Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Christopher M. Bache. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Christopher M. Bache. Pokaż wszystkie posty

piątek, 26 marca 2021

W KIERUNKU JEDNOŚCI: Śmierć i Odrodzenie – Archetypowe pole świadomości

Poniższy fragment książki LSD and the Mind of the Universe jest opisem kolejnego etapu podróży profesora Christophera M. Bache, mającej na celu poznawanie głębokich warstw świadomości nie tylko jednostkowej, ale poziomów archetypów, świadomości gatunkowej a wreszcie sił stojących za tym, co określamy Boską inteligencją i siłami samego jądra bytu.


Sesja 28

Dwudziesta ósma sesja była potężną sesją, którą przedstawię w całości. Łączyła ona tematy zarówno wysokiej archetypowej rzeczywistości jak i tkanki naszej zbiorowej istoty. Przychodząc po kilku sesjach z tej serii, była wyraźniejsza niż wcześniejsze sesje, ponieważ teraz umiałem już poruszać się po tym nowym terytorium. Jednocześnie było to nieco bardziej skomplikowane, ponieważ wymagało nie jednego, ale dwóch cykli transformacji. Pierwszy cykl przeniósł mnie na wysoki subtelny poziom archetypowej rzeczywistości. Drugi cykl wzniósł mnie poza tę rzeczywistość przyczynową, dając mi krótki przedsmak rzeczy, które mają nadejść. Potem przywiodło mnie z powrotem do czasoprzestrzeni, ale teraz doświadczanej z perspektywy poziomu subtelnego. 



Sesja 28 – Archetypowe Roztopienie


W miarę jak się rozszerzałem, poczułem, że jestem rozmontowywany, jakby kawałki mnie były odrywane, i musiałem wielokrotnie przypominać sobie, by pozwolić procesowi zabrać mnie tam, gdzie chce. Pole gęstniało i intensyfikowało się przez długi czas. Znów miałem wrażenie, że przedzieram się przez warstwy grubych emocjonalnych powłok, spalając je. Procesem kierowały niewiarygodnie potężne siły. Nie miałem żadnej kontroli nad tym, co się działo.

W końcu zauważyłem, że poruszam się przez szczególnie gęste pole, które było jak emocjonalna powłoka całej planety, zbiorowa nieświadomość gatunku ludzkiego. Teraz znajdowałem się ponad tym polem, na jakimś wyższym archetypowym poziomie rzeczywistości. Jak wiele razy wcześniej, miałem wyraźne uczucie, że coś pracuje ze mną, aby ugruntować silną pozycję na tym poziomie, abym mógł otrzymać instrukcje na temat tego, jak funkcjonuje tutaj rzeczywistość. Czułem, że jestem „ponad światem”, w regionie inteligencji, który tworzy i podtrzymuje fizyczną rzeczywistość. Ciężko pracowałem, aby osiągnąć większą klarowność postrzegania na tym poziomie, współpracując z siłami, które mnie otaczały i nasycały. Pojawiło się wiele wglądów dotyczących szerokiego zakresu tworzenia, jak rozważnie i stopniowo świadomość konsoliduje się w materię.

Szczegółowe spostrzeżenia są dla mnie mniej znaczące niż obszerniejszy kontekst mojego stanu. Doświadczałem zrozumienia, że odległość pomiędzy Świadomością, która jest Źródłem wszelkiego istnienia, a naszą ludzką świadomością jest ogromna, jest to ogromne morze z poziomami na poziomach pól pośrednich, a niższe pola mają swoje źródło i wyłaniają się z celowej intencji wyższych pól. To było zachwycające być tego świadkiem.

Archetypowe Roztopienie

Po pewnym czasie pobytu na tym poziomie, wszystko się zmieniło. Wszystko wokół mnie zaczęło wirować i stało się bardzo zagmatwane. Chwyciłem się jakiegoś punktu skupienia w centrum tego cyklonu i trzymałem się go. Nie opierałem się zmianie, ale trzymałem się nieruchomo, aby ta zmiana mogła zajść we mnie. To było jak bycie w środku tornada, w centrum eksplodującego słońca. Energia przepływająca przeze mnie była ogromna. Siła tego archetypowego stopienia była wielokrotnie większa niż stopienie pola gatunkowego. Czułem, jak ten wybuchowy ogień wypala wszystko we mnie, topiąc mnie.

Nagle zdałem sobie sprawę, że zostałem przeniesiony do innej rzeczywistości. Ściany energetycznego tornada topiły się, a po drugiej stronie iskrzyła się zupełnie nowa rzeczywistość. Przebicie się na ten poziom niosło ze sobą poczucie najwyższego osiągnięcia. „Przeszedłem” – powiedziałem – „Przeszedłem”. W ten bezprecedensowy sposób, przeszedłem.

Najbardziej charakterystyczną cechą tego poziomu była jego olśniewająca Klarowność. Był on nieskończenie przestronny, nieskończenie rozległy, nasycony inteligencją i przejrzystością. Przejrzystość poza wszelką wyobraźnię. Nigdy nie doceniałem, jak bardzo zbiorowa psychika stanowi stałe tło zakłóceń dla naszych umysłów. Tutaj, poza tym polem, doświadczałem bycia świadomym w zupełnie nowy sposób. Byłem czysty. Byłem taki, jaki powinienem być. Otworzyłem się i objąłem tę sferę i zostałem przez nią objęty. Przez długi czas wchłaniałem jej kojące i uzdrawiające energie. Nie potrafię opisać ogromnego uczucia ulgi i uwolnienia. W końcu przeszedłem.

Doświadczenia, które nastąpiły później, były aktywne na wielu poziomach jednocześnie. Materiał z mojego życia osobistego, z umysłu gatunkowego, z poziomu archetypowego i z tego wysokiego poziomu duchowego splatał się z organiczną precyzją, której nie potrafię odtworzyć. Mogę jedynie zidentyfikować określone tematy, pomijając rezonansowe tekstury innych poziomów, które poruszały się w synchronicznym rytmie z tymi tematami.

Przeplatane pola umysłu

Osiągnąwszy ten obszar o niewiarygodnej przejrzystości, nie zostałem przeniesiony głębiej w transcendentalną stronę rzeczy, lecz skierowany z powrotem w czasoprzestrzeń, ale teraz doświadczaną jako wzajemne oddziaływanie czegoś, co można nazwać by kwantowymi polami umysłu. Doświadczałem przeplatających się pól umysłu nasycających systemy fizyczne i splatających je w większe całości. Ta faza sesji rozpoczęła się szczególnie poruszającym doświadczeniem kolektywnego uzdrawiania.

Byłem na afrykańskiej równinie, gdzie setki ludzi tańczyły w świętowaniu. Lwy były daleko, nie było niebezpieczeństwa i nikt nie był głodny. Plemię przetrwało trudy kolejnego roku, a oni tańczyli w podzięce i celebracji życia. To było jedno z najbardziej niezwykłych doświadczeń tej sesji. Byłem w stanie przyjąć doświadczenie tych wielu ludzi w całości. Byłem plemiennym umysłem rozkoszującym się świętowaniem.

Ich zaraźliwa radość i wywołana tańcem ekstaza połączyły ich w jedno pole świętowania. Wiedzieli, co się dzieje, i wciąż poddawali się temu procesowi, pozwalając mu się pogłębiać, aż zostali całkowicie zalali jednoczącą radością. Byli jednością ze sobą nawzajem i ze swoim otoczeniem. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie doświadczyłem i było to głęboko poruszające. Jak bardzo jesteśmy zubożali, utraciwszy rytuały, które aktywują głębszy splot naszej łączności.

Moim punktem odniesienia dla doświadczania tego wszystkiego była inteligencja, która nasycała wszystko – ludzi, zwierzęta, ogień i samą Ziemię. Gdybym miał to nazwać, nazwałbym to Świadomością Ziemi. Odkryłem, że ten uroczysty taniec uzdrawiał ludzi – oczyszczając ich z bólów strat z całego roku i oczyszczał z tarć w konfliktach międzyludzkich – ku mojemu zdziwieniu, uzdrawiał również samą Ziemię. W rzeczywistości doświadczyłem uwolnienia energii, która uzdrowiła pole tego regionu planety.

W tym kontekście doświadczyłem większej prawdy o zbiorowej inteligencji, co było powtarzane wiele razy, aby upewnić się, że zrozumiałem lekcję. Zobaczyłem, że w życiu działa wiele dyskretnych poziomów świadomości. Doświadczyłem pól świadomości przepływających i integrujących fizycznie odrębne formy życia, a tkanka generowana przez te pola była zróżnicowana, ale płynna. Wiele warstw inteligencji było aktywnych jednocześnie. Tak jak człowiek dzieli swoje istnienie z wieloma mniejszymi biologicznymi formami życia, których życie splecione jest wokół naszego, tak na poziomie mentalnym istniało wiele większych form życia, wokół których jesteśmy spleceni. W tym otoczeniu doświadczyłem następujących rzeczy.

Zazwyczaj zakładamy, że myśli powstające w naszej indywidualnej świadomości są „naszymi” myślami, naszym prywatnym tworem. Teraz jednak zobaczyłem, że niektóre z tych myśli wcale nie są „nasze” w ścisłym znaczeniu, ale są rejestrowaniem w naszej lokalnej świadomości zbiorowej myśli powstającej w umyśle gatunkowym jako całości, myśli, która została zainicjowana na głębszym, scentralizowany poziom inteligencji.

Na mniejszą skalę, czasami myśli powstają w naszym umyśle pod bezpośrednim wpływem konkretnych ludzi, jeśli ich pole mentalne jest wystarczająco silne, aby dać się odczuć w naszym polu. Nieznane myśli przechodzą przez nas, ciągnąc nas za sobą, a my odrzucamy je jako przelotny nastrój lub pomysł, który nie ma zbyt wiele sensu i i pozwalamy im odejść. Uważamy, że nasz umysł jest ograniczony przez nasze fizyczne zmysły, ale tak nie jest.

Doświadczyłem wyraźnie, że indywidualna i zbiorowa energia wszystkiego, co nas otacza, tworzy zbiorową sieć wpływów, która przepływa przez naszą świadomą i nieświadomą świadomość. Zazwyczaj nie zauważamy tych subtelnych pól wpływów, ale w moim obecnym stanie mogłem z łatwością odróżnić ich wyraźne wzorce wibracji. Razem tworzyły bezszwową tkankę Manifestującej Inteligencji.

Te porowate pola energii są skupiane przez nasze indywidualne ciała, ale nie są tam ograniczone. Każda konkretna konfiguracja ciało-umysł żyje przez pewien czas, ale jej pole istnieje jako komórka na jeszcze większych polach. Moje osobiste ciało-umysł może się skończyć, ale inne zmaterializuje się, by zająć miejsce, tego, które się skończyło. W ten sposób moje indywidualne pole energetyczne wzrasta i ewoluuje, tak jak wzrasta i ewoluuje Pole Duszy, którego jestem częścią.

Ponadto moje doświadczenie życiowe stałoby się częścią zbiorowego pola mojego gatunku. Każde doświadczenie, jakie kiedykolwiek miałem, w tym wszystkie moje sesje, stanie się częścią wspólnej nauki mojej rodziny. Stanie się częścią ich zbiorowej pamięci. Nie ma absolutnych granic ani w przestrzeni, ani w czasie. Tylko mieszanie się pól energii z wieloma poziomami inteligencji biegnącymi przez to wszystko.

Jako część tej lekcji, sesje sprzed dziesięciu lat zostały przejrzane i umieszczone w perspektywie. Miało to na celu pokazanie mi, jak różne kawałki pasują do tej większej mozaiki. Kawałki, które wcześniej były niekompletne, teraz okazały się kompletne, a całość spójna.





Cykl oczyszczenia


(…)

Cykl oczyszczania jest spiralnym cyklem wzrostu w długookresowej pracy psychodelicznej. Istota tego cyklu jest następująca. Wchodzenie na głębszy poziom rzeczywistości przenosi nas w wyższy stan energetyczny, a ta wyższa energia 'wyrzuca' zanieczyszczenia z naszej psychicznej, emocjonalnej i fizycznej istoty. Podczas kolejnych sesji, nasz system pracuje nad oczyszczeniem się z tych toksyn, ponieważ nadal absorbuje czystość i intensywność tej nowej energii. Wymiatając stare, aby zrobić miejsce dla nowego, ostatecznie powstaje bardziej klarowna i silniejsza platforma energetyczna, na której będą budowane przyszłe sesje.

Pozwól mi pójść o krok dalej. Kiedy ten cykl oczyszczenia osiąga szczególnie głębokie, staje się cyklem śmierci i odrodzenia. Początkowo myślałem, że śmierć i odrodzenie było zdarzeniem jednorazowym, ale po wielokrotnym przejściu tego cyklu na różnych poziomach świadomości, zacząłem zdawać sobie sprawę, że w sesjach psychodelicznych 'śmierć' jest w rzeczywistości bardzo intensywną formą oczyszczenia.

Po tym, jak umarłeś i odrodziłeś się wiele razy podczas sesji, ostatecznie sama koncepcja śmierci zaczyna tracić swoje znaczenie. Uczysz się poprzez powtarzanie, że na najgłębszym poziomie twojej istoty, śmierć jest niemożliwa. Forma, którą jesteśmy, może zostać rozbita, nasza rzeczywistość może być wielokrotnie niszczona, ale nasza najgłębsza esencja zawsze powraca. Feniks zawsze zmartwychwstaje. Kiedy proces oczyszczenia sięga szczególnie głęboko, kiedy sięga tak głęboko, że zaczyna rozpuszczać strukturę naszego życia, jaką znamy, staje się oczyszczeniem aż do śmierci. Kiedy opróżnia nas ze wszystkiego, co znamy i czym byliśmy, dochodzi do kryzysu, w którym to, czym byliśmy, załamuje się i zostajemy przeniesieni na nowy poziom rzeczywistości.

Ten przełom jest prawdziwym odrodzeniem, ponieważ na tym nowym poziomie 'my' nie jesteśmy już tym, czym byliśmy wcześniej. Staliśmy się innym rodzajem istnienia z nowymi możliwościami i dostępem do nowych kategorii doświadczeń. W tym przejściu istnieje ciągłość świadomości (nić pamięci), ale nieciągłość możliwości (możemy doświadczać rzeczy, których wcześniej nie mogliśmy doświadczyć). Jeśli po ustabilizowaniu się na tym nowym poziomie nadal będziemy podążać naprzód, cykl spirali oczyszczania zacznie się od nowa i ostatecznie wejdziemy w nowy cykl śmierci i odrodzenia, a my docieramy na nowe poziomy rzeczywistości.



Reinkarnacja i zbiorowe oczyszczenie


Chciałbym teraz przedstawić ostatni wgląd, który wyłonił się w tym okresie, ale aby to zrobić, konieczne będzie znaczne rozszerzenie naszego układu odniesienia. Chcę tutaj rozszerzyć cykl oczyszczania, aby objąć cały gatunek ludzki funkcjonujący jako jeden organizm. Aby dokonać tego przejścia, musimy powrócić do koncepcji reinkarnacji.

Literatura na temat reinkarnacji prawie zawsze omawia odrodzenie z perspektywy indywidualnej duszy. Karma i odrodzenie są przedstawiane jako siła napędowa indywidualnej ewolucji duszy. Chociaż wszyscy się inkarnujemy, dynamika zbiorowej reinkarnacji jest rzadko omawiana, chyba że dotyczy małych grup ludzi, takich jak kochankowie, przyjaciele i rodzina, lub ludzi uwikłanych w jakąś zbiorową tragedię, taką jak klęska żywiołowa. W tej ocenie uwzględniam moją własną pracę. W Lifecycles, ja również utrzymywałem dyskusję o reinkarnacji na poziomie indywidualnej duszy i jej rodziny. Nie chodzi o to, że ta perspektywa jest fałszywa, ale biorąc pod uwagę szeroki zakres zbiorowych doświadczeń opisanych w tym rozdziale, wydaje mi się ona teraz niekompletna.

Myślenie o reinkarnacji wyłącznie w kategoriach indywidualnej duszy oznacza złapanie się w rodzaj myślenia atomistycznego, charakterystycznego dla dyskursu na poziomie psychicznym, gdzie świat duchowy składa się z oddzielnych istot duchowych. Nie chodzi o to, że taka wizja rzeczywistości jest fałszywa, ale kiedy świadomość otwiera się na subtelny poziom rzeczywistości, tkanka powiązań życia zaczyna się bardziej uwydatniać. Na tym głębszym poziomie poszczególne dusze mogą być czasami doświadczane jako komórki w większej duszy gatunkowej. Nie są to prawdy alternatywne, ale prawdy jednoczesne odzwierciedlające różne warstwy złożonej tkaniny istnienia.

Jeśli ludzkość jest tak głęboko spleciona i powiązana, jak sugerują przedstawione tu doświadczenia, to nie powinniśmy być zaskoczeni odkryciem, że w samej reinkarnacji istnieje kolektywna dynamika. Moje myślenie zaczęło przesuwać się w tym kierunku, kiedy miałem następujące doświadczenie zbiorowej karmy w sesji 20.


Jedna wizja wywarła na mnie dzisiaj szczególnie głębokie wrażenie. Była to wizja karmy, która pomniejszała znaczenie jednostki, a podkreślała znaczenie większej istoty, która rozwijała się w miliardach cykli karmicznych, rozwijających się jednocześnie w każdym momencie historii. Byłem świadkiem nie cyklu indywidualnej karmy, ale znacznie większych cykli rozwojowych, które wyłaniają się w historii z wszystkich naszych indywidualnych karmicznych wzorców zintegrowanych w masywne zbiorowe wzorce w obrębie gatunku. Byłem świadkiem, jak Natura posuwa się naprzód w swojej ewolucji poprzez nasze liczne życia. Proces był tak piękny i wyrafinowany, że wywarł na mnie głębokie wrażenie. Mądrość, inteligencja i miłość, które stworzyły i aranżowały ten wielki mechanizm ciągłego rozwoju naszego gatunku, były zdumiewające. (S 20)



To wczesne doświadczenie kolektywnej dynamiki karmy pogłębiło się w obecnej serii sesji, kiedy cykl oczyszczenia rozszerzył się, obejmując cały gatunek ludzki. Teraz byłem świadkiem dynamiki reinkarnacji działającej wewnątrz ewolucji ludzkości jako gatunku. W następnej sesji ekspansja czasu i przestrzeni była ogromna, co oznaczało szczególnie głębokie wejście w rzeczywistość poziomu subtelnego.

piątek, 31 stycznia 2020

W KIERUNKU JEDNOŚCI: Paradygmat prywatnego umysłu

Rosnące zainteresowanie zbiorową świadomością sugeruje, że jest to idea, której czas nadszedł. Wydaje się, że wyłania się nowy paradygmat, który przenosi nas poza nasze poprzednie modele świadomości. Ponieważ ten nowy paradygmat będzie się rozwijał przez wiele lat, nie widzimy jeszcze wszystkich jego implikacji, ale nieadekwatność starego paradygmatu staje się coraz bardziej oczywista dla wielu myślicieli. Wierzę, że stoimy na progu nowego zrozumienia kolektywnej dynamiki świadomości i nowego sposobu pracy z niesamowitymi siłami, które powstają, gdy ludzie pracują razem w grupach.


Przytoczony fragment pochodzi z książki The Living Classroom, autorstwa Christopher M. Bache, znanego nam z wcześniejszego artykułu o świadomości i LSD.

Tłumaczenie: Piotr Kawecki


Paradygmat prywatnego umysłu

(…) większość badań nad zbiorową świadomością jest obecnie prowadzona przez instytuty non-profit i niezależnych badaczy. Z pewnymi wyjątkami społeczność akademicka nadal pozostaje w dużej mierze zaangażowana w paradygmat prywatnego umysłu. Przypomniałem sobie o tym, kiedy odwiedziłem mojego syna na Harvardzie, kiedy kończyłem tę książkę. Jest na studiach licencjackich studiów psychologicznych i w pełni korzysta z wiedzy niezwykle utalentowanych profesorów, którzy go otaczają. A jednak żaden z jego profesorów nie mówi mu o zbiorowej świadomości ani o dynamice pola umysłu. Podejrzewałem, że tak jest, ponieważ tak samo jest tam, gdzie uczę i na uniwersytetach w całym kraju. Ogólnie rzecz biorąc, środowiska akademickie i naukowe są mocno zaangażowane w pogląd, że nasze umysły są ontologicznie oddzielone od siebie. Czymkolwiek jest świadomość – a nadal nie jesteśmy pewni, czym jest, ani jak jest „produkowana” – istnieje ogólna zgoda, że jest to w zasadzie sprawa prywatna. Jeden umysł na mózg. Ten konsensus został wypracowany przez długą sekwencję wydarzeń historycznych zbyt skomplikowanych, aby je tutaj streścić. Owszem, można argumentować, że cała trajektoria myśli zachodniej od starożytnych Greków do współczesnej nauki zmierza w tym kierunku. Nie próbując oddać sprawiedliwości tym zmianom, chciałbym wskazać kilka czynników.

    Z pewnością najważniejszym powodem, dla którego paradygmat prywatnego umysłu spotkał się z szeroką akceptacją, jest fakt, że jest on zgodny z większością naszych codziennych doświadczeń. Każdego dnia doświadczamy prywatności naszych myśli i wyzwania komunikowania się przez przepaść stworzoną przez naszą mentalną izolację. Okazjonalne doświadczenie przenikania między umysłami, jeśli w ogóle uznawane za wiarygodne zjawisko, wydaje się jedynie potwierdzać ogólną zasadę, że nasze umysły są oddzielone od siebie.

    Oczywiście doświadczenie nie zawsze jest wiarygodnym barometrem prawdy, ale w tym przypadku nasze doświadczenie mentalnej izolacji zostało wzmocnione przez jedno z najgłębszych przekonań współczesnej myśli, mianowicie przekonanie, że świat fizyczny jest jedynym światem, który istnieje. W tym ujęciu, ogólnie znanym jako materializm,  wszystko inne opiera się na tym, że materia jest jedyną rzeczywistością. W związku z tym w „dekadzie mózgu” bezustanna fala fMRI (badań czynnościowych mózgu) i innych wyrafinowanych technologii obrazowania wzmocniła przekonanie, że nasza świadomość jest niczym więcej niż subiektywnym produktem ubocznym naszej neuroanatomii, że nasze umysły są wytwarzane przez nasz mózg. Zgodnie z tym poglądem mózg jest podstawową rzeczywistością, ponieważ materia jest podstawową rzeczywistością. Jeśli nasze mózgi są generowane przez nasze mózgi, oznacza to, że powinny one przyjąć swój kształt i cechy z naszych mózgów. Mówiąc najprościej, jeśli nasze mózgi są fizycznie oddzielnymi bytami, nasze umysły również powinny być oddzielnymi bytami.

    Metafizyczny pogląd, że materia jest jedyną rzeczywistością, jest dziś często prezentowany na naszych kampusach jako „naukowy pogląd” na rzeczywistość, a rozwój materializmu jest ściśle związany z rozwojem nauki w XVII-XIX wieku. Chociaż jako metafizyczna hipoteza o naturze rzeczywistości, materializm znacznie wykracza poza rzeczywiste odkrycia naukowe, to przede wszystkim nasze zaufanie do nauki leży u podstaw naszego kulturowego zaufania do materializmu. Ich szacunek dla osiągnięć nauki prowadzi wielu naukowców do odrzucenia od razu sugestii, że może istnieć coś takiego jak zbiorowa świadomość. Pytają; gdzie jest fizyczny substrat, który mógłby generować taki zbiorowy byt?

    Założenie, że umysł jest zasadniczo przedsięwzięciem prywatnym, zostało również poparte szeregiem filozoficznych zmian w tym okresie, które ukształtowały pojawienie się nowoczesnego ja, rozumianego jako radykalnie oddzielone od wszystkiego, co go otaczało, w tym kultury, natury, i innych ludzi. Podczas renesansu złożony gobelin strumieni intelektualnych zjednoczył się, by bronić jednostki, umożliwiając pojawienie się indywidualnego geniuszu w historycznie bezprecedensowym stopniu. Gdybyśmy zacytowali tylko jedno nazwisko z długiej listy myślicieli, którzy przyczynili się do tego trendu, mógłby to być Kartezjusz, którego myśl w tym względzie była przełomowa. Richard Tarnas w swojej książce The Passion of the Western Mind podsumowuje wpływ Kartezjusza w następujący sposób:
Oto zatem prototypowa deklaracja współczesnego „ja”, ustanowiona jako całkowicie odrębna, samookreślająca się istota – wątpiąca we wszystko oprócz siebie, stawiająca się w opozycji nie tylko wobec tradycyjnych autorytetów, ale wobec świata, jako podmiot przeciwko przedmiotowi, jako myślący, obserwujący, oceniający, manipulujący byt, całkowicie odmienny od obiektywnego Boga i zewnętrznej natury.
    Jeśli cofniemy się bardziej w przeszłość, stwierdzimy, że korzenie myślenia o sobie jako oddzielnych i odmiennych bytach sięgają religijnych podstaw kultury zachodniej. Przez dwa tysiące lat chrześcijaństwo podkreślało indywidualne zbawienie (lub potępienie), a islam to popiera. Mówiąc najprościej, jeśli Bóg może podzielić ludzkość w czasie ostatniego sądu i posłać niektóre dusze do nieba, a inne do piekła, jest to możliwe tylko dlatego, że dusze są postrzegane jako oddzielne byty, jak marmury rozrzucone po stole. Obie religie, które razem stanowią ponad połowę światowej populacji, potwierdziły pogląd, że indywidualna dusza wypracowująca swoje indywidualne przeznaczenie jest jednostką roboczą królestwa Bożego.

    Kiedy ta długa filozoficzna i religijna tradycja podkreślania autonomii jednostki weszła w erę współczesną i w połączeniu z nowym przekonaniem, że materia jest jedyną rzeczywistością, wszystko było gotowe, aby postrzegać nasze umysły jako całkowicie zamknięte, oddzielne byty – jako wiele autonomicznych, nie podłączonych do sieci komputerów osobistych, niezintegrowanych, z wyjątkiem fizycznych słów i gestów.

    Do tego wniosku jeszcze bardziej zachęcał ogólny wydźwięk fizyki tamtych czasów. Założenie prywatnego umysłu sprawdziło się, gdy nauka newtonowska była u szczytu, a my byliśmy w hipnotycznym uścisku jego atomistycznej wizji rzeczywistości. Przez „atomistyczny” rozumiem, że ta wizja widziała wszechświat złożony z zasadniczo oddzielnych, nieredukowalnych części. Ostatecznie świat przewidziany przez Newtona nie był światem kwantowego splątania i nielokalności, ale światem oddzielnych atomów poruszających się w matematycznie dokładnych wzorach. Psychologia, która pojawiła się w kontekście tej fizyki, miała podobną atomistyczną jakość, podkreślając naszą odrębność. Ostatecznie, niekwestionowanym założeniem, które nauczyciele odziedziczyli po epoce nowożytnej, było założenie prywatnego umysłu.

    Długo potrwa, zanim filozofowie, psychologowie i historycy prześwietlą tę złożoną historię i zdecydują, które jej części powinniśmy zachować, a które odrzucić. Chciałbym jednak tutaj podkreślić, że koncepcja świadomości zbiorowej nie podważa wartości, jaką nasza kultura przywiązuje do ludzkiej indywidualności – ani świeckiej, ani zakorzenionej w dyskursie teologicznym. Indywidualność nie wymaga izolacji ontologicznej. Głęboko potwierdzam wartość i znaczenie ludzkiej indywidualności i widzę ją jako wyłaniającą się właściwość naszego wszechświata, która wyznacza próg ewolucyjny o wielkim znaczeniu. Taka indywidualność nie jest zagrożona przez uznanie podstawowej łączności świadomości, która integruje jednostki w większe krajobrazy świadomości. Przeciwnie, jak zobaczymy, zbiorowe wymiary umysłu faktycznie odżywiają i wspierają naszą złożoną indywidualność.

    Fizyka newtonowska uległa mechanice kwantowej, a prawa jednostki są dziś dyskutowane w kontekście rosnącego uznania naszych zbiorowych zobowiązań względem siebie i innych gatunków, ale przekonanie, że materia jest jedyną rzeczywistością, wywiera ogromny wpływ na życie intelektualne naszych uniwersytetów. Przekonanie, że możemy wyjaśnić wszystko we wszechświecie w kategoriach samej rzeczywistości fizycznej, ukształtowało narrację na temat naszych kampusów, która jest zwykle przedstawiana jako „naukowy pogląd” na życie. Profesorowie regularnie uczą studentów, że nauka „udowodniła”, że poza istnieniem innym niż ślepą szansą, nie ma głębszego celu i że przetrwanie najsilniejszych jest podstawowym prawem rządzącym wszelką ewolucją, a zatem wszelkim istnieniem. Etyka to jedynie nawyki kulturowe, a nasze geny determinują nasze przeznaczenie. W kontekście tego nieustępliwego redukcjonizmu uczniowie uczą się, że kiedy ich fizyczny mózg umiera, umierają i kropka. Studenci mogą sobie „wierzyć” w co chcą o pośmiertnej egzystencji, ale powiedziano im również, że jeśli chcą myśleć krytycznie, to jest tylko jeden racjonalny wniosek, do którego mogą dojść. Potwierdzenie jakiejkolwiek formy istnienia po śmierci jest albo oddawanie się myśleniu życzeniowemu, albo przeniesieniem dawnych wierzeń religijnych w erę naukową, do której nie przystają.

    Boli mnie to, że większość moich studentów nie wie, że najnowsza nauka już zdekonstruowała ten redukcjonistyczny materializm i że wiele cech tego światopoglądu jest uważanych za fałszywe przez rosnący chór głosów naukowych. Jak zauważył filozof nauki Karl Popper w swojej książce The Self and Its Brain, materializm „przekroczył siebie” w XX wieku. W czasie, gdy fizycy sugerują, że tylko 4 procent energii wszechświata jest rzeczywiście widoczne, a teoretycy super-strun proponują, że wszechświat nie ma trzech, lecz jedenaście wymiarów, wiele tradycyjnych argumentów na rzecz materializmu brzmi w najlepszym przypadku naiwnie. Wydaje się, że jesteśmy dzisiaj w trakcie uwalniania metody naukowej od dominującej podczas narodzin nauki hipotezy metafizycznej, ale tak znaczące zmiany wymagają czasu.

    Jeśli w tym szybko zmieniającym się krajobrazie intelektualnym wyróżnia się jeden temat, myślę, że jest to temat łączności. Wszędzie, gdzie się odwracamy, wydaje się, że odkrywamy, że systemy, które wcześniej uważaliśmy za oddzielne od siebie, są faktycznie połączone. Od dziesięcioleci absorbujemy dziwnie holistyczny świat opisany przez mechanikę kwantową. Twierdzenie Bella, teraz potwierdzone empirycznie, ujawnia wszechświat, który jest natychmiastowo świadomy siebie na duże odległości. Początkowo uważano, że splątanie kwantowe ogranicza się do królestwa subatomowego, ale teraz naukowcy odkrywają, że jego skutki „powiększają się” do naszego makroskopowego świata, co oznacza, że świat, po którym chodzimy, wykazuje oznaki łączności kwantowej. Inne dyscypliny są zbieżne. Teoria chaosu pokazała nam, że makro-królestwo, w którym żyjemy, jest zalane holograficznymi wzorami i iteracją fraktali. Feministyczni pisarze przekonująco argumentowali, że pojęcie atomistycznej jaźni jest z natury męskim wytworem, który ostro kontrastuje z tym, co niektórzy nazywają „jaźnią łączącą”, która wypływa bardziej naturalnie z kobiecych doświadczeń. Tymczasem nauka ekologii pokazała nam, że w świecie przyrody systemy życia przenikają się tak głęboko, że ogromnie trudno jest odizolować jeden gatunek od drugiego w tej matrycy. Nie ograniczając różnic między tymi dyscyplinami, wyłaniający się wnikliwy wgląd wydaje się jasny – żyjących części nie można w znaczący sposób odizolować od systemów, w których są osadzone. Postulat separacji egzystencjalnej stoi w sprzeczności z praktycznie wszystkim, czego dowiadujemy się o tym, jak rzeczywiście działa natura.

   A jednak, kiedy przechodzimy do nauczania, to tak, jakbyśmy nadal żyli w Newtonowskim wszechświecie oddzielnych jaźni i odizolowanych umysłów. Rewolucja kwantowa nie przeniknęła jeszcze do naszych głównych modeli psychologicznych. Rewolucja łączności nie zmieniła jeszcze sposobu, w jaki nauczyciele angażują swoich uczniów. Pęd materialistycznego paradygmatu i dominacja doświadczenia ego sprawiają, że patrzymy tylko na bardziej namacalne aspekty nauczania, pomijając bardziej subtelne interakcje, które mają miejsce wszędzie wokół nas.

    Paradygmat prywatnego umysłu nauczył nas wielu rzeczy, ale wiele prawd nie powstaje w takim krajobrazie. W rzeczywistości większość prawd, które chcę polecić w tym tomie, nie może powstać w tym krajobrazie. Pracując na uniwersytetach przez całe życie zawodowe, rozumiem, jak przedstawione tutaj propozycje mogą brzmieć dla osób wyszkolonych w starszym sposobie myślenia. A jednak musimy wyjść poza atomistyczny model świadomości z dwóch podstawowych powodów: (1) ponieważ ten model jest poważnie niekompletny i (2) ponieważ ogranicza nasze możliwości jako nauczycieli.

    Stoimy dziś przed wieloma krytycznymi wyzwaniami na świecie – globalnym ociepleniem, załamującymi się ekosystemami, konwulsyjnym zakończeniem kultury naftowej, wojnami o zasoby i narastającym konfliktem międzynarodowym. W tym kontekście pisanie książki na tak pozornie ezoteryczny temat, jak dynamika kolektywnej psychiki, wydaje się kaprysem. Na pewno są pilniejsze problemy, które wymagają naszej uwagi. A jednak, jeśli podążymy za tymi problemami do ich źródła, stwierdzimy, że wiele z nich jest zakorzenionych w niezrozumieniu fundamentalnej prawdy o naszym życiu. Odizolowana jaźń jest nienaturalną jaźnią; podzielona jaźń tworzy podzielony świat. Gdy wkraczamy w wiek, w którym przyszłość naszej planety będzie rozstrzygana na wielu frontach, niezwykle ważne jest, abyśmy poznali prawdę o naszej współzależności i przenikaniu, prawdę tak przenikliwą, że dociera ona do samego rdzenia naszej istoty. Jeśli ta książka przyczyni się choćby w niewielkim stopniu do tej zmiany w naszym zbiorowym zrozumieniu, nie będzie to zmarnowane ćwiczenie.

środa, 29 stycznia 2020

ZAKAMARKI ŚWIADOMOŚCI: Christopher M. Bache i Umysł Wszechświata

Christopher M. Bache jest emerytowanym profesorem na Wydziale Filozofii i Studiów Religijnych Uniwersytetu Stanowego w Youngstown, gdzie wykładał przez 33 lata.

Zafascynowany wczesnymi pracami Grofa opisanymi w Realms of the Human Unconscious: Observations from LSD Research (1996) dotyczącymi terapii psychodelikami, i równolegle do swojej kariery profesorskiej, Bache przez dwadzieścia lat prowadził na własną rękę badania zmian świadomości pod wpływem LSD. Chciał poznać własny umysł i to, co Grof określał ‘umysłem wszechświata’. Swoje doświadczenia i przemyślenia na ten temat – 73 dokładnie opisanych sesji psychodelicznych – zawarł w książce LSD I UMYSŁ WSZECHŚWIATA, wydanej w 2019 r.
 

Zdecydował się na ich upublicznienie, a tym samym ujawnienie swojego prywatnego alter-ego, dopiero kiedy przeszedł na profesorską emeryturę. Pod koniec lat 70-tych , kiedy rozpoczynał swoją podróż, doświadczenia z LSD były prawnie zabronione i wycofane z naukowego obszaru zainteresowań. Dopiero w 2014 roku zakaz ten cofnięto.
 

Jego doświadczenie jest przykładem wyzwolenia się z poczucia mentalnej izolacji i przekonania, że nasz fizyczny świat jest jedynym, jaki istnieje. Przechodzi proces wielokrotnej śmierci ego, rozczłonkowania i wielu innych tortur charakterystycznych dla inicjacji szamańskiej, cykle śmierci i odrodzenia – bolesne procesy oczyszczania świadomości na kolejnych poziomach, fazy porodowe, poziom archetypów, stan połączenia z Jednością, wędrówki do innych wymiarach, doświadcza wspomnień z poprzednich żyć i całego systemu reinkarnacji na poziomie osobistym  i ogólnoludzkim, a kończy na wglądzie w Diamentową Klarowność przyszłego człowieka.



Zapraszam do lektury Przedmowy i próbki samego tekstu C.M. Bacha.

Tłumaczenie: Piotr Kawecki



Przedmowa 
Ervina Laszlo

Kiedy autor tej niezwykłej książki zwrócił się do mnie z prośbą o napisanie do niej przedmowy, znając jego wcześniejsze prace, zgodziłem się z przyjemnością. Po przeczytaniu rękopisu nie żałuję swojej decyzji. Czuję się zmuszony do napisania prawdziwej „przedmowy” – nie długiego traktatu, ale kilku słów. Nic więcej nie jest potrzebne, ponieważ informacje przekazywane na tych stronach są wartością samą w sobie. Należy je zrozumieć i przyswoić, a nie wyjaśniać. Jednak w obliczu kontrowersji związanych z użyciem psychodelików w celu zdobycia informacji o rzeczywistym świecie, okoliczności intelektualne, w jakich została napisana książka ta, wymagają wprowadzenia. Temu zadaniu poświęcona jest niniejsza przedmowa.

Jest to jedna z najbardziej wnikliwych i znaczących książek, jakie kiedykolwiek czytałem. Ale aby zrozumieć jej znaczenie i poprzeć jej przesłanie, trzeba być gotowym przyjąć trzy założenia:

  • Że za rzeczami istniejącymi we wszechświecie, kryje się inteligencja,
  • Że  inteligencja ta wykazuje celowość działania, i
  • Że człowiek może uzyskać dostęp do niektórych elementów tej inteligencji i poznać niektóre aspekty jej celu.


Te przesłanki były dyskutowane od tysiącleci, przy czym debaty te zazwyczaj ograniczały się do dziedzin teologii i duchowości. Dziś można je jednak podnosić w kontekście nowego paradygmatu wyłaniającego się w nauce. Jeśli są one podnoszone i dyskutowane w tym kontekście, zwykłe zastrzeżenia wobec używania psychodelików w celu uzyskania prawidłowej wiedzy o wszechświecie tracą swoją siłę. Gdy usiądziemy nad tym rodzącym się materiałem dowodowym z otwartym umysłem, rozpoznajemy, jak mówi Bache, że nasz umysł jest oknem na wszechświat i przez to okno dociera do nas informacje nie tylko o jego fizycznych obiektach i procesach, ale także o sile sprawczej, która za nimi stoi oraz o celu wykazywanym przez tę inteligencję.

Nasze okno na wszechświat nie jest wąską szczeliną, która pozwala jedynie na przenikanie informacji fizycznej, jak utrzymuje nauka głównego nurtu. W odpowiednich warunkach nasze okno otwiera się na holograficznie kompletną informację pochodzącą od inteligencji, która przenika wszechświat. W swoim zwykłym stanie nasz mózg nie jest przygotowany do dekodowania wszystkich lub nawet większości tych informacji; jest on zaprojektowany do dekodowania tylko tych aspektów i segmentów, które są niezbędne lub użyteczne w naszym bezpośrednim życiu. Jednak w pewnych warunkach można zwiększyć receptywność mózgu i rozszerzyć te aspekty i segmenty. Istnieje na to wiele sposobów i nie ma znaczenia, jakie środki są wybierane, o ile są skuteczne i nie uszkadzają mózgu, reszty organizmu lub sieci życia, w której ów mózg i organizm są osadzone. Spośród różnych metod poszerzania pola świadomości, takich jak oddychanie holotropowe, medytacja i taniec transowy, Bache pokazuje, że psychodeliki są szczególnie potężną metodą, gdy są stosowane w bezpieczny i terapeutycznie uporządkowany sposób.

Oczywiście, musimy odróżnić ważne i prawdziwe informacje od informacji mylących i iluzorycznych. Pod wpływem psychodelików otrzymujemy rozszerzony strumień informacji, a większość tego strumienia jest nadal uważana za iluzoryczny przez współczesne umysły. Musimy podjąć kroki w celu zapewnienia, że informacje, które odbieramy poprzez chemicznie zmodyfikowaną wrażliwość naszego mózgu są prawdziwe, nawet jeśli wykraczają poza rozumienie rzeczywistości przez współczesny umysł, i jest to zadanie krytycznej refleksji filozoficznej.

Wraz z rozszerzeniem protokołu terapeutycznego na protokół eksploracji psychodelicznej, Chris Bache dostarczył nam przewodnik do zbierania prawdziwych informacji z głębokich stanów świadomości wywołanych przez psychodeliki.

Przestrzeganie jego protokołu nie gwarantuje prawdziwości trzech powyższych założeń; są to przesłanki, a nie wnioski. Istnieją jednak niezależnie przekonujące powody, by zakładać prawdziwość tych przesłanek, jak argumentowałem w moich ostatnich książkach, w szczególności What Is Reality? (2016) i The Intelligence of the Cosmos (2017).

Kiedy uznajemy słuszność tych przesłanek, nasz umysł staje się bardziej otwarty na informacje, które docierają do nas w tych rozszerzonych stanach. Kiedy to robimy, pojmujemy głębsze i szersze warstwy rzeczywistości i zbliżamy się do zrozumienia celu naszego istnienia. Jest to doskonale zilustrowane w fascynującym i odważnym dochodzeniu Bache'a na temat głębokich domen świadomości, które otwierają się pod wpływem LSD.

Ervin Laszlo, filozof, naukowiec zajmujący się systemami i założyciel grupy ekspertów Club of Budapest. Dwukrotnie nominowany do Pokojowej Nagrody Nobla, opublikował ponad siedemdziesiąt pięć książek oraz ponad czterysta artykułów i prac badawczych. Mieszka w Toskanii.






Sesja 21 – Umieranie w Jedność

Byłem zaskoczony, jak strasznie bolesna była ta sesja. Po wszystkich poprzednich sesjach, nie wyobrażałem sobie, że może nastąpić tak duży skok cierpienia, ale ta sesja była wielokrotnie okropniejsza niż cokolwiek wcześniej.

To nie było osobiste. Moje ramy doświadczenia rozciągały się na całą ludzką rodzinę i całą ludzką historię, a to „ja” zostało uwikłane w okropności, których nie jestem w stanie opisać z właściwą dokładnością. Było to skrajne szaleństwo, falujące kalejdoskopowe pole chaosu, bólu i zniszczenia. To było tak, jakby cała ludzka rasa zebrała się ze wszystkich zakątków globu i popadła w absolutne szaleństwo.

Ludzie atakowali się nawzajem z wściekłą furią, wzmocnioną przez technologię rodem z science fiction. Przede mną było wiele przepływających i krzyżujących się prądów, z których każdy składał się z tysięcy ludzi, niektóre prądy zabijały na wiele sposobów, niektóre były zabijane, niektóre uciekały w panice, inne były łapane, inne były świadkami i krzyczały z przerażenia, jeszcze inne miały złamane serca przez oszalały gatunek - a "ja" byłem ich doświadczeniem. Przepływały przez to sceny cierpienia wywołanego przez naturę i obojętność człowieka. Tysiące głodujących dzieci z całego świata, ich ciała rozdęte śmiercią, ich oczy wpatrują się tępo w ludzkość, która ich zabijała poprzez systemowe znęcanie się i zaniedbywanie. Dużo przemocy między mężczyznami i kobietami – gwałty, bicie, zastraszanie, odwet – cykle i cykle zniszczenia. Ogrom śmierci i szaleństwa jest niemożliwy do opisania.

To, co wydarzyło się potem, wyłoniło się w kontekście tego większego pola agonii. W pewnym sensie był to pierwszy plan na tle tego horroru, ale w innym sensie wcale nie było w centrum. Trudno opisać, w jaki sposób doświadczenie może być tak całościowe i selektywne jednocześnie.

W centrum pojawił się temat seksu. Na początku seks pojawił się w swojej przyjemnej formie jako wzajemna rozkosz i erotyczna satysfakcja, ale wkrótce zmienił się w swój brutalny aspekt, jako atak, napaść, ranienie i krzywdzenie. Siły napaści seksualnej narastały również na krzyżujących się polach ludzkości. Stałem w obliczu tych brutalnych sił, a za moimi plecami stała mała dziewczynka. Było to zarówno pojedyncze dziecko w wieku około trzech lat, jak i wszystkie dzieci świata jednocześnie.

Usiłowałem chronić to dziecko, powstrzymywać ataki, które próbowały ją dosięgnąć poprzez mnie. Ale im dłużej trzymałem je w ryzach, tym bardziej stawały się silniejsze. „Ja” stało się tysiącami ludzi. Przerażenie przekraczało wszystko, co potrafię opisać. Zerkając przez ramię, czułem pole przerażonej niewinności, ale teraz doszedł jeszcze jeden element – odcień mistycznego uścisku. Na dziecko nałożona była Pierwotna Kobieta, sama Bogini. Przyciągnęła mnie do siebie, a ja instynktownie wiedziałem, że nie może być większej słodyczy niż ta, którą można znaleźć w jej ramionach. Powstrzymując się przed brutalną seksualną napaścią, powstrzymywałem się również przed mistycznym uściskiem Bogini, ale nie mogłam się zmusić do zgwałcenia tego dziecka, bez względu na to, jak słodka byłaby obietnica odkupienia.

Szał nadal narastał, aż w końcu zacząłem się odwracać. Wciąż powstrzymując straszliwy atak, stałem teraz twarzą w twarz z moją ofiarą i byłem rozrywany przez siły namiętności z jednej strony i ochrony z drugiej. Moja ofiara była jednocześnie bezradną małą dziewczynką i Pierwotną Kobietą, zapraszającą mnie do seksualnego uścisku w kosmicznych proporcjach. Bez względu na to, jak bardzo walczyłem z tym, co się działo, pociągało mnie, by rozpętać furię. W przerażeniu i ślepym pragnieniu, zwracałem się ku gwałtowi, atakowi, zabijaniu, a jednak nadal walczyłem z tym, co się działo, z każdą odrobiną mojej siły. Konflikt prowadził mnie na coraz głębsze poziomy intensywności, aż nagle coś we mnie się otworzyło i doszedłem do druzgoczącej świadomości, że zwracam się ku gwałtowi i zabijaniu SIEBIE.

Przełom był niezwykle wielowymiarowy i zagmatwany. Intensywność walki doprowadziła mnie do przełomu, w którym nagle skonfrontowałem się z rzeczywistością, że „ja” było zarówno gwałcicielem, jak i ofiarą. Patrząc w oczy mojej ofiary, odkryłem, że patrzę w swoją własną twarz. Płakałem i szlochałem. „Sam to sobie robię!”

Nie była to inwersja karmiczna, powrót do poprzedniego życia, w którym kat i ofiara zamieniają się rolami. Był to raczej skok kwantowy do poziomu doświadczenia, które rozpuściło wszelkie dualności w jeden, obejmujący przepływ. Moje osobiste poczucie „ja” eksplodowało w naturalną Jedność, która objęła wszystkich ludzi. Była kolektywna w tym sensie, że obejmowała całe ludzkie doświadczenie, ale była całkowicie prosta i niepodzielna. Byłem jednym, agresorem i ofiarą. Byłem zarówno zabójcą i zabijanym. Robiłem to sam sobie. Przez całą historię robiłem to sobie samemu.

Ponieważ odkrycie to miało miejsce w centrum, dokonywało się ono również w krzyżujących się polach obejmujących całą ludzkość i całe stworzenie. Wszystkie niewypowiedziane okropności, których doświadczyłem, były „Moje” w szerszym sensie. Cały ból odczuwany podczas gwałtownego tworzenia galaktyk był spowodowany przeze mnie i odczuwany przeze mnie. Ból ludzkiej historii było Moim bólem. Nie było żadnych ofiar. Nie było nic poza Mną, które mi to robiło. Byłem odpowiedzialny za wszystko, co przeżywałem, za wszystko, co się kiedykolwiek wydarzyło. Patrzyłem w twarz Mojego stworzenia. Ja to zrobiłem. Robiąc to, zdecydowałem się na te wszystkie wydarzenia. Zdecydowałem się stworzyć te wszystkie okropne, okropne światy. Ale dlaczego?!


Wszechświat

Potem zacząłem coś widzieć w oddali. Rozszerzało się, od naszego układu słonecznego przez galaktyki, aż po krańce kosmosu. Był to fizyczny wszechświat i podstawowe siły, które go zbudowały i podtrzymują. Było to coś zarówno fizycznego, jak i archetypowego. Nie była to symboliczna reprezentacja wszechświata, ale coś prawdziwego. Było to ciągłe z wszechświatem, którego doświadczyłem podczas Kosmicznej Podróży, ale wielokrotnie większe i bardziej złożone. To było piękne poza słowami i absolutnie urzekające.

W miarę jak rozszerzyłem się na to, co widziałem, stawałem się większy. Uczyłem się przez stawanie się tym, co wiedziałem. Odkryłem wszechświat nie poprzez poznanie go z zewnątrz, ale poprzez dostrojenie się do tego poziomu mojej istoty, w którym byłem tą rzeczą. Wszystko, co mogę w tym momencie zrobić, to naszkicować najważniejsze wydarzenia, które nastąpiły później, co nie oddaje ani ich struktury poznawczej, ani intensywności doświadczenia.

Na początkowym etapie, wyróżniało się dla mnie wzajemne powiązanie wszystkiego w jedną spójną całość. Cały wszechświat był niepodzielną, całkowicie zjednoczoną, organiczną całością. Widziałem różne przełomowe odkrycia – teorię kwantową, twierdzenie Bella, morfogenetyczną teorię pola, teorię holograficzną, teorię systemów, teorię wielkiej unifikacji – jedynie jako wczesne fazy odkrywania przez naukę tej naturalnej całości. Wiedziałem, że te odkrycia będą narastać, aż stanie się niemożliwe, abyśmy dłużej zaprzeczali rozumieniu wszechświat takim, jakim jest: pojedynczym zjednoczonym organizmem o niezwykłej złożoności i subtelności, odzwierciedlającym ogromną Twórczą Inteligencję. Inteligencja i miłość, które były odpowiedzialne za to, co widziałem, wciąż przytłaczały mnie i napełniały podziwem pełnym szacunku.

Zunifikowane pole leżące u podstaw fizycznej egzystencji całkowicie rozpuściło wszystkie granice. W miarę jak się w nim zagłębiłem, wszystkie granice zniknęły; wszystkie pozory podziału były ostatecznie iluzoryczne. Nie ma granic między wcieleniami, między istotami ludzkimi, między gatunkami, nawet między materią a duchem. Świat zindywidualizowanej egzystencji nie rozpadał się w amorficzną masę, jak mogłoby się to wydawać, ale raczej ujawniał się jako wykwintnie zróżnicowana manifestacja pojedynczego bytu.


 Umieranie w Jedność

W miarę postępu moich doświadczeń z tym jednolitym wszechświatem, odkryłem, że nie badam wszechświata „gdzieś tam”, jak to miało miejsce podczas sesji 19, ale wszechświat, którym „ja” sam w jakiś istotny sposób byłem. Te doświadczenia poprowadziły mnie krok po kroku do głębszego ogarnięcia mojej własnej rzeczywistości. Badałem wszechświat jako wymiar mojej własnej egzystencji, powoli przypominając sobie aspekty mojej istoty, z którymi straciłem kontakt. Eksploracja ta zdawała się odpowiadać na kosmiczną potrzebę nie tylko poznania, ale także bycia poznanym.

Początkowo byłem na kosmicznej wycieczce, niepodobnej do tej w sesji 19, gdy ponownie zdałem sobie sprawę, że to większe pole świadomości, z którym byłem (lub w którym przebywałem) długo czekało na rozpoznanie. Znowu zacząłem płakać, gdy poczułem, jak głęboką tęsknotę za tym, aby być poznanym. Wtedy zapytałem o coś, o co wcześniej nie pytałem. Zapytałem: „Z kim rozmawiam?”. W związku z tym pytaniem moje pole doświadczalne zaczęło się zmieniać i wszedłem na nowy poziom rzeczywistości. To było tak, jakbym wszedł na głębszy poziom operacyjny, gdzie odkryłem, że tak naprawdę byłem z samym SOBĄ. Twórczy impuls, który na poprzednim poziomie był dla mnie „obcy”, na tym poziomie był Mną.

Ten tajemniczy postęp powtarzał się wiele razy i w wielu wariantach. Trwało to godzinami. Byłem na jednym poziomie rzeczywistości daleko poza fizyczną różnorodnością, a kiedy starałem się głębiej poznać tę rzeczywistość, doświadczałem pewnego rodzaju umierania, odpadania  wślizgiwałem się na nowy poziom, na którym odkrywałem, że ta dwoistość była również tylko innym aspektem Jaźni. Raz po raz, w drobiazgowym postępach, prowadzono mnie do tego samego fundamentalnego spotkania.

Bez względu na to, ile razy umarłem lub jak różnymi formami byłem, gdy umarłem, ciągle byłem łapany przez to ogromne COŚ. Nie mogłem TEGO opuścić, nie mogłem od TEGO uciec, nie mogłem TYM nie być. Bez względu na to, jak wiele przeżyłem przygód, nigdy nie wyszedłem poza TO, nigdy nie przestałem TYM być. Po prostu nie było żadnego zewnętrza Mojego Bytu. Nie było innego istnienia.

W miarę jak poruszałem się na tych poziomach wzrastającej ontologicznej prostoty, wchodziłem w głęboki spokój, który na nowo obudził odległe, niejasne wspomnienie. „Gdzie ja to wcześniej poznałem?” Podążając za tym bezruchem, zostałem poprowadzony z powrotem do tego, co wydawało się czasem przed stworzeniem, z powrotem do ontologicznego źródła stworzenia. W tym bezruchu byłem „z samym sobą” w sposób, w jaki byłem dawno temu, ale nie przez miliardy lat. Był to czas ponownego zjednoczenia, czas bycia całością po strasznie długiej rozłące.

Z tej niezwykłej pozycji zacząłem naprawdę wyobrażać sobie możliwość, że fizyczny wszechświat nie został stworzony. Alternatywy wyraźnie stały przede mną. Z jednej strony było całe planowanie, cała praca, całe zamieszanie i niepewność, a zwłaszcza całe straszne cierpienie, które było tak świeże w moim umyśle po wcześniejszej sesji. Z drugiej strony był  głęboki spokój i bogactwo, które były moim obecnym stanem. Dlaczego to robisz? Po co manifestować wszechświat, płacąc tak wielką cenę?

Pojawiła się odpowiedź, która była taką samą jak poprzednio, w sesji 15-tej: „Czy niczego się nie nauczyliśmy?” Tym razem zawierała podtekst: „Czy to nie było warte zachodu? Czy to nie była przygoda? Spójrz, ile by nie zaistniało, gdybyśmy nie zdecydowali się tworzyć”. Tym razem nie byłem zdruzgotany, ponieważ wybór tworzenia wydawał się głęboko dobry. Myśl, że cały fizyczny wszechświat mógłby nie zaistnieć, niosła ze sobą okropny smutek. Z tej perspektywy mogłem również odczuć, że nie było żadnej fundamentalnej wady w przejawionym porządku stworzenia. Pomimo tych wszystkich cierpień, wszystko szło dobrze – choć wciąż jest głęboko niedokończony.
Nadal zadawałem pytania:
„Co tu się dzieje?”
„Jak to działa?”
„Jak ci się to podoba?”

Zkażdym pytaniem moje pole doświadczenia zmieniało się, otwierając mnie na jeden kosmiczny proces po drugim. Nie potrafię w pełni opisać tych doświadczeń, ponieważ kategorie myślowe wywodzące się z czasoprzestrzeni nie nadają się do jasnego zapamiętywania lub tłumaczenia na słowa doświadczeń rzeczywistości leżących poza czasoprzestrzenią. Chociaż moja zwykła świadomość na jawie jest stopniowo zmieniana przez te doświadczenia, wciąż jest ona zbyt ograniczona poznawczo, aby móc ją (tę rzeczywistość) wystarczająco szczegółowo opisać. Jednak to, czego doświadczyłem, wielokrotnie doprowadzało mnie do ekstazy.
„Niesamowite!”
„Więc tak to działa!”
„O Boże!”

Zapytano mnie, – „Jak wiele chcesz zobaczyć?”. Odpowiedziałem: – „Więcej!”, i zawsze więcej się rozwijało. Rozwijało się to godzinami.


Komentarz

Była to niezwykle intensywna sesja, zarówno pod względem bólu, jak i radości, z trudnymi do zinterpretowania fragmentami. Cierpienie przerodziło się w szaloną zwierzęcą pasję, która niszczy wszystko, czego dotknie. Konflikt między tą żądzą krwi a moją desperacką walką o ochronę dziecka wydaje się być narzędziem stosowanym do spotęgowania energii do ogromnych wielkości, ostatecznie niszcząc fundamentalny dualizm, który przede wszystkim wywoływał gniew i głód. Mistyczne uścisk Pierwszej Kobiety było elementem archetypowym, symptomem hieros gamos, „boskiego małżeństwa”, które ma miejsce, gdy zróżnicowana egzystencja łączy się z błogością pierwotnej esencji. Kiedy nastąpił ostatni przełom, poczułem eksplozję uzdrowienia, która przetoczyła się przez całą ludzką rodzinę.

Podczas Kosmicznej Wycieczki eksplorowałem wszechświat jako rzeczywistość poza mną; podczas tej sesji badałem wszechświat jako wymiar mojej własnej istoty. Ta zmiana odzwierciedla szerszą przemianę, która ma miejsce, gdy człowiek przechodzi z subtelnego poziomu świadomości, z nienaruszonym dualizmem, do niedualnej świadomości przyczynowej. Spokój płynący z powrotu do Jedności, która pochłania wszelkie podziały, obudził ziarno wspomnienia, które zmieniło mnie głęboko, nie natychmiastowo, ale powoli przez wiele lat.

W trosce o klarowność wypowiedzi, zamierzam połączyć dwie kolejne sesje. Sesje te kontynuowały historię stworzenia, ale teraz pogłębiły ją, kierując mnie w dwóch różnych kierunkach. Po pierwsze, zabrali mnie z powrotem do tego, co wydawało się początkiem stworzenia, gdzie doświadczyłem stworzenia jako aktu miłości między dwiema Kosmicznymi Istotami. To była dla mnie zupełnie nieoczekiwana kosmologia. Potem zabrały mnie do przodu w czasie i dały mi wizję tego, dokąd stworzenie prowadzi ludzkość. Wiem, że to brzmi potwornie arogancko, jak amok ego, ale tak właśnie się stało.

To był pierwszy raz, kiedy temat przyszłości ludzkości pojawił się w moich sesjach, ale nie będzie ostatnim. Od tego momentu historia naszej zbiorowej ewolucji stała się powracającym tematem w mojej pracy. Chociaż opisuję tę historię jako „plan generalny”, nie mam na myśli tego w ciężkim wydaniu, podyktowanym przeznaczeniem. Po prostu staram się oddać głos spotkaniu z głęboką intencjonalnością, wyrażającą się w rozwijającej się złożoności naszego wszechświata. Z czasem ta historia stała się meta-ramą całej mojej psychodelicznej podróży i całego mojego życia. Powiem o tym więcej w rozdziale 9, „Narodziny przyszłego człowieka”, ale historia, którą tam opowiem, rozpoczęła się tutaj, podczas tych dwóch sesji.

Modlitwa na początku moich sesji zawsze brzmiała: „Poddaję się temu, co służy wspólnemu dobru. Wybieram to, czego Ty potrzebujesz”. Ból podczas 21-ej sesji był tak silny, że tym razem moja modlitwa brzmiała: „Proszę, niech to cierpienie się skończy”. Ale nasze świadome intencje nie kierują tymi sprawami. Ból nie skończył się. Było coraz gorzej.


Książki Christophera M. Bache:

  • LSD and the Mind of the Universe: Diamonds from Heaven, 2019
  • The Living Classroom: Teaching and Collective Consciousness, 2008
  • Dark Night, Early Dawn: Steps to a Deep Ecology of Mind, 2000
  • Lifecycles, 1998