Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Stanislav Grof. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Stanislav Grof. Pokaż wszystkie posty

środa, 29 stycznia 2020

ZAKAMARKI ŚWIADOMOŚCI: Christopher M. Bache i Umysł Wszechświata

Christopher M. Bache jest emerytowanym profesorem na Wydziale Filozofii i Studiów Religijnych Uniwersytetu Stanowego w Youngstown, gdzie wykładał przez 33 lata.

Zafascynowany wczesnymi pracami Grofa opisanymi w Realms of the Human Unconscious: Observations from LSD Research (1996) dotyczącymi terapii psychodelikami, i równolegle do swojej kariery profesorskiej, Bache przez dwadzieścia lat prowadził na własną rękę badania zmian świadomości pod wpływem LSD. Chciał poznać własny umysł i to, co Grof określał ‘umysłem wszechświata’. Swoje doświadczenia i przemyślenia na ten temat – 73 dokładnie opisanych sesji psychodelicznych – zawarł w książce LSD I UMYSŁ WSZECHŚWIATA, wydanej w 2019 r.
 

Zdecydował się na ich upublicznienie, a tym samym ujawnienie swojego prywatnego alter-ego, dopiero kiedy przeszedł na profesorską emeryturę. Pod koniec lat 70-tych , kiedy rozpoczynał swoją podróż, doświadczenia z LSD były prawnie zabronione i wycofane z naukowego obszaru zainteresowań. Dopiero w 2014 roku zakaz ten cofnięto.
 

Jego doświadczenie jest przykładem wyzwolenia się z poczucia mentalnej izolacji i przekonania, że nasz fizyczny świat jest jedynym, jaki istnieje. Przechodzi proces wielokrotnej śmierci ego, rozczłonkowania i wielu innych tortur charakterystycznych dla inicjacji szamańskiej, cykle śmierci i odrodzenia – bolesne procesy oczyszczania świadomości na kolejnych poziomach, fazy porodowe, poziom archetypów, stan połączenia z Jednością, wędrówki do innych wymiarach, doświadcza wspomnień z poprzednich żyć i całego systemu reinkarnacji na poziomie osobistym  i ogólnoludzkim, a kończy na wglądzie w Diamentową Klarowność przyszłego człowieka.



Zapraszam do lektury Przedmowy i próbki samego tekstu C.M. Bacha.

Tłumaczenie: Piotr Kawecki



Przedmowa 
Ervina Laszlo

Kiedy autor tej niezwykłej książki zwrócił się do mnie z prośbą o napisanie do niej przedmowy, znając jego wcześniejsze prace, zgodziłem się z przyjemnością. Po przeczytaniu rękopisu nie żałuję swojej decyzji. Czuję się zmuszony do napisania prawdziwej „przedmowy” – nie długiego traktatu, ale kilku słów. Nic więcej nie jest potrzebne, ponieważ informacje przekazywane na tych stronach są wartością samą w sobie. Należy je zrozumieć i przyswoić, a nie wyjaśniać. Jednak w obliczu kontrowersji związanych z użyciem psychodelików w celu zdobycia informacji o rzeczywistym świecie, okoliczności intelektualne, w jakich została napisana książka ta, wymagają wprowadzenia. Temu zadaniu poświęcona jest niniejsza przedmowa.

Jest to jedna z najbardziej wnikliwych i znaczących książek, jakie kiedykolwiek czytałem. Ale aby zrozumieć jej znaczenie i poprzeć jej przesłanie, trzeba być gotowym przyjąć trzy założenia:

  • Że za rzeczami istniejącymi we wszechświecie, kryje się inteligencja,
  • Że  inteligencja ta wykazuje celowość działania, i
  • Że człowiek może uzyskać dostęp do niektórych elementów tej inteligencji i poznać niektóre aspekty jej celu.


Te przesłanki były dyskutowane od tysiącleci, przy czym debaty te zazwyczaj ograniczały się do dziedzin teologii i duchowości. Dziś można je jednak podnosić w kontekście nowego paradygmatu wyłaniającego się w nauce. Jeśli są one podnoszone i dyskutowane w tym kontekście, zwykłe zastrzeżenia wobec używania psychodelików w celu uzyskania prawidłowej wiedzy o wszechświecie tracą swoją siłę. Gdy usiądziemy nad tym rodzącym się materiałem dowodowym z otwartym umysłem, rozpoznajemy, jak mówi Bache, że nasz umysł jest oknem na wszechświat i przez to okno dociera do nas informacje nie tylko o jego fizycznych obiektach i procesach, ale także o sile sprawczej, która za nimi stoi oraz o celu wykazywanym przez tę inteligencję.

Nasze okno na wszechświat nie jest wąską szczeliną, która pozwala jedynie na przenikanie informacji fizycznej, jak utrzymuje nauka głównego nurtu. W odpowiednich warunkach nasze okno otwiera się na holograficznie kompletną informację pochodzącą od inteligencji, która przenika wszechświat. W swoim zwykłym stanie nasz mózg nie jest przygotowany do dekodowania wszystkich lub nawet większości tych informacji; jest on zaprojektowany do dekodowania tylko tych aspektów i segmentów, które są niezbędne lub użyteczne w naszym bezpośrednim życiu. Jednak w pewnych warunkach można zwiększyć receptywność mózgu i rozszerzyć te aspekty i segmenty. Istnieje na to wiele sposobów i nie ma znaczenia, jakie środki są wybierane, o ile są skuteczne i nie uszkadzają mózgu, reszty organizmu lub sieci życia, w której ów mózg i organizm są osadzone. Spośród różnych metod poszerzania pola świadomości, takich jak oddychanie holotropowe, medytacja i taniec transowy, Bache pokazuje, że psychodeliki są szczególnie potężną metodą, gdy są stosowane w bezpieczny i terapeutycznie uporządkowany sposób.

Oczywiście, musimy odróżnić ważne i prawdziwe informacje od informacji mylących i iluzorycznych. Pod wpływem psychodelików otrzymujemy rozszerzony strumień informacji, a większość tego strumienia jest nadal uważana za iluzoryczny przez współczesne umysły. Musimy podjąć kroki w celu zapewnienia, że informacje, które odbieramy poprzez chemicznie zmodyfikowaną wrażliwość naszego mózgu są prawdziwe, nawet jeśli wykraczają poza rozumienie rzeczywistości przez współczesny umysł, i jest to zadanie krytycznej refleksji filozoficznej.

Wraz z rozszerzeniem protokołu terapeutycznego na protokół eksploracji psychodelicznej, Chris Bache dostarczył nam przewodnik do zbierania prawdziwych informacji z głębokich stanów świadomości wywołanych przez psychodeliki.

Przestrzeganie jego protokołu nie gwarantuje prawdziwości trzech powyższych założeń; są to przesłanki, a nie wnioski. Istnieją jednak niezależnie przekonujące powody, by zakładać prawdziwość tych przesłanek, jak argumentowałem w moich ostatnich książkach, w szczególności What Is Reality? (2016) i The Intelligence of the Cosmos (2017).

Kiedy uznajemy słuszność tych przesłanek, nasz umysł staje się bardziej otwarty na informacje, które docierają do nas w tych rozszerzonych stanach. Kiedy to robimy, pojmujemy głębsze i szersze warstwy rzeczywistości i zbliżamy się do zrozumienia celu naszego istnienia. Jest to doskonale zilustrowane w fascynującym i odważnym dochodzeniu Bache'a na temat głębokich domen świadomości, które otwierają się pod wpływem LSD.

Ervin Laszlo, filozof, naukowiec zajmujący się systemami i założyciel grupy ekspertów Club of Budapest. Dwukrotnie nominowany do Pokojowej Nagrody Nobla, opublikował ponad siedemdziesiąt pięć książek oraz ponad czterysta artykułów i prac badawczych. Mieszka w Toskanii.






Sesja 21 – Umieranie w Jedność

Byłem zaskoczony, jak strasznie bolesna była ta sesja. Po wszystkich poprzednich sesjach, nie wyobrażałem sobie, że może nastąpić tak duży skok cierpienia, ale ta sesja była wielokrotnie okropniejsza niż cokolwiek wcześniej.

To nie było osobiste. Moje ramy doświadczenia rozciągały się na całą ludzką rodzinę i całą ludzką historię, a to „ja” zostało uwikłane w okropności, których nie jestem w stanie opisać z właściwą dokładnością. Było to skrajne szaleństwo, falujące kalejdoskopowe pole chaosu, bólu i zniszczenia. To było tak, jakby cała ludzka rasa zebrała się ze wszystkich zakątków globu i popadła w absolutne szaleństwo.

Ludzie atakowali się nawzajem z wściekłą furią, wzmocnioną przez technologię rodem z science fiction. Przede mną było wiele przepływających i krzyżujących się prądów, z których każdy składał się z tysięcy ludzi, niektóre prądy zabijały na wiele sposobów, niektóre były zabijane, niektóre uciekały w panice, inne były łapane, inne były świadkami i krzyczały z przerażenia, jeszcze inne miały złamane serca przez oszalały gatunek - a "ja" byłem ich doświadczeniem. Przepływały przez to sceny cierpienia wywołanego przez naturę i obojętność człowieka. Tysiące głodujących dzieci z całego świata, ich ciała rozdęte śmiercią, ich oczy wpatrują się tępo w ludzkość, która ich zabijała poprzez systemowe znęcanie się i zaniedbywanie. Dużo przemocy między mężczyznami i kobietami – gwałty, bicie, zastraszanie, odwet – cykle i cykle zniszczenia. Ogrom śmierci i szaleństwa jest niemożliwy do opisania.

To, co wydarzyło się potem, wyłoniło się w kontekście tego większego pola agonii. W pewnym sensie był to pierwszy plan na tle tego horroru, ale w innym sensie wcale nie było w centrum. Trudno opisać, w jaki sposób doświadczenie może być tak całościowe i selektywne jednocześnie.

W centrum pojawił się temat seksu. Na początku seks pojawił się w swojej przyjemnej formie jako wzajemna rozkosz i erotyczna satysfakcja, ale wkrótce zmienił się w swój brutalny aspekt, jako atak, napaść, ranienie i krzywdzenie. Siły napaści seksualnej narastały również na krzyżujących się polach ludzkości. Stałem w obliczu tych brutalnych sił, a za moimi plecami stała mała dziewczynka. Było to zarówno pojedyncze dziecko w wieku około trzech lat, jak i wszystkie dzieci świata jednocześnie.

Usiłowałem chronić to dziecko, powstrzymywać ataki, które próbowały ją dosięgnąć poprzez mnie. Ale im dłużej trzymałem je w ryzach, tym bardziej stawały się silniejsze. „Ja” stało się tysiącami ludzi. Przerażenie przekraczało wszystko, co potrafię opisać. Zerkając przez ramię, czułem pole przerażonej niewinności, ale teraz doszedł jeszcze jeden element – odcień mistycznego uścisku. Na dziecko nałożona była Pierwotna Kobieta, sama Bogini. Przyciągnęła mnie do siebie, a ja instynktownie wiedziałem, że nie może być większej słodyczy niż ta, którą można znaleźć w jej ramionach. Powstrzymując się przed brutalną seksualną napaścią, powstrzymywałem się również przed mistycznym uściskiem Bogini, ale nie mogłam się zmusić do zgwałcenia tego dziecka, bez względu na to, jak słodka byłaby obietnica odkupienia.

Szał nadal narastał, aż w końcu zacząłem się odwracać. Wciąż powstrzymując straszliwy atak, stałem teraz twarzą w twarz z moją ofiarą i byłem rozrywany przez siły namiętności z jednej strony i ochrony z drugiej. Moja ofiara była jednocześnie bezradną małą dziewczynką i Pierwotną Kobietą, zapraszającą mnie do seksualnego uścisku w kosmicznych proporcjach. Bez względu na to, jak bardzo walczyłem z tym, co się działo, pociągało mnie, by rozpętać furię. W przerażeniu i ślepym pragnieniu, zwracałem się ku gwałtowi, atakowi, zabijaniu, a jednak nadal walczyłem z tym, co się działo, z każdą odrobiną mojej siły. Konflikt prowadził mnie na coraz głębsze poziomy intensywności, aż nagle coś we mnie się otworzyło i doszedłem do druzgoczącej świadomości, że zwracam się ku gwałtowi i zabijaniu SIEBIE.

Przełom był niezwykle wielowymiarowy i zagmatwany. Intensywność walki doprowadziła mnie do przełomu, w którym nagle skonfrontowałem się z rzeczywistością, że „ja” było zarówno gwałcicielem, jak i ofiarą. Patrząc w oczy mojej ofiary, odkryłem, że patrzę w swoją własną twarz. Płakałem i szlochałem. „Sam to sobie robię!”

Nie była to inwersja karmiczna, powrót do poprzedniego życia, w którym kat i ofiara zamieniają się rolami. Był to raczej skok kwantowy do poziomu doświadczenia, które rozpuściło wszelkie dualności w jeden, obejmujący przepływ. Moje osobiste poczucie „ja” eksplodowało w naturalną Jedność, która objęła wszystkich ludzi. Była kolektywna w tym sensie, że obejmowała całe ludzkie doświadczenie, ale była całkowicie prosta i niepodzielna. Byłem jednym, agresorem i ofiarą. Byłem zarówno zabójcą i zabijanym. Robiłem to sam sobie. Przez całą historię robiłem to sobie samemu.

Ponieważ odkrycie to miało miejsce w centrum, dokonywało się ono również w krzyżujących się polach obejmujących całą ludzkość i całe stworzenie. Wszystkie niewypowiedziane okropności, których doświadczyłem, były „Moje” w szerszym sensie. Cały ból odczuwany podczas gwałtownego tworzenia galaktyk był spowodowany przeze mnie i odczuwany przeze mnie. Ból ludzkiej historii było Moim bólem. Nie było żadnych ofiar. Nie było nic poza Mną, które mi to robiło. Byłem odpowiedzialny za wszystko, co przeżywałem, za wszystko, co się kiedykolwiek wydarzyło. Patrzyłem w twarz Mojego stworzenia. Ja to zrobiłem. Robiąc to, zdecydowałem się na te wszystkie wydarzenia. Zdecydowałem się stworzyć te wszystkie okropne, okropne światy. Ale dlaczego?!


Wszechświat

Potem zacząłem coś widzieć w oddali. Rozszerzało się, od naszego układu słonecznego przez galaktyki, aż po krańce kosmosu. Był to fizyczny wszechświat i podstawowe siły, które go zbudowały i podtrzymują. Było to coś zarówno fizycznego, jak i archetypowego. Nie była to symboliczna reprezentacja wszechświata, ale coś prawdziwego. Było to ciągłe z wszechświatem, którego doświadczyłem podczas Kosmicznej Podróży, ale wielokrotnie większe i bardziej złożone. To było piękne poza słowami i absolutnie urzekające.

W miarę jak rozszerzyłem się na to, co widziałem, stawałem się większy. Uczyłem się przez stawanie się tym, co wiedziałem. Odkryłem wszechświat nie poprzez poznanie go z zewnątrz, ale poprzez dostrojenie się do tego poziomu mojej istoty, w którym byłem tą rzeczą. Wszystko, co mogę w tym momencie zrobić, to naszkicować najważniejsze wydarzenia, które nastąpiły później, co nie oddaje ani ich struktury poznawczej, ani intensywności doświadczenia.

Na początkowym etapie, wyróżniało się dla mnie wzajemne powiązanie wszystkiego w jedną spójną całość. Cały wszechświat był niepodzielną, całkowicie zjednoczoną, organiczną całością. Widziałem różne przełomowe odkrycia – teorię kwantową, twierdzenie Bella, morfogenetyczną teorię pola, teorię holograficzną, teorię systemów, teorię wielkiej unifikacji – jedynie jako wczesne fazy odkrywania przez naukę tej naturalnej całości. Wiedziałem, że te odkrycia będą narastać, aż stanie się niemożliwe, abyśmy dłużej zaprzeczali rozumieniu wszechświat takim, jakim jest: pojedynczym zjednoczonym organizmem o niezwykłej złożoności i subtelności, odzwierciedlającym ogromną Twórczą Inteligencję. Inteligencja i miłość, które były odpowiedzialne za to, co widziałem, wciąż przytłaczały mnie i napełniały podziwem pełnym szacunku.

Zunifikowane pole leżące u podstaw fizycznej egzystencji całkowicie rozpuściło wszystkie granice. W miarę jak się w nim zagłębiłem, wszystkie granice zniknęły; wszystkie pozory podziału były ostatecznie iluzoryczne. Nie ma granic między wcieleniami, między istotami ludzkimi, między gatunkami, nawet między materią a duchem. Świat zindywidualizowanej egzystencji nie rozpadał się w amorficzną masę, jak mogłoby się to wydawać, ale raczej ujawniał się jako wykwintnie zróżnicowana manifestacja pojedynczego bytu.


 Umieranie w Jedność

W miarę postępu moich doświadczeń z tym jednolitym wszechświatem, odkryłem, że nie badam wszechświata „gdzieś tam”, jak to miało miejsce podczas sesji 19, ale wszechświat, którym „ja” sam w jakiś istotny sposób byłem. Te doświadczenia poprowadziły mnie krok po kroku do głębszego ogarnięcia mojej własnej rzeczywistości. Badałem wszechświat jako wymiar mojej własnej egzystencji, powoli przypominając sobie aspekty mojej istoty, z którymi straciłem kontakt. Eksploracja ta zdawała się odpowiadać na kosmiczną potrzebę nie tylko poznania, ale także bycia poznanym.

Początkowo byłem na kosmicznej wycieczce, niepodobnej do tej w sesji 19, gdy ponownie zdałem sobie sprawę, że to większe pole świadomości, z którym byłem (lub w którym przebywałem) długo czekało na rozpoznanie. Znowu zacząłem płakać, gdy poczułem, jak głęboką tęsknotę za tym, aby być poznanym. Wtedy zapytałem o coś, o co wcześniej nie pytałem. Zapytałem: „Z kim rozmawiam?”. W związku z tym pytaniem moje pole doświadczalne zaczęło się zmieniać i wszedłem na nowy poziom rzeczywistości. To było tak, jakbym wszedł na głębszy poziom operacyjny, gdzie odkryłem, że tak naprawdę byłem z samym SOBĄ. Twórczy impuls, który na poprzednim poziomie był dla mnie „obcy”, na tym poziomie był Mną.

Ten tajemniczy postęp powtarzał się wiele razy i w wielu wariantach. Trwało to godzinami. Byłem na jednym poziomie rzeczywistości daleko poza fizyczną różnorodnością, a kiedy starałem się głębiej poznać tę rzeczywistość, doświadczałem pewnego rodzaju umierania, odpadania  wślizgiwałem się na nowy poziom, na którym odkrywałem, że ta dwoistość była również tylko innym aspektem Jaźni. Raz po raz, w drobiazgowym postępach, prowadzono mnie do tego samego fundamentalnego spotkania.

Bez względu na to, ile razy umarłem lub jak różnymi formami byłem, gdy umarłem, ciągle byłem łapany przez to ogromne COŚ. Nie mogłem TEGO opuścić, nie mogłem od TEGO uciec, nie mogłem TYM nie być. Bez względu na to, jak wiele przeżyłem przygód, nigdy nie wyszedłem poza TO, nigdy nie przestałem TYM być. Po prostu nie było żadnego zewnętrza Mojego Bytu. Nie było innego istnienia.

W miarę jak poruszałem się na tych poziomach wzrastającej ontologicznej prostoty, wchodziłem w głęboki spokój, który na nowo obudził odległe, niejasne wspomnienie. „Gdzie ja to wcześniej poznałem?” Podążając za tym bezruchem, zostałem poprowadzony z powrotem do tego, co wydawało się czasem przed stworzeniem, z powrotem do ontologicznego źródła stworzenia. W tym bezruchu byłem „z samym sobą” w sposób, w jaki byłem dawno temu, ale nie przez miliardy lat. Był to czas ponownego zjednoczenia, czas bycia całością po strasznie długiej rozłące.

Z tej niezwykłej pozycji zacząłem naprawdę wyobrażać sobie możliwość, że fizyczny wszechświat nie został stworzony. Alternatywy wyraźnie stały przede mną. Z jednej strony było całe planowanie, cała praca, całe zamieszanie i niepewność, a zwłaszcza całe straszne cierpienie, które było tak świeże w moim umyśle po wcześniejszej sesji. Z drugiej strony był  głęboki spokój i bogactwo, które były moim obecnym stanem. Dlaczego to robisz? Po co manifestować wszechświat, płacąc tak wielką cenę?

Pojawiła się odpowiedź, która była taką samą jak poprzednio, w sesji 15-tej: „Czy niczego się nie nauczyliśmy?” Tym razem zawierała podtekst: „Czy to nie było warte zachodu? Czy to nie była przygoda? Spójrz, ile by nie zaistniało, gdybyśmy nie zdecydowali się tworzyć”. Tym razem nie byłem zdruzgotany, ponieważ wybór tworzenia wydawał się głęboko dobry. Myśl, że cały fizyczny wszechświat mógłby nie zaistnieć, niosła ze sobą okropny smutek. Z tej perspektywy mogłem również odczuć, że nie było żadnej fundamentalnej wady w przejawionym porządku stworzenia. Pomimo tych wszystkich cierpień, wszystko szło dobrze – choć wciąż jest głęboko niedokończony.
Nadal zadawałem pytania:
„Co tu się dzieje?”
„Jak to działa?”
„Jak ci się to podoba?”

Zkażdym pytaniem moje pole doświadczenia zmieniało się, otwierając mnie na jeden kosmiczny proces po drugim. Nie potrafię w pełni opisać tych doświadczeń, ponieważ kategorie myślowe wywodzące się z czasoprzestrzeni nie nadają się do jasnego zapamiętywania lub tłumaczenia na słowa doświadczeń rzeczywistości leżących poza czasoprzestrzenią. Chociaż moja zwykła świadomość na jawie jest stopniowo zmieniana przez te doświadczenia, wciąż jest ona zbyt ograniczona poznawczo, aby móc ją (tę rzeczywistość) wystarczająco szczegółowo opisać. Jednak to, czego doświadczyłem, wielokrotnie doprowadzało mnie do ekstazy.
„Niesamowite!”
„Więc tak to działa!”
„O Boże!”

Zapytano mnie, – „Jak wiele chcesz zobaczyć?”. Odpowiedziałem: – „Więcej!”, i zawsze więcej się rozwijało. Rozwijało się to godzinami.


Komentarz

Była to niezwykle intensywna sesja, zarówno pod względem bólu, jak i radości, z trudnymi do zinterpretowania fragmentami. Cierpienie przerodziło się w szaloną zwierzęcą pasję, która niszczy wszystko, czego dotknie. Konflikt między tą żądzą krwi a moją desperacką walką o ochronę dziecka wydaje się być narzędziem stosowanym do spotęgowania energii do ogromnych wielkości, ostatecznie niszcząc fundamentalny dualizm, który przede wszystkim wywoływał gniew i głód. Mistyczne uścisk Pierwszej Kobiety było elementem archetypowym, symptomem hieros gamos, „boskiego małżeństwa”, które ma miejsce, gdy zróżnicowana egzystencja łączy się z błogością pierwotnej esencji. Kiedy nastąpił ostatni przełom, poczułem eksplozję uzdrowienia, która przetoczyła się przez całą ludzką rodzinę.

Podczas Kosmicznej Wycieczki eksplorowałem wszechświat jako rzeczywistość poza mną; podczas tej sesji badałem wszechświat jako wymiar mojej własnej istoty. Ta zmiana odzwierciedla szerszą przemianę, która ma miejsce, gdy człowiek przechodzi z subtelnego poziomu świadomości, z nienaruszonym dualizmem, do niedualnej świadomości przyczynowej. Spokój płynący z powrotu do Jedności, która pochłania wszelkie podziały, obudził ziarno wspomnienia, które zmieniło mnie głęboko, nie natychmiastowo, ale powoli przez wiele lat.

W trosce o klarowność wypowiedzi, zamierzam połączyć dwie kolejne sesje. Sesje te kontynuowały historię stworzenia, ale teraz pogłębiły ją, kierując mnie w dwóch różnych kierunkach. Po pierwsze, zabrali mnie z powrotem do tego, co wydawało się początkiem stworzenia, gdzie doświadczyłem stworzenia jako aktu miłości między dwiema Kosmicznymi Istotami. To była dla mnie zupełnie nieoczekiwana kosmologia. Potem zabrały mnie do przodu w czasie i dały mi wizję tego, dokąd stworzenie prowadzi ludzkość. Wiem, że to brzmi potwornie arogancko, jak amok ego, ale tak właśnie się stało.

To był pierwszy raz, kiedy temat przyszłości ludzkości pojawił się w moich sesjach, ale nie będzie ostatnim. Od tego momentu historia naszej zbiorowej ewolucji stała się powracającym tematem w mojej pracy. Chociaż opisuję tę historię jako „plan generalny”, nie mam na myśli tego w ciężkim wydaniu, podyktowanym przeznaczeniem. Po prostu staram się oddać głos spotkaniu z głęboką intencjonalnością, wyrażającą się w rozwijającej się złożoności naszego wszechświata. Z czasem ta historia stała się meta-ramą całej mojej psychodelicznej podróży i całego mojego życia. Powiem o tym więcej w rozdziale 9, „Narodziny przyszłego człowieka”, ale historia, którą tam opowiem, rozpoczęła się tutaj, podczas tych dwóch sesji.

Modlitwa na początku moich sesji zawsze brzmiała: „Poddaję się temu, co służy wspólnemu dobru. Wybieram to, czego Ty potrzebujesz”. Ból podczas 21-ej sesji był tak silny, że tym razem moja modlitwa brzmiała: „Proszę, niech to cierpienie się skończy”. Ale nasze świadome intencje nie kierują tymi sprawami. Ból nie skończył się. Było coraz gorzej.


Książki Christophera M. Bache:

  • LSD and the Mind of the Universe: Diamonds from Heaven, 2019
  • The Living Classroom: Teaching and Collective Consciousness, 2008
  • Dark Night, Early Dawn: Steps to a Deep Ecology of Mind, 2000
  • Lifecycles, 1998

piątek, 18 stycznia 2019

Płodowa świadomość Stanislava Grofa

Stanislav Grof (ur. 1931), jest amerykańskim psychologiem czeskiego pochodzenia,  pionierem w dziedzinie badań różnych alternatywnych stanów świadomości. Zasłynął zwłaszcza dzięki badaniom nad wykorzystaniem LSD
w terapii nerwic, zaś po zdelegalizowaniu tej substancji, opracował własną technikę niefarmakologicznego wprowadzania pacjentów w odmienne stany świadomości, którą nazwał oddychaniem holotropowym.

Poniższy fragment książki Holotropowy umysł. Trzy poziomy ludzkiej świadomości i sposób, w jaki kształtują nasze życie, zasługuje na uwagę chociażby z tego względu, że konsekwentnie przełamuje mur obojętności wobec nietypowych aspektów ludzkiej świadomości płodowej.



Stanislav Grof with Zina Bennett: The Holotropic mind. The Three Levels of Human Consciousness and How They Shape Our Lives. San Hrancisco, 1993

Tłumaczenie: Piotr Kawecki



(…)
Zjawiska okołoporodowe występują w czterech różnych doświadczalnych wzorach, które nazywam Podstawowymi Matrycami Perinatalnymi (BPM – Basic Perinatal Matrices). Każda z czterech matryc jest ściśle związana z jednym z czterech kolejnych okresów biologicznego porodu. Na każdym z tych etapów dziecko przechodzi doświadczenia, które charakteryzują określone emocje i uczucia fizyczne; każdy z tych etapów wydaje się również kojarzony z konkretnymi symbolicznymi obrazami. Tworzą one wysoce zindywidualizowane plany psycho-duchowe, które kierują naszym doświadczeniem. Mogą one znaleźć odzwierciedlenie w psychopatologii indywidualnej i społecznej lub w religii, sztuce, filozofii, polityce i innych dziedzinach życia. I, oczywiście, możemy uzyskać dostęp do tych psycho-duchowych wzorców poprzez niezwykłe stany świadomości, które pozwalają nam znacznie wyraźniej widzieć przewodnie siły naszego życia.

Pierwsza matryca, BPM I, którą można nazwać "Wszechświatem owodniowym", odnosi się do naszych doświadczeń w łonie matki przed rozpoczęciem porodu. Druga matryca, BPM II lub "Kosmiczne pochłonięcie i brak wyjścia", odnosi się do naszych doświadczeń, gdy zaczynają się skurcze, ale przed otwarciem szyjki macicy. Trzecia matryca, BPM III, „Zmagania śmierci
i odrodzenia”, odzwierciedla nasze doświadczenia, gdy przechodzimy przez kanał rodny.
Czwarta i ostateczna matryca, BPM IV, którą możemy nazywać "Śmierć i Odrodzenie", jest związana z naszym doświadczeniem, kiedy opuszczamy ciało matki. Każda matryca okołoporodowa ma swoje specyficzne aspekty biologiczne, psychologiczne, archetypowe i duchowe.

W kolejnych czterech rozdziałach przyjrzymy się matrycom okołoporodowym, które naturalnie rozwijałyby się podczas porodu. Każdy rozdział rozpoczyna osobista opowieść opisująca doświadczenia charakterystyczne dla danej matrycy, następnie omawia biologiczną podstawę doświadczenia, sposób, w jaki to przeżycie zostaje przetłumaczone na konkretną symbolikę w naszej psychice i jak ta symbolika wpływa na nasze życie.

Należy chyba zauważyć, że w empirycznej autorefleksji niekoniecznie doświadczamy poszczególnych matryc w ich naturalnej kolejności. Zamiast tego, materiał perinatalny jest wybierany przez nasze własne wewnętrzne systemy radarowe, określając kolejność, w jakiej każda osoba uzyskuje dostęp do tego wysoce indywidualnego materiału. Niemniej jednak, dla uproszczenia, warto pomyśleć o nich w kolejności czterech następnych rozdziałów.



II
PERINATALNE  MATRYCE  – WPŁYWY,  KTÓRE  KSZTAŁTUJĄ  LUDZKĄ  ŚWIADOMOŚĆ
W  OKRESIE  ŻYCIA  PRENATALNEGO  DO  NARODZIN

Sen to małe ukryte drzwi w najgłębszym i najbardziej intymnym sanktuarium duszy, które otwierają się na tę prastarą kosmiczną noc, która była duszą na długo zanim pojawiło się świadome ego i będzie duszą znacznie wykraczającą poza to, do czego może dotrzeć świadome ego.

                                                                                                                   – Carl Gustav Jung, Wspomnienia, sny, refleksje

 (…)
Wspomagany przez terapeutę i wyszkoloną pielęgniarkę, człowiek, psychiatra po trzydziestce, poprowadził go do zmienionego stanu, w którym poruszał się powoli, ale głęboko w świecie, który istniał w najgłębszych zakątkach jego świadomości. Na początku nie zauważył żadnych wielkich percepcyjnych lub emocjonalnych zmian, tylko subtelne objawy fizyczne, które sprawiły, że pomyślał, że może dostał grypy. Doświadczył złego samopoczucia, dreszczy, dziwnego i nieprzyjemnego smaku w ustach, lekkich nudności i dyskomfortu w jelitach. Fale łagodnych wstrząsów i drgawek falowały przez różne mięśnie jego ciała, a on zaczął się pocić.

Niecierpliwił się, przekonany, że nic się nie dzieje i zaniepokojony, że najwyraźniej złapał wirusa grypy. Być może, pomyślał, wybrał zły moment na przeprowadzenie tej pracy, ponieważ brała go choroba. Postanowił zamknąć oczy i uważniej obserwować, co się z nim dzieje.

Gdy tylko zamknął oczy, poczuł, że wkracza w zupełnie inny i głębszy poziom świadomości, poziom, który był dla niego zupełnie nowy. Miał dziwne uczucie kurczącego się rozmiaru, jego głowa była znacznie większa niż reszta ciała i kończyn. A potem uświadomił sobie, że to, czego początkowo się obawiał jako nadciągającej grypy, stało się teraz całym kompleksem zjadliwej toksyczności – nie jako dorosły, ale jako płód! Poczuł się zawieszony w cieczy zawierającej pewne szkodliwe substancje, które dostały się do jego ciała przez pępowinę, i był pewien, że wszystkie one są szkodliwe i wrogie. Mógł posmakować porażającej substancji, dziwnej mieszanki jodu i rozkładającej się krwi lub stęchłego bulionu.

Kiedy to wszystko się działo, dorosła jego część, ta część, która została przeszkolona medycznie
i zawsze szczyciła się zdyscyplinowaną naukową perspektywą, obserwowała płód z obiektywnej odległości. Lekarz-naukowiec w nim wiedział, że toksyczne ataki w tym bardzo trudnym okresie jego życia pochodziły z ciała jego matki. Od czasu do czasu potrafił odróżnić jedną z tych szkodliwych substancji od innej – teraz wydawały się przyprawami lub innymi składnikami nieodpowiedniej dla płodu żywności, innym razem dymem papierosowym, który wdychać musiała matka, a jeszcze innym razem dotknięciem alkoholu. Uświadomił sobie również emocje matki – rodzaj chemicznej esencji jej lęku w jednej chwili, gniewu w następnej, kiedy indziej uczuć na temat ciąży, a nawet podniecenia seksualnego.

Idea, że u płodu może istnieć funkcjonująca świadomość, była sprzeczna z wszystkim, czego nauczono go na uczelni medycznej. Co więcej, zdumiewało go to, że w tym okresie życia zdawał sobie sprawę z subtelnych niuansów w interakcji między sobą a matką. Mimo to nie mógł zaprzeczyć konkretnej naturze tych doświadczeń. Wszystko to tworzyło z obecnym w nim naukowcu bardzo poważny konflikt; wszystko, czego doświadczał, było sprzeczne ze wszystkim, co "wiedział". Potem doszło do rozwiązania konfliktu i wszystko stało się bardzo jasne: konieczne było zrewidowanie jego obecnych przekonań naukowych – coś, co wiedział, że zdarzało się wiele razy innym w toku historii – zamiast kwestionować znaczenie własnego doświadczenia.

Po okresie dłuższych zmagań, porzucił swoje analityczne myślenie i zaakceptował wszystko,
co się z nim działo. Jego objawy grypowe i trawienne zniknęły. Wyglądało na to, że łączył się ze wspomnieniami niezakłóconych okresów życia wewnątrzmacicznego. Teraz jego pole widzenia było coraz jaśniejsze i coraz bardziej ekstatyczne. Wyglądało to tak, jakby wiele warstw grubych, brudnych pajęczyn zostało magicznie zdjętych i rozpuszczonych. Sceneria przed nim otworzyła się
i odkrył, że otacza go wspaniałe światło i energia, które płynęła w subtelnych wibracjach przez całą jego istotę.

Na jednym poziomie nadal był płodem, doświadczając ostatecznej doskonałości i błogości dobrego łona lub noworodka łączącego się z odżywczą, ratującą życie piersią. Na innym poziomie stał się całym wszechświatem. Był świadkiem widowiska makrokosmosu z niezliczonymi pulsującymi galaktykami. Czasami stał na zewnątrz, obserwując te rzeczy jako widz; innym razem stawał się nimi. Te promienne i zapierające dech w piersiach kosmiczne widoki przeplatały się z doświadczeniami równie cudownego mikrokosmosu – tańca atomów i cząsteczek, następnie pojawienia się biochemicznego świata i rozwijania początków życia i poszczególnych komórek. Czuł, że po raz pierwszy w życiu przeżywał wszechświat jako to, czym on jest naprawdę – niezgłębioną tajemnicą, boską grą energii.

To bogate i złożone doświadczenie trwało przez to, co wydawało się wiecznością. Stwierdził, że wahał się między doświadczaniem siebie w stanie cierpiącego, chorego płodu a stanem błogiej
i pogodnej wewnątrzmacicznej egzystencji. Czasami szkodliwe wpływy przybierały formę archetypowych demonów lub złowrogich stworzeń z bajkowego świata. Zaczął otrzymywać powódź spostrzeżeń dotyczących powodów, dla których dzieci są tak zafascynowane mitycznymi opowieściami i ich postaciami. Niektóre z tych spostrzeżeń miały znacznie szersze znaczenie. Tęsknota za stanem całkowitego spełnienia, takim jak ten, który można doświadczyć w dobrym łonie lub w mistycznym uniesieniu, okazała się być ostateczną siłą motywującą każdego człowieka. Widział ten motyw tęsknoty wyrażający się w odkrywaniu baśni ku szczęśliwemu zakończeniu. Widział to w marzeniu rewolucjonisty o utopijnej przyszłości. Widział to w dążeniu artysty do akceptacji i uznania.  I widział to w ambicjach posiadania, statusu i sławy. Stało się dla niego jasne, że oto była odpowiedź na najbardziej podstawowy dylemat ludzkości. Pragnienie i stojąca za tym potrzeba nigdy nie byłaby zaspokojona nawet przez najbardziej spektakularne osiągnięcia w świecie zewnętrznym. Jedynym sposobem zaspokojenia pragnienia było ponowne połączenie się z tym miejscem we własnej nieświadomości. Nagle zrozumiał przesłanie tak wielu duchowych nauczycieli, że jedyną rewolucją, która może zadziałać, jest wewnętrzna transformacja każdej ludzkiej istoty.

Podczas epizodów, w których przeżywał pozytywne wspomnienia o swojej egzystencji płodowej, doznał uczucia jedności z całym wszechświatem. Oto Tao, Przekroczenie granic, i Tat tvam asi
z Upaniszad. Stracił poczucie indywidualności. Jego ego rozpłynęło się i stał się całym istnieniem. Czasami to doświadczenie było niematerialne i pozbawione treści; czasami towarzyszyło mu wiele pięknych wizji – archetypowe obrazy Raju, najwyższy róg obfitości, złoty wiek lub dziewicza natura. Stał się rybą płynącą w krystalicznie czystych wodach, motylem unoszącym się na górskich łąkach
i mewą nurkującą w dół, by spojrzeć na powierzchnię oceanu. Stał się oceanem, zwierzętami, roślinami, chmurami – raz jednym, raz drugim, czasem wszystkimi jednocześnie.

Nic konkretnego się po tym nie stało, poza tym, że zaczął odczuwać jedność z naturą i wszechświatem, skąpane w złotym świetle, które powoli malało. Zaprzestał tego doświadczenia i niechętnie powrócił do codziennego stanu świadomości. Gdy to zrobił, był pewien, że stało się coś bardzo ważnego i że już nigdy nie będzie taki sam. Osiągnął nowe poczucie harmonii i samoakceptacji, a także globalne zrozumienie egzystencji, którego nie potrafił opisać słowami.
Przez wiele godzin po tym doświadczeniu czuł się absolutnie przekonany, że składa się z czystej energii i ducha, co sprawia, że trudno jest w pełni zaakceptować jego stare wierzenia w jego fizyczną egzystencję. Późnym wieczorem tego dnia miał głębokie poczucie bycia uzdrowionym i całkowitym, wracając do doskonale funkcjonującego ciała.

Dla psychiatry, który doświadczył tego wszystkiego, w następnych miesiącach pojawiło się więcej pytań niż odpowiedzi. Łatwo było odrzucić wiele z tego, co przeżył, jeśli jego doświadczenie byłoby tylko intelektualne. Intelektualne zrozumienie mogło pochodzić z książek lub filmów. Ale zdarzyło się coś więcej. Bardziej niż cokolwiek innego, jego doświadczenia były zmysłowymi – niezwykłymi fizycznymi doznaniami, wypełnionymi uczuciami dziwnych faktur, światła i mroków życia. Czuł chorobę wywołaną przez toksyny, które bombardowały go w łonie matki, a następnie niewytłumaczalne oczyszczenie.

To prawda, że niektóre informacje na temat tego królestwa mogły pochodzić z książek, które przeczytał lub widzianych filmów, ale co było źródłem jego drobiazgowo szczegółowych wrażeń?   Jak mógł poznać uczucia okresu płodowego w jego życiu? Najwyraźniej jego świadomość dostarczała mu niesamowicie szczegółowych, złożonych i konkretnych informacji, o których nigdy nie śnił. Czuł jedność ze wszechświatem, Tao. Doświadczył rozpadu swego ego i połączenia się z całym bytem. Ale jeśli wszystko to było prawdą, musiał porzucić to, co do tej pory uważał, że nasze umysły mogą nam dostarczyć wspomnień z wydarzeń, które doświadczyliśmy z pierwszej ręki w okresie po naszych narodzinach.

Skąd mam wiedzę o pytaniach, które przeszły przez umysł psychiatry? Wiem, ponieważ doświadczenia opisane powyżej, to moje własne. Jednak odkryłem również, że doświadczenia te nie są ani wyjątkowe, ani niezwykłe w badaniach nad głęboką świadomością. Wręcz przeciwnie, moja opowieść przedstawia konkretny zestaw ludzkich doświadczeń, które pojawiły się w setkach podobnych sesji innych ludzi, których byłem świadkiem w ciągu ostatnich trzydziestu lat.

Biologiczne i psychologiczne cechy BPM I

Zasadniczy aspekt tej matrycy, a także obrazy z niej płynące, odzwierciedlają naturalną symbiozę, jaka istnieje między matką a dzieckiem w tym okresie naszego życia. Ważne jest, aby pamiętać,
że w tym czasie jesteśmy tak blisko związani z matką, zarówno biologicznie jak i emocjonalnie,
że jesteśmy prawie jak organ w jej ciele. W okresach niezakłóconego życia wewnątrzmacicznego, warunki dla dziecka są bliskie ideału. Tlen i składniki odżywcze potrzebne do wzrostu są stale dostarczane przez łożysko, które usuwa również wszystkie produkty odpadowe. Płód jest chroniony przed głośnymi hałasami i wstrząsami przez płyn owodniowy, a ciało matki i temperatura w macicy utrzymuje się na stosunkowo stałym poziomie. Istnieje bezpieczeństwo, ochrona i natychmiastowe, łatwe zaspokojenie wszystkich potrzeb.

Ten obraz życia w łonie matki może wyglądać cudownie i różowo, ale nie jest tak konsekwentnie.
W najlepszych sytuacjach optymalne warunki są zakłócane tylko rzadko i na krótki czas. Na przykład matka może czasami spożywać pokarmy, które powodują cierpienie płodu, spożywając napój alkoholowy lub paląc papierosa. Może spędzić trochę czasu w bardzo hałaśliwym otoczeniu lub wywołać u siebie i w dziecku dyskomfort, jadąc samochodem po wyboistej drodze. Jak wszyscy inni, może przeziębić ją lub mieć grypę. Co więcej, aktywność seksualna, szczególnie w późniejszych miesiącach ciąży, może być również odczuwana na pewnym poziomie przez płód.

W najgorszych sytuacjach życie w łonie matki może być wyjątkowo niewygodne. Na istnienie niemowlęcia może mieć wpływ ciężka infekcja matki, choroba endokrynologiczna lub metaboliczna lub ciężka toksyna. Możemy nawet mówić o "toksycznych emocjach", takich jak intensywny lęk, napięcie lub gwałtowne wybuchy gniewu. Na jakość ciąży może wpływać stres w pracy, przewlekłe zatrucia, uzależnienie lub okrutne traktowanie matki. Sytuacja może być tak zła, że spontaniczne poronienie jest nieuchronne. W głębokiej pracy empirycznej ludzie odkryli nawet dobrze ukrywane rodzinne tajemnice, takie jak fakt, że byli niechciani i że matka próbowała przerwać ciążę na najwcześniejszych etapach ich życia.

We współczesnych położnictwie nasze negatywne doświadczenia podczas okresu płodowego są uważane za ważne tylko z fizycznego punktu widzenia, to znaczy tylko jako potencjalne źródło biologicznych uszkodzeń ciała. Uważa się, że w rozwoju psychicznym dziecka skutki, pojawiają się tylko w wyniku organicznego upośledzenia mózgu. Jednak doświadczenia opisane przez ludzi, którzy są w stanie ponownie doświadczyć tego poziomu w nietypowych stanach świadomości, nie pozostawiają wątpliwości, że na świadomość dziecka może mieć wpływ szeroki zakres szkodliwych wpływów, mających miejsce nawet na najwcześniejszych etapach życia zarodkowego. W takim przypadku musielibyśmy założyć, że tak samo jak "dobra" lub "zła pierś", istnieje również "dobre" lub "złe łono". Pod tym względem pozytywne doświadczenia w łonie wydają się odgrywać w rozwoju dziecka, co najmniej tak samo ważną rolę, jak pozytywne doświadczenie pielęgnacyjne.

W nietypowych stanach świadomości wiele osób zgłasza swoje wewnątrzmaciczne doświadczenia
w niezwykle żywy sposób. Doświadczają siebie jako bardzo małych, z charakterystycznie dużą głową w stosunku do ich ciała. Mogą odczuwać otaczający płyn owodniowy, a czasem nawet obecność pępowiny. Jeśli łączą się z okresami życia płodowego, gdzie nie było żadnych zakłóceń, doświadczenia są związane z błogim stanem świadomości, w którym nie ma poczucia dualności między podmiotem a przedmiotem. Jest to stan "oceaniczny" bez granic, w którym nie rozróżniamy siebie od organu matczynego, od nas samych, od świata zewnętrznego.

To doświadczenie płodowe może rozwijać się w kilku różnych kierunkach. Oceaniczny aspekt życia zarodkowego może sprzyjać identyfikacji z różnymi formami życia wodnego, takimi jak wieloryby, delfiny, ryby, meduzy, a nawet wodorosty. Poczucie bycia bez granic, których doświadczamy w łonie matki, może również pośredniczyć w poczuciu bycia "w jedności" z kosmosem. Można utożsamiać się z przestrzenią międzygwiezdną, różnymi ciałami niebieskimi, całą galaktyką lub wszechświatem w całości. Niektórzy ludzie identyfikują się również z doświadczeniem astronautów pływających w nieważkości w kosmosie, dołączonych do "statku matki" z życiodajnym rurociągiem pępowinowym.

Fakt, że dobre łono zaspokaja potrzeby płodu bezwarunkowo, jest podstawą symbolizmu, takiego jak nieskończone dobrodziejstwa "matki natury" – istoty pięknej, bezpiecznej i odżywczej. Kiedy przeżywamy doświadczenia płodowe w stanach niezwyczajnych, te doświadczenia mogą nagle zmienić się we wspaniałe scenerie przedstawiające przepyszne tropikalne wyspy, sady owocowe, pola dojrzewającej kukurydzy lub bujne ogrody warzywne na tarasach andyjskich. Inna możliwość jest taka, że doświadczenie płodowe otwiera się na archetypowe królestwo zbiorowej nieświadomości, a zamiast niebios astronomów lub natury biologów spotykamy niebiańskie królestwa i Ogrody Raju z mitologii różnych kultur świata. W ten intymny i logiczny sposób symbolika BPM I splata razem różne elementy płodu, oceanu, kosmosu, natury, rajskiego i niebiańskiego pochodzenia.

Stan ekstazy i kosmiczna jedność

Zazwyczaj doświadczenia z BPM I ma silne mistyczne brzmienie; czuje się je jako sakrum lub święte. Bardziej precyzyjnym może być określenie uświęcone, którego C. G. Jung używał dla unikania religijnego żargonu. Kiedy mamy tego rodzaju doświadczenia, czujemy, że napotkaliśmy wymiary rzeczywistości, które należy do wyższego rzędu. Istnieje ważny duchowy aspekt BPM I, często opisywany jako głębokie uczucie kosmicznej jedności i ekstazy, ściśle związane z doświadczeniami, które moglibyśmy mieć w dobrym łonie – pokój, spokój, pogodę ducha, radość i błogość. Nasze codzienne postrzeganie przestrzeni i czasu wydaje się zanikać, a my stajemy się "czystą istotą". Język nie oddaje istoty tego stanu, powodując, że większość opisów ogranicza się tylko do określeń: "nieopisany” lub "niewysłowiony”.

Opisy kosmicznej jedności często wypełniają paradoksy, które naruszają logikę Arystotelesa.
Na przykład w życiu codziennym zakładamy, że rzeczy, które napotykamy, nie mogą być jednocześnie sobą, a nie być sobą, lub że nie mogą być czymś innym niż tym, czym są. "A" nie może być "nie-A" lub "B". Jednak doświadczenie kosmicznej jedności może być "bez zawartości, ale obejmować wszystko, co istnieje". Albo możemy poczuć, że jesteśmy "bez ego" w tym samym czasie, kiedy nasza świadomość rozszerzyła się na cały wszechświat. Możemy odczuwać pokorę i lęk przez naszą własną nieistotnością, a jednocześnie mieć poczucie ogromnego osiągnięcia i znaczenia, czasami w stopniu utożsamienia się z Bogiem. Możemy postrzegać siebie jako istniejący, a jednak nie istniejący i widzieć wszystkie materialne obiekty jako puste, podczas gdy pustka sama pojawia się wypełniona formą.

W tym stanie kosmicznej jedności czujemy, że mamy bezpośredni, natychmiastowy i nieograniczony dostęp do wiedzy i mądrości o uniwersalnym znaczeniu. Zazwyczaj nie oznacza to konkretnych informacji ze szczegółami technicznymi, które mogłyby być praktycznie zastosowane; wiąże się to raczej ze złożonym, odkrywczym wglądem w naturę istnienia. Zazwyczaj towarzyszy temu poczucie pewności, że ta wiedza jest ostatecznie bardziej odpowiednia i "prawdziwa" niż percepcje i przekonania, które dzielimy w życiu codziennym. Starożytne indyjskie Upaniszady mówią o tym głębokim wglądzie w ostateczne sekrety istnienia jako "wiedza o tym, której znajomość daje wiedzę wszystkiego".

Zachwyt związany z BPM I można nazwać "ekstazą oceaniczną". Później w tej książce, w sekcji dotyczącej BPM III, napotkamy bardzo odmienną formę uniesienia związaną z procesem śmierci-odrodzenia. Ukułem dla tego termin ekstazy wulkanicznej. Jest dzika, dionizyjska, z pozornie nienasyconymi ilościami wybuchowej energii i silnym dążeniem do gorączkowej aktywności.
W przeciwieństwie do tego, energia oceaniczna BPM I mogłaby być nazywana Apollińską; obejmuje spokojne topnienie wszystkich granic, wraz z łagodnością i uspokojeniem. Gdy nasze oczy są zamknięte, a reszta świata odcięta, manifestuje się jako niezależne wewnętrzne doświadczenie, które ma cechy, które już opisałem. Kiedy otwieramy oczy, zmienia się w sens łączenia się, lub "stania się jednym ze” wszystkim, co postrzegamy wokół nas.

W stanie oceanicznym świat wydaje się manifestować nieopisany blask i piękno. Potrzeba rozumowania dramatycznie się zmniejsza, a wszechświat staje się „tajemnicą, której należy doświadczyć, a nie zagadką do rozwiązania”. Staje się praktycznie niemożliwe, aby znaleźć coś negatywnego na temat istnienia; wszystko wydaje się absolutnie idealne. To poczucie doskonałości ma wbudowaną sprzeczność, którą Ram Dass uchwycił kiedyś bardzo zwięźle dzięki stwierdzeniu, które usłyszał od swojego himalajskiego guru: „Świat jest absolutnie doskonały, łącznie z własnym niezadowoleniem z niego i wszystkim, co próbujesz zrobić, aby to zmienić”. Doświadczając ekstazy oceanicznej, świat opon staje się przyjaznym miejscem, w którym możemy bezpiecznie i pewnie przyjąć postawę dziecięcą i bierną. W tym stanie zło wydaje się efemeryczne, nieistotne, a nawet nieistniejące.

Uczucia oceanicznej ekstazy są ściśle związane z "szczytowym doświadczeniem Abrahama Maslowa". Scharakteryzował to jako: czucie się w całości, jednolity i zintegrowany; bez wysiłku
i swobodnie; całkowicie sam; wykorzystując w pełni twoje możliwości; wolne od blokad, zahamowań    i lęków; spontaniczny i ekspresyjny; w tu i teraz; bycie czystą psyche i duchem; bez pragnień i potrzeb; jednocześnie dziecinnym i dojrzałym; i wypełniony łaską w sposób, który jest poza słowami. Podczas gdy moje obserwacje oceanicznej ekstazy wyrosły przede wszystkim z doświadczeń napotykanych w regresywnej pracy doświadczalnej, opisy Maslowa odzwierciedlają jego studium spontanicznych szczytowych doświadczeń w dorosłym życiu. Silne podobieństwa między tymi dwoma obszarami sugerują, że korzenie niektórych z naszych najpotężniejszych sił motywacyjnych sięgają daleko wstecz w nasze życie, niż początkowo sądzili psychologowie.



W Polsce do tej pory ukazały się:

  • Poza mózg: narodziny, śmierć i transcendencja w psychoterapii. Wydawnictwo A, 1999, 2010
  • Obszary nieświadomości: raport z badań nad LSD. Wydawnictwo A, 2000
  • Przygoda odkrywania samego siebie: wymiary świadomości: nowe perspektywy w psychoterapii. Ureus, 2000
  • Najdalsza podróż. Misterium i świadomość śmierci. Wydawnictwo Okultura, 2010
  • Kiedy niemożliwe staje się możliwe. Okultura, 2010
  • Kosmiczna gra. Okultura, 2014