się bardziej wyrazić w twoim życiu zawodowym? Jak mogłoby się zmienić twoje życie zawodowe, gdyby miało coś do powiedzenia? W kwestii zmiany miejsca pracy? Zmiany zawodu? Nowej roli czy stanowiska? Innych aspektów pracy? Innego środowiska? 


Swoją niedominującą ręką pozwól swojemu Twórczemu Dziecku narysować obraz siebie w sytuacji zawodowej, będąc tak kreatywnym, ekspresyjnym, pomysłowym i twórczym, jak to tylko możliwe. 


* * *

Spotkanie z Duchowym Dzieckiem

Poniżej znajduje się medytacja prowadzona tak, abyś poznał Duchowe Dziecko. Najlepiej robić ją z zamkniętymi oczami, możesz więc nagrać tekst, a następnie odtworzyć go. Niezależnie od tego, czy nagrywasz słowa, czy je zapamiętasz, najlepiej jest wchodzić w to w stanie relaksu. Możesz usiąść lub położyć się wygodnie i zamknąć oczy.

Wyobraź sobie, że idziesz małą leśną ścieżką. Jest piękny wiosenny dzień. Wszędzie jest młoda zieleń. Ziemia jest pokryta polnymi kwiatami – fioletowym, różowym, żółtym i białym. Wszystko pachnie miło i świeżo. Ptaki szczebioczą nad twoją głową, a światło słoneczne przebłyskuje przez liście. Czujesz się tutaj bardzo bezpiecznie otoczona przyrodą, pięknem, kwiatami, drzewami, ptakami i światłem słonecznym.
 

Idąc ścieżką, nagle dochodzisz do niewielkiej polany. Pośrodku tej polany znajduje się mały budynek podobny do kapliczki. Jest bardzo mały, ma spadzisty dach i proste drewniane drzwi. Można poczuć, że w tym miejscu jest coś bardzo magicznego. Kiedy podchodzisz, drzwi otwierają się i na frontowych schodach staje małe dziecko. Dziecko uśmiecha się do ciebie i zaprasza cię, abyś weszła. Kiedy się zbliżasz i uważniej patrzysz na twarz tego dziecka, zdasz sobie sprawę, że to ty – to twoje własne Duchowe Dziecko. Dziecko wita cię i mówi, że czekało na ciebie i bardzo się cieszy, że cię widzi.
Potem Twoje Duchowe Dziecko prosi cię o zdjęcie butów i wejście do środka. Dziecko bierze cię za rękę i wprowadza do środka. Znajdujesz się w małym pokoju wypełnionym zapachem cedrowego drewna. Nie ma tu mebli, tylko dwie poduszki na pokrytej dywanem podłodze. Pokój oświetlony jest miękkim światłem pochodzącym z przeciwległej ściany. Zauważasz, że w rzeczywistości światło słoneczne przechodzi przez okrągły wzór otworów wyciętych w drewnianej ścianie. Dziecko prosi cię, abyś usiadł na jednej z poduszek na podłodze, naprzeciwko kręgu światła. Dziecko siada obok ciebie na drugiej poduszce. Razem kontemplujecie cicho krąg światła. Czujesz świętość tego miejsca. Kiedy tak siedzisz, ogarnia cię piękne uczucie spokoju i miłości. Czujesz się tak, jakbyś wrócił do swojego domu.
 

Po chwili Dziecko zaprasza cię do wyjścia na słońce. Wychodzisz i siadasz na małej drewnianej ławce pod zielonymi drzewami. I tam rozmawiasz ze swoim Duchowym Dzieckiem. Odkrywasz, że chociaż to małe dziecko jest bardzo młode, wydaje się, że ma wielką mądrość. Mówi z prostotą i jasnością płynącą prosto z serca. Dobrze cię zna. Kiedy rozmawiacie, obejmujesz swoje Duchowe Dziecko i zapraszasz je do domu, aby żyło w twoim sercu.

piątek, 31 stycznia 2020

W KIERUNKU JEDNOŚCI: Paradygmat prywatnego umysłu

Rosnące zainteresowanie zbiorową świadomością sugeruje, że jest to idea, której czas nadszedł. Wydaje się, że wyłania się nowy paradygmat, który przenosi nas poza nasze poprzednie modele świadomości. Ponieważ ten nowy paradygmat będzie się rozwijał przez wiele lat, nie widzimy jeszcze wszystkich jego implikacji, ale nieadekwatność starego paradygmatu staje się coraz bardziej oczywista dla wielu myślicieli. Wierzę, że stoimy na progu nowego zrozumienia kolektywnej dynamiki świadomości i nowego sposobu pracy z niesamowitymi siłami, które powstają, gdy ludzie pracują razem w grupach.


Przytoczony fragment pochodzi z książki The Living Classroom, autorstwa Christopher M. Bache, znanego nam z wcześniejszego artykułu o świadomości i LSD.

Tłumaczenie: Piotr Kawecki


Paradygmat prywatnego umysłu

(…) większość badań nad zbiorową świadomością jest obecnie prowadzona przez instytuty non-profit i niezależnych badaczy. Z pewnymi wyjątkami społeczność akademicka nadal pozostaje w dużej mierze zaangażowana w paradygmat prywatnego umysłu. Przypomniałem sobie o tym, kiedy odwiedziłem mojego syna na Harvardzie, kiedy kończyłem tę książkę. Jest na studiach licencjackich studiów psychologicznych i w pełni korzysta z wiedzy niezwykle utalentowanych profesorów, którzy go otaczają. A jednak żaden z jego profesorów nie mówi mu o zbiorowej świadomości ani o dynamice pola umysłu. Podejrzewałem, że tak jest, ponieważ tak samo jest tam, gdzie uczę i na uniwersytetach w całym kraju. Ogólnie rzecz biorąc, środowiska akademickie i naukowe są mocno zaangażowane w pogląd, że nasze umysły są ontologicznie oddzielone od siebie. Czymkolwiek jest świadomość – a nadal nie jesteśmy pewni, czym jest, ani jak jest „produkowana” – istnieje ogólna zgoda, że jest to w zasadzie sprawa prywatna. Jeden umysł na mózg. Ten konsensus został wypracowany przez długą sekwencję wydarzeń historycznych zbyt skomplikowanych, aby je tutaj streścić. Owszem, można argumentować, że cała trajektoria myśli zachodniej od starożytnych Greków do współczesnej nauki zmierza w tym kierunku. Nie próbując oddać sprawiedliwości tym zmianom, chciałbym wskazać kilka czynników.

    Z pewnością najważniejszym powodem, dla którego paradygmat prywatnego umysłu spotkał się z szeroką akceptacją, jest fakt, że jest on zgodny z większością naszych codziennych doświadczeń. Każdego dnia doświadczamy prywatności naszych myśli i wyzwania komunikowania się przez przepaść stworzoną przez naszą mentalną izolację. Okazjonalne doświadczenie przenikania między umysłami, jeśli w ogóle uznawane za wiarygodne zjawisko, wydaje się jedynie potwierdzać ogólną zasadę, że nasze umysły są oddzielone od siebie.

    Oczywiście doświadczenie nie zawsze jest wiarygodnym barometrem prawdy, ale w tym przypadku nasze doświadczenie mentalnej izolacji zostało wzmocnione przez jedno z najgłębszych przekonań współczesnej myśli, mianowicie przekonanie, że świat fizyczny jest jedynym światem, który istnieje. W tym ujęciu, ogólnie znanym jako materializm,  wszystko inne opiera się na tym, że materia jest jedyną rzeczywistością. W związku z tym w „dekadzie mózgu” bezustanna fala fMRI (badań czynnościowych mózgu) i innych wyrafinowanych technologii obrazowania wzmocniła przekonanie, że nasza świadomość jest niczym więcej niż subiektywnym produktem ubocznym naszej neuroanatomii, że nasze umysły są wytwarzane przez nasz mózg. Zgodnie z tym poglądem mózg jest podstawową rzeczywistością, ponieważ materia jest podstawową rzeczywistością. Jeśli nasze mózgi są generowane przez nasze mózgi, oznacza to, że powinny one przyjąć swój kształt i cechy z naszych mózgów. Mówiąc najprościej, jeśli nasze mózgi są fizycznie oddzielnymi bytami, nasze umysły również powinny być oddzielnymi bytami.

    Metafizyczny pogląd, że materia jest jedyną rzeczywistością, jest dziś często prezentowany na naszych kampusach jako „naukowy pogląd” na rzeczywistość, a rozwój materializmu jest ściśle związany z rozwojem nauki w XVII-XIX wieku. Chociaż jako metafizyczna hipoteza o naturze rzeczywistości, materializm znacznie wykracza poza rzeczywiste odkrycia naukowe, to przede wszystkim nasze zaufanie do nauki leży u podstaw naszego kulturowego zaufania do materializmu. Ich szacunek dla osiągnięć nauki prowadzi wielu naukowców do odrzucenia od razu sugestii, że może istnieć coś takiego jak zbiorowa świadomość. Pytają; gdzie jest fizyczny substrat, który mógłby generować taki zbiorowy byt?

    Założenie, że umysł jest zasadniczo przedsięwzięciem prywatnym, zostało również poparte szeregiem filozoficznych zmian w tym okresie, które ukształtowały pojawienie się nowoczesnego ja, rozumianego jako radykalnie oddzielone od wszystkiego, co go otaczało, w tym kultury, natury, i innych ludzi. Podczas renesansu złożony gobelin strumieni intelektualnych zjednoczył się, by bronić jednostki, umożliwiając pojawienie się indywidualnego geniuszu w historycznie bezprecedensowym stopniu. Gdybyśmy zacytowali tylko jedno nazwisko z długiej listy myślicieli, którzy przyczynili się do tego trendu, mógłby to być Kartezjusz, którego myśl w tym względzie była przełomowa. Richard Tarnas w swojej książce The Passion of the Western Mind podsumowuje wpływ Kartezjusza w następujący sposób:
Oto zatem prototypowa deklaracja współczesnego „ja”, ustanowiona jako całkowicie odrębna, samookreślająca się istota – wątpiąca we wszystko oprócz siebie, stawiająca się w opozycji nie tylko wobec tradycyjnych autorytetów, ale wobec świata, jako podmiot przeciwko przedmiotowi, jako myślący, obserwujący, oceniający, manipulujący byt, całkowicie odmienny od obiektywnego Boga i zewnętrznej natury.
    Jeśli cofniemy się bardziej w przeszłość, stwierdzimy, że korzenie myślenia o sobie jako oddzielnych i odmiennych bytach sięgają religijnych podstaw kultury zachodniej. Przez dwa tysiące lat chrześcijaństwo podkreślało indywidualne zbawienie (lub potępienie), a islam to popiera. Mówiąc najprościej, jeśli Bóg może podzielić ludzkość w czasie ostatniego sądu i posłać niektóre dusze do nieba, a inne do piekła, jest to możliwe tylko dlatego, że dusze są postrzegane jako oddzielne byty, jak marmury rozrzucone po stole. Obie religie, które razem stanowią ponad połowę światowej populacji, potwierdziły pogląd, że indywidualna dusza wypracowująca swoje indywidualne przeznaczenie jest jednostką roboczą królestwa Bożego.

    Kiedy ta długa filozoficzna i religijna tradycja podkreślania autonomii jednostki weszła w erę współczesną i w połączeniu z nowym przekonaniem, że materia jest jedyną rzeczywistością, wszystko było gotowe, aby postrzegać nasze umysły jako całkowicie zamknięte, oddzielne byty – jako wiele autonomicznych, nie podłączonych do sieci komputerów osobistych, niezintegrowanych, z wyjątkiem fizycznych słów i gestów.

    Do tego wniosku jeszcze bardziej zachęcał ogólny wydźwięk fizyki tamtych czasów. Założenie prywatnego umysłu sprawdziło się, gdy nauka newtonowska była u szczytu, a my byliśmy w hipnotycznym uścisku jego atomistycznej wizji rzeczywistości. Przez „atomistyczny” rozumiem, że ta wizja widziała wszechświat złożony z zasadniczo oddzielnych, nieredukowalnych części. Ostatecznie świat przewidziany przez Newtona nie był światem kwantowego splątania i nielokalności, ale światem oddzielnych atomów poruszających się w matematycznie dokładnych wzorach. Psychologia, która pojawiła się w kontekście tej fizyki, miała podobną atomistyczną jakość, podkreślając naszą odrębność. Ostatecznie, niekwestionowanym założeniem, które nauczyciele odziedziczyli po epoce nowożytnej, było założenie prywatnego umysłu.

    Długo potrwa, zanim filozofowie, psychologowie i historycy prześwietlą tę złożoną historię i zdecydują, które jej części powinniśmy zachować, a które odrzucić. Chciałbym jednak tutaj podkreślić, że koncepcja świadomości zbiorowej nie podważa wartości, jaką nasza kultura przywiązuje do ludzkiej indywidualności – ani świeckiej, ani zakorzenionej w dyskursie teologicznym. Indywidualność nie wymaga izolacji ontologicznej. Głęboko potwierdzam wartość i znaczenie ludzkiej indywidualności i widzę ją jako wyłaniającą się właściwość naszego wszechświata, która wyznacza próg ewolucyjny o wielkim znaczeniu. Taka indywidualność nie jest zagrożona przez uznanie podstawowej łączności świadomości, która integruje jednostki w większe krajobrazy świadomości. Przeciwnie, jak zobaczymy, zbiorowe wymiary umysłu faktycznie odżywiają i wspierają naszą złożoną indywidualność.

    Fizyka newtonowska uległa mechanice kwantowej, a prawa jednostki są dziś dyskutowane w kontekście rosnącego uznania naszych zbiorowych zobowiązań względem siebie i innych gatunków, ale przekonanie, że materia jest jedyną rzeczywistością, wywiera ogromny wpływ na życie intelektualne naszych uniwersytetów. Przekonanie, że możemy wyjaśnić wszystko we wszechświecie w kategoriach samej rzeczywistości fizycznej, ukształtowało narrację na temat naszych kampusów, która jest zwykle przedstawiana jako „naukowy pogląd” na życie. Profesorowie regularnie uczą studentów, że nauka „udowodniła”, że poza istnieniem innym niż ślepą szansą, nie ma głębszego celu i że przetrwanie najsilniejszych jest podstawowym prawem rządzącym wszelką ewolucją, a zatem wszelkim istnieniem. Etyka to jedynie nawyki kulturowe, a nasze geny determinują nasze przeznaczenie. W kontekście tego nieustępliwego redukcjonizmu uczniowie uczą się, że kiedy ich fizyczny mózg umiera, umierają i kropka. Studenci mogą sobie „wierzyć” w co chcą o pośmiertnej egzystencji, ale powiedziano im również, że jeśli chcą myśleć krytycznie, to jest tylko jeden racjonalny wniosek, do którego mogą dojść. Potwierdzenie jakiejkolwiek formy istnienia po śmierci jest albo oddawanie się myśleniu życzeniowemu, albo przeniesieniem dawnych wierzeń religijnych w erę naukową, do której nie przystają.

    Boli mnie to, że większość moich studentów nie wie, że najnowsza nauka już zdekonstruowała ten redukcjonistyczny materializm i że wiele cech tego światopoglądu jest uważanych za fałszywe przez rosnący chór głosów naukowych. Jak zauważył filozof nauki Karl Popper w swojej książce The Self and Its Brain, materializm „przekroczył siebie” w XX wieku. W czasie, gdy fizycy sugerują, że tylko 4 procent energii wszechświata jest rzeczywiście widoczne, a teoretycy super-strun proponują, że wszechświat nie ma trzech, lecz jedenaście wymiarów, wiele tradycyjnych argumentów na rzecz materializmu brzmi w najlepszym przypadku naiwnie. Wydaje się, że jesteśmy dzisiaj w trakcie uwalniania metody naukowej od dominującej podczas narodzin nauki hipotezy metafizycznej, ale tak znaczące zmiany wymagają czasu.

    Jeśli w tym szybko zmieniającym się krajobrazie intelektualnym wyróżnia się jeden temat, myślę, że jest to temat łączności. Wszędzie, gdzie się odwracamy, wydaje się, że odkrywamy, że systemy, które wcześniej uważaliśmy za oddzielne od siebie, są faktycznie połączone. Od dziesięcioleci absorbujemy dziwnie holistyczny świat opisany przez mechanikę kwantową. Twierdzenie Bella, teraz potwierdzone empirycznie, ujawnia wszechświat, który jest natychmiastowo świadomy siebie na duże odległości. Początkowo uważano, że splątanie kwantowe ogranicza się do królestwa subatomowego, ale teraz naukowcy odkrywają, że jego skutki „powiększają się” do naszego makroskopowego świata, co oznacza, że świat, po którym chodzimy, wykazuje oznaki łączności kwantowej. Inne dyscypliny są zbieżne. Teoria chaosu pokazała nam, że makro-królestwo, w którym żyjemy, jest zalane holograficznymi wzorami i iteracją fraktali. Feministyczni pisarze przekonująco argumentowali, że pojęcie atomistycznej jaźni jest z natury męskim wytworem, który ostro kontrastuje z tym, co niektórzy nazywają „jaźnią łączącą”, która wypływa bardziej naturalnie z kobiecych doświadczeń. Tymczasem nauka ekologii pokazała nam, że w świecie przyrody systemy życia przenikają się tak głęboko, że ogromnie trudno jest odizolować jeden gatunek od drugiego w tej matrycy. Nie ograniczając różnic między tymi dyscyplinami, wyłaniający się wnikliwy wgląd wydaje się jasny – żyjących części nie można w znaczący sposób odizolować od systemów, w których są osadzone. Postulat separacji egzystencjalnej stoi w sprzeczności z praktycznie wszystkim, czego dowiadujemy się o tym, jak rzeczywiście działa natura.

   A jednak, kiedy przechodzimy do nauczania, to tak, jakbyśmy nadal żyli w Newtonowskim wszechświecie oddzielnych jaźni i odizolowanych umysłów. Rewolucja kwantowa nie przeniknęła jeszcze do naszych głównych modeli psychologicznych. Rewolucja łączności nie zmieniła jeszcze sposobu, w jaki nauczyciele angażują swoich uczniów. Pęd materialistycznego paradygmatu i dominacja doświadczenia ego sprawiają, że patrzymy tylko na bardziej namacalne aspekty nauczania, pomijając bardziej subtelne interakcje, które mają miejsce wszędzie wokół nas.

    Paradygmat prywatnego umysłu nauczył nas wielu rzeczy, ale wiele prawd nie powstaje w takim krajobrazie. W rzeczywistości większość prawd, które chcę polecić w tym tomie, nie może powstać w tym krajobrazie. Pracując na uniwersytetach przez całe życie zawodowe, rozumiem, jak przedstawione tutaj propozycje mogą brzmieć dla osób wyszkolonych w starszym sposobie myślenia. A jednak musimy wyjść poza atomistyczny model świadomości z dwóch podstawowych powodów: (1) ponieważ ten model jest poważnie niekompletny i (2) ponieważ ogranicza nasze możliwości jako nauczycieli.

    Stoimy dziś przed wieloma krytycznymi wyzwaniami na świecie – globalnym ociepleniem, załamującymi się ekosystemami, konwulsyjnym zakończeniem kultury naftowej, wojnami o zasoby i narastającym konfliktem międzynarodowym. W tym kontekście pisanie książki na tak pozornie ezoteryczny temat, jak dynamika kolektywnej psychiki, wydaje się kaprysem. Na pewno są pilniejsze problemy, które wymagają naszej uwagi. A jednak, jeśli podążymy za tymi problemami do ich źródła, stwierdzimy, że wiele z nich jest zakorzenionych w niezrozumieniu fundamentalnej prawdy o naszym życiu. Odizolowana jaźń jest nienaturalną jaźnią; podzielona jaźń tworzy podzielony świat. Gdy wkraczamy w wiek, w którym przyszłość naszej planety będzie rozstrzygana na wielu frontach, niezwykle ważne jest, abyśmy poznali prawdę o naszej współzależności i przenikaniu, prawdę tak przenikliwą, że dociera ona do samego rdzenia naszej istoty. Jeśli ta książka przyczyni się choćby w niewielkim stopniu do tej zmiany w naszym zbiorowym zrozumieniu, nie będzie to zmarnowane ćwiczenie.

środa, 29 stycznia 2020

ZAKAMARKI ŚWIADOMOŚCI: Christopher M. Bache i Umysł Wszechświata

Christopher M. Bache jest emerytowanym profesorem na Wydziale Filozofii i Studiów Religijnych Uniwersytetu Stanowego w Youngstown, gdzie wykładał przez 33 lata.

Zafascynowany wczesnymi pracami Grofa opisanymi w Realms of the Human Unconscious: Observations from LSD Research (1996) dotyczącymi terapii psychodelikami, i równolegle do swojej kariery profesorskiej, Bache przez dwadzieścia lat prowadził na własną rękę badania zmian świadomości pod wpływem LSD. Chciał poznać własny umysł i to, co Grof określał ‘umysłem wszechświata’. Swoje doświadczenia i przemyślenia na ten temat – 73 dokładnie opisanych sesji psychodelicznych – zawarł w książce LSD I UMYSŁ WSZECHŚWIATA, wydanej w 2019 r.
 

Zdecydował się na ich upublicznienie, a tym samym ujawnienie swojego prywatnego alter-ego, dopiero kiedy przeszedł na profesorską emeryturę. Pod koniec lat 70-tych , kiedy rozpoczynał swoją podróż, doświadczenia z LSD były prawnie zabronione i wycofane z naukowego obszaru zainteresowań. Dopiero w 2014 roku zakaz ten cofnięto.
 

Jego doświadczenie jest przykładem wyzwolenia się z poczucia mentalnej izolacji i przekonania, że nasz fizyczny świat jest jedynym, jaki istnieje. Przechodzi proces wielokrotnej śmierci ego, rozczłonkowania i wielu innych tortur charakterystycznych dla inicjacji szamańskiej, cykle śmierci i odrodzenia – bolesne procesy oczyszczania świadomości na kolejnych poziomach, fazy porodowe, poziom archetypów, stan połączenia z Jednością, wędrówki do innych wymiarach, doświadcza wspomnień z poprzednich żyć i całego systemu reinkarnacji na poziomie osobistym  i ogólnoludzkim, a kończy na wglądzie w Diamentową Klarowność przyszłego człowieka.



Zapraszam do lektury Przedmowy i próbki samego tekstu C.M. Bacha.

Tłumaczenie: Piotr Kawecki



Przedmowa 
Ervina Laszlo

Kiedy autor tej niezwykłej książki zwrócił się do mnie z prośbą o napisanie do niej przedmowy, znając jego wcześniejsze prace, zgodziłem się z przyjemnością. Po przeczytaniu rękopisu nie żałuję swojej decyzji. Czuję się zmuszony do napisania prawdziwej „przedmowy” – nie długiego traktatu, ale kilku słów. Nic więcej nie jest potrzebne, ponieważ informacje przekazywane na tych stronach są wartością samą w sobie. Należy je zrozumieć i przyswoić, a nie wyjaśniać. Jednak w obliczu kontrowersji związanych z użyciem psychodelików w celu zdobycia informacji o rzeczywistym świecie, okoliczności intelektualne, w jakich została napisana książka ta, wymagają wprowadzenia. Temu zadaniu poświęcona jest niniejsza przedmowa.

Jest to jedna z najbardziej wnikliwych i znaczących książek, jakie kiedykolwiek czytałem. Ale aby zrozumieć jej znaczenie i poprzeć jej przesłanie, trzeba być gotowym przyjąć trzy założenia:

  • Że za rzeczami istniejącymi we wszechświecie, kryje się inteligencja,
  • Że  inteligencja ta wykazuje celowość działania, i
  • Że człowiek może uzyskać dostęp do niektórych elementów tej inteligencji i poznać niektóre aspekty jej celu.


Te przesłanki były dyskutowane od tysiącleci, przy czym debaty te zazwyczaj ograniczały się do dziedzin teologii i duchowości. Dziś można je jednak podnosić w kontekście nowego paradygmatu wyłaniającego się w nauce. Jeśli są one podnoszone i dyskutowane w tym kontekście, zwykłe zastrzeżenia wobec używania psychodelików w celu uzyskania prawidłowej wiedzy o wszechświecie tracą swoją siłę. Gdy usiądziemy nad tym rodzącym się materiałem dowodowym z otwartym umysłem, rozpoznajemy, jak mówi Bache, że nasz umysł jest oknem na wszechświat i przez to okno dociera do nas informacje nie tylko o jego fizycznych obiektach i procesach, ale także o sile sprawczej, która za nimi stoi oraz o celu wykazywanym przez tę inteligencję.

Nasze okno na wszechświat nie jest wąską szczeliną, która pozwala jedynie na przenikanie informacji fizycznej, jak utrzymuje nauka głównego nurtu. W odpowiednich warunkach nasze okno otwiera się na holograficznie kompletną informację pochodzącą od inteligencji, która przenika wszechświat. W swoim zwykłym stanie nasz mózg nie jest przygotowany do dekodowania wszystkich lub nawet większości tych informacji; jest on zaprojektowany do dekodowania tylko tych aspektów i segmentów, które są niezbędne lub użyteczne w naszym bezpośrednim życiu. Jednak w pewnych warunkach można zwiększyć receptywność mózgu i rozszerzyć te aspekty i segmenty. Istnieje na to wiele sposobów i nie ma znaczenia, jakie środki są wybierane, o ile są skuteczne i nie uszkadzają mózgu, reszty organizmu lub sieci życia, w której ów mózg i organizm są osadzone. Spośród różnych metod poszerzania pola świadomości, takich jak oddychanie holotropowe, medytacja i taniec transowy, Bache pokazuje, że psychodeliki są szczególnie potężną metodą, gdy są stosowane w bezpieczny i terapeutycznie uporządkowany sposób.

Oczywiście, musimy odróżnić ważne i prawdziwe informacje od informacji mylących i iluzorycznych. Pod wpływem psychodelików otrzymujemy rozszerzony strumień informacji, a większość tego strumienia jest nadal uważana za iluzoryczny przez współczesne umysły. Musimy podjąć kroki w celu zapewnienia, że informacje, które odbieramy poprzez chemicznie zmodyfikowaną wrażliwość naszego mózgu są prawdziwe, nawet jeśli wykraczają poza rozumienie rzeczywistości przez współczesny umysł, i jest to zadanie krytycznej refleksji filozoficznej.

Wraz z rozszerzeniem protokołu terapeutycznego na protokół eksploracji psychodelicznej, Chris Bache dostarczył nam przewodnik do zbierania prawdziwych informacji z głębokich stanów świadomości wywołanych przez psychodeliki.

Przestrzeganie jego protokołu nie gwarantuje prawdziwości trzech powyższych założeń; są to przesłanki, a nie wnioski. Istnieją jednak niezależnie przekonujące powody, by zakładać prawdziwość tych przesłanek, jak argumentowałem w moich ostatnich książkach, w szczególności What Is Reality? (2016) i The Intelligence of the Cosmos (2017).

Kiedy uznajemy słuszność tych przesłanek, nasz umysł staje się bardziej otwarty na informacje, które docierają do nas w tych rozszerzonych stanach. Kiedy to robimy, pojmujemy głębsze i szersze warstwy rzeczywistości i zbliżamy się do zrozumienia celu naszego istnienia. Jest to doskonale zilustrowane w fascynującym i odważnym dochodzeniu Bache'a na temat głębokich domen świadomości, które otwierają się pod wpływem LSD.

Ervin Laszlo, filozof, naukowiec zajmujący się systemami i założyciel grupy ekspertów Club of Budapest. Dwukrotnie nominowany do Pokojowej Nagrody Nobla, opublikował ponad siedemdziesiąt pięć książek oraz ponad czterysta artykułów i prac badawczych. Mieszka w Toskanii.






Sesja 21 – Umieranie w Jedność

Byłem zaskoczony, jak strasznie bolesna była ta sesja. Po wszystkich poprzednich sesjach, nie wyobrażałem sobie, że może nastąpić tak duży skok cierpienia, ale ta sesja była wielokrotnie okropniejsza niż cokolwiek wcześniej.

To nie było osobiste. Moje ramy doświadczenia rozciągały się na całą ludzką rodzinę i całą ludzką historię, a to „ja” zostało uwikłane w okropności, których nie jestem w stanie opisać z właściwą dokładnością. Było to skrajne szaleństwo, falujące kalejdoskopowe pole chaosu, bólu i zniszczenia. To było tak, jakby cała ludzka rasa zebrała się ze wszystkich zakątków globu i popadła w absolutne szaleństwo.

Ludzie atakowali się nawzajem z wściekłą furią, wzmocnioną przez technologię rodem z science fiction. Przede mną było wiele przepływających i krzyżujących się prądów, z których każdy składał się z tysięcy ludzi, niektóre prądy zabijały na wiele sposobów, niektóre były zabijane, niektóre uciekały w panice, inne były łapane, inne były świadkami i krzyczały z przerażenia, jeszcze inne miały złamane serca przez oszalały gatunek - a "ja" byłem ich doświadczeniem. Przepływały przez to sceny cierpienia wywołanego przez naturę i obojętność człowieka. Tysiące głodujących dzieci z całego świata, ich ciała rozdęte śmiercią, ich oczy wpatrują się tępo w ludzkość, która ich zabijała poprzez systemowe znęcanie się i zaniedbywanie. Dużo przemocy między mężczyznami i kobietami – gwałty, bicie, zastraszanie, odwet – cykle i cykle zniszczenia. Ogrom śmierci i szaleństwa jest niemożliwy do opisania.

To, co wydarzyło się potem, wyłoniło się w kontekście tego większego pola agonii. W pewnym sensie był to pierwszy plan na tle tego horroru, ale w innym sensie wcale nie było w centrum. Trudno opisać, w jaki sposób doświadczenie może być tak całościowe i selektywne jednocześnie.

W centrum pojawił się temat seksu. Na początku seks pojawił się w swojej przyjemnej formie jako wzajemna rozkosz i erotyczna satysfakcja, ale wkrótce zmienił się w swój brutalny aspekt, jako atak, napaść, ranienie i krzywdzenie. Siły napaści seksualnej narastały również na krzyżujących się polach ludzkości. Stałem w obliczu tych brutalnych sił, a za moimi plecami stała mała dziewczynka. Było to zarówno pojedyncze dziecko w wieku około trzech lat, jak i wszystkie dzieci świata jednocześnie.

Usiłowałem chronić to dziecko, powstrzymywać ataki, które próbowały ją dosięgnąć poprzez mnie. Ale im dłużej trzymałem je w ryzach, tym bardziej stawały się silniejsze. „Ja” stało się tysiącami ludzi. Przerażenie przekraczało wszystko, co potrafię opisać. Zerkając przez ramię, czułem pole przerażonej niewinności, ale teraz doszedł jeszcze jeden element – odcień mistycznego uścisku. Na dziecko nałożona była Pierwotna Kobieta, sama Bogini. Przyciągnęła mnie do siebie, a ja instynktownie wiedziałem, że nie może być większej słodyczy niż ta, którą można znaleźć w jej ramionach. Powstrzymując się przed brutalną seksualną napaścią, powstrzymywałem się również przed mistycznym uściskiem Bogini, ale nie mogłam się zmusić do zgwałcenia tego dziecka, bez względu na to, jak słodka byłaby obietnica odkupienia.

Szał nadal narastał, aż w końcu zacząłem się odwracać. Wciąż powstrzymując straszliwy atak, stałem teraz twarzą w twarz z moją ofiarą i byłem rozrywany przez siły namiętności z jednej strony i ochrony z drugiej. Moja ofiara była jednocześnie bezradną małą dziewczynką i Pierwotną Kobietą, zapraszającą mnie do seksualnego uścisku w kosmicznych proporcjach. Bez względu na to, jak bardzo walczyłem z tym, co się działo, pociągało mnie, by rozpętać furię. W przerażeniu i ślepym pragnieniu, zwracałem się ku gwałtowi, atakowi, zabijaniu, a jednak nadal walczyłem z tym, co się działo, z każdą odrobiną mojej siły. Konflikt prowadził mnie na coraz głębsze poziomy intensywności, aż nagle coś we mnie się otworzyło i doszedłem do druzgoczącej świadomości, że zwracam się ku gwałtowi i zabijaniu SIEBIE.

Przełom był niezwykle wielowymiarowy i zagmatwany. Intensywność walki doprowadziła mnie do przełomu, w którym nagle skonfrontowałem się z rzeczywistością, że „ja” było zarówno gwałcicielem, jak i ofiarą. Patrząc w oczy mojej ofiary, odkryłem, że patrzę w swoją własną twarz. Płakałem i szlochałem. „Sam to sobie robię!”

Nie była to inwersja karmiczna, powrót do poprzedniego życia, w którym kat i ofiara zamieniają się rolami. Był to raczej skok kwantowy do poziomu doświadczenia, które rozpuściło wszelkie dualności w jeden, obejmujący przepływ. Moje osobiste poczucie „ja” eksplodowało w naturalną Jedność, która objęła wszystkich ludzi. Była kolektywna w tym sensie, że obejmowała całe ludzkie doświadczenie, ale była całkowicie prosta i niepodzielna. Byłem jednym, agresorem i ofiarą. Byłem zarówno zabójcą i zabijanym. Robiłem to sam sobie. Przez całą historię robiłem to sobie samemu.

Ponieważ odkrycie to miało miejsce w centrum, dokonywało się ono również w krzyżujących się polach obejmujących całą ludzkość i całe stworzenie. Wszystkie niewypowiedziane okropności, których doświadczyłem, były „Moje” w szerszym sensie. Cały ból odczuwany podczas gwałtownego tworzenia galaktyk był spowodowany przeze mnie i odczuwany przeze mnie. Ból ludzkiej historii było Moim bólem. Nie było żadnych ofiar. Nie było nic poza Mną, które mi to robiło. Byłem odpowiedzialny za wszystko, co przeżywałem, za wszystko, co się kiedykolwiek wydarzyło. Patrzyłem w twarz Mojego stworzenia. Ja to zrobiłem. Robiąc to, zdecydowałem się na te wszystkie wydarzenia. Zdecydowałem się stworzyć te wszystkie okropne, okropne światy. Ale dlaczego?!


Wszechświat

Potem zacząłem coś widzieć w oddali. Rozszerzało się, od naszego układu słonecznego przez galaktyki, aż po krańce kosmosu. Był to fizyczny wszechświat i podstawowe siły, które go zbudowały i podtrzymują. Było to coś zarówno fizycznego, jak i archetypowego. Nie była to symboliczna reprezentacja wszechświata, ale coś prawdziwego. Było to ciągłe z wszechświatem, którego doświadczyłem podczas Kosmicznej Podróży, ale wielokrotnie większe i bardziej złożone. To było piękne poza słowami i absolutnie urzekające.

W miarę jak rozszerzyłem się na to, co widziałem, stawałem się większy. Uczyłem się przez stawanie się tym, co wiedziałem. Odkryłem wszechświat nie poprzez poznanie go z zewnątrz, ale poprzez dostrojenie się do tego poziomu mojej istoty, w którym byłem tą rzeczą. Wszystko, co mogę w tym momencie zrobić, to naszkicować najważniejsze wydarzenia, które nastąpiły później, co nie oddaje ani ich struktury poznawczej, ani intensywności doświadczenia.

Na początkowym etapie, wyróżniało się dla mnie wzajemne powiązanie wszystkiego w jedną spójną całość. Cały wszechświat był niepodzielną, całkowicie zjednoczoną, organiczną całością. Widziałem różne przełomowe odkrycia – teorię kwantową, twierdzenie Bella, morfogenetyczną teorię pola, teorię holograficzną, teorię systemów, teorię wielkiej unifikacji – jedynie jako wczesne fazy odkrywania przez naukę tej naturalnej całości. Wiedziałem, że te odkrycia będą narastać, aż stanie się niemożliwe, abyśmy dłużej zaprzeczali rozumieniu wszechświat takim, jakim jest: pojedynczym zjednoczonym organizmem o niezwykłej złożoności i subtelności, odzwierciedlającym ogromną Twórczą Inteligencję. Inteligencja i miłość, które były odpowiedzialne za to, co widziałem, wciąż przytłaczały mnie i napełniały podziwem pełnym szacunku.

Zunifikowane pole leżące u podstaw fizycznej egzystencji całkowicie rozpuściło wszystkie granice. W miarę jak się w nim zagłębiłem, wszystkie granice zniknęły; wszystkie pozory podziału były ostatecznie iluzoryczne. Nie ma granic między wcieleniami, między istotami ludzkimi, między gatunkami, nawet między materią a duchem. Świat zindywidualizowanej egzystencji nie rozpadał się w amorficzną masę, jak mogłoby się to wydawać, ale raczej ujawniał się jako wykwintnie zróżnicowana manifestacja pojedynczego bytu.


 Umieranie w Jedność

W miarę postępu moich doświadczeń z tym jednolitym wszechświatem, odkryłem, że nie badam wszechświata „gdzieś tam”, jak to miało miejsce podczas sesji 19, ale wszechświat, którym „ja” sam w jakiś istotny sposób byłem. Te doświadczenia poprowadziły mnie krok po kroku do głębszego ogarnięcia mojej własnej rzeczywistości. Badałem wszechświat jako wymiar mojej własnej egzystencji, powoli przypominając sobie aspekty mojej istoty, z którymi straciłem kontakt. Eksploracja ta zdawała się odpowiadać na kosmiczną potrzebę nie tylko poznania, ale także bycia poznanym.

Początkowo byłem na kosmicznej wycieczce, niepodobnej do tej w sesji 19, gdy ponownie zdałem sobie sprawę, że to większe pole świadomości, z którym byłem (lub w którym przebywałem) długo czekało na rozpoznanie. Znowu zacząłem płakać, gdy poczułem, jak głęboką tęsknotę za tym, aby być poznanym. Wtedy zapytałem o coś, o co wcześniej nie pytałem. Zapytałem: „Z kim rozmawiam?”. W związku z tym pytaniem moje pole doświadczalne zaczęło się zmieniać i wszedłem na nowy poziom rzeczywistości. To było tak, jakbym wszedł na głębszy poziom operacyjny, gdzie odkryłem, że tak naprawdę byłem z samym SOBĄ. Twórczy impuls, który na poprzednim poziomie był dla mnie „obcy”, na tym poziomie był Mną.

Ten tajemniczy postęp powtarzał się wiele razy i w wielu wariantach. Trwało to godzinami. Byłem na jednym poziomie rzeczywistości daleko poza fizyczną różnorodnością, a kiedy starałem się głębiej poznać tę rzeczywistość, doświadczałem pewnego rodzaju umierania, odpadania  wślizgiwałem się na nowy poziom, na którym odkrywałem, że ta dwoistość była również tylko innym aspektem Jaźni. Raz po raz, w drobiazgowym postępach, prowadzono mnie do tego samego fundamentalnego spotkania.

Bez względu na to, ile razy umarłem lub jak różnymi formami byłem, gdy umarłem, ciągle byłem łapany przez to ogromne COŚ. Nie mogłem TEGO opuścić, nie mogłem od TEGO uciec, nie mogłem TYM nie być. Bez względu na to, jak wiele przeżyłem przygód, nigdy nie wyszedłem poza TO, nigdy nie przestałem TYM być. Po prostu nie było żadnego zewnętrza Mojego Bytu. Nie było innego istnienia.

W miarę jak poruszałem się na tych poziomach wzrastającej ontologicznej prostoty, wchodziłem w głęboki spokój, który na nowo obudził odległe, niejasne wspomnienie. „Gdzie ja to wcześniej poznałem?” Podążając za tym bezruchem, zostałem poprowadzony z powrotem do tego, co wydawało się czasem przed stworzeniem, z powrotem do ontologicznego źródła stworzenia. W tym bezruchu byłem „z samym sobą” w sposób, w jaki byłem dawno temu, ale nie przez miliardy lat. Był to czas ponownego zjednoczenia, czas bycia całością po strasznie długiej rozłące.

Z tej niezwykłej pozycji zacząłem naprawdę wyobrażać sobie możliwość, że fizyczny wszechświat nie został stworzony. Alternatywy wyraźnie stały przede mną. Z jednej strony było całe planowanie, cała praca, całe zamieszanie i niepewność, a zwłaszcza całe straszne cierpienie, które było tak świeże w moim umyśle po wcześniejszej sesji. Z drugiej strony był  głęboki spokój i bogactwo, które były moim obecnym stanem. Dlaczego to robisz? Po co manifestować wszechświat, płacąc tak wielką cenę?

Pojawiła się odpowiedź, która była taką samą jak poprzednio, w sesji 15-tej: „Czy niczego się nie nauczyliśmy?” Tym razem zawierała podtekst: „Czy to nie było warte zachodu? Czy to nie była przygoda? Spójrz, ile by nie zaistniało, gdybyśmy nie zdecydowali się tworzyć”. Tym razem nie byłem zdruzgotany, ponieważ wybór tworzenia wydawał się głęboko dobry. Myśl, że cały fizyczny wszechświat mógłby nie zaistnieć, niosła ze sobą okropny smutek. Z tej perspektywy mogłem również odczuć, że nie było żadnej fundamentalnej wady w przejawionym porządku stworzenia. Pomimo tych wszystkich cierpień, wszystko szło dobrze – choć wciąż jest głęboko niedokończony.
Nadal zadawałem pytania:
„Co tu się dzieje?”
„Jak to działa?”
„Jak ci się to podoba?”

Zkażdym pytaniem moje pole doświadczenia zmieniało się, otwierając mnie na jeden kosmiczny proces po drugim. Nie potrafię w pełni opisać tych doświadczeń, ponieważ kategorie myślowe wywodzące się z czasoprzestrzeni nie nadają się do jasnego zapamiętywania lub tłumaczenia na słowa doświadczeń rzeczywistości leżących poza czasoprzestrzenią. Chociaż moja zwykła świadomość na jawie jest stopniowo zmieniana przez te doświadczenia, wciąż jest ona zbyt ograniczona poznawczo, aby móc ją (tę rzeczywistość) wystarczająco szczegółowo opisać. Jednak to, czego doświadczyłem, wielokrotnie doprowadzało mnie do ekstazy.
„Niesamowite!”
„Więc tak to działa!”
„O Boże!”

Zapytano mnie, – „Jak wiele chcesz zobaczyć?”. Odpowiedziałem: – „Więcej!”, i zawsze więcej się rozwijało. Rozwijało się to godzinami.


Komentarz

Była to niezwykle intensywna sesja, zarówno pod względem bólu, jak i radości, z trudnymi do zinterpretowania fragmentami. Cierpienie przerodziło się w szaloną zwierzęcą pasję, która niszczy wszystko, czego dotknie. Konflikt między tą żądzą krwi a moją desperacką walką o ochronę dziecka wydaje się być narzędziem stosowanym do spotęgowania energii do ogromnych wielkości, ostatecznie niszcząc fundamentalny dualizm, który przede wszystkim wywoływał gniew i głód. Mistyczne uścisk Pierwszej Kobiety było elementem archetypowym, symptomem hieros gamos, „boskiego małżeństwa”, które ma miejsce, gdy zróżnicowana egzystencja łączy się z błogością pierwotnej esencji. Kiedy nastąpił ostatni przełom, poczułem eksplozję uzdrowienia, która przetoczyła się przez całą ludzką rodzinę.

Podczas Kosmicznej Wycieczki eksplorowałem wszechświat jako rzeczywistość poza mną; podczas tej sesji badałem wszechświat jako wymiar mojej własnej istoty. Ta zmiana odzwierciedla szerszą przemianę, która ma miejsce, gdy człowiek przechodzi z subtelnego poziomu świadomości, z nienaruszonym dualizmem, do niedualnej świadomości przyczynowej. Spokój płynący z powrotu do Jedności, która pochłania wszelkie podziały, obudził ziarno wspomnienia, które zmieniło mnie głęboko, nie natychmiastowo, ale powoli przez wiele lat.

W trosce o klarowność wypowiedzi, zamierzam połączyć dwie kolejne sesje. Sesje te kontynuowały historię stworzenia, ale teraz pogłębiły ją, kierując mnie w dwóch różnych kierunkach. Po pierwsze, zabrali mnie z powrotem do tego, co wydawało się początkiem stworzenia, gdzie doświadczyłem stworzenia jako aktu miłości między dwiema Kosmicznymi Istotami. To była dla mnie zupełnie nieoczekiwana kosmologia. Potem zabrały mnie do przodu w czasie i dały mi wizję tego, dokąd stworzenie prowadzi ludzkość. Wiem, że to brzmi potwornie arogancko, jak amok ego, ale tak właśnie się stało.

To był pierwszy raz, kiedy temat przyszłości ludzkości pojawił się w moich sesjach, ale nie będzie ostatnim. Od tego momentu historia naszej zbiorowej ewolucji stała się powracającym tematem w mojej pracy. Chociaż opisuję tę historię jako „plan generalny”, nie mam na myśli tego w ciężkim wydaniu, podyktowanym przeznaczeniem. Po prostu staram się oddać głos spotkaniu z głęboką intencjonalnością, wyrażającą się w rozwijającej się złożoności naszego wszechświata. Z czasem ta historia stała się meta-ramą całej mojej psychodelicznej podróży i całego mojego życia. Powiem o tym więcej w rozdziale 9, „Narodziny przyszłego człowieka”, ale historia, którą tam opowiem, rozpoczęła się tutaj, podczas tych dwóch sesji.

Modlitwa na początku moich sesji zawsze brzmiała: „Poddaję się temu, co służy wspólnemu dobru. Wybieram to, czego Ty potrzebujesz”. Ból podczas 21-ej sesji był tak silny, że tym razem moja modlitwa brzmiała: „Proszę, niech to cierpienie się skończy”. Ale nasze świadome intencje nie kierują tymi sprawami. Ból nie skończył się. Było coraz gorzej.


Książki Christophera M. Bache:

  • LSD and the Mind of the Universe: Diamonds from Heaven, 2019
  • The Living Classroom: Teaching and Collective Consciousness, 2008
  • Dark Night, Early Dawn: Steps to a Deep Ecology of Mind, 2000
  • Lifecycles, 1998