sobota, 16 listopada 2019

Aktywna wizualizacja: Gerald Epstein podpowiada, jak tworzyć własne wizualizacje

Zmarły niedawno Gerald Epstein (1935–2019) – był amerykańskim psychiatrą, profesorem psychiatrii w Centrum Medycznym Mt. Sinai w Nowym Jorku, który wykorzystywał wyobrażenia i inne techniki mentalne w leczeniu problemów fizycznych i emocjonalnych. Był założycielem i dyrektorem szkoły obrazowania mentalnego dla podyplomowych specjalistów zajmujących się zdrowiem psychicznym, nauczając pracy z wyobraźnią jako narzędzia do leczenia i „pomostu do wewnętrznego świata”. Był autorem wielu publikacji naukowych, m.in. Waking Dream Therapy i wydawcą czasopisma „Journal of Psychiatry and Law”.


Jego spojrzenie na psychoanalizę legło w gruzach, gdy spotkał młodego mężczyznę, który przeszedł trzy lata intensywnej psychoanalizy – pięć razy w tygodniu – i nie zdołał uwolnić od przewlekłej depresji. Po trzech bezowocnych latach wybrał się do kobiety, która stosowała „wyobrażenia wzrokowe" lub, mówiąc bardziej precyzyjnie, terapię „snu na jawie". Spotykał się z nią raz w tygodniu przez cały miesiąc, po czym uznał, że jest wyleczony.

Dla Epsteina, wtedy po 15 latach praktyki psychoanalizy, spotkanie z tą niezwykłą terapeutką, panią Colette Aboulker-Muscat było objawieniem. Rozmowa, a w konsekwencji tejże, kolejne 9 lat studiów nad wyobraźnią pod okiem nowego mistrza zmieniło jego pogląd na terapię.

Poniżej przedstawiam jego porady na temat, jak rozwijać własne wizualizacje, będące jednym z ostatnich rozdziałów jego książki wydanej w Polsce w 1996 roku.

Uzdrowienie przez wizualizację. Wyobraźnia kluczem do zdrowia (ang. Healing visualization; 1989), Wydaw. Zysk i S-ka, Poznań 1996, tłum. Urszula Zielińska.






Jak rozwinąć własne wizualizacje — osiem wskazówek


Gdy zaczniesz wykonywać ćwiczenia wizualizacyjne, szybko się z nimi oswoisz i nawet będziesz mógł wykorzystywać obrazy, które należą wyłącznie do ciebie. Do tej pory przedstawiałem ci schematy gotowych ćwiczeń. Teraz natomiast, chcąc pomóc ci stworzyć własne wizualizacje, udzielę ci ośmiu rad, które sprawią, że wyobrażenia staną się twoim własnym, pożytecznym i posłusznym narzędziem.

1. Pierwsza wskazówka mówi o tym, że należy zawsze zaczynać od istoty problemu. Niezależnie od tego, czy jest on natury fizycznej czy psychicznej, trzeba stawić mu czoło.
Jeden z moich pacjentów tak bardzo cierpiał z powodu paniki i lęku wywołanego ciemnością, że pozostawienie zapalonych świateł i przetrwanie nocy bez zmrużenia oka wydawało mu się jedynym rozwiązaniem. Poniżej przedstawiam bardzo skuteczne ćwiczenie. Nasz cel w tym przypadku to oczywiście: spokojnie zasnąć.

ZACHÓD SŁOŃCA
Przed pójściem do łóżka włącz wszystkie światła w sypialni, usiądź wyprostowany na krześle, zamknij oczy i wykonaj trzy wydechy. Wyobraź sobie, że jesteś na łące. Jest zupełnie ciemno, ale ty wiesz, że za chwilę wstanie słońce. Widzisz, jak mrok rozrzedza się, słońce zaczyna wychylać się zza linii horyzontu i nadchodzi jasny, słoneczny dzień. Nagle czujesz, że spada na ciebie strumień promieni słonecznych i obmywając całe twoje ciało od głowy do stóp, wycisza i uspokaja cię. Gdy skończy się słoneczny prysznic, widzisz, jak kładziesz się na łące, a twoja głowa spoczywa na kępie aksamitnej trawy. Spójrz na błękitne niebo. Słońce jest wysoko, a potem zaczyna zachodzić. Patrzysz, jak znika powoli za linią horyzontu i wiesz, że teraz możesz już zasnąć. Potem otwórz oczy, zgaś wszystkie światła i idź do łóżka.

Jak widzisz, ćwiczenie to zaczyna się od konfrontacji z problemem — spotkania z ciemnością. W pracy wizualizacyjnej trzeba również zawsze zacząć od rzeczywistych doznań danej osoby. W tym przypadku jest to bezsenność.

Dla osób, które boją się podróży samolotem, polecam następujące ćwiczenie:

ODLOT KU WOLNOŚCI
Zamknij oczy. Wykonaj trzy wydechy. Wycisz i uspokój się, po czym wyobraź sobie, że jesteś na łące. Usiądź na trawie i poczuj łagodny podmuch wiatru. Słyszysz szczebiot ptaków. Nad głową widzisz słońce i bezchmurne niebo. Gdy poczujesz spokój, wyobraź sobie, że wsiadasz do samolotu. Masz na sobie dowolne, wybrane przez siebie zabezpieczenie. Samolot startuje, a ty odbywasz cały lot w tym ochronnym stroju, wiedząc, że nikt i nic nie może cię zranić. Widzisz i czujesz, że jesteś odporny na wszystko. Teraz siadasz obok pilota lub stajesz się pilotem i prowadzisz samolot. Zwróć uwagę na swoje emocje i wrażenia. Potem wyląduj bezpiecznie, wyjdź z samolotu, stań na ziemi i zdejmij swój ochronny strój. Wykonaj powoli jeden wydech i zachowaj dla siebie wszystkie pozytywne wrażenia lub wydarzenia z lotu. Otwórz oczy.

Tutaj również zaczęliśmy od sedna problemu. Jest to zasada stosowana w każdym przypadku, nawet w tak poważnej chorobie jak rak. Poprosiłem kiedyś jedną z moich pacjentek, aby przedstawiła sobie obraz raka. Zobaczyła wówczas dwa potwory wychodzące z jaskini. Zaproponowałem, aby użyła każdej dostępnej broni i nie tylko obroniła siebie, ale nawet zaczęła walczyć ze stworami.
Innym sposobem konfrontacji z problemem — na przykład z bólem ucha — jest wejście do wnętrza ciała w miejscu odczuwania bólu i zaakceptowanie wyobrażenia, które się pojawi. Potem trzeba tylko zrobić coś, co zlikwiduje ból.

2. Druga wskazówka brzmi: Każdy obraz, który się zjawi, jest dobry i prawidłowy. Nie próbuj oceniać tego, co tworzy twoja wyobraźnia; nieważne, czy to ma sens i czy warte jest wypróbowania. Nie staraj się też interpretować obrazów ani odgadywać ich znaczenia.
Często okazuje się, że obrazy, które tworzymy, opierają się na tym, w jaki sposób mówimy o swoich problemach, albo wynikają ze snów. Jeśli zaczniesz zwracać uwagę na te dwie rzeczy, to odkryjesz doskonałe źródło gotowych wyobrażeń. Pewna kobieta, będąca w głębokiej depresji, opisała swój stan mówiąc: „Czuję się tak, jak gdybym była na dnie studni". Używając słowa „studnia", stworzyła podstawę do wizualizacji, dzięki której wyszła z depresji.

3. Trzecia wskazówka mówi o tym, że trzeba wierzyć w swoje zdolności do wykorzystania własnych wyobrażeń. Gdybyś, na przykład, był na miejscu tej kobiety, która czuła, że jest na dnie studni, na pewno chciałbyś się z niej wydostać wspinając się po ścianie, albo korzystając ze stojącej tam drabiny. Miałbyś także świadomość, że gdy wchodzisz na górę, twój nastrój poprawia się. Pamiętaj, że w wyobraźni wszystko może się zdarzyć, co oznacza, że znalezienie drabiny w studni nie będzie żadnym problemem. Oczywiście, niektóre potrzebne narzędzia możesz zawsze przynieść ze sobą.

4. Czwarta wskazówka dotyczy wpływu odczuwanych zaburzeń na rytm twego ciała. Gdy jesteśmy chorzy, te rytmy stają się zbyt szybkie lub zbyt wolne. W źle funkcjonującej tarczycy może powstać stan nadczynności lub niedoczynności. Przy niedoczynności nasze ciało staje się ociężałe i odczuwamy senność. Gdy cierpimy z powodu nadczynności, tracimy na wadze i mamy kłopoty ze snem. Rak to następny przykład zmiany rytmu ciała: zaatakowany organ przyspiesza swój rytm, a jego komórki rozmnażają się z niewiarygodną szybkością.
Stosując wizualizację musisz zwrócić uwagę na rytm zaburzenia. Najogólniej mówiąc, należy stosować przeciwieństwo tego, co odczuwasz. Jeśli cierpisz z powodu stanu, który charakteryzuje się nadmiernym przyspieszeniem (np. stresu, niepokoju, szybkiego tętna), zastosuj wizualizację wyciszającą, aby zwolnić tempo pracy organizmu. Jeśli twój problem jest związany ze zwolnieniem rytmu, a więc z pewnymi rodzajami depresji, zmęczeniem, kamicą żółciową lub nerkową, wykorzystaj ćwiczenia przyspieszające rytm ciała. Skąd masz wiedzieć, czy twój stan wskazuje na zwolnienie czy przyspieszenie? Wystarczy, że przez chwilę „wsłuchasz" się w swoje schorzenie. Na pewno poczujesz rytm swego ciała i będziesz wiedział, czy jest on zbyt szybki czy zbyt wolny. Możesz także porozmawiać o tym z lekarzem.
Przypomnij sobie kobietę na dnie studni. Była w depresji (stan zwolnienia rytmu) i musiała się z niej wydostać, co wymagało szybkiego działania. Z drugiej strony, jeśli masz przyspieszone tętno, powinieneś wyobrazić sobie swoje serce jako motorówkę, która w słoneczny dzień sunie po tafli jeziora. Po chwili mógłbyś wyłączyć silnik, uzyskując efekt przeciwny do tego, który odczuwasz. Ujrzałbyś wówczas, jak łódź dryfuje po jeziorze i wiedziałbyś, że twoje serce bije już wolniej.

5. Piąta wskazówka mówi, że zawsze możesz zastosować paradoksalne rozwiązanie problemu.
Wiem, że ten punkt nie jest tak zrozumiały jak poprzednie. Rozwiązanie paradoksalne oznacza zastosowanie sposobu, który pozornie nie ma sensu w konkretnej sytuacji i całkowicie przeczy zasadom logiki i zdrowego rozsądku. Jeśli, na przykład, czujesz ból, to na pewno chcesz od niego jak najszybciej uciec. Paradoks polega na tym, że robimy coś zupełnie przeciwnego. Trzeba przyłączyć się do bólu, stać się nim i zamiast nazywać go „strasznym", „okropnym" i „nie do zniesienia", lepiej jest go zaakceptować. Ten na pozór bezsensowny sposób pozwoli ci przejąć kontrolę nad bólem, ponieważ sam akt połączenia się z nim pozbawia go prawie całkowicie władzy nad tobą.
Sądzę, że dzieje się tak dlatego, że wszystkie tryby odbierania wrażeń, emocji, wyobrażeń czy słów mają formę myśli. Niezależnie od sposobu, w jaki analizujesz swoje doświadczenia, zawsze operujesz taką właśnie formą. Kiedy spostrzegasz swój ból, wchodzisz już w sferę formy myślowej. Dla niektórych ból jest związany z konkretnym obrazem, a inni go po prostu odczuwają. Zawsze jednak, kiedy się do niego zbliżasz, przyjmuje określony kształt. Prawda ta odnosi się do wszystkich doświadczeń człowieka, zarówno wewnętrznych i subiektywnych, jak i zewnętrznych i obiektywnych. Gdy wejdziesz zatem w sferę formy myślowej, nastąpi przeobrażenie, które albo doprowadzi do powstania nowej formy (obrazu, uczucia lub wrażenia), albo do unicestwienia formy niepożądanej. Niezależnie jednak od tego, co nastąpi, na pewno odczujesz ulgę.
Można zatem krótko stwierdzić, że gdy człowiek musi stanąć wobec zjawiska, które go przeraża lub niepokoi, zwykle odwraca się od niego. Paradoksalne rozwiązanie problemu polega na tym, by stawić mu czoło. Zamiast uciekać, musisz zrobić to, co na pewno nigdy nie przyszłoby ci do głowy: zwrócić się ku „zmorze", która cię dławi; powitać ją i przyłączyć się do niej.

6. Szósta wskazówka dotyczy przewodników duchowych, którzy niekiedy pojawiają się w trakcie wizualizacji. Żadne z ćwiczeń zamieszczonych w tej książce nie wymaga ich istnienia i, oczywiście, wcale nie trzeba ich spotkać, by osiągnąć wspaniałe rezultaty w pracy wyobrażeniowej. Gdybyś jednak podczas ćwiczeń natrafił na takiego przewodnika, nie wahaj się go wykorzystać: może okazać się bardzo użyteczny.
Być może słyszałeś lub czytałeś już o nich. W kulturze Zachodu, która nadała im postać aniołów, mają bardzo niezwykłą i długą historię. O aniołach mówi zarówno Stary i Nowy Testament, jak i Koran. Angelologia (studia nad aniołami) stała się częścią zarówno judaizmu, jak i chrześcijaństwa oraz islamu. Wszystkie te systemy wiary zakładają, że każdy człowiek ma swojego anioła stróża (różnie określanego), który może się zjawić zawsze, gdy zostanie wezwany.
Przewodnicy duchowi przyjmują taką postać, do jakiej jesteś przygotowany. Mogą być zwierzętami, ludźmi, istotami z innych światów oraz każdym stworzeniem, które zaakceptuje twoja wyobraźnia. Na początku pracy wyobrażeniowej możesz wezwać swego anioła stróża, by ci pomógł, ale jeśli go nie zaprosisz, na pewno nie przyjdzie.
Z tą wskazówką związana też jest pewna nieunikniona zależność: jeżeli wątpisz w istnienie aniołów, to raczej mało prawdopodobne jest, abyś je wezwał. Przeszkodzi ci w tym twój sceptycyzm. Gdybyś jednak choć na jakiś czas odłożył swoje wątpliwości na bok, być może uda ci się zrobić coś, o czym nawet nie śniłeś, a rezultaty twojego wysiłku mile cię zaskoczą.

7. Siódma wskazówka dotyczy związku pomiędzy rzeczywistością wyobrażeniową a życiem codziennym. Chodzi bowiem o to, że jeśli chcesz odczuć korzyści z prze prowadzonej wizualizacji, to niezależnie od tego, jakie w niej odkryjesz prawdy, jaką usłyszysz odpowiedź i ja kie otrzymasz instrukcje, musisz zastosować je w życiu codziennym, muszą stać się twoim realnym doświadczeniem. Twoje wewnętrzne przekonanie powinno znaleźć swój zewnętrzny wyraz, tak jak stało się w przypadku mężczyzny, który podczas wizualizacji „odkrył" stół za stawiony dorodnymi owocami i warzywami. Zdał sobie wtedy sprawę z tego, że musi zmienić dietę. Przeszedł na wegetarianizm, co zresztą okazało się bardzo korzystne dla jego zdrowia.
Pewna moja pacjentka ujrzała w swoich wizjach ametyst i dlatego postanowiła kupić jeden kamień. Nosiła go na szyi, a po pewnym czasie zauważyła, że znacznie zmniejszyła się ilość spożywanego przez nią alkoholu. Później dowiedziała się, że w niektórych kulturach ametyst już od dawna był stosowany do tych właśnie celów.
W trakcie wizualizacji w naszym umyśle pojawiają się instrukcje w formie obrazów. Mówią one o naszych utajonych potrzebach, które dobrze poznał ukrywający się w nas i służący pomocą przewodnik. Wykorzystajmy jego sugestie zgodnie z własnymi zapatrywaniami: na pewno okażą się przydatne.

8. A teraz ostatnia wskazówka: Nigdy i pod żadnym pretekstem nie porównuj siebie do innych. Nieważne, czy wrócisz do zdrowia szybciej czy wolniej niż twój kolega, który cierpi na to samo schorzenie co ty. Powinieneś skoncentrować się wyłącznie na sobie: twoim zadaniem jest zadbać wyłącznie o siebie i swoje zdrowie.

Niektórzy twierdzą, że wizualizacja jest formą zagłębienia się w sobie i pogrążenia w świecie fantazji. Trzeba jednak pamiętać o tym, że ćwiczenia wyobrażeniowe pozwalają raczej docenić znaczenie stosunków międzyludzkich, od których przecież w znacznym stopniu zależy zdrowie człowieka. To właśnie dzięki wizualizacji możemy poznać sposoby podtrzymania zdrowych relacji, czyli takich, w których nikt nie musi się siebie wyrzekać na rzecz pragnień i dążeń innych ludzi.
Kiedy więc przystąpisz do ćwiczeń wizualizacyjnych, zaczniesz także — w sposób automatyczny — troszczyć się o siebie.

To, do czego próbuję cię tutaj namówić, nie jest wcale żadnym odkryciem: już w I wieku n.e. rabin Hillel sformułował istotne maksymy, które polecam twojej pamięci:

Któż się o mnie zatroszczy, jeśli nie ja?
Czym jestem, jeśli żyję tylko dla siebie?
Kiedy, jeśli nie teraz?

sobota, 2 listopada 2019

AKTYWNA WIZUALIZACJA: Przegląd niektórych pomysłów klinicznych

Psychologia, jako nauka o duszy rozwija się równie dynamicznie, jak inne dziedziny nauki. Jej postęp wyznaczają poglądy i narzędzia, poprzez które bada się obiekty: żywą ludzką istotę. Poniżej przedstawiam niektóre pomysły lekarzy psychiatrów, którzy w swojej praktyce wykorzystywali mniej lub bardziej interesujące (a czasami przerażające) formy terapii oparte na aktywnej wyobraźni. 


Fragment pochodzi z z rozdziału 13. książki Mike i Nancy Samuel, Seeing with the mind's eve.
The History, Techniques and Uses of Visualization
 
(„Widzenie wewnętrznym okiem. Historia, techniki i zastosowania wizualizacji")

tłumaczenie: Piotr Kawecki




W życiu codziennym interesuje nas materialne tło lub otoczenie życia człowieka, świat zewnętrzny, w którym rozgrywa się jego życie. W psychologii zajmujemy się myślami i pomysłami człowieka na temat jego życia, jego uczuć i nastrojów, wewnętrznym światem, który obserwuje, reaguje i motywuje działania zewnętrznego dramatu. Podczas gdy wizualizacja wydaje się początkowo intruzem w zewnętrznym materialnym świecie, w świecie wewnętrznym wydaje się całkowicie naturalna. W rzeczywistości filozofowie i psycholodzy uważają obrazy za podstawowy element myśli. Poprzedni rozdział był oparty na koncepcji, że obraz trzymany w umyśle manifestuje się w świecie zewnętrznym. Obraz taki, niezależnie od tego, czy przejawia się w świecie zewnętrznym, czy nie, jest bezpośrednio doświadczany w wewnętrznym świecie. W odniesieniu do świata wewnętrznego, jest faktem, każdy obraz jest prawdziwy nie w tym sensie, że nie można go odróżnić od świata zewnętrznego, ale w sensie bycia wewnętrznym doświadczenie. Jeśli chodzi o świat wewnętrzny, jeśli ktoś jest zaangażowana w fantazję o stosunku seksualnym, jego doświadczenie jest prawdziwe; obraz jest doświadczeniem w wewnętrznym świecie. Podczas gdy osoba śni na jawie, świat zewnętrzny może się wycofać i zniknąć. Ciało osoby, które jest łącznikiem między światem zewnętrznym i wewnętrznym, może się rozbudzić i reagować fizjologicznie na wewnętrzny obraz tak silnie, jak gdyby rzeczywiście odbywał się stosunek.

W zewnętrznym świecie ograniczają nas prawa materii w zakresie tego, co możemy doświadczyć. W świecie wewnętrznym nie ma takich ograniczeń. Na przykład osoba może doświadczyć obrazu stosunku z osobą, której nigdy nie spotkała, z osobą, która żyła w XVIII wieku, a nawet z gigantycznym stworzeniem mitologicznym. Obrazy, które doświadcza osoba, bezpośrednio wpływają na jej nastrój, uczucia, myśli i pomysły. Ich obrazy mogą sprawić, że osoba będzie smutna lub szczęśliwa, niespokojna lub spokojna, przestraszona lub pewna siebie, w zamęcie lub spokoju.
Wraz z odkryciem funkcji nieświadomości na przełomie wieków człowiek zdał sobie sprawę, że może skontaktować się z obrazami wewnętrznymi, o których wcześniej nic nie wiedział. Obrazy pamiętane, jak i te z wyobraźni pochodzą z nieświadomości. Freud odkrył, że pacjent głęboko zrelaksowany lub zahipnotyzowany może sobie przypomnieć obrazy wydarzeń z dzieciństwa, o których dawno zapomniał. Jung odkrył, że po zrelaksowaniu się doświadczył obrazów jaskiń, mędrców i węży, których nigdy nie widział. Zarówno Freud, jak i Jung odkryli, że przybliżenie pewnych naładowanych emocjonalnie obrazów złagodziło objawy neurotyczne i sprawiło, że wewnętrzny świat człowieka stał się pełniejszy. To tak, jakby zwykłe przeżycie pewnych podstawowych obrazów pozwalało czuć się lepiej i rozwijać się emocjonalnie.

Wydobycie obrazu z nieświadomości i uświadomienie go wydaje się podstawowym procesem wzrostu w świecie wewnętrznym. Osoba, która doświadcza takiego obrazu, jest w jakiś sposób zmieniana przez to doświadczenie. Osoba jest kompletna, złożona w całość – to tak, jakby odnaleziono kawałek niezbędny do rozwoju tej osoby. Po znalezieniu, element automatycznie wpasowuje się w rozpakowanej układanki ludzkiego umysłu. Używając innej metafory, możemy porównać życie wewnętrzne każdego człowieka do obrazu. Kolejne obrazy, wypływające z nieświadomości do świadomości, wypełniają jeden brakujący fragment obrazu po drugim. W końcu pojawia się pełny obraz. Gdy zachodzi ten naturalny wewnętrzny proces, osoba rozwija się i czuje się całością. Uświadomienie sobie tych obrazów z nieświadomości i poprawy własnego życia można nazwać automatyczną funkcją obrazów.

Pierwsze użycie obrazów w psychologii obejmowało tak zwane receptywne wizualizacje. Obrazy, którymi zainteresowali się pierwsi psychiatrzy, pochodziły z pamięci i wyobraźni i związane były z traumatycznymi doświadczeniami emocjonalnymi. Freud określił te wizualizacje jako „niezwykle emocjonalne fantazje”.

Pierwszym lekarzem, który wykorzystał wydobywanie obrazów do leczenia pacjenta, był dr Joseph Breuer, któremu Freud przypisał stworzenie psychoanalizy. Breuer był praktykującym wiedeńskim lekarzem, znanym już z odkryć fizjologicznych i farmakologicznych. W 1881 r. (kiedy Freud był jeszcze studentem) Breuer leczył pacjentkę o imieniu Anna O. Anna była dwudziestoletnią dziewczyną z histerycznym porażeniem obu kończyn, poważną zmianą osobowości i szeregiem innych objawów fizyczno-psychiatrycznych. W trakcie swoich obserwacji dr Breuer zauważył, że w okresie psychicznej „zmiany” lub „nieobecności” Anny mamrotała do siebie. Dr Breuer wprowadził ją w rodzaj hipnozy i zasugerował, aby mówiła o swoich bełkotach. Opowiedziała mu o „fantazjach, głęboko smutnych, często poetycko pięknych, snach na jawie, jak moglibyśmy je nazwać, które zwykle przyjmowały za punkt wyjścia sytuację dziewczyny obok chorego ojca. Ilekroć opowiadała o wielu takich fantazjach, była niejako uwolniona i przywrócona do normalnego życia psychicznego […] Objawy choroby znikały, gdy w hipnozie pacjentka mógłby zapamiętać sytuację i powiązania asocjacyjne, w jakich się po raz pierwszy pojawiły, pod warunkiem uwolnienia emocji, które wzbudziły”.

Później, kiedy Freud zaczął wykorzystywać techniki Breuera we własnej pracy, osiągnął ten sam rodzaj rezultatów. Zarówno Freud, jak i Breuer czuli, że pacjent, opisując takie obrazy i dając upust wzbudzonym emocjom, doświadczył katharsis. Początkowo stosowali technikę katartyczną tylko wtedy, gdy ich pacjenci byli „zahipnotyzowani”. Kiedy jednak Freud odkrył, że nie jest w stanie zahipnotyzować niektórych pacjentów, próbował osiągnąć ten sam rodzaj katharsis bez użycia hipnozy. Na początku „zapewniałbym ich, że znają [wspomnienie], że muszą je po prostu opowiedzieć, a ja zaryzykowałbym twierdzenie, że wspomnienie, które pojawi się w chwili, gdy położę rękę na czole pacjenta, będzie właściwe”.

Freud porzucił później technikę kładzenia ręki na czole pacjenta na rzecz luźnych skojarzeń i analizy snów i symptomów objawowych. Freud wywnioskował z tego rodzaju pracy, że pobudzone w ten sposób obrazy pamięci nie zostały utracone przez osobę, ale zostały zamknięte w ich nieświadomości.

W późniejszych pracach Freud doszedł do wniosku, że obrazy są bardziej pierwotne niż myśl werbalna, ponieważ rozwinęły się we wczesnym dzieciństwie. W rzeczywistości Freud powiązał obrazy z „procesem pierwotnej myśli”. Myśl pierwotna, charakterystyczna dla niemowlęctwa i wczesnego dzieciństwa, jest bezpośrednia, natychmiastowa, fantastyczna, zorientowana na życzenia i magiczna. Jednym z przykładów procesu pierwotnego podanego przez Freuda mówi, że niemowlę fantazjuje o piersi, aby tymczasowo zadowalać się, kiedy jego matka jest nieobecna. Freud uważał, że myśl słowna rozwinęła się później i była bardziej realistyczna, to znaczy dawała większą wiarygodność prawom materii. Freud uważał, że obrazy były zbliżone do rzeczywistej percepcji, faktycznego doświadczenia i dlatego mogły bardziej zaspakajać osobę. Uważał, że obrazy powstają szybko i spontanicznie, bez ograniczeń logiki. Te cechy obrazów pozwalają na „nowe kombinacje rozbieżnych pomysłów… ich kondensację i symbolizację”.

Freud pisał: „…procesy myślowe mogą stać się świadome poprzez powrót do wizualnych pozostałości… Myślenie obrazami… zbliża się bardziej do procesów nieświadomych niż myślenie słowami i jest bez wątpienia starsze od tego drugiego zarówno ontogenetycznie, jak i filogenetycznie”.

Carl Jung, psychiatra współczesny Freudowi, przywiązywał dużą wagę do swoich teorii. W konfrontacji z własną nieświadomością Jung starał się „przełożyć emocje na obrazy, to znaczy znaleźć obrazy ukryte w emocjach”. Czuł, że im więcej obrazów mógł przynieść do świadomości, tym bardziej był on „wewnętrznie wyciszony i uspokojony”. Czuł, że emocjonalne naładowane obrazy pozostawione w nieświadomości mogą rozerwać człowieka na strzępy lub wywołać nerwice; ale przez długi czas bał się spojrzeć bezpośrednio na te obrazy w sobie.

Pewnego dnia w grudniu 1913 roku Carl Jung doświadczył decydującej wizualizacji: „Jeszcze raz siedziałem przy biurku, zastanawiając się nad obawami [przed zagłębianiem się w swoje fantastyczne obrazy]. Potem pozwoliłem sobie w nich się zanurzyć. Nagle poczułam się tak, jakby ziemia dosłownie ustąpił mi pod stopami i pogrążyłem się w ciemnych głębinach. Nie mogłem odeprzeć paniki. Ale nagle, na niezbyt dużej głębokości, wylądowałem na nogach w miękkiej, lepkiej masie. Odczułem wielką ulgę, chociaż najwyraźniej byłem w całkowitej ciemności. Po chwili moje oczy przyzwyczaiły się do mroku, który był raczej jak głęboki zmierzch. Przede mną było wejście do ciemnej jaskini, w której stał krasnolud o pomarszczonej skórze, jakby był zmumifikowany”. Ta wizualizacja, cytowana z autobiografii Junga, Wspomnienia, marzenia i refleksje, obfituje w wiele detali.

Jung kontynuował opisywanie jednej wizualizacji po drugiej, badając swoją nieświadomość. Później napisał, że „lata, w których ścigałem swoje wewnętrzne obrazy, były najważniejsze w moim życiu”. Aby zbadać swoje obrazy, Jung zastosował szereg technik. Aby dostać się do „poziomu, na którym mógł swobodnie i łatwo wizualizować”, Jung wyobrażał sobie gwałtowne opadanie, podejmując kilka prób zejścia na sam dół. Wyobrażał sobie siebie na krawędzi kosmicznej otchłani, wyobrażał sobie podróż do Księżyca lub schodzenie w pustą przestrzeń. Wizualizował postacie i wyobrażał sobie, jak z nimi rozmawia, jakby byli prawdziwymi ludźmi. Wizualizował i rozmawiał ze zwierzętami.

Jung często zapisywał swoje obrazy w formie pisemnej. Próbując dalej badać swoje obrazy, rysował je lub malował na płótnie. Wiele wewnętrznych obrazów Junga pojawiło się jako mandale. W pewnym momencie swojego życia Jung codziennie rano szkicował mandalę w zeszycie. Mandale zmieniały się codziennie i za ich pośrednictwem obserwował wewnętrzne zmiany w sobie. Czuł, że mandale są „kryptogramami”, które przedstawiają stan jaźni i odzwierciedlają jego ciągłe zmiany. Uważał, że mandala jest symbolem centrowania, a podążanie za obrazami nieuchronnie prowadzi do własnego centrum.

Jung czuł, że jego obrazy są autonomiczne: „Są w psychice rzeczy, których nie produkuję, ale które produkują siebie same i mają własne życie… Z ich autonomią najtrudniej się pogodzić, a jednak sam fakt, że nieświadomość przedstawia się w ten sposób, daje nam najlepsze sposoby na poradzenie sobie z tym faktem”. Jung czuł, że podczas wizualizacji ważne było ugruntowanie się na świecie. Robił to, osadzając się w rodzinie i swojej pracy zawodowej. Czuł, że w przeciwnym razie jego wizualizacje doprowadzą go do szaleństwa. Świadomość, że „mam dyplom medyczny ze szwajcarskiego uniwersytetu, muszę pomagać moim pacjentom, mam żonę i pięcioro dzieci, mieszkam pod adresem 228 Sees Strasse w Kusnacht… raz po raz udowodniła mi, że naprawdę istniałem, że nie byłem czystą kartką wirującą ma wietrze ducha, jak Nietzsche. Nietzsche stracił grunt pod nogami, ponieważ nie posiadał nic więcej niż wewnętrzny świat swoich myśli – który, nawiasem mówiąc, posiadał go bardziej niż on jego”.Ten cytat Junga wyraża odwieczny strach przed podróżą w nieznane, nieświadome, poprzez wizualizację. Jung uważał, że obrazy doświadczane podczas wizualizacji muszą być zrozumiane przez człowieka i włączone do jego codziennego życia.

Aby pomóc swoim pacjentom czerpać korzyści ze swoich doświadczeń, Jung opracował technikę zwaną aktywną wyobraźnią. W aktywnej wyobraźni pacjent jest poinstruowany, aby medytować, pozostając wolnym od jakiegokolwiek celu lub programu. Następnie osoba zaprasza obrazy do pojawienia się i ogląda je bez ingerencji. Jeśli dana osoba sobie życzy, może wchodzić w interakcje z obrazami, rozmawiając z nimi lub zadając pytania. Następnie pacjent omawia wizualizacje z terapeutą. Technika aktywnej wyobraźni różni się od wczesnych technik analitycznych Freuda tym, że bardziej prawdopodobne jest, że pobudzi wyobraźnię niż obrazy z pamięci. Jung uważał, że obrazy doświadczane podczas aktywnej wyobraźni były archetypowe. Oznacza to, że pacjent często widział obrazy postaci podobnych do tych opisanych w mitach. Jung uważał je za pierwotne obrazy, które są częścią ludzkiego umysłu i przejawiają się w fantazji jako symbole. Przykładami archetypowych sytuacji jest podróż bohatera, rytuał inicjacyjny, matka ziemia oraz piękna i bestia. Archetypowe obrazy, pełne emocji, wyrażają symbolicznie sytuacje, które są ważne dla rozwoju danej osoby. Kiedy archetyp zostaje uświadomiony i doświadczane są odpowiednie emocje, człowiek wzrasta i czuje się spełniony. Jung uważał, że archetypowe obrazy są prymitywne, ponieważ po raz pierwszy doświadczał ich człowiek w starożytności. Współczesny człowiek, doświadczając na nowo archetypów poprzez wizualizację, może się nad nimi zastanowić i po raz pierwszy je zrozumieć.

Podobnie jak Freud, Jung zastosował receptywną wizualizację, aby skontaktować się z wewnętrznymi obrazami. Opisane przez nas techniki wizualizacji receptywnej (patrz str. 152 i 156) można wykorzystać w sposób podobny do swobodnych skojarzeń Freuda i aktywnej wyobraźni Junga. Opisane przez nas techniki oddychania, relaksu i wchodzenia na pogłębiony poziom odpowiadają „rodzajowi hipnozy” Freuda i medytacji Junga w ramach przygotowań do aktywnej wyobraźni. Zarówno Freud, jak i Jung subtelnie sugerowali swoim pacjentom tematy do wizualizacji. Freud mówił pacjentom, aby przedstawiali obrazy dotyczące obszarów problemowych; Jung mówił pacjentom, aby zapraszali wszelkie obrazy z ich wewnętrznego centrum. Ponieważ zarówno Freud, jak i Jung byli psychoterapeutami, domyślną sytuacją było to, że pacjent wizualizuje obrazy istotne dla ich analizy. Aby czytelnik mógł wizualizować zgodnie ze ścieżkami Freuda lub Junga, może on przejść na otwarty poziom wizualizacji i wysunąć autosugestie podobne do powyższych. Ponieważ żaden terapeuta nie będzie obecny, proces będzie inny niż psychoanaliza. Szczegółowo opisaliśmy osobiste techniki wizualizacji Junga, aby czytelnicy mogli z nich korzystać w taki sam sposób, jak mogliby skorzystać z jednego z naszych ćwiczeń. To samo dotyczy technik innych szkół terapii, które omówimy w tym rozdziale.

W miarę rozwoju technik psychoterapeutycznych stosowanie wizualizacji rozszerzyło się, a także stało się bardziej szczegółowe. Kilka technik opracowanych po Freudzie i Jungu było również opartych na receptywnej wizualizacji, ale wykorzystano ją w bardziej ukierunkowany sposób. W 1943 r. Kubie, amerykański neurolog i analityk freudowski, opisał technikę wykorzystania indukowanych marzeń w celu wzmocnienia procesu powstawania obrazu. Kubie pracował ze stanem hipnagogicznym, który nazwał snem bez zniekształceń. Odkrył, że w tym stanie „wina i niepokój wydają się odgrywać mniej aktywną rolę niż we śnie, w wyniku czego marzenia mogą się pojawiać mniej zamaskowane”.  Indukował stan hipnagogiczny na kilka sposobów, w tym wzmacniając dźwięki oddechu pacjenta, a następnie odtwarzając go przez słuchawki; wielokrotne odtwarzanie monotonnego dźwięku; i stosując techniki progresywnego relaksacji Jacobsona. Kubie czuł, że stan marzenia często tworzył obrazy pamięci wzrokowej, które posiadały „wszystkie towarzyszące doznania i wpływały” prawdziwego doświadczenia. Kubie zaczął używać indukowanych marzeń hipnagogicznych chcąc przyspieszyć analizę i kiedy odkrył, że swobodne skojarzenia i konwencjonalna analiza snów nie przynoszą zadowalających rezultatów.

Sacerdote, amerykański psychoterapeuta, który używał hipnozy, opracował technikę, którą nazwał indukowanymi snami. Sacerdote hipnotyzował pacjentów i sugerował im, że „zaczynają mieć ciekawy, być może dziwny sen, z przyjemnym zakończeniem, które pomoże ci dodatkowo z twoimi przeszłymi i teraźniejszymi problemami”. Następnie zahipnotyzowałby pacjenta ponownie i zasugerował, aby pacjent śnił sen związany z poprzednim. W ten sposób mógłby wydobyć kolejne pokrewne sny. Sacerdote czuł, że ta technika omijała opory u pacjenta.

Ostatnio [1994 r.] psychiatra z Uniwersytetu w Pensylwanii o nazwisku A. Beck opisał techniki, których uczy swoich pacjentów, aby kontrolować spontaniczną wizualizację. Byli to pacjenci, którzy skarżyli się na lęk przed powtarzającymi się, niekontrolowanymi fantazjami. Jeden z pacjentów raz za razem wyobrażał sobie, jak prowadzi samochód, który rozbijał się o ścianę. Gdy pacjent doświadczał wizualizacji, stawał się tak niespokojny, jakby wydarzenie naprawdę miało miejsce. Beck odkrył, że gdyby głośno klasnąć w ręce, gdy pacjent wyobrażał sobie scenę, wizualizacja pacjenta zniknęłaby, podobnie jak niepokój. Następnie Beck poinstruował pacjenta, aby klaskał własnymi rękami, ilekroć wizualizacja się powtarza. Po tym, jak pacjent zatrzymał wizualizację wywołującą lęk, poinstruowano go, aby wyobraził sobie przyjemną scenę, która sprawi, że poczuje się dobrze.

Beck zastosował również technikę polegającą na zachęcaniu pacjenta do powtarzania do woli nieprzyjemnej wizualizacji. Odkrył, że po powtórzeniu pacjent poczuł, że ma kontrolę nad wizualizacją i może ją odciąć, a także wywołać. Beck uważa, że fantazje danej osoby odgrywają ważną rolę w jej stanie umysłu. „Jeśli dominujący temat fantazji jest negatywny, to jej nastrój… jest nieprzyjemny”. Beck czuł, że wpływ fantazji na nastrój opiera się na fakcie, że „Osoba wizualizująca epizod może zareagować tak, jakby epizod faktycznie miał miejsce”.

Inna technika stosowana przez Becka i innych terapeutów obejmuje projekcję czasu do przodu. Pacjent jest proszony o wizualizację siebie w obecnej sytuacji, a następnie wizualizację siebie w przyszłości; za trzy miesiące, sześć miesięcy, rok, a nawet pięć lat. Przykładem może być kobieta, która obawia się operacji przepukliny jej dziecka. Pacjentka proszona jest o wizualizację siebie przed operacją, a ona uważa się za spiętą i zmartwioną. Następnie proszona jest o wizualizację siebie bezpośrednio po operacji i odczuwa ulgę, że operacja przebiegła dobrze, ale nadal jest nieco niespokojna. W końcu proszona jest o wyobrażenie sobie sytuacji sześć miesięcy po operacji, a ona widzi swoje dziecko jako całkowicie wyleczone i widzi siebie zrelaksowaną i szczęśliwą. Ta technika pozwala pacjentowi spojrzeć poza moment lęku, na czas, gdy źródło lęku minęło, a sytuacja dobrze się ułożyła. Taka projekcja czasu do przodu pomaga umieścić lęk pacjenta w perspektywie i łagodzi napięcie przed nadchodzącym wydarzeniem.

Zastosowanie wizualizacji w celu zmniejszenia lęku prowadzi nas do technik terapeutów behawioralnych. W latach 60-tych amerykański psychiatra Joseph Wolpe, wybitny terapeuta behawioralny, opracował technikę zwaną systematycznym odczulaniem. W tej technice Wolpe’a pacjent relaksuje się, a następnie wizualizuje szereg sytuacji związanych ze źródłem jego niepokoju lub fobii. Wolpe i pacjenci układają sytuacje w hierarchii, od sytuacji, które sprawiają, że są lekko niespokojni, do tych, które sprawiają, że są wyjątkowo niespokojni. Oto przykład hierarchii Wolpe’a dotyczącej strachu przed kotami:
  • słowo „kot”,
  • osoba natrafia na zdjęcie kota w magazynie,
  • dobry przyjaciel siedzący z kotem 2 przecznice dalej,
  • kot w sąsiednim pokoju,
  • kot w transporterze podróżnym w tym samym pokoju,
  • kot śpi na krześle po drugiej stronie pokoju,
  • kot siedzący na kolanach pacjenta.
W systematycznym odczulaniu Wolpe zaczyna od uczenia pacjentów głębokiego relaksu poprzez progresywne relaksowanie Jacobsona (patrz strona 106) lub autosugestii (patrz strona 108). Pacjentom następnie nakazuje się wizualizację najmniej przerażającej sceny w hierarchii. Jeśli odczuwają najmniejszy niepokój, nakazuje im się zatrzymać wizualizację i zrelaksować się głębiej. Następnie proszeni są o wizualizację sceny. Kiedy pacjenci są w stanie wizualizować określoną scenę bez obaw, są instruowani, aby wizualizować kolejną scenę w hierarchii. W ten sposób, zatrzymując się, by się zrelaksować, ilekroć odczuwają niepokój, pacjenci są stopniowo zmuszani do wyobrażania sobie jednej sceny po drugiej, aż będą w stanie wyobrazić sobie bez dyskomfortu obraz, który wywołuje niepokój w ich hierarchii. Dzięki tym ćwiczeniom wizualizacji pacjenci tracą lęk przed kotami. Są szkoleni lub warunkowani, aby zastąpić uczucie niepokoju przyjemnymi odczuciami relaksu.

Podobne techniki warunkowania zastosowano z negatywnymi lub nieprzyjemnymi bodźcami, aby powstrzymać pacjenta przed jakimś działaniem. Psychiatrzy nazywają tę technikę treningiem awersyjnym. Technikę tę zastosowano przy paleniu, kompulsywnym jedzeniu, alkoholizmie, uzależnieniu od narkotyków, homoseksualizmie, transwestytyzmie i fetyszyzmie. W jednej technice mówi się pacjentom, aby wyraźnie wizualizowali działania, które chcą zatrzymać. Na przykład, jeśli pacjent jest mężczyzną, który chce rzucić palenie, powiedziano mu, aby wizualizował wyraźnie zapalanie papierosa, wkładanie go do ust i wdychanie. Kiedy pacjent zaczyna odczuwać przyjemność z tego aktu, instruuje go, aby natychmiast wizualizował doznanie, które jest dla niego bardzo nieprzyjemne, takie jak upadek lub zachorowanie. Powtarzane skojarzenie nieprzyjemnego obrazu z nawykiem pacjenta uważa się za zmniejszające jego pragnienie i przyjemność z nawyku.

Bardziej ekstremalne wersje terapii awersyjnej obejmują stosowanie elektrowstrząsów i leków wywołujących nudności lub przerażenie. Pacjenci proszeni są o wizualizację swojego nawyku, a kiedy zaczynają odczuwać przyjemne doznania, podaje się im szok lub lek. Terapeuci stosujący tę technikę często omijają stosowanie wizualizacji i wprowadzają konkretne bodźce, takie jak jedzenie lub alkohol. Terapie te, opisane w książce Wolfe'a, The Practice of Behaviour Therapy, i będące w użyciu, są podobne do technik przedstawionych w filmie Stanleya Kubricka Mechaniczna pomarańcza. W filmie tym sadystycznemu przestępcy pokazano filmy o przemocy i podniecające seksualnie, a jednocześnie podano mu środek wywołujący mdłości. Wiele osób, w tym autorzy tej książki, kwestionuje moralne prawo terapeutów do korzystania z tego rodzaju zabiegów.

Inną formą leczenia opartą na zasadach warunkowania jest terapia implozyjna, technika opracowana przez amerykańskiego terapeutę T.G. Stampfla w latach 60-tych. Zaczyna od powszechnego psychiatrycznego założenia, że stłumiona pamięć o traumatycznym doświadczeniu powoduje niepokój. Stampfl uważa, że uświadomienie danej osobie takich traumatycznych wydarzeń, podczas gdy osoba ta pozostaje nietknięta, powoduje, że reakcja lękowa maleje. Stampfl sugeruje, aby pacjenci wizualizowali sytuacje wywołujące największy niepokój, jakie mogą. Na przykład kobieta z fobią szczura może wyobrazić sobie szczura, który gryzie ją i pożera jej organy. Stampfl mówi, że pacjentka odczuje, że wyobrażone doświadczenie jest mniej niepokojące, niż się obawiała, i zda sobie sprawę, że może kontrolować swoje myśli. Przykłady obrazów, które wykorzystuje Stampfl, to agresja, kara, kanibalizm, odrzucenie, uszkodzenie ciała, utrata kontroli i wina. Stampfl uważa, że doświadczanie tych podstawowych lęków i negatywnych obrazów w fantazji pozwala pacjentowi przejść przez lęk. (…)