W obecnych czasach dużo mówi się o budowie mózgu i sposobie funkcjonowania umysłu, zarówno pod względem chemicznym, elektrycznym, falowym, czy kwantowym. Tworzy się jego modele i próbuje skopiować mechanizm działania rozumu – przenosząc go na nowy obszar, maszyn stwarzanych na nasze własne podobieństwo.
Wydaje nam się, że jeśli stworzymy wystarczająco złożony układ cyfrowy, a sieć sztucznych neuronów dość rozbudowana, ta sztuczna inteligencja będzie miała te same atrybuty, co ludzka świadomość. W marzeniach futurologów, będziemy mogli zasadzić na tym gruncie drzewko naszej świadomości i w ten sposób przedłużyć nasze istnienie, jako indywidualna świadomość, praktycznie w nieskończoność. Mówiąc wprost – staniemy się nieśmiertelni. ’Niedoskonałość’ ludzkiego ciała przestanie być problemem.
Nie będę tu prowadził rozważań na temat wchodzenia w rolę Boga-Stwórcy.
Bardziej interesuje mnie, czy taka wykreowana przez nas świadomość będzie zachowywać te cechy, które nam, ludziom współczesnym sprawiają wielką trudność. Myślę tu o fenomenach w naszej świadomości towarzyszących nam od setek tysięcy lat: możliwości przeżywania rzeczywistości na wielu niezależnych poziomach, tym, co próbujemy spacyfikować za pomocą religii, filozofii i głębokiej psychologii. Co wymyka się racjonalnemu osądowi. Na odwieczne pytania dotyczące sensu życia, różne kultury próbowały wypracować własne odpowiedzi. Czasami oczywiście różnice zdań doprowadzały do skrajnych konfliktów; wojen, prześladowań i nienawiści. Pokazuje to tylko, jak rozpaczliwie mało wiemy na te tematy i jak wielkie emocje kryją się za tymi znakami zapytania.
Obecny rozwój wirtualnej rzeczywistości wydaje się być próbą obejścia problemu i wymagań tematu. Istnieje wręcz nadzieja, że cyfrowe racjonalne mózgi nie będą miały konfliktów tożsamości, pytań o nieznane i ponadczasowe.
Jest jeszcze jedna obawa. W toku tych wszystkich racjonalnych działań, być może tracimy z oczu coś bardzo cennego, coś, co tak naprawdę pozwala nam doświadczać siebie w pełni jako istoty ludzkie.
To budząca wciąż kontrowersje naukowców, nie dająca się zmierzyć w laboratoriach strefa ducha. Dla praktyków, takich jak rdzenni szamani, mistycy różnych religii i osoby świeckie o szczególnych cechach świadomości, sprawa jest oczywista i nie podlegająca ocenie.
Dobrym przykładem ostrożności współczesnej psychologii, jako dziedziny naukowej w wypowiedziach na te tematy, jest historia zapisków Junga na temat jego wglądów w odmienną rzeczywistość, spisanych z wielką starannością w notatniku zatytułowanym ’Red Book’. Po śmierci Junga oprawiona w czerwoną skórę księga została zamknięta przez spadkobierców w sejfie, gdzie przeleżała 50 lat, zanim zdecydowano się na upublicznienie tych zapisków. Oczywiście chodziło o obawę przed utratą wiarygodności i kompetencji przez Junga w oczach nauki, kiedy żył (a nawet tak długi okres po jego śmierci).
Cóż więc takiego możemy stracić, wymazując z naszej świadomości tzw. „sprawy duchowe”?
Chciałbym przedstawić tu sylwetki kilku akademickich badaczy pogranicza, poszukujących zrozumienia tej części nas samych, która ucieka racjonalnej ocenie i naukowemu wyjaśnieniu.
Wydaje się, że doskonale rozumieją, jak wiele jest jeszcze rzeczy nieodkrytych lub zapomnianych, a co gorsza rozumieją, że wraz ze spłyceniem rozumienia pojęcia świadomości, ulega to bezpowrotnemu zanikowi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz