Pokazywanie postów oznaczonych etykietą samoświadomość. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą samoświadomość. Pokaż wszystkie posty

piątek, 2 kwietnia 2021

W KIERUNKU JEDNOŚCI: Duane Elkin i samoświadomy kosmos

Duane Elgin, autor książki The Living Universe (Żyjący Wszechświat), stara się odpowiedzieć na odwieczne pytania ludzkości; Dokąd zmierza Wszechświat? Dokąd zmierza ewolucja człowieka?

W rozdziale 6. przedstawia ciekawą koncepcję świadomości, zakładając, że cała struktura wszechświata wraz z zamieszkującymi go formami życia są wtórne wobec przenikającej go samo-organizującej się siły życiowej – koncepcja niby stara jak świat i obecna we wszystkich religiach – jednak ujęta w nowy, syntetyczny sposób, pokazująca też drogę ku przyszłości.

Zapraszam do lektury.




(…)
Czy istnieje jakiś dostrzegalny kierunek rozwoju wszechświata? Jeśli tak, to dokąd zmierza wszechświat? Jak my, ludzie wpisujemy się w jego rozwój? Czy nasza ewolucja jako gatunku jest w harmonii z rozwijającym się wszechświatem? Aby zbadać te podstawowe pytania, zastanówmy się najpierw nad naturą i ekspresją życia we wszechświecie.



Życie wewnątrz życia

U podstaw istnienia znajduje się wszechobecna siła życiowa – niepowstrzymana, nienasycona, niestrudzona i wiecznie się manifestująca. Ta siła życiowa nie tylko wdziera się nieposkromiona do codziennego świata i nieustępliwie trzyma się istnienia (pomyśl o trawie wyrastającej przez szczelin w płytach chodnika w ruchliwym miejscu), ale znajduje się też niemal wszędzie, gdzie spojrzymy. Żywe formy zostały znalezione pod polarnymi czapami lodowymi, na bezwodnych pustyniach, w pobliżu wybuchających wulkanów, tysiące stóp pod oceanem i w basenach z wodą tak żrącą, jak kwas akumulatorowy. Społeczności mikrobów zostały również znalezione ponad dwie mile pod ziemią w kieszeniach wodnych, odizolowanych od światła słonecznego przez co najmniej dwa miliony lat, żyjąc jedynie dzięki związkom chemicznym zawartym w skałach i wodzie, i prawdopodobnie przeniesionych przez meteoryty. Życie napiera na granice materialnej egzystencji w każdym momencie i w każdym miejscu, szukając możliwości, by się ujawnić i znaleźć wyraz. Bez względu na to, jak odległe lub surowe są okoliczności, siła życiowa będzie dążyła do wyrażenia siebie i zorganizowania się w jakiś rodzaj czującej istoty.

     Im głębiej patrzymy, tym bardziej złożony staje się żywy wszechświat. Niesamowicie twórcza, niewyczerpanie inteligentna i nieskończenie świadoma energia życiowa jest zarówno immanentna (obecna w całym kosmosie), jak i transcendentna (obecna w ekosystemach, które wykraczają daleko poza nasz kosmos). Ta siła życiowa jest jednocześnie osobista (podtrzymująca najbardziej intymne aspekty naszego istnienia), bezosobowa (podtrzymująca całe stworzenie i obdarzająca je wielką wolnością), jak i transpersonalna (wykraczająca poza granice systemu kosmicznego, który zamieszkujemy).

     Główny wgląd wyłania się z połączonej mądrości nauki i duchowości. Życie jest zarówno fundamentalne, jak i wyłaniające się: Jest fundamentalnym oceanem, w którym wszyscy pływamy i jest stale wyłaniające się, gdy formy życia organizują się na wyższych poziomach złożoności i świadomości. Podtrzymująca siła życiowa jest fundamentalna, podczas gdy przekraczające ją formy życia, takie jak my sami, są wyłaniające się. Żywotność Macierzy Wszechświata zrodziła i nieustannie podtrzymuje nasz żywy wszechświat. Z kolei nasz wszechświat jest w stanie zrodzić systemy planetarne, które mogą zrodzić istoty zdolne do spojrzenia na wszechświat i zastanowienia się nad wielkością i tajemnicą istnienia.

     Ponieważ świadomość jest integralną właściwością żywotności wszechświata, oznacza to, że wszystko posiada świadomość lub zdolność poznania, która jest odpowiednia dla jego natury. Zamiast pojawić się dopiero niedawno wraz z rozwojem złożonych form życia, świadomość jest podstawową właściwością wszechświata, która zawsze była obecna. Różne formy materialne mobilizują tę zdolność za pomocą sposobów refleksji, które są odpowiednie dla ich materialnej natury.

     Jesteśmy formami życia, które żyją wewnątrz żywego wszechświata, który z kolei wyłania się w każdym momencie z żywotności Macierzy Wszechświata. Życie jest zagnieżdżone w życiu, które jest zagnieżdżone w życiu. Zamiast zimnego, szarego i pustego miejsca, świat wokół nas jest gęsty od życia, gęsty od niezgłębionej energii życiowej i mieniący się niezmierzonym potencjałem.
     
 
Rozwijające się samo-organizujące systemy

Zakładając, że wszechświat jest całkowicie dynamicznym, żywym systemem, wyłania się zasadnicze pytanie: W jaki sposób transparentna żywotność Macierzy Wszechświata wchodzi w materialną formę i manifestuje się jako spójne i trwałe struktury, takie jak galaktyki, planety i świadome istoty? Jak możemy żyć we wszechświecie przepływu, który mimo to pojawia się jako stabilne formy, które widzimy w otaczającym nas świecie? To, jak sądzę, jest centralnym projektem naszego wszechświata-córki.

     Wszystko co istnieje jest przepływem, który trwa, nie dlatego, że ma wrodzoną solidność, ale dlatego, że przepływa przez niego energia życiowa wszechświata. Podobnie jak wir w strumieniu lub wir w jacuzzi, wszystko co istnieje zależy od przepływu, aby utrzymać utrzymujący się wzór. Jeśli przepływ ustanie, wir lub wir zniknie. To, co jest prawdą dla tkanki rzeczywistości, jest również prawdą dla nas samych. Istoty ludzkie nie są stałymi lub trwale istniejącymi jednostkami – jesteśmy istotami przepływu których samo istnienie zależy całkowicie od przepływającej przez nas energii życiowej Macierzy Wszechświata.

     Zamiast rozpraszać we wszystkich kierunkach energię i tracić spójność, wszechświat nieustannie skupia i zachowuje swoją przepływającą energię poprzez tworzenie samo-organizujących się systemów. Gdziekolwiek spojrzymy, wszechświat jest zajęty jednym nadrzędnym projektem – tworzeniem i podtrzymywaniem dynamicznie stabilnych bytów. W całym świecie przyrody widzimy powtarzający się wzór organizacyjny dynamicznej stabilności. Forma ta nazywana jest torusem i ma kształt pączka. Na każdym poziomie kosmosu, znajdujemy charakterystyczną strukturę i geometrię form toruso-podobnych, lub toroidalnych. Torus jest znaczący, ponieważ jest to najprostsza geometria dynamicznego, samo-weryfikującego się i samo-organizującego się systemu, który ma zdolność do ciągłego łączenia się i podtrzymywania siebie. Dzięki refleksyjnej naturze, która zwraca się ku sobie, torus ma potencjał, by być połączonym ze sobą  i „poznać” swoją własną dynamikę.



     Załączony rysunek pokazuje sześć przejawów tej łatwo rozpoznawalnej formy - od atomów, przez ludzi, po galaktyki. Formy fizyczne występujące we wszechświecie są widocznymi przejawami ewolucyjnych intencji i kierunku natury. Widzimy formy, które zwracają się ku sobie w procesie refleksyjnym – łączą się z samymi sobą, aby stać się samowystarczalne i samo-stabilizujące.

     Ponieważ znajdujemy tę charakterystyczną formę na każdym poziomie wszechświata, pokazuje to, że fundamentalna aktywność i ewolucyjna intencja jest wyrażana w projektach natury. Życie nieustannie dąży do połączenia się z samym sobą – do poznania siebie i wzrastania na wyższe poziomy samoorganizacji. Naturalnym wyrazem tego głębokiego, ewolucyjnego impulsu jest dążenie ludzkości do wypełnienia naszego gatunkowego przeznaczenia jako istot podwójnie mądrych (jesteśmy w stanie bezpośrednio doświadczać i być świadomi naszej zdolności do poznania). Wysiłki ludzkości, by się przebudzić i ewoluować, są bezpośrednim wyrazem centralnego projektu kosmosu. Z kolei my sami możemy się wiele nauczyć o sobie, rozważając najbardziej podstawowe właściwości samo-organizujących się systemów, które można znaleźć w całym kosmosie.

     
Torus spotykany w całej Naturze

    • Ześrodkowanie. System samo-organizujący się wymaga centrum, wokół którego i przez które może przepływać energia życiowa. Centrum musi pozostać otwarte na przepływ, jeśli system ma być zdrowy.

     • Świadomość. Samo-organizujący się system posiada poziom świadomości, który jest odpowiedni do jego formy i funkcji. Od zdolności do pierwotnej percepcji na poziomie atomów, do pełnej świadomości refleksyjnej na poziomie człowieka, systemy muszą być w stanie zastanawiać się nad sobą, aby być samo-organizującymi się.

     • Wolność. Aby być autentycznie samo-organizującymi się i samo-tworzącymi się systemami, żywe organizmy muszą istnieć w kontekście względnej wolności, jako że formy życia oddziałują i wpływają na siebie nawzajem we współewolucyjnej dynamice.

     • Paradoksalna natura. Samo-organizujące się systemy są zarówno stabilne jak i dynamiczne (są to systemy płynące, które manifestują się jako stabilne struktury); zarówno otwarte jak i zamknięte (stale otwierają się na przepływ energii i stale zamykają się w identyfikowalną całość); oraz zarówno unikalne jak i zjednoczone (w każdym momencie manifestują się w unikalny sposób, będąc jednocześnie całkowicie zanurzone i połączone z całym wszechświatem).

     • Wspólnota. Wspólnoty samo-organizujących się systemów są podstawą życia. Rozszerzony zakres społeczności wspiera nowe poziomy uczenia się i doświadczania życia. Samo-organizujące się systemy rozwijają się w zgodzie z innymi systemami w procesie wzajemnie wspierającej się koewolucji.

    • Wyłanianie. Nie jesteśmy w stanie przewidzieć, jakie twórcze konfiguracje pojawią się, gdy systemy samo-organizujące się osiągną wyższy poziom połączenia i synergii. Mniejsze systemy nie ujawniają potencjałów, które mogą się wyłonić z większych kombinacji. Dla ilustracji, nie moglibyśmy przewidzieć właściwości komórek biologicznych, patrząc tylko na molekuły. W podobny sposób nie moglibyśmy przewidzieć zdolności molekuł do budowania komórek, patrząc jedynie na strukturę atomu, budulca molekuł. Na każdym poziomie następuje niezwykły skok w żywotności, którego nie można było przewidzieć na podstawie właściwości poprzedniego poziomu.

     Dokąd zmierza wszechświat? Wszechświat rozwija samo-refleksyjne systemy w skali lokalnej, które są zdolne do łączenia się w społeczności w większych skalach, które oferują możliwość uczenia się i twórczej ekspresji w kontekście coraz szerszej wolności. Jeśli chcemy podążać z prądem naszego kosmosu, będziemy orientować się w tym kierunku.
     
 
Centralny projekt ludzkości

Jeśli wszechświat jest zajęty pielęgnowaniem rozwoju samo-organizujących się systemów w każdej skali, to jak nasza podróż przebudzenia ma się do ewolucyjnych intencji natury? Jeśli walczymy z naturą, walczymy z samymi sobą, a nasza ewolucyjna podróż będzie drogą alienacji i frustracji. Jeśli współpracujemy z kosmosem, służymy naszym najgłębszym potencjałom, a nasza podróż będzie podróżą pełną satysfakcji i nauki. Chociaż możemy nie być tego świadomi, ludzka społeczność znajduje się na ścieżce rozwoju, która jest zgodna z samo-organizującym się kierunkiem wszechświata.

     Jak wspomniano w rozdziale 2, nasza pełna nazwa jako gatunku to Homo sapiens sapiens, czyli człowiek podwójnie rozumny. Krótko mówiąc, oznacza to, że możemy widzieć siebie jako obiekty w lustrze naszej własnej świadomości. Mówiąc wprost, oznacza to, że możemy zobaczyć siebie jako obiekty w lustrze naszej własnej świadomości. Możliwość obserwowania siebie daje nam zupełnie nowy poziom wolności i kreatywności. Jeśli użyjemy naszej naukowej nazwy jako przewodnika, to naszym głównym celem jako gatunku jest uświadomienie sobie – zarówno indywidualnie, jak i zbiorowo – naszego potencjału podwójnej mądrości lub świadomego poznawania w żyjącym wszechświecie. Kiedy my się budzimy, budzi się również kosmos. To jest to, co nazwałem „wielkim przebudzeniem”. Kosmos nachyla się nad sobą, gdy my, ludzie, przekraczamy próg refleksji i zaczynamy kontemplować siebie w kosmosie. W miarę jak zakrzywiający się łuk ewolucji podąża swoim torem, a świadomość powraca do siebie, wypełniamy potencjał wszechświata do tworzenia samo-organizujących się form życia, które stopniowo stają się coraz bardziej samo-refleksyjne. Poniżej przedstawiona jest prosta wizualizacja etapów przebudzenia. Etapy te są szczegółowo omówione w następnym rozdziale.

MYŚLĄCE JA
Zamknięte w sobie „ego ja” rozszerza świadomość lub zdolność poznawania na świat,
ale nie jest ono zwrócone ku sobie, aby zastanowić się nad sobą.

ŚWIADOMOŚĆ REFLEKSYJNA
Świadomość zwraca się ku sobie i odbija się od zamkniętego „ja”.
Nie tylko „wiemy”, ale także „wiemy, że wiemy”.

 

ŚWIADOMOŚĆ OCEANICZNA
Granice ograniczonego „ja” rozpływają się, gdy świadomość łączy się ze świadomością. Zamykamy pętlę i poznanie spotyka się z innym poznaniem. Stajemy się przepuszczalni dla leżącej u podstaw ekologii życia.
 

ŚWIADOMOŚĆ PRZEPŁYWU
Stajemy się „istotami przepływu” z bezpośrednim doświadczeniem twórczego uczestnictwa w rozwijającym się wszechświecie. Stajemy się dynamicznie posiadający siebie i jednocześnie otwarci na przepływ energii życiowej.



     Czy nasz rozwój jako podwójnie rozumnych istot jest zgodny z centralnym projektem wszechświata, polegającym na tworzeniu samo-organizujących się systemów? Jak sugerują proste obrazy na rysunku, wierzę, że ludzkość i wszechświat rozwijają się w tym samym kierunku. Po miliardach lat ewolucji na Ziemi pojawiła się forma życia, która jest dosłownie wszechświatem spoglądającym na siebie i swoje wytwory poprzez unikalną perspektywę i doświadczenie każdego człowieka. Ogrodnik doceniający kwiat lub astronom spoglądający na nocne niebo, w rzeczywistości reprezentuje zamknięcie pętli świadomości, która rozpoczęła się wraz z narodzinami naszego kosmosu około 14 miliardów lat temu. Jesteśmy oczami, rękami, głosami i sercem kosmosu. Nasz wszechświat dał początek i podtrzymuje żywe planety, które z kolei dały początek formom życia, które są teraz w stanie spojrzeć na wszechświat z podziwem i zachwytem. Przebudzenie refleksyjnej ludzkiej świadomości umożliwia wszechświatowi poznanie samego siebie i świadome eksperymentowanie w swojej własnej ewolucji.

     Możemy dostrzec fundamentalną zasadę działającą we wszechświecie: Ewolucja wymaga zarówno materii jak i świadomości. Materia jest ślepa w swoim ewolucyjnym wznoszeniu się bez zdolności odzwierciedlania, którą zapewnia świadomość; świadomość jest ślepa w swoim ewolucyjnym wznoszeniu się bez zdolności uziemienia, którą zapewnia materia. Ewolucja jest wzajemnie wspierającym się procesem, w którym materia poszukuje refleksyjnego potwierdzenia swojej obecności poprzez świadomość, tak samo jak świadomość poszukuje jasności ekspresji poprzez materię. Celem ewolucji nie jest przejście od materii do świadomości; jest nim raczej zintegrowanie materii i świadomości we współ-ewoluującą spiralę wzajemnego doskonalenia, która ostatecznie ujawnia Macierz Wszechświat, z której obie nieustannie powstają. Materia i świadomość wspierają się nawzajem w ich wzajemnym wznoszeniu się ku coraz szerszemu zakresowi integracji i zróżnicowania, jedności i różnorodności. Na bardzo wysokich poziomach wzajemnego doskonalenia i dynamicznego zestrojenia, Macierz Wszechświata, z którego obie powstają, jest bezpośrednio widoczny jako niedualna lub zjednoczona świadomość.

     W nieustannym przepływie naszego ciągle powstającego wszechświata, każdy z nas jest unikalnym przewodnikiem dla żywotności Macierzy Wszechświata. Kiedy jesteśmy świadomie połączeni z żywym wszechświatem, obieg zostaje zamknięty – „pęknięta rura zostaje naprawiona”, jak mawiają czasem tybetańscy buddyści – a siła życiowa Macierzy Wszechświata może przepływać przez nas i wkraczać w świat, wcielając się w jakiekolwiek cechy, które zdecydujemy się kultywować naszym byciem i wiedzą. Paradoksalnie, to właśnie poprzez nasze doświadczenie jedności z siłą życiową doświadczamy również naszej najwyższej indywidualnej kreatywności i największej odrębności.

     Kiedy już nastąpi integracja, kiedy obieg zostanie zamknięty i system będzie funkcjonował jako zintegrowana całość, może się swobodnie poruszać – może nastąpić „odlot”. Dla zilustrowania, tornado jest dynamicznym torusem – potężnym samo-organizującym się systemem ze zdolnością do poruszania się przy jednoczesnym ciągłym trzymaniu się razem. Analogicznie, kiedy stajemy się w pełni samoświadomi i samo-opanowani, zyskujemy nowy poziom uduchowionej mobilności i wolności. Fizyczne struktury ciała i świata, które umożliwiły naszej niewidzialnej świadomości poznanie siebie, spełnią wtedy swoją funkcję wyrównawczą. Kiedy zdobywamy zdolność do rozpoznawania siebie w lustrze własnej świadomości, otwiera to drzwi do nieskończonej podróży. Z umiejętnością bycia samo-refleksyjnym, fizyczne ciało, które ukierunkowało nasze istnienie, może ostatecznie odpaść, a strumień życia świadomości będzie kontynuował samopoznanie.

     Wielka przygoda wita budzącą się duszę – ścieżka wielkiego współczucia i wielkich odkryć. Naturalnym towarzyszem przebudzenia jest współczujące zrozumienie, że jesteśmy ściśle związani z całym istnieniem, a z tego wglądu wyrasta naturalna skłonność do służenia przebudzeniu wszystkich istot. Przebudzenie przynosi również rosnącą wolność, gdy widzimy, że nasze fizyczne ciało nie ogranicza całości tego, kim jesteśmy. Jak zauważono wcześniej, istnieje rosnący konsensus wśród kosmologów, którzy uważają, że żyjemy we wszechświecie mającym o wiele więcej wymiarów niż te, które są dla nas widoczne. Czy sfery o zapierających dech w piersiach stopniach kreatywnej wolności czekają na nas, jeśli spełnimy się tutaj? Ponieważ doświadczyliśmy bogactwa i złożoności życia w trzecim wymiarze, jak musiałoby być, gdybyśmy mieli przestronność i wolność, powiedzmy, trzydziestego wymiaru? Tak jak niewielu chciałoby pozostać na zawsze w trzeciej klasie, tak wierzę, że niewielu chciałoby pozostać na zawsze w trzecim wymiarze. Jeśli staniemy się w pełni samo-określającymi się istotami i będziemy mogli doświadczyć „wzlotu”, czy zdecydujemy się pozostać na ziemi? Analogicznie, jeśli zbudujemy samolot, czy będziemy zadowoleni z wiecznego kołowania po pasie startowym, czy może pewnego dnia zechcemy wzbić się w powietrze i poszybować w przestworza?

* * *

Duane Elgin, The Living Universe. Where are we? Who are we? Where are we going? (2009)

inne książki Elgina:

        Voluntary Simplicity
        Promise Ahead
        Awakening Earth
        Changing Images of Man (z Joseph Campbell i inni)
        Living Legacies (z Coleen LeDrew Elgin)

piątek, 31 stycznia 2020

W KIERUNKU JEDNOŚCI: Paradygmat prywatnego umysłu

Rosnące zainteresowanie zbiorową świadomością sugeruje, że jest to idea, której czas nadszedł. Wydaje się, że wyłania się nowy paradygmat, który przenosi nas poza nasze poprzednie modele świadomości. Ponieważ ten nowy paradygmat będzie się rozwijał przez wiele lat, nie widzimy jeszcze wszystkich jego implikacji, ale nieadekwatność starego paradygmatu staje się coraz bardziej oczywista dla wielu myślicieli. Wierzę, że stoimy na progu nowego zrozumienia kolektywnej dynamiki świadomości i nowego sposobu pracy z niesamowitymi siłami, które powstają, gdy ludzie pracują razem w grupach.


Przytoczony fragment pochodzi z książki The Living Classroom, autorstwa Christopher M. Bache, znanego nam z wcześniejszego artykułu o świadomości i LSD.

Tłumaczenie: Piotr Kawecki


Paradygmat prywatnego umysłu

(…) większość badań nad zbiorową świadomością jest obecnie prowadzona przez instytuty non-profit i niezależnych badaczy. Z pewnymi wyjątkami społeczność akademicka nadal pozostaje w dużej mierze zaangażowana w paradygmat prywatnego umysłu. Przypomniałem sobie o tym, kiedy odwiedziłem mojego syna na Harvardzie, kiedy kończyłem tę książkę. Jest na studiach licencjackich studiów psychologicznych i w pełni korzysta z wiedzy niezwykle utalentowanych profesorów, którzy go otaczają. A jednak żaden z jego profesorów nie mówi mu o zbiorowej świadomości ani o dynamice pola umysłu. Podejrzewałem, że tak jest, ponieważ tak samo jest tam, gdzie uczę i na uniwersytetach w całym kraju. Ogólnie rzecz biorąc, środowiska akademickie i naukowe są mocno zaangażowane w pogląd, że nasze umysły są ontologicznie oddzielone od siebie. Czymkolwiek jest świadomość – a nadal nie jesteśmy pewni, czym jest, ani jak jest „produkowana” – istnieje ogólna zgoda, że jest to w zasadzie sprawa prywatna. Jeden umysł na mózg. Ten konsensus został wypracowany przez długą sekwencję wydarzeń historycznych zbyt skomplikowanych, aby je tutaj streścić. Owszem, można argumentować, że cała trajektoria myśli zachodniej od starożytnych Greków do współczesnej nauki zmierza w tym kierunku. Nie próbując oddać sprawiedliwości tym zmianom, chciałbym wskazać kilka czynników.

    Z pewnością najważniejszym powodem, dla którego paradygmat prywatnego umysłu spotkał się z szeroką akceptacją, jest fakt, że jest on zgodny z większością naszych codziennych doświadczeń. Każdego dnia doświadczamy prywatności naszych myśli i wyzwania komunikowania się przez przepaść stworzoną przez naszą mentalną izolację. Okazjonalne doświadczenie przenikania między umysłami, jeśli w ogóle uznawane za wiarygodne zjawisko, wydaje się jedynie potwierdzać ogólną zasadę, że nasze umysły są oddzielone od siebie.

    Oczywiście doświadczenie nie zawsze jest wiarygodnym barometrem prawdy, ale w tym przypadku nasze doświadczenie mentalnej izolacji zostało wzmocnione przez jedno z najgłębszych przekonań współczesnej myśli, mianowicie przekonanie, że świat fizyczny jest jedynym światem, który istnieje. W tym ujęciu, ogólnie znanym jako materializm,  wszystko inne opiera się na tym, że materia jest jedyną rzeczywistością. W związku z tym w „dekadzie mózgu” bezustanna fala fMRI (badań czynnościowych mózgu) i innych wyrafinowanych technologii obrazowania wzmocniła przekonanie, że nasza świadomość jest niczym więcej niż subiektywnym produktem ubocznym naszej neuroanatomii, że nasze umysły są wytwarzane przez nasz mózg. Zgodnie z tym poglądem mózg jest podstawową rzeczywistością, ponieważ materia jest podstawową rzeczywistością. Jeśli nasze mózgi są generowane przez nasze mózgi, oznacza to, że powinny one przyjąć swój kształt i cechy z naszych mózgów. Mówiąc najprościej, jeśli nasze mózgi są fizycznie oddzielnymi bytami, nasze umysły również powinny być oddzielnymi bytami.

    Metafizyczny pogląd, że materia jest jedyną rzeczywistością, jest dziś często prezentowany na naszych kampusach jako „naukowy pogląd” na rzeczywistość, a rozwój materializmu jest ściśle związany z rozwojem nauki w XVII-XIX wieku. Chociaż jako metafizyczna hipoteza o naturze rzeczywistości, materializm znacznie wykracza poza rzeczywiste odkrycia naukowe, to przede wszystkim nasze zaufanie do nauki leży u podstaw naszego kulturowego zaufania do materializmu. Ich szacunek dla osiągnięć nauki prowadzi wielu naukowców do odrzucenia od razu sugestii, że może istnieć coś takiego jak zbiorowa świadomość. Pytają; gdzie jest fizyczny substrat, który mógłby generować taki zbiorowy byt?

    Założenie, że umysł jest zasadniczo przedsięwzięciem prywatnym, zostało również poparte szeregiem filozoficznych zmian w tym okresie, które ukształtowały pojawienie się nowoczesnego ja, rozumianego jako radykalnie oddzielone od wszystkiego, co go otaczało, w tym kultury, natury, i innych ludzi. Podczas renesansu złożony gobelin strumieni intelektualnych zjednoczył się, by bronić jednostki, umożliwiając pojawienie się indywidualnego geniuszu w historycznie bezprecedensowym stopniu. Gdybyśmy zacytowali tylko jedno nazwisko z długiej listy myślicieli, którzy przyczynili się do tego trendu, mógłby to być Kartezjusz, którego myśl w tym względzie była przełomowa. Richard Tarnas w swojej książce The Passion of the Western Mind podsumowuje wpływ Kartezjusza w następujący sposób:
Oto zatem prototypowa deklaracja współczesnego „ja”, ustanowiona jako całkowicie odrębna, samookreślająca się istota – wątpiąca we wszystko oprócz siebie, stawiająca się w opozycji nie tylko wobec tradycyjnych autorytetów, ale wobec świata, jako podmiot przeciwko przedmiotowi, jako myślący, obserwujący, oceniający, manipulujący byt, całkowicie odmienny od obiektywnego Boga i zewnętrznej natury.
    Jeśli cofniemy się bardziej w przeszłość, stwierdzimy, że korzenie myślenia o sobie jako oddzielnych i odmiennych bytach sięgają religijnych podstaw kultury zachodniej. Przez dwa tysiące lat chrześcijaństwo podkreślało indywidualne zbawienie (lub potępienie), a islam to popiera. Mówiąc najprościej, jeśli Bóg może podzielić ludzkość w czasie ostatniego sądu i posłać niektóre dusze do nieba, a inne do piekła, jest to możliwe tylko dlatego, że dusze są postrzegane jako oddzielne byty, jak marmury rozrzucone po stole. Obie religie, które razem stanowią ponad połowę światowej populacji, potwierdziły pogląd, że indywidualna dusza wypracowująca swoje indywidualne przeznaczenie jest jednostką roboczą królestwa Bożego.

    Kiedy ta długa filozoficzna i religijna tradycja podkreślania autonomii jednostki weszła w erę współczesną i w połączeniu z nowym przekonaniem, że materia jest jedyną rzeczywistością, wszystko było gotowe, aby postrzegać nasze umysły jako całkowicie zamknięte, oddzielne byty – jako wiele autonomicznych, nie podłączonych do sieci komputerów osobistych, niezintegrowanych, z wyjątkiem fizycznych słów i gestów.

    Do tego wniosku jeszcze bardziej zachęcał ogólny wydźwięk fizyki tamtych czasów. Założenie prywatnego umysłu sprawdziło się, gdy nauka newtonowska była u szczytu, a my byliśmy w hipnotycznym uścisku jego atomistycznej wizji rzeczywistości. Przez „atomistyczny” rozumiem, że ta wizja widziała wszechświat złożony z zasadniczo oddzielnych, nieredukowalnych części. Ostatecznie świat przewidziany przez Newtona nie był światem kwantowego splątania i nielokalności, ale światem oddzielnych atomów poruszających się w matematycznie dokładnych wzorach. Psychologia, która pojawiła się w kontekście tej fizyki, miała podobną atomistyczną jakość, podkreślając naszą odrębność. Ostatecznie, niekwestionowanym założeniem, które nauczyciele odziedziczyli po epoce nowożytnej, było założenie prywatnego umysłu.

    Długo potrwa, zanim filozofowie, psychologowie i historycy prześwietlą tę złożoną historię i zdecydują, które jej części powinniśmy zachować, a które odrzucić. Chciałbym jednak tutaj podkreślić, że koncepcja świadomości zbiorowej nie podważa wartości, jaką nasza kultura przywiązuje do ludzkiej indywidualności – ani świeckiej, ani zakorzenionej w dyskursie teologicznym. Indywidualność nie wymaga izolacji ontologicznej. Głęboko potwierdzam wartość i znaczenie ludzkiej indywidualności i widzę ją jako wyłaniającą się właściwość naszego wszechświata, która wyznacza próg ewolucyjny o wielkim znaczeniu. Taka indywidualność nie jest zagrożona przez uznanie podstawowej łączności świadomości, która integruje jednostki w większe krajobrazy świadomości. Przeciwnie, jak zobaczymy, zbiorowe wymiary umysłu faktycznie odżywiają i wspierają naszą złożoną indywidualność.

    Fizyka newtonowska uległa mechanice kwantowej, a prawa jednostki są dziś dyskutowane w kontekście rosnącego uznania naszych zbiorowych zobowiązań względem siebie i innych gatunków, ale przekonanie, że materia jest jedyną rzeczywistością, wywiera ogromny wpływ na życie intelektualne naszych uniwersytetów. Przekonanie, że możemy wyjaśnić wszystko we wszechświecie w kategoriach samej rzeczywistości fizycznej, ukształtowało narrację na temat naszych kampusów, która jest zwykle przedstawiana jako „naukowy pogląd” na życie. Profesorowie regularnie uczą studentów, że nauka „udowodniła”, że poza istnieniem innym niż ślepą szansą, nie ma głębszego celu i że przetrwanie najsilniejszych jest podstawowym prawem rządzącym wszelką ewolucją, a zatem wszelkim istnieniem. Etyka to jedynie nawyki kulturowe, a nasze geny determinują nasze przeznaczenie. W kontekście tego nieustępliwego redukcjonizmu uczniowie uczą się, że kiedy ich fizyczny mózg umiera, umierają i kropka. Studenci mogą sobie „wierzyć” w co chcą o pośmiertnej egzystencji, ale powiedziano im również, że jeśli chcą myśleć krytycznie, to jest tylko jeden racjonalny wniosek, do którego mogą dojść. Potwierdzenie jakiejkolwiek formy istnienia po śmierci jest albo oddawanie się myśleniu życzeniowemu, albo przeniesieniem dawnych wierzeń religijnych w erę naukową, do której nie przystają.

    Boli mnie to, że większość moich studentów nie wie, że najnowsza nauka już zdekonstruowała ten redukcjonistyczny materializm i że wiele cech tego światopoglądu jest uważanych za fałszywe przez rosnący chór głosów naukowych. Jak zauważył filozof nauki Karl Popper w swojej książce The Self and Its Brain, materializm „przekroczył siebie” w XX wieku. W czasie, gdy fizycy sugerują, że tylko 4 procent energii wszechświata jest rzeczywiście widoczne, a teoretycy super-strun proponują, że wszechświat nie ma trzech, lecz jedenaście wymiarów, wiele tradycyjnych argumentów na rzecz materializmu brzmi w najlepszym przypadku naiwnie. Wydaje się, że jesteśmy dzisiaj w trakcie uwalniania metody naukowej od dominującej podczas narodzin nauki hipotezy metafizycznej, ale tak znaczące zmiany wymagają czasu.

    Jeśli w tym szybko zmieniającym się krajobrazie intelektualnym wyróżnia się jeden temat, myślę, że jest to temat łączności. Wszędzie, gdzie się odwracamy, wydaje się, że odkrywamy, że systemy, które wcześniej uważaliśmy za oddzielne od siebie, są faktycznie połączone. Od dziesięcioleci absorbujemy dziwnie holistyczny świat opisany przez mechanikę kwantową. Twierdzenie Bella, teraz potwierdzone empirycznie, ujawnia wszechświat, który jest natychmiastowo świadomy siebie na duże odległości. Początkowo uważano, że splątanie kwantowe ogranicza się do królestwa subatomowego, ale teraz naukowcy odkrywają, że jego skutki „powiększają się” do naszego makroskopowego świata, co oznacza, że świat, po którym chodzimy, wykazuje oznaki łączności kwantowej. Inne dyscypliny są zbieżne. Teoria chaosu pokazała nam, że makro-królestwo, w którym żyjemy, jest zalane holograficznymi wzorami i iteracją fraktali. Feministyczni pisarze przekonująco argumentowali, że pojęcie atomistycznej jaźni jest z natury męskim wytworem, który ostro kontrastuje z tym, co niektórzy nazywają „jaźnią łączącą”, która wypływa bardziej naturalnie z kobiecych doświadczeń. Tymczasem nauka ekologii pokazała nam, że w świecie przyrody systemy życia przenikają się tak głęboko, że ogromnie trudno jest odizolować jeden gatunek od drugiego w tej matrycy. Nie ograniczając różnic między tymi dyscyplinami, wyłaniający się wnikliwy wgląd wydaje się jasny – żyjących części nie można w znaczący sposób odizolować od systemów, w których są osadzone. Postulat separacji egzystencjalnej stoi w sprzeczności z praktycznie wszystkim, czego dowiadujemy się o tym, jak rzeczywiście działa natura.

   A jednak, kiedy przechodzimy do nauczania, to tak, jakbyśmy nadal żyli w Newtonowskim wszechświecie oddzielnych jaźni i odizolowanych umysłów. Rewolucja kwantowa nie przeniknęła jeszcze do naszych głównych modeli psychologicznych. Rewolucja łączności nie zmieniła jeszcze sposobu, w jaki nauczyciele angażują swoich uczniów. Pęd materialistycznego paradygmatu i dominacja doświadczenia ego sprawiają, że patrzymy tylko na bardziej namacalne aspekty nauczania, pomijając bardziej subtelne interakcje, które mają miejsce wszędzie wokół nas.

    Paradygmat prywatnego umysłu nauczył nas wielu rzeczy, ale wiele prawd nie powstaje w takim krajobrazie. W rzeczywistości większość prawd, które chcę polecić w tym tomie, nie może powstać w tym krajobrazie. Pracując na uniwersytetach przez całe życie zawodowe, rozumiem, jak przedstawione tutaj propozycje mogą brzmieć dla osób wyszkolonych w starszym sposobie myślenia. A jednak musimy wyjść poza atomistyczny model świadomości z dwóch podstawowych powodów: (1) ponieważ ten model jest poważnie niekompletny i (2) ponieważ ogranicza nasze możliwości jako nauczycieli.

    Stoimy dziś przed wieloma krytycznymi wyzwaniami na świecie – globalnym ociepleniem, załamującymi się ekosystemami, konwulsyjnym zakończeniem kultury naftowej, wojnami o zasoby i narastającym konfliktem międzynarodowym. W tym kontekście pisanie książki na tak pozornie ezoteryczny temat, jak dynamika kolektywnej psychiki, wydaje się kaprysem. Na pewno są pilniejsze problemy, które wymagają naszej uwagi. A jednak, jeśli podążymy za tymi problemami do ich źródła, stwierdzimy, że wiele z nich jest zakorzenionych w niezrozumieniu fundamentalnej prawdy o naszym życiu. Odizolowana jaźń jest nienaturalną jaźnią; podzielona jaźń tworzy podzielony świat. Gdy wkraczamy w wiek, w którym przyszłość naszej planety będzie rozstrzygana na wielu frontach, niezwykle ważne jest, abyśmy poznali prawdę o naszej współzależności i przenikaniu, prawdę tak przenikliwą, że dociera ona do samego rdzenia naszej istoty. Jeśli ta książka przyczyni się choćby w niewielkim stopniu do tej zmiany w naszym zbiorowym zrozumieniu, nie będzie to zmarnowane ćwiczenie.

czwartek, 13 grudnia 2018

Jak powstała koncepcja Gai - żyjącej, samoświadomej planety

Tekst pochodzi z książki Stephena Hardinga, Animate Earth: Science, Intuition and Gaia.

Tłumaczenie: Piotr Kawecki


Brytyjski naukowiec i wynalazca James Lovelock, znany jest z teorii samoregulującej się Ziemi, którą nazwał imieniem Gaja. Lovelock natknął się na koncepcję żywej Ziemi pracując dla NASA w 1960 roku nad problemem wykrywania życia na Marsie. Lovelock był dobrze znany jako wynalazca detektora wychwytywania elektronów (ECD), wyjątkowo delikatnego instrumentu, który dostarczył danych do szokującego odkrycia, spopularyzowanego przez Rachel Carson w jej książce Silent Spring, że DDT i inne niebezpieczne pestycydy były szeroko rozprzestrzenione w całej biosferze, szczególnie u zwierząt stojących wysoko w łańcuchu pokarmowym, takich jak ptaki drapieżne.

NASA potrzebowała kogoś, kto zaprojektowałby przyrząd do wykrywania życia, który można umieścić na pokładzie misji na Marsa. Było dla nich jasne, że Lovelock ma odpowiednie kwalifikacje do tego zadania, ale jak się okazało, nie spodziewali się jego zadziwiającej zdolności do twórczego holistycznego myślenia. Naukowcy zaangażowani w projekt wykrywania życia próbowali opracować instrumenty, które próbkowałyby materiał na powierzchni Marsa pod kątem organizmów podobnych do tych na Ziemi i ich produktów biochemicznych, ale Lovelock podejrzewał, że takie eksperymenty nie przydadzą się, jeśli
biochemiczne i fizyczne życie na Marsie różni się od życia na Ziemi, lub jeśli lądownik znajdzie się w regionie, na którym życie było po prostu nieobecne. Kiedy zastanawiał się, czy holistyczne podejście może być bardziej odpowiednie, w umyśle Lovelocka pojawiła się błyskotliwa intuicja: być może dałoby się wykryć życie na Marsie na poziomie całej planety, analizując jego atmosferę. W końcu, jak rozumował, życie radykalnie zmienia atmosferę Ziemi, wykorzystując ją jako źródło surowców i jako magazyn gazów wydychanych, takich jak tlen i metan, utrzymując naszą atmosferę daleko od równowagi chemicznej i czyniąc ją wysoce reaktywną. Być może to samo dotyczy Marsa, jeśli posiada życie. NASA powitała tę propozycję z entuzjazmem, a więc Lovelock rozpoczął pracę nad instrumentem służącym do analizy marsjańskiej atmosfery, która miała zostać umieszczona na pokładzie misji Viking na Czerwoną Planetę. Potem uderzyło nieszczęście. Rząd USA odwołał misję, a praca Lovelocka została przerwana.

Ale to nie był koniec pomysłu Lovelocka. Intensywność jego pracy nad wykrywaniem życia przygotowała grunt dla zaskakującej intuicji, która znacznie poszerzyła nasze zrozumienie naszej planety. Pewnego popołudnia we wrześniu 1965 r. astronom Lou Kaplan przywiózł najnowszy zestaw danych z teleskopu Pic de Midi we Francji do biura Lovelocka, gdzie pracował z filozofką Diane Hitchcock. Dane z Pic de Midi ujawniły atmosferyczne kompozycje Marsa i Wenus. Lovelock nie wiedział nic o Gai, kiedy zaczął rozważać te dane. Nigdy nie myślał o Ziemi jako żywym organizmie, ale miał wkrótce otrzymać wgląd, który zrewolucjonizował nasze naukowe rozumienie naszej planety i naszego miejsca na niej, wgląd dziwnie zgodny z animistycznym wyobrażeniem tradycyjnych ludów na całym świecie i przednaukowym Zachodzie.


Będąc uzdolnionym chemikiem, Lovelock szybko zorientował się, że dane Pic de Midi mają mocny przekaz, ponieważ atmosfery Marsa i Wenus znajdowały się w równowadze chemicznej, składającej się głównie z dwutlenku węgla. W ogóle nie zachodziły tam reakcje chemiczne, podobnie jak na imprezie, na której wszyscy są całkowicie wyczerpani i zasypiają, kiedy nikt nie ma energii do rozmowy, wymiany adresów i numerów telefonów, tańca i zaproszeń na kolejne spotkanie. Atmosfera Ziemi jest diametralnie różna, pełna gazów, które reagują na siebie szybko i czasami gwałtownie w obecności światła słonecznego, takich jak tlen i metan, dając wodę i dwutlenek węgla. Atmosfera na Ziemi jest więc daleka od równowagi i wykazuje niesamowitą aktywność chemiczną wśród swoich reaktywnych gazów, podobnie jak impreza na pełnych obrotach, gdzie ludzie mają dużo energii do tańca i do ożywionych rozmów.


Kontrast między atmosferą Ziemi i Marsa zadziwił Lovelocka i pomyślał, że różnica musi wynikać z obecności życia na powierzchni Ziemi. Życie wytwarza tlen za pomocą fotosyntezy, w której organizmy, takie jak rośliny i fitoplankton (być może trafniejszą nazwą byłoby, "fotoplanktonem") wykorzystują energię słońca do podziału wody, dając wodór, który łączą się z dwutlenkiem węgla wdychanym z atmosfery, tworząc cukry o dużej energii. W tym procesie tlen jest uwalniany w powietrzu, gdzie reaguje z metanem wytwarzanym przez bakterie w błocie na dnie jezior, w osadach morskich i jelitach roślinożernych, takich jak termity, krowy, a nawet od czasu do czasu wszystkożerne stworzenia, takie jak my. Lovelock powiedział NASA, że misja Wikingów nie znajdzie życia na Marsie tylko dlatego, że jego atmosfera, będąca głównie dwutlenkiem węgla, mówi wymownie o martwej planecie.


Ale krytyczny wgląd nie przyszedł mu do głowy, dopóki nie natknął się na zagadkowy fakt geologiczny, że proporcja tlenu w atmosferze ziemskiej przez ostatnie 300 milionów lat pozostawała w przybliżeniu stała na poziomie mieszkalnym. Kiedy zastanawiał się, jak mogłaby powstać ta niezłomność, zaskakujący pomysł uformował się w jego świadomym umyśle. Z pewnością, pomyślał, ilość tlenu w atmosferze powinna zmieniać się nieprzewidywalnie na długich odcinkach czasu geologicznego, ponieważ świeżo wytworzony tlen i metan pochłonęłyby się nawzajem w ciągu kilku dni, dając dwutlenek węgla i wodę? Właśnie wtedy w jego przenikliwym dociekliwym umyśle zrodziła się niesamowita świadomość. Być może życie było w jakiś sposób związane nie tylko z wytwarzaniem atmosferycznych gazów, ale także z regulowaniem ich obfitości, utrzymując je na poziomach odpowiednich dla życia przez długi czas. Lovelock wiedział aż nazbyt dobrze, jak organizmy wykonują podobne samoregulujące manewry we własnym ciele, utrzymując cały szereg substancji takich jak cukier we krwi i hormony na podtrzymujących życie poziomach pomimo różnego rodzaju stresów, zaburzeń i zakłóceń. Ośmielił się pomyśleć o tym, co nie do pomyślenia – że planeta jest w istocie ogromnym żywym organizmem z własną niezwykłą zdolnością do samoregulacji. Oto, jak on sam opisuje ten moment urzeczywistnienia:


Dla mnie osobiste objawienie Gai nastąpiło dość nagle – jak błysk oświecenia. Byłem w małym pokoju na ostatnim piętrze budynku w Jet Propulsion Laboratory w Pasadenie w Kalifornii. To była jesień 1965 roku… i rozmawiałem z koleżanką Diane Hitchcock o dokumencie, który przygotowywaliśmy… . W tym momencie przyszła mi do głowy niesamowita myśl. Atmosfera Ziemi była niezwykłą i niestabilną mieszanką gazów, ale wiedziałem, że jest ona stała w kompozycji przez dość długi czas. Czy to możliwe, że życie na Ziemi nie tylko tworzyło atmosferę, ale również ją regulowało – utrzymując ją w stałej kompozycji i na poziomie korzystnym dla organizmów?

Lovelock dokonał dwa zaskakujące spostrzeżenia. Wyglądało to tak, jakby był odkrywcą w dalekim kraju, który, chwiejąc się na nogach po odkryciu dzikiej, oświetlonej słońcem rzeki, spadającej w spektakularny wodospad, oniemiał z wrażenia widząc przez szczelinę między drzewami kolejną potężną kaskadę, pogrążającej się w wodzie, by przepaść w głębi lasu. Pierwszy wgląd polegał na tym, że życie regulowało skład atmosfery nad czasem geologicznym; drugim, logicznym rozwinięciem pierwszego było to, że życie musi również regulować temperaturę naszej planety.
Zauważył, że spostrzeżenia są opisane przede wszystkim bardzo ogólnie. Gaja (choć jeszcze nie spotkał się z tym imieniem) była "objawieniem" i "wspaniałą myślą". Sugeruje, że mogło to być głębokie doświadczenie, podobne do nawrócenia Leopolda w górach Nowego Meksyku, i rzeczywiście tak było, ale głębokie doświadczenie Lovelocka przybrało formę dwóch potężnych intuicji, które natychmiast przełożył na hipotezę naukową. Od tego momentu intuicyjne połączenie Lovelocka z Gają miało stopniowo wzrastać, podobnie jak powolny wzrost kryształów siarczanu miedzi w super nasyconym roztworze.


Podekscytowany zadziwiającą ideą żywej Ziemi, Lovelock próbował wyjaśnić swój pomysł kolegom z NASA, ale żaden z nich naprawdę nie rozumiał, o co mu chodzi. Szukał nazwy dla swojego wglądu i kapryśnie grał z możliwością nazywania go hipotezą BUST – "Biocybernetic Universal System Tendency” (B
iocybernetyczna tendencja uniwersalnego systemu). Gdyby użył tej nazwy, idea samoregulującej się, żywej Ziemi mogłaby łatwo zaczepić się w głównym nurcie naukowym, ale wybrał przywołanie imienia nadanego przez Greków dla boskości Ziemi, która nie podobała się nauce. Jednak pewna wybitna uczona – Lynn Margulis, zareagowała z wielkim entuzjazmem, kiedy po raz pierwszy usłyszała o pomyśle Lovelocka. To amerykańska ewolucjonistka słynąca z dostarczenia przekonujących dowodów, że fuzja bakterii około 2000 milionów lat temu, dała początek złożonym komórkom, które znamy z dzisiejszych organizmów, takich jak ssaki i rośliny. Margulis pomogła Lovelockowi sformułować jego teorię z wieloma szczegółami o tym, jak drobnoustroje wpływają na atmosferę i inne cechy powierzchni naszej planety, ale nazwa "Gaja" dla pojęcia samoregulującej się Ziemi, została podana Lovelockowskiemu przez Williama Goldinga, człowieka nadzwyczaj zdolnego, który był nie tylko laureatem Nagrody Nobla w dziedzinie literatury, ale także fizykiem i klasycznym uczonym.

Pewnego popołudnia w latach sześćdziesiątych James Lovelock i William Golding szli razem na pocztę w wiosce Bowerchalke w Wiltshire, gdzie obaj mieszkali. Idąc, Lovelock wyjaśnił
Goldingowi swoją wizję samoregulacji Ziemi, a ten ostatni był głęboko pod wrażeniem idei naszej planety, jako wspaniałej żywej istoty. Czując, że to niezwykłe pojęcie ma wiele wspólnego ze starożytną grecką boskością Ziemi – z samą Gają – Golding powiedział Lovelockowi, że ten wielki pomysł potrzebuje odpowiednio sugestywnego imienia. Golding ostrożnie, wymówił słowo "Gaja" w otaczające powietrze, które wirowało pomiędzy dwoma przyjaciółmi jak tajemniczy słuchacz w drzwiach świadomości. Ziemia wstrzymała oddech, kiedy neurony w mózgu Lovelocka zaczęły się rozpalać, ponieważ w końcu była możliwość, że jej żywa obecność ponownie została rozpoznana przez kulturę, która właśnie w tym momencie bezmyślnie dewastowała jej wielkie, dzikie ciało. Ale Lovelock źle zrozumiał sugestię Goldinga, myśląc, że musi to odnosić się do wielkich "wirów", które wirują nad rozległymi obszarami oceanu i powietrza. Wspierany przez dziwne poczucie pilności, Golding spróbował jeszcze raz, wyjaśniając, że mówił o niczym innym niż starożytnej i niegdyś czczonej greckiej boskości Ziemi. Jeszcze raz słowo "Gaja" rozbrzmiewało w powietrzu między dwoma przyjaciółmi, ale tym razem Lovelock poprawnie zrozumiał imię i poczuł dziwne uczucie, że w końcu odnalazł nazwę, jakiej szukał. Być może jednak nie tylko Lovelock doświadczył rozkoszy, gdyż mogło być tak, że w tym samym czasie niezliczone drobnoustroje, wielkie wieloryby, płodne lasy deszczowe, szerokie niebieskie oceany, skały i powietrze, a nawet całość życia, wszyscy radowali się z tego, że ta chwila może w końcu zasygnalizować początek końca naszego przestarzałego, zabójczo obiektywizującego postrzegania Ziemi.