piątek, 31 stycznia 2020

W KIERUNKU JEDNOŚCI: Paradygmat prywatnego umysłu

Rosnące zainteresowanie zbiorową świadomością sugeruje, że jest to idea, której czas nadszedł. Wydaje się, że wyłania się nowy paradygmat, który przenosi nas poza nasze poprzednie modele świadomości. Ponieważ ten nowy paradygmat będzie się rozwijał przez wiele lat, nie widzimy jeszcze wszystkich jego implikacji, ale nieadekwatność starego paradygmatu staje się coraz bardziej oczywista dla wielu myślicieli. Wierzę, że stoimy na progu nowego zrozumienia kolektywnej dynamiki świadomości i nowego sposobu pracy z niesamowitymi siłami, które powstają, gdy ludzie pracują razem w grupach.


Przytoczony fragment pochodzi z książki The Living Classroom, autorstwa Christopher M. Bache, znanego nam z wcześniejszego artykułu o świadomości i LSD.

Tłumaczenie: Piotr Kawecki


Paradygmat prywatnego umysłu

(…) większość badań nad zbiorową świadomością jest obecnie prowadzona przez instytuty non-profit i niezależnych badaczy. Z pewnymi wyjątkami społeczność akademicka nadal pozostaje w dużej mierze zaangażowana w paradygmat prywatnego umysłu. Przypomniałem sobie o tym, kiedy odwiedziłem mojego syna na Harvardzie, kiedy kończyłem tę książkę. Jest na studiach licencjackich studiów psychologicznych i w pełni korzysta z wiedzy niezwykle utalentowanych profesorów, którzy go otaczają. A jednak żaden z jego profesorów nie mówi mu o zbiorowej świadomości ani o dynamice pola umysłu. Podejrzewałem, że tak jest, ponieważ tak samo jest tam, gdzie uczę i na uniwersytetach w całym kraju. Ogólnie rzecz biorąc, środowiska akademickie i naukowe są mocno zaangażowane w pogląd, że nasze umysły są ontologicznie oddzielone od siebie. Czymkolwiek jest świadomość – a nadal nie jesteśmy pewni, czym jest, ani jak jest „produkowana” – istnieje ogólna zgoda, że jest to w zasadzie sprawa prywatna. Jeden umysł na mózg. Ten konsensus został wypracowany przez długą sekwencję wydarzeń historycznych zbyt skomplikowanych, aby je tutaj streścić. Owszem, można argumentować, że cała trajektoria myśli zachodniej od starożytnych Greków do współczesnej nauki zmierza w tym kierunku. Nie próbując oddać sprawiedliwości tym zmianom, chciałbym wskazać kilka czynników.

    Z pewnością najważniejszym powodem, dla którego paradygmat prywatnego umysłu spotkał się z szeroką akceptacją, jest fakt, że jest on zgodny z większością naszych codziennych doświadczeń. Każdego dnia doświadczamy prywatności naszych myśli i wyzwania komunikowania się przez przepaść stworzoną przez naszą mentalną izolację. Okazjonalne doświadczenie przenikania między umysłami, jeśli w ogóle uznawane za wiarygodne zjawisko, wydaje się jedynie potwierdzać ogólną zasadę, że nasze umysły są oddzielone od siebie.

    Oczywiście doświadczenie nie zawsze jest wiarygodnym barometrem prawdy, ale w tym przypadku nasze doświadczenie mentalnej izolacji zostało wzmocnione przez jedno z najgłębszych przekonań współczesnej myśli, mianowicie przekonanie, że świat fizyczny jest jedynym światem, który istnieje. W tym ujęciu, ogólnie znanym jako materializm,  wszystko inne opiera się na tym, że materia jest jedyną rzeczywistością. W związku z tym w „dekadzie mózgu” bezustanna fala fMRI (badań czynnościowych mózgu) i innych wyrafinowanych technologii obrazowania wzmocniła przekonanie, że nasza świadomość jest niczym więcej niż subiektywnym produktem ubocznym naszej neuroanatomii, że nasze umysły są wytwarzane przez nasz mózg. Zgodnie z tym poglądem mózg jest podstawową rzeczywistością, ponieważ materia jest podstawową rzeczywistością. Jeśli nasze mózgi są generowane przez nasze mózgi, oznacza to, że powinny one przyjąć swój kształt i cechy z naszych mózgów. Mówiąc najprościej, jeśli nasze mózgi są fizycznie oddzielnymi bytami, nasze umysły również powinny być oddzielnymi bytami.

    Metafizyczny pogląd, że materia jest jedyną rzeczywistością, jest dziś często prezentowany na naszych kampusach jako „naukowy pogląd” na rzeczywistość, a rozwój materializmu jest ściśle związany z rozwojem nauki w XVII-XIX wieku. Chociaż jako metafizyczna hipoteza o naturze rzeczywistości, materializm znacznie wykracza poza rzeczywiste odkrycia naukowe, to przede wszystkim nasze zaufanie do nauki leży u podstaw naszego kulturowego zaufania do materializmu. Ich szacunek dla osiągnięć nauki prowadzi wielu naukowców do odrzucenia od razu sugestii, że może istnieć coś takiego jak zbiorowa świadomość. Pytają; gdzie jest fizyczny substrat, który mógłby generować taki zbiorowy byt?

    Założenie, że umysł jest zasadniczo przedsięwzięciem prywatnym, zostało również poparte szeregiem filozoficznych zmian w tym okresie, które ukształtowały pojawienie się nowoczesnego ja, rozumianego jako radykalnie oddzielone od wszystkiego, co go otaczało, w tym kultury, natury, i innych ludzi. Podczas renesansu złożony gobelin strumieni intelektualnych zjednoczył się, by bronić jednostki, umożliwiając pojawienie się indywidualnego geniuszu w historycznie bezprecedensowym stopniu. Gdybyśmy zacytowali tylko jedno nazwisko z długiej listy myślicieli, którzy przyczynili się do tego trendu, mógłby to być Kartezjusz, którego myśl w tym względzie była przełomowa. Richard Tarnas w swojej książce The Passion of the Western Mind podsumowuje wpływ Kartezjusza w następujący sposób:
Oto zatem prototypowa deklaracja współczesnego „ja”, ustanowiona jako całkowicie odrębna, samookreślająca się istota – wątpiąca we wszystko oprócz siebie, stawiająca się w opozycji nie tylko wobec tradycyjnych autorytetów, ale wobec świata, jako podmiot przeciwko przedmiotowi, jako myślący, obserwujący, oceniający, manipulujący byt, całkowicie odmienny od obiektywnego Boga i zewnętrznej natury.
    Jeśli cofniemy się bardziej w przeszłość, stwierdzimy, że korzenie myślenia o sobie jako oddzielnych i odmiennych bytach sięgają religijnych podstaw kultury zachodniej. Przez dwa tysiące lat chrześcijaństwo podkreślało indywidualne zbawienie (lub potępienie), a islam to popiera. Mówiąc najprościej, jeśli Bóg może podzielić ludzkość w czasie ostatniego sądu i posłać niektóre dusze do nieba, a inne do piekła, jest to możliwe tylko dlatego, że dusze są postrzegane jako oddzielne byty, jak marmury rozrzucone po stole. Obie religie, które razem stanowią ponad połowę światowej populacji, potwierdziły pogląd, że indywidualna dusza wypracowująca swoje indywidualne przeznaczenie jest jednostką roboczą królestwa Bożego.

    Kiedy ta długa filozoficzna i religijna tradycja podkreślania autonomii jednostki weszła w erę współczesną i w połączeniu z nowym przekonaniem, że materia jest jedyną rzeczywistością, wszystko było gotowe, aby postrzegać nasze umysły jako całkowicie zamknięte, oddzielne byty – jako wiele autonomicznych, nie podłączonych do sieci komputerów osobistych, niezintegrowanych, z wyjątkiem fizycznych słów i gestów.

    Do tego wniosku jeszcze bardziej zachęcał ogólny wydźwięk fizyki tamtych czasów. Założenie prywatnego umysłu sprawdziło się, gdy nauka newtonowska była u szczytu, a my byliśmy w hipnotycznym uścisku jego atomistycznej wizji rzeczywistości. Przez „atomistyczny” rozumiem, że ta wizja widziała wszechświat złożony z zasadniczo oddzielnych, nieredukowalnych części. Ostatecznie świat przewidziany przez Newtona nie był światem kwantowego splątania i nielokalności, ale światem oddzielnych atomów poruszających się w matematycznie dokładnych wzorach. Psychologia, która pojawiła się w kontekście tej fizyki, miała podobną atomistyczną jakość, podkreślając naszą odrębność. Ostatecznie, niekwestionowanym założeniem, które nauczyciele odziedziczyli po epoce nowożytnej, było założenie prywatnego umysłu.

    Długo potrwa, zanim filozofowie, psychologowie i historycy prześwietlą tę złożoną historię i zdecydują, które jej części powinniśmy zachować, a które odrzucić. Chciałbym jednak tutaj podkreślić, że koncepcja świadomości zbiorowej nie podważa wartości, jaką nasza kultura przywiązuje do ludzkiej indywidualności – ani świeckiej, ani zakorzenionej w dyskursie teologicznym. Indywidualność nie wymaga izolacji ontologicznej. Głęboko potwierdzam wartość i znaczenie ludzkiej indywidualności i widzę ją jako wyłaniającą się właściwość naszego wszechświata, która wyznacza próg ewolucyjny o wielkim znaczeniu. Taka indywidualność nie jest zagrożona przez uznanie podstawowej łączności świadomości, która integruje jednostki w większe krajobrazy świadomości. Przeciwnie, jak zobaczymy, zbiorowe wymiary umysłu faktycznie odżywiają i wspierają naszą złożoną indywidualność.

    Fizyka newtonowska uległa mechanice kwantowej, a prawa jednostki są dziś dyskutowane w kontekście rosnącego uznania naszych zbiorowych zobowiązań względem siebie i innych gatunków, ale przekonanie, że materia jest jedyną rzeczywistością, wywiera ogromny wpływ na życie intelektualne naszych uniwersytetów. Przekonanie, że możemy wyjaśnić wszystko we wszechświecie w kategoriach samej rzeczywistości fizycznej, ukształtowało narrację na temat naszych kampusów, która jest zwykle przedstawiana jako „naukowy pogląd” na życie. Profesorowie regularnie uczą studentów, że nauka „udowodniła”, że poza istnieniem innym niż ślepą szansą, nie ma głębszego celu i że przetrwanie najsilniejszych jest podstawowym prawem rządzącym wszelką ewolucją, a zatem wszelkim istnieniem. Etyka to jedynie nawyki kulturowe, a nasze geny determinują nasze przeznaczenie. W kontekście tego nieustępliwego redukcjonizmu uczniowie uczą się, że kiedy ich fizyczny mózg umiera, umierają i kropka. Studenci mogą sobie „wierzyć” w co chcą o pośmiertnej egzystencji, ale powiedziano im również, że jeśli chcą myśleć krytycznie, to jest tylko jeden racjonalny wniosek, do którego mogą dojść. Potwierdzenie jakiejkolwiek formy istnienia po śmierci jest albo oddawanie się myśleniu życzeniowemu, albo przeniesieniem dawnych wierzeń religijnych w erę naukową, do której nie przystają.

    Boli mnie to, że większość moich studentów nie wie, że najnowsza nauka już zdekonstruowała ten redukcjonistyczny materializm i że wiele cech tego światopoglądu jest uważanych za fałszywe przez rosnący chór głosów naukowych. Jak zauważył filozof nauki Karl Popper w swojej książce The Self and Its Brain, materializm „przekroczył siebie” w XX wieku. W czasie, gdy fizycy sugerują, że tylko 4 procent energii wszechświata jest rzeczywiście widoczne, a teoretycy super-strun proponują, że wszechświat nie ma trzech, lecz jedenaście wymiarów, wiele tradycyjnych argumentów na rzecz materializmu brzmi w najlepszym przypadku naiwnie. Wydaje się, że jesteśmy dzisiaj w trakcie uwalniania metody naukowej od dominującej podczas narodzin nauki hipotezy metafizycznej, ale tak znaczące zmiany wymagają czasu.

    Jeśli w tym szybko zmieniającym się krajobrazie intelektualnym wyróżnia się jeden temat, myślę, że jest to temat łączności. Wszędzie, gdzie się odwracamy, wydaje się, że odkrywamy, że systemy, które wcześniej uważaliśmy za oddzielne od siebie, są faktycznie połączone. Od dziesięcioleci absorbujemy dziwnie holistyczny świat opisany przez mechanikę kwantową. Twierdzenie Bella, teraz potwierdzone empirycznie, ujawnia wszechświat, który jest natychmiastowo świadomy siebie na duże odległości. Początkowo uważano, że splątanie kwantowe ogranicza się do królestwa subatomowego, ale teraz naukowcy odkrywają, że jego skutki „powiększają się” do naszego makroskopowego świata, co oznacza, że świat, po którym chodzimy, wykazuje oznaki łączności kwantowej. Inne dyscypliny są zbieżne. Teoria chaosu pokazała nam, że makro-królestwo, w którym żyjemy, jest zalane holograficznymi wzorami i iteracją fraktali. Feministyczni pisarze przekonująco argumentowali, że pojęcie atomistycznej jaźni jest z natury męskim wytworem, który ostro kontrastuje z tym, co niektórzy nazywają „jaźnią łączącą”, która wypływa bardziej naturalnie z kobiecych doświadczeń. Tymczasem nauka ekologii pokazała nam, że w świecie przyrody systemy życia przenikają się tak głęboko, że ogromnie trudno jest odizolować jeden gatunek od drugiego w tej matrycy. Nie ograniczając różnic między tymi dyscyplinami, wyłaniający się wnikliwy wgląd wydaje się jasny – żyjących części nie można w znaczący sposób odizolować od systemów, w których są osadzone. Postulat separacji egzystencjalnej stoi w sprzeczności z praktycznie wszystkim, czego dowiadujemy się o tym, jak rzeczywiście działa natura.

   A jednak, kiedy przechodzimy do nauczania, to tak, jakbyśmy nadal żyli w Newtonowskim wszechświecie oddzielnych jaźni i odizolowanych umysłów. Rewolucja kwantowa nie przeniknęła jeszcze do naszych głównych modeli psychologicznych. Rewolucja łączności nie zmieniła jeszcze sposobu, w jaki nauczyciele angażują swoich uczniów. Pęd materialistycznego paradygmatu i dominacja doświadczenia ego sprawiają, że patrzymy tylko na bardziej namacalne aspekty nauczania, pomijając bardziej subtelne interakcje, które mają miejsce wszędzie wokół nas.

    Paradygmat prywatnego umysłu nauczył nas wielu rzeczy, ale wiele prawd nie powstaje w takim krajobrazie. W rzeczywistości większość prawd, które chcę polecić w tym tomie, nie może powstać w tym krajobrazie. Pracując na uniwersytetach przez całe życie zawodowe, rozumiem, jak przedstawione tutaj propozycje mogą brzmieć dla osób wyszkolonych w starszym sposobie myślenia. A jednak musimy wyjść poza atomistyczny model świadomości z dwóch podstawowych powodów: (1) ponieważ ten model jest poważnie niekompletny i (2) ponieważ ogranicza nasze możliwości jako nauczycieli.

    Stoimy dziś przed wieloma krytycznymi wyzwaniami na świecie – globalnym ociepleniem, załamującymi się ekosystemami, konwulsyjnym zakończeniem kultury naftowej, wojnami o zasoby i narastającym konfliktem międzynarodowym. W tym kontekście pisanie książki na tak pozornie ezoteryczny temat, jak dynamika kolektywnej psychiki, wydaje się kaprysem. Na pewno są pilniejsze problemy, które wymagają naszej uwagi. A jednak, jeśli podążymy za tymi problemami do ich źródła, stwierdzimy, że wiele z nich jest zakorzenionych w niezrozumieniu fundamentalnej prawdy o naszym życiu. Odizolowana jaźń jest nienaturalną jaźnią; podzielona jaźń tworzy podzielony świat. Gdy wkraczamy w wiek, w którym przyszłość naszej planety będzie rozstrzygana na wielu frontach, niezwykle ważne jest, abyśmy poznali prawdę o naszej współzależności i przenikaniu, prawdę tak przenikliwą, że dociera ona do samego rdzenia naszej istoty. Jeśli ta książka przyczyni się choćby w niewielkim stopniu do tej zmiany w naszym zbiorowym zrozumieniu, nie będzie to zmarnowane ćwiczenie.

środa, 29 stycznia 2020

ZAKAMARKI ŚWIADOMOŚCI: Christopher M. Bache i Umysł Wszechświata

Christopher M. Bache jest emerytowanym profesorem na Wydziale Filozofii i Studiów Religijnych Uniwersytetu Stanowego w Youngstown, gdzie wykładał przez 33 lata.

Zafascynowany wczesnymi pracami Grofa opisanymi w Realms of the Human Unconscious: Observations from LSD Research (1996) dotyczącymi terapii psychodelikami, i równolegle do swojej kariery profesorskiej, Bache przez dwadzieścia lat prowadził na własną rękę badania zmian świadomości pod wpływem LSD. Chciał poznać własny umysł i to, co Grof określał ‘umysłem wszechświata’. Swoje doświadczenia i przemyślenia na ten temat – 73 dokładnie opisanych sesji psychodelicznych – zawarł w książce LSD I UMYSŁ WSZECHŚWIATA, wydanej w 2019 r.
 

Zdecydował się na ich upublicznienie, a tym samym ujawnienie swojego prywatnego alter-ego, dopiero kiedy przeszedł na profesorską emeryturę. Pod koniec lat 70-tych , kiedy rozpoczynał swoją podróż, doświadczenia z LSD były prawnie zabronione i wycofane z naukowego obszaru zainteresowań. Dopiero w 2014 roku zakaz ten cofnięto.
 

Jego doświadczenie jest przykładem wyzwolenia się z poczucia mentalnej izolacji i przekonania, że nasz fizyczny świat jest jedynym, jaki istnieje. Przechodzi proces wielokrotnej śmierci ego, rozczłonkowania i wielu innych tortur charakterystycznych dla inicjacji szamańskiej, cykle śmierci i odrodzenia – bolesne procesy oczyszczania świadomości na kolejnych poziomach, fazy porodowe, poziom archetypów, stan połączenia z Jednością, wędrówki do innych wymiarach, doświadcza wspomnień z poprzednich żyć i całego systemu reinkarnacji na poziomie osobistym  i ogólnoludzkim, a kończy na wglądzie w Diamentową Klarowność przyszłego człowieka.



Zapraszam do lektury Przedmowy i próbki samego tekstu C.M. Bacha.

Tłumaczenie: Piotr Kawecki



Przedmowa 
Ervina Laszlo

Kiedy autor tej niezwykłej książki zwrócił się do mnie z prośbą o napisanie do niej przedmowy, znając jego wcześniejsze prace, zgodziłem się z przyjemnością. Po przeczytaniu rękopisu nie żałuję swojej decyzji. Czuję się zmuszony do napisania prawdziwej „przedmowy” – nie długiego traktatu, ale kilku słów. Nic więcej nie jest potrzebne, ponieważ informacje przekazywane na tych stronach są wartością samą w sobie. Należy je zrozumieć i przyswoić, a nie wyjaśniać. Jednak w obliczu kontrowersji związanych z użyciem psychodelików w celu zdobycia informacji o rzeczywistym świecie, okoliczności intelektualne, w jakich została napisana książka ta, wymagają wprowadzenia. Temu zadaniu poświęcona jest niniejsza przedmowa.

Jest to jedna z najbardziej wnikliwych i znaczących książek, jakie kiedykolwiek czytałem. Ale aby zrozumieć jej znaczenie i poprzeć jej przesłanie, trzeba być gotowym przyjąć trzy założenia:

  • Że za rzeczami istniejącymi we wszechświecie, kryje się inteligencja,
  • Że  inteligencja ta wykazuje celowość działania, i
  • Że człowiek może uzyskać dostęp do niektórych elementów tej inteligencji i poznać niektóre aspekty jej celu.


Te przesłanki były dyskutowane od tysiącleci, przy czym debaty te zazwyczaj ograniczały się do dziedzin teologii i duchowości. Dziś można je jednak podnosić w kontekście nowego paradygmatu wyłaniającego się w nauce. Jeśli są one podnoszone i dyskutowane w tym kontekście, zwykłe zastrzeżenia wobec używania psychodelików w celu uzyskania prawidłowej wiedzy o wszechświecie tracą swoją siłę. Gdy usiądziemy nad tym rodzącym się materiałem dowodowym z otwartym umysłem, rozpoznajemy, jak mówi Bache, że nasz umysł jest oknem na wszechświat i przez to okno dociera do nas informacje nie tylko o jego fizycznych obiektach i procesach, ale także o sile sprawczej, która za nimi stoi oraz o celu wykazywanym przez tę inteligencję.

Nasze okno na wszechświat nie jest wąską szczeliną, która pozwala jedynie na przenikanie informacji fizycznej, jak utrzymuje nauka głównego nurtu. W odpowiednich warunkach nasze okno otwiera się na holograficznie kompletną informację pochodzącą od inteligencji, która przenika wszechświat. W swoim zwykłym stanie nasz mózg nie jest przygotowany do dekodowania wszystkich lub nawet większości tych informacji; jest on zaprojektowany do dekodowania tylko tych aspektów i segmentów, które są niezbędne lub użyteczne w naszym bezpośrednim życiu. Jednak w pewnych warunkach można zwiększyć receptywność mózgu i rozszerzyć te aspekty i segmenty. Istnieje na to wiele sposobów i nie ma znaczenia, jakie środki są wybierane, o ile są skuteczne i nie uszkadzają mózgu, reszty organizmu lub sieci życia, w której ów mózg i organizm są osadzone. Spośród różnych metod poszerzania pola świadomości, takich jak oddychanie holotropowe, medytacja i taniec transowy, Bache pokazuje, że psychodeliki są szczególnie potężną metodą, gdy są stosowane w bezpieczny i terapeutycznie uporządkowany sposób.

Oczywiście, musimy odróżnić ważne i prawdziwe informacje od informacji mylących i iluzorycznych. Pod wpływem psychodelików otrzymujemy rozszerzony strumień informacji, a większość tego strumienia jest nadal uważana za iluzoryczny przez współczesne umysły. Musimy podjąć kroki w celu zapewnienia, że informacje, które odbieramy poprzez chemicznie zmodyfikowaną wrażliwość naszego mózgu są prawdziwe, nawet jeśli wykraczają poza rozumienie rzeczywistości przez współczesny umysł, i jest to zadanie krytycznej refleksji filozoficznej.

Wraz z rozszerzeniem protokołu terapeutycznego na protokół eksploracji psychodelicznej, Chris Bache dostarczył nam przewodnik do zbierania prawdziwych informacji z głębokich stanów świadomości wywołanych przez psychodeliki.

Przestrzeganie jego protokołu nie gwarantuje prawdziwości trzech powyższych założeń; są to przesłanki, a nie wnioski. Istnieją jednak niezależnie przekonujące powody, by zakładać prawdziwość tych przesłanek, jak argumentowałem w moich ostatnich książkach, w szczególności What Is Reality? (2016) i The Intelligence of the Cosmos (2017).

Kiedy uznajemy słuszność tych przesłanek, nasz umysł staje się bardziej otwarty na informacje, które docierają do nas w tych rozszerzonych stanach. Kiedy to robimy, pojmujemy głębsze i szersze warstwy rzeczywistości i zbliżamy się do zrozumienia celu naszego istnienia. Jest to doskonale zilustrowane w fascynującym i odważnym dochodzeniu Bache'a na temat głębokich domen świadomości, które otwierają się pod wpływem LSD.

Ervin Laszlo, filozof, naukowiec zajmujący się systemami i założyciel grupy ekspertów Club of Budapest. Dwukrotnie nominowany do Pokojowej Nagrody Nobla, opublikował ponad siedemdziesiąt pięć książek oraz ponad czterysta artykułów i prac badawczych. Mieszka w Toskanii.






Sesja 21 – Umieranie w Jedność

Byłem zaskoczony, jak strasznie bolesna była ta sesja. Po wszystkich poprzednich sesjach, nie wyobrażałem sobie, że może nastąpić tak duży skok cierpienia, ale ta sesja była wielokrotnie okropniejsza niż cokolwiek wcześniej.

To nie było osobiste. Moje ramy doświadczenia rozciągały się na całą ludzką rodzinę i całą ludzką historię, a to „ja” zostało uwikłane w okropności, których nie jestem w stanie opisać z właściwą dokładnością. Było to skrajne szaleństwo, falujące kalejdoskopowe pole chaosu, bólu i zniszczenia. To było tak, jakby cała ludzka rasa zebrała się ze wszystkich zakątków globu i popadła w absolutne szaleństwo.

Ludzie atakowali się nawzajem z wściekłą furią, wzmocnioną przez technologię rodem z science fiction. Przede mną było wiele przepływających i krzyżujących się prądów, z których każdy składał się z tysięcy ludzi, niektóre prądy zabijały na wiele sposobów, niektóre były zabijane, niektóre uciekały w panice, inne były łapane, inne były świadkami i krzyczały z przerażenia, jeszcze inne miały złamane serca przez oszalały gatunek - a "ja" byłem ich doświadczeniem. Przepływały przez to sceny cierpienia wywołanego przez naturę i obojętność człowieka. Tysiące głodujących dzieci z całego świata, ich ciała rozdęte śmiercią, ich oczy wpatrują się tępo w ludzkość, która ich zabijała poprzez systemowe znęcanie się i zaniedbywanie. Dużo przemocy między mężczyznami i kobietami – gwałty, bicie, zastraszanie, odwet – cykle i cykle zniszczenia. Ogrom śmierci i szaleństwa jest niemożliwy do opisania.

To, co wydarzyło się potem, wyłoniło się w kontekście tego większego pola agonii. W pewnym sensie był to pierwszy plan na tle tego horroru, ale w innym sensie wcale nie było w centrum. Trudno opisać, w jaki sposób doświadczenie może być tak całościowe i selektywne jednocześnie.

W centrum pojawił się temat seksu. Na początku seks pojawił się w swojej przyjemnej formie jako wzajemna rozkosz i erotyczna satysfakcja, ale wkrótce zmienił się w swój brutalny aspekt, jako atak, napaść, ranienie i krzywdzenie. Siły napaści seksualnej narastały również na krzyżujących się polach ludzkości. Stałem w obliczu tych brutalnych sił, a za moimi plecami stała mała dziewczynka. Było to zarówno pojedyncze dziecko w wieku około trzech lat, jak i wszystkie dzieci świata jednocześnie.

Usiłowałem chronić to dziecko, powstrzymywać ataki, które próbowały ją dosięgnąć poprzez mnie. Ale im dłużej trzymałem je w ryzach, tym bardziej stawały się silniejsze. „Ja” stało się tysiącami ludzi. Przerażenie przekraczało wszystko, co potrafię opisać. Zerkając przez ramię, czułem pole przerażonej niewinności, ale teraz doszedł jeszcze jeden element – odcień mistycznego uścisku. Na dziecko nałożona była Pierwotna Kobieta, sama Bogini. Przyciągnęła mnie do siebie, a ja instynktownie wiedziałem, że nie może być większej słodyczy niż ta, którą można znaleźć w jej ramionach. Powstrzymując się przed brutalną seksualną napaścią, powstrzymywałem się również przed mistycznym uściskiem Bogini, ale nie mogłam się zmusić do zgwałcenia tego dziecka, bez względu na to, jak słodka byłaby obietnica odkupienia.

Szał nadal narastał, aż w końcu zacząłem się odwracać. Wciąż powstrzymując straszliwy atak, stałem teraz twarzą w twarz z moją ofiarą i byłem rozrywany przez siły namiętności z jednej strony i ochrony z drugiej. Moja ofiara była jednocześnie bezradną małą dziewczynką i Pierwotną Kobietą, zapraszającą mnie do seksualnego uścisku w kosmicznych proporcjach. Bez względu na to, jak bardzo walczyłem z tym, co się działo, pociągało mnie, by rozpętać furię. W przerażeniu i ślepym pragnieniu, zwracałem się ku gwałtowi, atakowi, zabijaniu, a jednak nadal walczyłem z tym, co się działo, z każdą odrobiną mojej siły. Konflikt prowadził mnie na coraz głębsze poziomy intensywności, aż nagle coś we mnie się otworzyło i doszedłem do druzgoczącej świadomości, że zwracam się ku gwałtowi i zabijaniu SIEBIE.

Przełom był niezwykle wielowymiarowy i zagmatwany. Intensywność walki doprowadziła mnie do przełomu, w którym nagle skonfrontowałem się z rzeczywistością, że „ja” było zarówno gwałcicielem, jak i ofiarą. Patrząc w oczy mojej ofiary, odkryłem, że patrzę w swoją własną twarz. Płakałem i szlochałem. „Sam to sobie robię!”

Nie była to inwersja karmiczna, powrót do poprzedniego życia, w którym kat i ofiara zamieniają się rolami. Był to raczej skok kwantowy do poziomu doświadczenia, które rozpuściło wszelkie dualności w jeden, obejmujący przepływ. Moje osobiste poczucie „ja” eksplodowało w naturalną Jedność, która objęła wszystkich ludzi. Była kolektywna w tym sensie, że obejmowała całe ludzkie doświadczenie, ale była całkowicie prosta i niepodzielna. Byłem jednym, agresorem i ofiarą. Byłem zarówno zabójcą i zabijanym. Robiłem to sam sobie. Przez całą historię robiłem to sobie samemu.

Ponieważ odkrycie to miało miejsce w centrum, dokonywało się ono również w krzyżujących się polach obejmujących całą ludzkość i całe stworzenie. Wszystkie niewypowiedziane okropności, których doświadczyłem, były „Moje” w szerszym sensie. Cały ból odczuwany podczas gwałtownego tworzenia galaktyk był spowodowany przeze mnie i odczuwany przeze mnie. Ból ludzkiej historii było Moim bólem. Nie było żadnych ofiar. Nie było nic poza Mną, które mi to robiło. Byłem odpowiedzialny za wszystko, co przeżywałem, za wszystko, co się kiedykolwiek wydarzyło. Patrzyłem w twarz Mojego stworzenia. Ja to zrobiłem. Robiąc to, zdecydowałem się na te wszystkie wydarzenia. Zdecydowałem się stworzyć te wszystkie okropne, okropne światy. Ale dlaczego?!


Wszechświat

Potem zacząłem coś widzieć w oddali. Rozszerzało się, od naszego układu słonecznego przez galaktyki, aż po krańce kosmosu. Był to fizyczny wszechświat i podstawowe siły, które go zbudowały i podtrzymują. Było to coś zarówno fizycznego, jak i archetypowego. Nie była to symboliczna reprezentacja wszechświata, ale coś prawdziwego. Było to ciągłe z wszechświatem, którego doświadczyłem podczas Kosmicznej Podróży, ale wielokrotnie większe i bardziej złożone. To było piękne poza słowami i absolutnie urzekające.

W miarę jak rozszerzyłem się na to, co widziałem, stawałem się większy. Uczyłem się przez stawanie się tym, co wiedziałem. Odkryłem wszechświat nie poprzez poznanie go z zewnątrz, ale poprzez dostrojenie się do tego poziomu mojej istoty, w którym byłem tą rzeczą. Wszystko, co mogę w tym momencie zrobić, to naszkicować najważniejsze wydarzenia, które nastąpiły później, co nie oddaje ani ich struktury poznawczej, ani intensywności doświadczenia.

Na początkowym etapie, wyróżniało się dla mnie wzajemne powiązanie wszystkiego w jedną spójną całość. Cały wszechświat był niepodzielną, całkowicie zjednoczoną, organiczną całością. Widziałem różne przełomowe odkrycia – teorię kwantową, twierdzenie Bella, morfogenetyczną teorię pola, teorię holograficzną, teorię systemów, teorię wielkiej unifikacji – jedynie jako wczesne fazy odkrywania przez naukę tej naturalnej całości. Wiedziałem, że te odkrycia będą narastać, aż stanie się niemożliwe, abyśmy dłużej zaprzeczali rozumieniu wszechświat takim, jakim jest: pojedynczym zjednoczonym organizmem o niezwykłej złożoności i subtelności, odzwierciedlającym ogromną Twórczą Inteligencję. Inteligencja i miłość, które były odpowiedzialne za to, co widziałem, wciąż przytłaczały mnie i napełniały podziwem pełnym szacunku.

Zunifikowane pole leżące u podstaw fizycznej egzystencji całkowicie rozpuściło wszystkie granice. W miarę jak się w nim zagłębiłem, wszystkie granice zniknęły; wszystkie pozory podziału były ostatecznie iluzoryczne. Nie ma granic między wcieleniami, między istotami ludzkimi, między gatunkami, nawet między materią a duchem. Świat zindywidualizowanej egzystencji nie rozpadał się w amorficzną masę, jak mogłoby się to wydawać, ale raczej ujawniał się jako wykwintnie zróżnicowana manifestacja pojedynczego bytu.


 Umieranie w Jedność

W miarę postępu moich doświadczeń z tym jednolitym wszechświatem, odkryłem, że nie badam wszechświata „gdzieś tam”, jak to miało miejsce podczas sesji 19, ale wszechświat, którym „ja” sam w jakiś istotny sposób byłem. Te doświadczenia poprowadziły mnie krok po kroku do głębszego ogarnięcia mojej własnej rzeczywistości. Badałem wszechświat jako wymiar mojej własnej egzystencji, powoli przypominając sobie aspekty mojej istoty, z którymi straciłem kontakt. Eksploracja ta zdawała się odpowiadać na kosmiczną potrzebę nie tylko poznania, ale także bycia poznanym.

Początkowo byłem na kosmicznej wycieczce, niepodobnej do tej w sesji 19, gdy ponownie zdałem sobie sprawę, że to większe pole świadomości, z którym byłem (lub w którym przebywałem) długo czekało na rozpoznanie. Znowu zacząłem płakać, gdy poczułem, jak głęboką tęsknotę za tym, aby być poznanym. Wtedy zapytałem o coś, o co wcześniej nie pytałem. Zapytałem: „Z kim rozmawiam?”. W związku z tym pytaniem moje pole doświadczalne zaczęło się zmieniać i wszedłem na nowy poziom rzeczywistości. To było tak, jakbym wszedł na głębszy poziom operacyjny, gdzie odkryłem, że tak naprawdę byłem z samym SOBĄ. Twórczy impuls, który na poprzednim poziomie był dla mnie „obcy”, na tym poziomie był Mną.

Ten tajemniczy postęp powtarzał się wiele razy i w wielu wariantach. Trwało to godzinami. Byłem na jednym poziomie rzeczywistości daleko poza fizyczną różnorodnością, a kiedy starałem się głębiej poznać tę rzeczywistość, doświadczałem pewnego rodzaju umierania, odpadania  wślizgiwałem się na nowy poziom, na którym odkrywałem, że ta dwoistość była również tylko innym aspektem Jaźni. Raz po raz, w drobiazgowym postępach, prowadzono mnie do tego samego fundamentalnego spotkania.

Bez względu na to, ile razy umarłem lub jak różnymi formami byłem, gdy umarłem, ciągle byłem łapany przez to ogromne COŚ. Nie mogłem TEGO opuścić, nie mogłem od TEGO uciec, nie mogłem TYM nie być. Bez względu na to, jak wiele przeżyłem przygód, nigdy nie wyszedłem poza TO, nigdy nie przestałem TYM być. Po prostu nie było żadnego zewnętrza Mojego Bytu. Nie było innego istnienia.

W miarę jak poruszałem się na tych poziomach wzrastającej ontologicznej prostoty, wchodziłem w głęboki spokój, który na nowo obudził odległe, niejasne wspomnienie. „Gdzie ja to wcześniej poznałem?” Podążając za tym bezruchem, zostałem poprowadzony z powrotem do tego, co wydawało się czasem przed stworzeniem, z powrotem do ontologicznego źródła stworzenia. W tym bezruchu byłem „z samym sobą” w sposób, w jaki byłem dawno temu, ale nie przez miliardy lat. Był to czas ponownego zjednoczenia, czas bycia całością po strasznie długiej rozłące.

Z tej niezwykłej pozycji zacząłem naprawdę wyobrażać sobie możliwość, że fizyczny wszechświat nie został stworzony. Alternatywy wyraźnie stały przede mną. Z jednej strony było całe planowanie, cała praca, całe zamieszanie i niepewność, a zwłaszcza całe straszne cierpienie, które było tak świeże w moim umyśle po wcześniejszej sesji. Z drugiej strony był  głęboki spokój i bogactwo, które były moim obecnym stanem. Dlaczego to robisz? Po co manifestować wszechświat, płacąc tak wielką cenę?

Pojawiła się odpowiedź, która była taką samą jak poprzednio, w sesji 15-tej: „Czy niczego się nie nauczyliśmy?” Tym razem zawierała podtekst: „Czy to nie było warte zachodu? Czy to nie była przygoda? Spójrz, ile by nie zaistniało, gdybyśmy nie zdecydowali się tworzyć”. Tym razem nie byłem zdruzgotany, ponieważ wybór tworzenia wydawał się głęboko dobry. Myśl, że cały fizyczny wszechświat mógłby nie zaistnieć, niosła ze sobą okropny smutek. Z tej perspektywy mogłem również odczuć, że nie było żadnej fundamentalnej wady w przejawionym porządku stworzenia. Pomimo tych wszystkich cierpień, wszystko szło dobrze – choć wciąż jest głęboko niedokończony.
Nadal zadawałem pytania:
„Co tu się dzieje?”
„Jak to działa?”
„Jak ci się to podoba?”

Zkażdym pytaniem moje pole doświadczenia zmieniało się, otwierając mnie na jeden kosmiczny proces po drugim. Nie potrafię w pełni opisać tych doświadczeń, ponieważ kategorie myślowe wywodzące się z czasoprzestrzeni nie nadają się do jasnego zapamiętywania lub tłumaczenia na słowa doświadczeń rzeczywistości leżących poza czasoprzestrzenią. Chociaż moja zwykła świadomość na jawie jest stopniowo zmieniana przez te doświadczenia, wciąż jest ona zbyt ograniczona poznawczo, aby móc ją (tę rzeczywistość) wystarczająco szczegółowo opisać. Jednak to, czego doświadczyłem, wielokrotnie doprowadzało mnie do ekstazy.
„Niesamowite!”
„Więc tak to działa!”
„O Boże!”

Zapytano mnie, – „Jak wiele chcesz zobaczyć?”. Odpowiedziałem: – „Więcej!”, i zawsze więcej się rozwijało. Rozwijało się to godzinami.


Komentarz

Była to niezwykle intensywna sesja, zarówno pod względem bólu, jak i radości, z trudnymi do zinterpretowania fragmentami. Cierpienie przerodziło się w szaloną zwierzęcą pasję, która niszczy wszystko, czego dotknie. Konflikt między tą żądzą krwi a moją desperacką walką o ochronę dziecka wydaje się być narzędziem stosowanym do spotęgowania energii do ogromnych wielkości, ostatecznie niszcząc fundamentalny dualizm, który przede wszystkim wywoływał gniew i głód. Mistyczne uścisk Pierwszej Kobiety było elementem archetypowym, symptomem hieros gamos, „boskiego małżeństwa”, które ma miejsce, gdy zróżnicowana egzystencja łączy się z błogością pierwotnej esencji. Kiedy nastąpił ostatni przełom, poczułem eksplozję uzdrowienia, która przetoczyła się przez całą ludzką rodzinę.

Podczas Kosmicznej Wycieczki eksplorowałem wszechświat jako rzeczywistość poza mną; podczas tej sesji badałem wszechświat jako wymiar mojej własnej istoty. Ta zmiana odzwierciedla szerszą przemianę, która ma miejsce, gdy człowiek przechodzi z subtelnego poziomu świadomości, z nienaruszonym dualizmem, do niedualnej świadomości przyczynowej. Spokój płynący z powrotu do Jedności, która pochłania wszelkie podziały, obudził ziarno wspomnienia, które zmieniło mnie głęboko, nie natychmiastowo, ale powoli przez wiele lat.

W trosce o klarowność wypowiedzi, zamierzam połączyć dwie kolejne sesje. Sesje te kontynuowały historię stworzenia, ale teraz pogłębiły ją, kierując mnie w dwóch różnych kierunkach. Po pierwsze, zabrali mnie z powrotem do tego, co wydawało się początkiem stworzenia, gdzie doświadczyłem stworzenia jako aktu miłości między dwiema Kosmicznymi Istotami. To była dla mnie zupełnie nieoczekiwana kosmologia. Potem zabrały mnie do przodu w czasie i dały mi wizję tego, dokąd stworzenie prowadzi ludzkość. Wiem, że to brzmi potwornie arogancko, jak amok ego, ale tak właśnie się stało.

To był pierwszy raz, kiedy temat przyszłości ludzkości pojawił się w moich sesjach, ale nie będzie ostatnim. Od tego momentu historia naszej zbiorowej ewolucji stała się powracającym tematem w mojej pracy. Chociaż opisuję tę historię jako „plan generalny”, nie mam na myśli tego w ciężkim wydaniu, podyktowanym przeznaczeniem. Po prostu staram się oddać głos spotkaniu z głęboką intencjonalnością, wyrażającą się w rozwijającej się złożoności naszego wszechświata. Z czasem ta historia stała się meta-ramą całej mojej psychodelicznej podróży i całego mojego życia. Powiem o tym więcej w rozdziale 9, „Narodziny przyszłego człowieka”, ale historia, którą tam opowiem, rozpoczęła się tutaj, podczas tych dwóch sesji.

Modlitwa na początku moich sesji zawsze brzmiała: „Poddaję się temu, co służy wspólnemu dobru. Wybieram to, czego Ty potrzebujesz”. Ból podczas 21-ej sesji był tak silny, że tym razem moja modlitwa brzmiała: „Proszę, niech to cierpienie się skończy”. Ale nasze świadome intencje nie kierują tymi sprawami. Ból nie skończył się. Było coraz gorzej.


Książki Christophera M. Bache:

  • LSD and the Mind of the Universe: Diamonds from Heaven, 2019
  • The Living Classroom: Teaching and Collective Consciousness, 2008
  • Dark Night, Early Dawn: Steps to a Deep Ecology of Mind, 2000
  • Lifecycles, 1998

niedziela, 22 grudnia 2019

ZAKAMARKI ŚWIADOMOŚCI: Poziomy świadomości Roberta Monroe

Nawiązując do niedawnego artykułu o warstwowej strukturze duchowych wymiarów, jakie opisuje Grant McFetridge, o podobnych rzeczach wspomina Monroe w swoich obserwacjach z laboratorium badawczego w Wirginii.

 

Robert Monroe, znany jest z opisów podróży poza ciałem (popularnie zwane OOBE), eksploracji odmiennych światów i opatentowanej technologii Hemi-Sync posługującej się sygnałami dźwiękowymi do synchronizacji pracy półkul mózgowych. Za pomocą tej technologii uczestnicy kursów Instytutu Monroe wskakują do określonych warstw rzeczywistości, kiedy ich mózgi podążają za precyzyjnie określoną częstotliwością słyszanych dźwięków. Monroe precyzuje różne stany świadomości, szeregując je według “poziomów skupienia”.

Poniższe opisy pochodzą z jego książki Dalekie podróże (1985).


Poziom 3. (synchronizacja mózgu-umysłu),

Poziom 10. (umysł czujny i świadomy, ciało uśpione),

Poziom 12. (stan poszerzonej świadomości),

Poziom 15. (stan bez czasu),

Poziom 21. (skraj czasoprzestrzeni, gdzie możliwy jest kontakt z innymi systemami energii).

Aby pomóc naszym kursantom, musieliśmy w podobny sposób zidentyfikować te stany poza
Poziomem 21., do których zostaliby wprowadzeni i gdzie działaliby w sposób spokojny i obiektywny. Rezultaty naszych zabiegów przedstawiają się następująco:

Poziom 22. Gdzie ludzie w trakcie swojej egzystencji fizycznej wciąż posiadają jedynie częściową świadomość. W stanie tym przebywają cierpiący na delirium, utratę zmysłów, a także uzależnieni od środków farmakologicznych czy alkoholu. Są tam także pacjenci poddawani narkozie lub w stanie śpiączki. Doznania na tym poziomie zapamiętywane mogą być jako sny bądź halucynacje.

Poziom 23. Zaludniony jest tymi, którzy niedawno zakończyli fizyczną egzystencję, ale którzy nie są w stanie tego rozpoznać i zaakceptować albo są niezdolni do zerwania więzów z Ziemskim Systemem Życia. Przebywają tu osoby ze wszystkich okresów.

Poziomy 24-26. Obejmują Terytoria Systemów Przekonań zajęte przez niefizyczne istoty ludzkie z wszystkich okresów i miejsc, które zaakceptowały i zgodziły się z różnymi przesłankami. Mieszczą się w nich przekonania religijne i filozoficzne zakładające pewną formę istnienia po śmierci.

Poziom 27. Znajduje się tu miejsce, które moglibyśmy nazwać Centrum Przyjęć bądź Parkiem. Jest to sztuczna synteza stworzona przez Ludzkie Umysły, stacja przesiadkowa zaprojektowana w celu złagodzenia szoku wywołanego opuszczeniem rzeczywistości fizycznej. Przybiera najróżniejsze formy środowisk ziemskich, przez co staje się łatwiejsza do zaakceptowania dla olbrzymiej różnorodności przybyszów.

Poziom 28. Nie tylko poza czasoprzestrzenią, ale także ludzką myślą. Przebywanie na tym poziomie lub dalszych, ogranicza drastycznie możliwość powrotu do ludzkiego fizycznego ciała.


Więcej szczegółów ujawnia jego niefizyczny rozmówca:


(…) rośliny zajmują poziomy od pierwszego do siódmego. Pozostają w stanie wibracyjnym na poziomach od pierwszego do siódmego. Jest to ten sam układ wibracyjny.

Zwierzęta istnieją na poziomach od siódmego do czternastego, a gdy jego świadomość osiągnie poziom czternasty, to nie będzie mogła wznieść się wyżej, jeżeli nie zechce zmienić swej formy.

Poziomy od piętnastego do dwudziestego pierwszego są tym, co nazywacie ludzkim życiem na Ziemi. Kiedy osoba osiągnie w swoim rozwoju poziom dwudziesty pierwszy, wówczas ma do wyboru albo pójść wyżej, albo pozostać w świecie form ludzkich, ale człowiek nie będzie mógł wznieść się wyżej, jeżeli nie zechce porzucić swej ludzkiej postaci. (…)

Poziomy od dwudziestego drugiego do dwudziestego ósmego są waszym mostem. To poziomy, na które wkraczacie po śmierci. Teraz znajdujesz się na poziomie dwudziestym, a ponieważ jest to poziom wstępujący, więc możesz wejść w rzeczywistość wykraczającą poza fizyczne życie, lecz nie będziesz mógł tam pozostać, jeżeli nie zdecydujesz się porzucić ludzkiej postaci. (…)

I gdy osoba lub świadomość osiągnie poziom dwudziesty ósmy, most zostaje przekroczony i od tej chwili dla świadomości, która chce rozwijać się dalej, nie przewiduje się możliwości posiadania ludzkiej postaci i bycia człowiekiem – i to nawet w wypadku, gdyby chodziło o zdobycie doświadczenia służącego uczeniu się. Ja już nigdy nie będę inkarnował jako człowiek. Jako inna forma życia – tak, lecz nie jako człowiek. Trudno mi to wyrazić w słowach, ponieważ płaszczyzna waszego istnienia nie jest taka sama jak moja. Może uda mi się to jaśniej wytłumaczyć w następujący sposób:

Wyobraźcie sobie siedem pierścieni. Tym siedmiu pierścieniom odpowiada czterdzieści dziewięć poziomów. Pierwsze trzy pierścienie to materia fizyczna, taka jaką znacie. Są to wasze rośliny, zwierzęta, ludzie. Czwarty pierścień to wasz pomost, wasz świat, centrum tej całej sfery. Jest to czas, w którym świadomość może dokonać wyboru i zdecydować, czy wrócić na poziomy niższe, czy wznieść się na poziomy wyższe. I wiele świadomości wybiera tę pierwszą możliwość i wraca na niższe poziomy, w świat form fizycznych. Trzy wyższe pierścienie to sfera, którą nazywacie światem duchowym. To właśnie tam zostaje wykonana większość pracy. (…)




W języku polskim ukazały się:

• Robert Monroe, Podróże poza ciałem (1994)
Robert Monroe, Dalekie podróże (1994)
• Robert Monroe, Najdalsza podróż (1995)

Dobrym uzupełnieniem będzie książka jednego z Odkrywców – pracującej z nim przez jedenaście lat Rosalind McKnight.
Kosmiczne podróże. Moje doświadczenia poza ciałem z Robertem A. Monroe

piątek, 20 grudnia 2019

ZAKAMARKI ŚWIADOMOŚCI: Grant McFetridge opisuje niefizyczne kuliste warstwy kosmosu

Grant McFetridge jest założycielem i kierownikiem badań Institute for Study of Peak States. Początkowo Instytut zajmował się zrozumieniem przyczyn doświadczeń szamańskich, duchowych i transpersonalnych oraz połączenia ich wszystkich w jeden wspólny model. Badanie bardzo wczesnych traum prenatalnych pozwoliło wykreślić mapę biologicznych wydarzeń rozwojowych, które mają bezpośredni wpływ na naszą przyszłą kondycję na wszystkich poziomach ludzkiej aktywności (fizycznej, psychicznej i duchowej). 

      Prawidłowe przejście tych wydarzeń skutkuje optymalnym funkcjonowaniem organizmu, co Instytut nazywa „stanem szczytowym”. Niestety w powszechnym doświadczeniu, podczas przechodzenia przez poszczególne fazy rozwojowe, napotykamy na wiele trudności, przez co po urodzeniu większość z nas traci tą pełnię możliwości i żyjemy niewielkim procentem naszego teoretycznego potencjału. Celem Instytutu jest przywrócenie tej pełni poprzez opracowanie praktycznych technik uzdrawiania.




W swojej książce Peak States of Consciousness: Tom 2 (Szczytowe stany świadomości), w  rozdziale 5., McFetridge opisuje koncentrycznie kulistą warstwową strukturę wszechświata, wspominając, że poszczególne warstwy mają różne własności – zaś w jednej z warstw znajduje się lokalizacja samego Stwórcy. Wielowarstwowa struktura, która otacza całość materialnego wszechświata, jest z kolei otoczona przez samo-świadomą Pustkę.

Doświadczenie Pustki ma biologiczną podstawę: do Pustki można uzyskać dostęp poprzez zregresowanie się do bardzo wczesnego wydarzenia rozwojowego, gdzie powstania Obserwującego Ja, albo w teraźniejszości, w komórce prymarnej poprzez strukturę, którą nazywa jądrowym rdzeniem jądra. Ostrzega, że regresja do tej wczesnej sekwencji rozwojowej i Pustki niesie ze sobą ekstremalne ryzyko – u wielu osób wydarzenie to może wywoływać poważne zaburzenia umysłowe, duchowe kryzysy i fizyczne problemy, które nie dają się uzdrowić poprzez uzdrowienie inicjujących je urazów.

Oto jak opisuje doświadczenia penetracji kulistych warstw kosmosu w duchowym widzeniu jednego ze współpracowników:

(…)
Wszyscy moi koledzy donoszą, że jeśli przenoszą swoje CoA wystarczająco daleko w jakimkolwiek kierunku w realnym świecie, gdy skończą podróżowanie w przestrzeni poprzez galaktyki, dalej kontynuują ją w pozagalaktycznej przestrzeni. Ostatecznie po przejściu przez cały materialny wszechświat, napotykają niematerialną warstwę graniczną. Mogą przechodzić przez ten obszar (z uczuciem łagodnego oporu) i dalej kontynuować podróż. Napotykają wówczas znacznie więcej warstw. Tak, jakby materialny wszechświat był wewnątrz gigantycznej cebuli. Podam przykład pierwszego takiego doświadczenia Wesa Gietza, ponieważ ukazuje, jak materialny wszechświat otoczony jest przez niefizyczne warstwy.

Przykład:

Wes ześrodkował swoje CoA w ciele, a następnie przeniósł swoją świadomości na zewnątrz w jednolitą sferę, obejmującą wszystko, co dostrzegał. Na początku opisywał poruszanie się tylko przez  lokalny teren, potem zaczął oddalać się, najpierw od Ziemi, potem przez przestrzeń kosmosu. Kontynuował to poprzez wszystko, co postrzegał jako resztę materialnego wszechświata. Ponieważ jego świadomości kontynuowała to rozszerzanie, ostatecznie napotkał na niematerialną warstwę, co dało jego CoA odczucie oporu w dalszej ekspansji. W przeciwieństwie do tego, świat fizyczny nie dawał jego CoA żadnego takiego uczucia. Warstwa wydawała się w doznaniu jednolicie rozłożoną na sferze, której środkiem było jego ciało. Oczywiście, do tego czasu skala była tak ogromna, że nie było dla niego żadnej praktycznej różnicy między byciem skupionym na swoim ciele lub na krawędzi samej galaktyki. 

Kontynuował poszerzanie swojej świadomości, przechodząc przez warstwę, by ponownie wejść do regionu, gdzie nie było żadnego oporu. W pewnej odległości ponownie napotkał kolejną warstwę oporu. Ta warstwa była inna ‘w dotyku’ albo ‘odczuciu’ lub konsystencji od poprzedniej. Do tego czasu jego świadomość była tak rozproszona, i obejmowała tak wiele, że poczuł się nieco przytłoczony. Stwierdził również, że to rozszerzanie siebie sprawia, że ruch przez warstwy był coraz bardziej powolnym procesem. Wówczas zawęził swoje CoA do jednego punktu, co uznał za dużo wygodniejsze. Pozwoliło mu to również posuwać się do przodu znacznie szybciej.
Warstwy pojawiły się dopiero wtedy, gdy gwiazdy i galaktyki były daleko w tyle. Stało się dla niego oczywistym, że warstwy były koncentrycznymi sferami, które otaczały cały fizyczny wszechświat.

Każda z niematerialnych warstw odczuwana jest odmiennie. Ku naszemu zaskoczeniu, jedna z tych warstw jest warstwą samego Stwórcy – ‘płaszczyzną światła’, którą ludzie opisują podczas doświadczeń z pogranicza śmierci. Stwórca jest dokładniej opisany w następnym rozdziale, wraz ze sposobem dostępu do niego używając regresji do wydarzeń rozwojowych. (…)

Dalej opowiada, co znajduje się poza tymi warstwami identyfikowalnymi ze światami szamańskimi lub 'poziomami skupienia’ wg. słownictwa Roberta Monroe:

(…)
Pustka
Kolejne oczywiste pytanie brzmi: „Co otacza te warstwy – czy cebulo-podobny wszechświat jest wewnątrz czegoś?”. Kate Sorensen odpowiedziała na to pytanie i zrobiła kolejne wielkie odkrycie, kiedy postanowiła kontynuować przechodzenie poprzez koncentryczne sfery, coraz dalej od swojego ciała. Kate szybko zdała sobie sprawę, że istnieją setki takich warstw. Zaczęła przenosić swoje CoA tak szybko, jak tylko było to możliwe. Ku naszemu zaskoczeniu przeszła przez setki warstw. Ponieważ szła dalej, charakter warstw zaczął się zmieniać. Stały się one bardziej rozproszone i bardziej obszerne. Po około 30 minutach, trudno było wyczuć jakikolwiek postęp lub obecność nowych warstw. Jednak intuicyjnie czuła, że powinna kontynuować. Ostatecznie dotarła do całkowitego braku wszystkiego – całkowicie pustej ciemności, prawdziwej Pustki. Dalszy ruch do przodu nie był możliwy. W kolejnym zdumiewającym przejawie intuicji stwierdziła, że może skomunikować się z samą Pustką! Ta Pustka była nicością, mającą samo-świadomość, i mogła z nią się ‘skomunikować’. Kate komentuje: „Coraz bardziej komunikuję się z tej Pustki z wszechświatem, z którego właśnie przybyłam”. (…)


Cytaty pochodzą z książki:
 

  • Grant McFetridge, Peak States of Consciousness: Theory and Applications, Volume 2: Acquiring Extraordinary Spiritual and Shamanic States. Institute for the Study of Peak States Press (2008) 

W języku polskim ukazał się do tej pory tom 1:

  • Szczytowe stany świadomości: Teoria i zastosowania, Tom 1. Przełomowe techniki osiągania wyjątkowej jakości życia. (2009)

czwartek, 19 grudnia 2019

ZAKAMARKI ŚWIADOMOŚCI: Toma Browna Jra opowieść, jak Dziadek wyjaśniał Wizję

Tom Brown Jr napisał kilkanaście książek-poradników na temat życia wśród dzikiej przyrody. W wielu z nich opisuje indiańską wiedzę i system jej nauczania. Pomiędzy siódmym a siedemnastym rokiem życia spędzał wraz ze swoim rówieśnikiem Rickiem każdą wolną chwilę w puszczy sosnowej, zaczynającej się zaraz za jego rodzinnym domem pod opieką indiańskiego zwiadowcy i szamana z plemienia Apaczów, o imieniu Podchodzący Wilka (Stalking Wolf). Starzec był dziadkiem Ricka.  Kiedy się poznali, Podchodzący Wilka miał 83 lata i posiadał jedno pragnienie, będące jego życiową misją: chciał przekazać potomności swoją wiedzę na temat sposobów życia rdzennych ludów Ameryki. Posiadał wiedzę na temat tropienia, polowania, zielarstwa, technik przetrwania w ekstremalnych warunkach terenowych oraz wiedzę na temat duchowości. Obdarzył chłopców niezliczoną ilością opowieści o życiu Indian, w sprytny sposób zachęcając ich i dopingując do zdobywania coraz to nowych umiejętności i wiedzy, jak radzić sobie żyjąc w puszczy bez żadnych zdobyczy cywilizacji.

 

Poniżej przedstawiam tłumaczenie fragment jednego z rozdziałów (5) z książki Quest, opisujący wstęp do duchowej świadomości i koncepcję duchowych światów.

Tłumaczenie: Piotr Kawecki


Dziadek wyjaśnia Wizję


Wierzę, że większa część ludzkiej egzystencji znajduje się w królestwie duchowym, światach niewidzialnych i odwiecznych. To jest ta większa i czystsza część istnienia, czyniąca życie pełnym i całkowitym i czyniąca człowieka „jednym" ze wszystkimi rzeczami. Świat ten złączony jest z całą materią, ze wszystkimi istotami Ziemi, nieba i wody, a przede wszystkim ze światem ducha. Wszystko we wszechświecie jest dynamiczną egzystencją, gdzie czas i miejsce nie istnieją i gdzie człowiek nigdy nie będzie chodzić samotnie. Świat ducha rzadko jest rozumiany lub postrzegany w dzisiejszych czasach przez ludzkość, dlatego stał się miejscem, które od dawna zostało opuszczone dla bogów ciała. Człowiek zagubił swoje połączenie z tym światem, a tym samym swoją łączność i moc.

Ten świat ducha nie może być zrozumiany poprzez ludzkie słowa i pojęcia, ani przez logiczne myślenie. Można do niego dotrzeć jedynie przez serce i oczyszczony umysł. Dlatego współczesny człowiek, uwikłany w mechanizmy i pośpiech społeczeństwa, nie może wyobrazić sobie świata tak rozległego i czystego, jak tu przedstawiam. Tego świata nie da się w pełni wyjaśnić, można go jedynie bezpośrednio doświadczyć. W najlepszym wypadku możemy mieć narzędzia, które pozwolą nam komunikować się z nim i żyć w obrębie tego świata, ale nie możemy być tam prowadzeni z poziomu fizycznego, a zwłaszcza kierując się logicznym umysłem. To jest świat poza naszym ciałem, poza naszą nauką i techniką, a tym samym, dla większości, nie mogący istnieć.

We wszystkich naukach Dziadka, najbardziej podkreślał znaczenie duchowego ja. Faktycznie, życie w duchu i w filozofii Wizji było podkreślone znacznie bardziej, niż którakolwiek z fizycznych umiejętności przetrwania, tropienia i świadomości. Te fizyczne umiejętności nie mogły być kompletne bez duchowej wiedzy, która je otaczała. Żyliśmy w świecie społeczeństwa, ale spędzaliśmy większą część naszego czasu w dzikiej przyrodzie z Dziadkiem. Bądź co bądź byliśmy młodzi i naszym problemem było to, że społeczeństwo uczyło nas jednego, a dzika natura i Dziadek, czegoś innego. Mimo to, nie było żadnego konfliktu, bo kochaliśmy filozofię puszczy i ducha, i w niej znajdowaliśmy prawdę. Nauki społeczeństwa nigdy nie wydawały się realne ani wykonalne, nigdy nie działały w czystym środowisku, takim jak dzika przyroda.

Dziadkowi czasem trudno było wyjaśnić nam działanie ducha. Podejrzewam, że początkowo nadal trzymaliśmy się postaw i logiki używanej w społeczeństwie. Nie nauczyliśmy się jeszcze żyć poprzez duchową świadomość, więc Dziadek dokładał wszelkich starań, by nauczyć nas mądrości i technik duchowego umysłu. Znając je, mogliśmy badać duchowe rzeczywistości samodzielnie, a następnie zbudować nasz własny system wierzeń. Dziadek dał nam narzędzia, których potrzebowaliśmy by żyć i komunikować się w świecie duchowym, ale był to długi i powolny proces. Niepodobna wprowadzić kogoś w duchową egzystencję, można jedynie wskazać mu drogę.

Zaczęliśmy robić Poszukiwania Wizji rok wcześniej i dotknęliśmy wielu duchowych nauk, o których mówił Dziadek, ale wciąż byliśmy zdezorientowani. Nasze próby sprowadzania świata ducha do współczesnej terminologii i języka kończyły się niepowodzeniem i byliśmy sfrustrowani, ponieważ taki proces myślowy zawsze staje się przeszkodą na drodze do prawdziwego duchowego oświecenia. Nie wiedzieliśmy, w jaki sposób sprostać wymogom świata duchowego na jego własnych warunkach i zaakceptować to, co zostało dane duchowemu umysłowi. Wciąż istniała separacja pomiędzy nami a duchową rzeczywistością. Dopiero prawie pod koniec mojego drugiego Poszukiwania Wizji, po raz pierwszy naprawdę dotknąłem i zrozumiałem, czym jest świat ducha. To właśnie wtedy, u szczytu mojego zagubienia i rozpaczy, Dziadek zaczął uczyć nas, jak żyć w jego granicach, rozumieć i komunikować się ze światem duchowym.

To był początek mojego drugiego Poszukiwania Wizji, i tak jak za pierwszym razem, byłem zarówno przerażony jak i podekscytowany oczekiwaniem. Minęło zaledwie kilka miesięcy od mojego pierwszego poszukiwania, ale jego wspomnienie wydawało się dalekie i niejasne. Moje pierwsze poszukiwanie nie przyniosło spektakularnych rezultatów, jakich się spodziewałem. Mimo to, otrzymałem wgląd zarówno w moje fizyczne, jak i duchowe życie i zacząłem rozumieć wiele rzeczy, których nauczył mnie Dziadek. Wiedziałem, że coś głęboko się we mnie zmieniło, ponieważ od tego pierwszego poszukiwanie patrzyłem na życie inaczej i czułem się bliżej Ziemi. Byłem jednak rozczarowany, ponieważ nie otrzymałem niczego podobnego do wspaniałych Wizji, o których tak często słyszałem z ust Dziadka, choć Dziadek powiedział, że najpotężniejsze Wizje mówią do nas przez niuanse i niezauważalną komunikację. Powiedział, że moja pierwsza Wizja była potężna, mimo że nie spełniła moich oczekiwań. Powiedział też, że będzie mnie uczyć przez resztę mojego życia.

Myślę, że większość obaw, jakie odczuwałem w związku z tym drugim Poszukiwaniem Wizji, wynikała z moich oczekiwań. Spodziewałem się i miałem nadzieję, że będzie lepsze i potężniejsze niż pierwsze, ale jednocześnie przewidywałem, że będzie prawie tak samo. Tak rozpaczliwie chciałem mieć wielką Wizję, ale obawiałem się, że dostanę tylko małe wglądy, jak te dane mi podczas pierwszej. Z powodu braku wielkiej Wizji podczas mojego pierwszego poszukiwania poczułem, że Stwórca w ten sposób mówi mi, że nie jestem godny wielkiej Wizji. Przede wszystkim czułem blokadę, niemożność komunikacji ze światem Ziemi i ducha z łatwością, z jaką robił to Dziadek. Ten brak łączności i moja niezdolność do komunikacji sprawiły, że poczułem się niegodny, jakby duchowy świat naprawdę nie miał mi nic do powiedzenia.

Mając te wszystkie wątpliwości i oczekiwania, opuściłem obóz przed pierwszym brzaskiem i wkroczyłem do mojego kręgu Poszukiwania Wizji pełen strachu i ekscytacji. Postanowiłem podjąć poszukiwanie w takim samym miejscu, co za pierwszym razem, czując, że mogę tu jeszcze czegoś się. Czułem się tam bezpiecznie. Choć teren był bardzo ograniczony i bez rozległego widoku, nadal czułem, że jest to najlepszy teren dla mojego drugiego poszukiwania. Dziadek zawsze mówił nam, abyśmy wybierali teren poszukiwania, który zapewniał mały widok, co szybko zanudzi nasze logiczne umysły. Obszar z rozległym widokiem dawałby naszym umysłom tylko pożywkę na całe dni, spowalniając tym samym proces Wizji.

Dziadek był zadowolony z moich przygotowań do tego drugiego poszukiwania i mojego wyboru tego samego obszaru, ale nie podobała się mu moja postawa. Powiedział; – „Zaczynasz Poszukiwanie Wizji ze zbyt wieloma oczekiwaniami i pomysłami. Najlepiej jest iść jako puste naczynie, rozpoczynając poszukiwanie jakbyś nie miał przeszłości, teraźniejszości, ani przyszłości. W ten sposób będziesz otwarty na wszystko i zrozumiesz otrzymane komunikaty bez przekłamań. Powiedział też, że byłem zbyt krytyczny dla siebie i mojego pierwszego Poszukiwania Wizji. Moje nastawienie zaciemnia rzeczywistość i moc mojej pierwszej Wizji. Jeśli nie porzucę oczekiwań i tej destrukcyjnej postawy, wpłynie to na moje zadanie i je zepsuje. Mimo jego wszystkich rad i ostrzeżeń, nadal trzymałem się wszystkich moich oczekiwań i uprzedzeń.

Pierwszy dzień wyprawy był piekłem na ziemi. Nie mogłem się uspokoić. Przez umysł przepływały wszystkie wątpliwości, oczekiwania i osądy. Zacząłem wyraźnie przypominać sobie moje pierwsze Poszukiwanie, jakby skończyło się dzień wcześniej. Izolacja, samotność i cała nuda tego pierwszego poszukiwania zdawały się łączyć w jedno z tym nowym. Ponieważ te dwie wyprawy połączyły się w mojej głowie, dzień stał się jednym  niekończącym się, długim koszmarem. Pod koniec pierwszego dnia chciałem opuścić teren i wrócić do obozu. Czułem, że marnuję czas i, że nie ma dla mnie miejsca w tym świecie Wizji. Kiedy w końcu zasnąłem, była to głęboka, pozbawiona marzeń przerwa, kojąca i tak potrzebna.

Na początku drugiego dnia moja determinacja znowu wzrosła. Postanowiłem, że nawet jeśli nie doznam niczego w poszukiwaniu, pozostanę tu do końca czwartego i ostatniego dnia. W ten sposób zamierzałem nauczyć moje ciało i umysł lekcji bólu i nudy, czując, że to one w jakiś sposób oddzielały mnie od mojego prawdziwego ja. W tym momencie mogłem wyraźnie poczuć dwoistość własnego ja, jakby jakaś większa część mnie była przez kogoś lub coś ukryta lub stłumiona. W pewnym sensie czułem, jakbym był dwiema osobami, a jednocześnie jedną. Czułem też, jakbym miał dwa umysły. Aktywny umysł, który mi się nie podobał i niewyraźny ale rozszerzalny umysł, którego pojawienia się tak desperacko pragnąłem.

W połowie drugiego dnia moje postanowienie pozostania osłabło i ponownie poczułem zwątpienie. Przeanalizowałem wszystko, każdy niuans natury, każdy ruch i każdą myśl, ale nie było nic istotnego. Żadnej komunikacji. Czułem, jakby natura odwróciła się ode mnie, a nawet moje modlitwy uwięzły mi gdzieś w gardle. Znowu miałem obrzydliwe wrażenie, że nie jestem godzien, że Poszukiwanie Wizji jest dla innych, mocniejszych i bardziej prawych ludzi, ale nie dla mnie. Zacząłem nawet myśleć, że to dlatego, że nie byłem rodowitym Indianinem, choć Dziadek powiedział, że Wizja przemawia do wszystkich ludzi, bez względu na to, kim byli lub w co wierzyli. Powiedział; – „Świat duchowy jest dla wszystkich, ale dotknąć go mogą tylko ci, którzy mają czystą wiarę”.

„Czysta wiara". Te słowa rozbrzmiały w mojej głowie, kiedy obudziłem się trzeciego dnia o poranku. Jakoś poddałem się senności i noc minęła niezauważenie. Oczywiście wierzyłem w świat ducha. Widziałem jego manifestację tak często w życiu Dziadka i w czystości pustkowia. Świadczyłem o cudach i widziałem ich moc. Oczywiście, że wierzyłem i wierzyłem bez zwątpienia. Wtedy pomyślałem sobie, że problem musi być w słowie, czystość. Jakoś nie byłem czysty, albo nie patrzałem na duchowy świat w prosty sposób, w czysty sposób. Nie wiedziałem, jak znaleźć tę czystość, o której mówił Dziadek.

Cały długi dzień myślałem o czystości umysłu i co to oznacza. Poszukiwanie odpowiedzi wypełniło mój dzień i nasyciło każdą moją myśl. Skoncentrowałem się tak mocno na znalezieniu odpowiedzi, że zapomniałem o moim poszukiwaniu i nieświadomie opuściłem mój obszar i pogrążony w myślach, zacząłem wędrować. Musiałem tak wędrować przez wiele godzin, w końcu siadając na brzegu strumienia w pobliżu obozu, ale wciąż nieświadomy faktu, że powinienem być w moim obszarze poszukiwania. To było tak, jakby inna część mnie przyprowadziła mnie nad strumień.

Długo patrzyłem na wodę, obserwując wiry, zmarszczki i spokojne obszary powierzchni. Zauważyłem idealne odbicie krajobrazu w spokojnej wodzie, a tam wraz z odbiciem wszystkiego innego, było moje odbicie. Było ono tak czyste, równie wyraźne jak w lustrze. Nagle zerwał się wiatr i poruszył powierzchnię wody, odbicie zadrgało, rozdzieliło na tysiące obrazów i znikło. Pozostały tylko zawirowania wody, a wszystko inne przepadło. Kiedy patrzyłem na pozbawioną obrazu powierzchnię, myśl w formie słowa zabrzmiała mi w mojej głowie i teraz wiedziałem, co Dziadek miał na myśli, mówiąc czystość. Wtedy zdałem sobie sprawę, że jestem poza obszarem poszukiwania.

Popędziłem z powrotem do obszaru poszukiwania, bojąc się, że złamałem jakąś pradawną zasadę i z pewnością Stwórca ukarze mnie za opuszczenie terenu. Jednocześnie byłem zachwycony niesamowitym wglądem, jaki uzyskałem nad wodą. Byłem tak uradowany, że ledwie mogłem opanować śmiech wracając do obszaru poszukiwania. Dostałem odpowiedź, wielką odpowiedź, i teraz mogłem przynajmniej wykorzystać resztę czasu poszukiwania, by spróbować w pełni zrozumieć jej moc. Jeśli o mnie chodzi, to dostałem więcej, niż się spodziewałem. Odpowiedź na pytanie o czystość była większym darem niż nawet wielka Wizja. Byłem całkowicie zachwycony i szczęśliwy.

Ostatecznie wracając do obszaru poszukiwania i sadowiąc się wygodnie, zacząłem myśleć o wodzie. Słyszałem, jak Dziadek odnosił się do 'czystości odbicia w spokojnej wodzie’, ale nie rozumiałem tego nigdy w pełni, aż do teraz. Umysł był jak woda. Kiedy nie było myśli, analizy, żadnego ruchu, a jedynie czystość, istniało doskonałe odbicie Natury. Kiedy była myśli, woda by się poruszała i nie było odbicia. Nadal odczuwałem potrzebę dalszych odpowiedzi, ponieważ wiedziałem, że musi istnieć związek  ze światem ducha. Świat Natury został doskonale odzwierciedlony w tej nieruchomej wodzie, a świat ducha musi w jakiś sposób robić to samo. Ale nie mogłem wymyślić, jak to zrobić.

Trzeciego dnia, gdy wstało słońce, zdałem sobie sprawę, że częścią mojego problemu było moje oczekiwanie, zwątpienie, nadmierna analiza i osądy, tak jak powiedział Dziadek. Mój umysł oczyścił się kiedy wpatrywałem się w niebo, i poczułem, jakbym widziały pierwszy zachód słońca w moim życiu. Gdy rozejrzałem się po Pine Barrens, teraz wolny od przemyśleń i oczekiwań, wszystko wyglądało świeżo, prawdziwie i bardzo odmiennie. Świat był nowy i cudowny, wolny i czysty. Jednak za każdym razem, gdy przyszło do głowy słowo opisu, świat zmieniał się i wracał do takiego, jakim go zawsze pamiętałem. To była dwoistość postrzegania, odczuwania i myślenia. Dwa światy i dwie odrębne rzeczywistości, podobne, ale bardzo różne.

Czwartego i ostatniego dnia miałem poczucie, że brakuje mi czasu. Czas prawie nie istniał, a dzień był tak pełny nowych doświadczeń, że po prostu umykał. Tak wiele chciałem zrobić i doświadczyć w tym moim nowym sposobie patrzenia na świat. Bałem się, że stracę to, czego się nauczyłem, kiedy opuszczę obszar poszukiwania i wrócę do obozu. Albo jeszcze gorzej, w świecie ludzi. W miarę zbliżania się nocy czułem wzrastający strach, i wiedziałem, że jestem bliski zakończenia zadania. Zdeterminowany, by utrzymać to uczucie tak długo, jak to możliwe, nim zniknie, gdy będę wracał, czuwałem całą noc. Nie chciałem, aby ostatni dzień ekstazy się skończył.

Późną nocą, całkowicie wyczerpany, badałem ten piękny nowy świat. Chwilami pozwalałem mojemu umysłowi być aktywny w tym, co nazwałem 'moim starym umysłem’. Pomyślałem, że wystarczy mi smakować ten nowy dar przez jeden dzień, bo zyskałem tak wiele. Nawet gdybym stracił z powrotem jego moc w świecie ludzi, zawsze będę pamiętał tę czystość, jako jeden z największych darów. Kiedy patrzyłem na ostatni wschód słońca poszukiwania, w czystości myśli i w zachwycie dla Natury, poczułem, że coś się porusza, coś dziwnego i pięknego. Głęboko w czystym odbiciu mojego umysłu wiedziałem, że to duch. Właśnie wtedy zrozumiałem, że ten czysty świat, w którym żyłem przez ostatnie dni poszukiwania, był także światem ducha.

Powoli i niechętnie wróciłem do obozu, pogrążony w myślach o ostatnich dniach. Kiedy szedłem, czułem, jak świadomość czystego umysłu zaczęła wysuwać się ze mnie, a gdy moja głowa zaczęła napełniać się ponownie wszelkimi myślami, zniknęła zupełnie. Próbowałem to odzyskać, ale moje myśli nie ustępowały. Ze smutkiem podszedłem do strumienia, gdzie byłem dzień wcześniej i spojrzałem z powrotem na wodę. Nie było żadnych nieruchomych obrazów, bo wiał wiatr i czułem się tak przytłoczony moją stratą, że zacząłem płakać. Wiatr ucichł na moment, a kiedy spojrzałem w stronę wody, moje oczy wciąż były wypełnione łzami. Tam na powierzchni odbijał się doskonały obraz Natury i mnie.

Kiedy patrzyłem się wodę, z boku obrazu zaskoczył mnie widok odbicia Dziadka, również wpatrującego się w wodę. Zanim zdążyłem obrócić się i wymówić słowo, powiedział – „Porzuć swój smutek, bo niczego nie straciłeś. Sam fakt, że zakończyłeś poszukiwanie nie oznacza, że musisz utracić to, co zyskałeś. To jeden z wielu powodów naszych poszukiwań, by zdobyć wgląd i mądrość, której możemy używać we wszystkich światach". Po czym obrócił się i odszedł. Spojrzałem w górę i za siebie, ale zniknął ze szlaku. Kiedy spojrzałem na powrót na strumień i cedrowe bagno wokół, czystość umysłu i zachwyt duchowego umysłu wypełniły mnie, a znowu wróciłem do duchowej świadomości. Byłem pełen zachwytu wracając do obozu. Czasami po drodze zatrzymywałem moje myśli, by zobaczyć, czy wciąż mogę widzieć Naturę duchowym umysłem. Czułem się jak małe dziecko, zerkające kątem oka, czy prezenty wciąż są pod choinką. Chociaż chwilami trudno mi było zamknąć wir myśli w moim umyśle, wciąż mogłem dotrzeć do punktu czystości. Za każdym razem, gdy to robiłem, krajobraz, moje uczucia i postrzeganie zmieniały się, i przenosiłem się do tej czystości odbicia. Przysięgłem, że zawsze będę ćwiczył tę nową czystość, tak że nie stracę nigdy jej mocy. Po raz pierwszy naprawdę mogłem widzieć.

Dziadek siedział w obozie, jakby czekając na mój powrót. Gdy tylko wszedłem do obozu, skinął bym usiadł, nie dając mi szansy, by odłożyć moje rzeczy, albo coś powiedzieć. Patrzył na mnie przez długi czas z lekkim śmiechem na twarzy, który mówił, że dokładnie wie, co mnie spotkało. To był uśmiech, który również mówił: „Widzisz, mówiłem ci". Wreszcie się odezwał; – „Nie pomyliłeś się opuszczając teren poszukiwania na trzeci dzień, ponieważ twoje serce poprowadziło cię do wody. Nie tylko otrzymałeś mądrość czystości umysłu od wody, ale również woda komunikowała się z tobą. Woda rozmawiała z tobą, nie w ludzkim języku, ale w języku serca, i słyszałeś jej słowa. To była potężna Wizja, wielka Wizja, Wizja duchowego zrozumienia i wspólnoty”.

Tego dnia nie rozmawialiśmy więcej o moim poszukiwaniu, jak to było w zwyczaju. Dziadek wiedział wszystko, co musiał wiedzieć, a teraz musiałem dać mu czas, zanim powie więcej. Potrzebowałem też czasu na odpoczynek, zabawę i myślenie. Nie zdawałem sobie wtedy sprawy, że mam duchową łączność z wodą. Byłem zbyt zaskoczony tym, czego mnie nauczyła i nie miałem czasu zastanowić się, jak ta mądrość do mnie dotarła. Poszedłem nad wodę nieświadomie, wiedziony tam przez inny umysł, a nad wodą znalazłem odpowiedź. Wiedziałem teraz, że jakiś duch, być może duch wody, przyciągnął mnie do niej, bym zaczerpnął z jej mądrości. Wiedziałem, że to nie był zbieg okoliczności, bo tak wiele mocy i mądrości było skierowane wprost do mojego serca.

Nie sądzę, bym pamiętał taki dzień wcześniej w moim życiu, gdy czułem się bardziej żywy lub gdy Natura była bardziej realna i intensywna. Byłem w świecie zupełnie odmiennym, od tego który dotychczas znałem. To był świat pełen piękna, zachwytu i przestrzeni. Czysty świat, nieskażony przez ludzkie sprawy, moją analizę, albo moje myśli. Przez cały dzień wczuwałem o wiele więcej. Moja świadomość wydawała się osiągnąć szczyt możliwości wykraczający poza fizyczne zmysły i czułem rzeczy poruszające się daleko poza moim wymiarem percepcji. Rozmiary mojego własnego ja rozpuściły się i połączyły z tym światem mnie otaczającym, tak że nie czułem żadnych ograniczeń dla tego ja.

Kiedy noc się zbliżała, wyczucie świadomości wszelkiego ruchu w Naturze, który mój umysł ogarniał, było znacznie większe, niż tylko z poziomu otaczającego mnie fizycznego świata. Czułem duchowy sens tego wszystkiego wokół. To był świat zupełnie inny niż ten, który znałem wcześniej i mogłem tego doznać kiedy tylko chciałem. Pomyślałem, że prawdziwy test nadejdzie, gdy będę musiał wrócić do świata ludzi. Ta myśl niepokoiła mnie najbardziej, bo był to świat oddalony od Natury, wyzuty z czystości ducha i oddzielony od praw Stwórcy. Chociaż bałem się powrotu, byłem w pewnym sensie podekscytowany, bo chciałem zobaczyć, czy mogłem utrzymać tę moc w świecie poza puszczą. Pomyślałem, że będzie to prawdziwe wyzwanie i próba, która określi, czy ta nowa mądrość naprawdę stała się częścią mnie.

W miarę, jak noc stawała się późna, zapadłem w stanu gdzieś między wyczerpaniem a introspekcją. Dziadek zaczął mówić o poszukiwaniu i komunikacji ze światem ducha. W tamtym czasie było wiele spraw, które mogłem od razu zrozumieć. Ale nie wszystko. Zawsze tak było z kojocim nauczycielem. Zawsze wykraczał poza  aktualną lekcję, z informacją, które miały nas zabrać daleko dalej niż to, czego właśnie się nauczyliśmy, informacjami mającymi otwierać drogę dla dalszego nauczania, które mogliśmy wykorzystać w przyszłości, mądrości, o których musieliśmy pomyśleć na długo, zanim mogliśmy je w całości zrozumieć, naukami, które do dziś pamiętam.

Powiedział, – „Człowiek jest jak wyspa, krąg w kręgach. Człowiek jest oddzielony od tych zewnętrznych kręgów przez swój umysł, swoje przekonania i ograniczenia narzucone mu przez styl życia z dala od Ziemi. Krąg człowieka, ta wyspa jaźni, jest miejscem logiki, naszego 'ja', ego oraz fizycznej jaźni. To jest wyspa, na której człowiek postanowił dziś zamieszkać, a czyniąc to stworzył dla siebie więzienie. Ściany tego więzienia na wyspie są grube, zbudowane z wątpliwości, logiki i braku wiary. Jego izolacja od większych kręgów własnej jaźni dusi i uniemożliwia mu widzenie życia wyraźnie i czysto. To jest świat ignorancji, gdzie ciało jest jedyną rzeczywistością, jedynym bogiem".

Poza tą wyspą ego człowieka, jego więzienia, leży świat ducha-który-porusza-się-we-wszystkim. Jest to świat, który komunikuje się ze wszystkimi istotami stworzenia i dotyka Stwórcy. Jest to krąg życia, który kryje w sobie wszystkie instynkty człowieka, jego najgłębszą pamięć, jego moc kontrolowania jego własnego ciała i umysłu, oraz łączy świat cielesny. Jest to świat, który poszerza wszechświat człowieka i pomaga mu połączyć się z Ziemią. Przede wszystkim, jest to świat, który prowadzi człowieka do jego Wyższego Ja i do duchowego uniesienia".

Istnieje krąg poza kręgiem mocy: świat ducha. Człowiek jest także w tym świecie, bo jego dusza kroczy także po tej ziemi ducha. Tu człowiek znajduje dwoistość własnego ja, gdzie w jednej chwili porusza się w ciele, a w następnej w duchu. To jest świat niewidzialny i wieczny, gdzie życie i śmierć, czas i miejsce, są mitami. Miejsce, gdzie wszystkie rzeczy są możliwe. Miejsce, gdzie człowiek przekracza siebie i łączy się ze wszystkimi rzeczami Ziemi i ducha. Jest to miejsce najbliżej Stwórcy i nieograniczonych mocy tworzenia. Poza tym miejscem jest świadomość wszystkich rzeczy, ostateczny krąg mocy przed Stwórcą”.

„Człowiek żyjący na wyspie własnego ja, żyje życiem, które jest niewielką częścią tego, czym jest życie wokół niego. Człowiek musi przekroczyć ograniczenia, więzienia ego i myśli, by dotrzeć do Stwórcy. Wszystkie wyspy, wszystkie kręgi muszą zostać połączone.  Każdy świat należy zrozumieć, a następnie połączyć w absolutną i czystą 'jedność’. Wtedy nie ma żadnego wewnętrznego albo zewnętrznego wymiaru, żadnego oddzielenia siebie, tylko czysta jedność, gdzie człowiek jest jednocześnie wszystkimi rzeczami. To właśnie w tym połączeniu światów człowiek zdobywa wiedzę i żyje głębszym znaczeniem życia. Człowiek porusza się we wszystkich rzeczach, i wszystkie rzeczy poruszają się w człowieku. Wtedy i tylko wtedy człowiek może mieć nadzieję dotknąć Boga".

„Współczesny człowiek nie może poznać światów, tych kręgów, poza własnym ego. Logiczny umysł nigdy nie pozwoli człowiekowi wyjść poza ego albo ciało, poza ten obszar, gdzie logiczny umysł czuje się bezpieczny. Współczesne myślenie jest więzieniem duszy i stoi między człowiekiem a jego duchowym umysłem. Logiczny umysł nie może poznać absolutnej wiary, ani też nie może poznać czystej myśli, ponieważ logika żywi się logiką i nie akceptuje rzeczy, których ciało nie może poznać i udowodnić. W ten sposób człowiek stworzył więzienie dla siebie i swego ducha, ponieważ brakuje mu wiary i czystości myśli. Wiara nie potrzebuje dowodu ani logiki, ale człowiek potrzebuje dowodu, zanim będzie mógł uwierzyć. Człowiek stworzył więc zamknięty cykl, którego nie może przerwać, bo jeśli jest potrzebny dowód, nie ma żadnej wiary".

Ty nie miałeś żadnych problemów z wiarą, bo byłeś świadkiem wielu rzeczy, które nie da się wyjaśnić współczesnymi pojęciami, ale wiesz że istnieją", – powiedział Dziadek, nie oczekując odpowiedzi. – „Twój problem z pierwszym Poszukiwaniem Wizji i byciem częścią tego, co przed chwilą miałeś, polega na tym, że twój umysł się nie zamknął. Twój umysł nie pozwolił ci widzieć w duchowej świadomości. To jest problem dzisiejszego człowieka, ponieważ nie może on oczyścić swojego umysłu. Nauczyłeś się od czystości stojącej wody i ujrzałeś po raz pierwszy w czysty sposób stworzenie. Kiedy otworzyłeś swój umysł na tę czystość, otworzyłeś także drogę do swojego większego ja, poza wyspą ego. Nauczyłeś się słuchać i patrzeć swoim sercem, a nie swoim logicznym, apodyktycznym umysłem".

Świat wewnętrznej Wizji i ducha nie komunikuje się z nami słowem albo logiką, jak się spodziewałeś. Za to ten świat komunikuje się z nami poprzez sny, Wizje, symbole, znaki i uczucia. Większość  komunikacji jest subtelna, wielokrotnie umykając się naszemu postrzeganiu, ponieważ można ją odczuć tylko wtedy, gdy umysł jest czysty i bez myśli. Kiedy umysł jest napełniony myślami, nie ma miejsca na sprawy duchowe i nie zwracamy uwagi na subtelną komunikację. Dlatego właśnie musimy często uciszać siebie lub chodzić z czystym umysłem; w przeciwnym razie przegapiamy zbyt wiele".

Kiedy wkraczasz do świata ludzi”, – ostrzegł Dziadek – „musisz częściej wchodzić do czystego umysłu, ponieważ doświadczysz wiele rozpraszających rzeczy. Musisz otworzyć się na świat poza ciałem, aby kontynuować poczucie bliskości z Ziemią, inaczej pochłonie cię samozadowolenie społeczeństwa. Twój umysł stanie się taki sam, jak innych. Gdy przebywasz w ludzkim świecie, znacznie trudniejszym jest znaleźć ciszy czystość umysłu, gdyż świadomość człowieka przesącza się do każdej części twojego istnienia. Ale wkraczając do tego z czystości umysłu, nie tylko poznajesz rzeczywistość, lecz także przyciągasz wszystkich wokół siebie do tej samej czystości. W ten sposób wpływasz na ducha-który-porusza-się-we-wszystkim w pozytywny sposób. Stajesz się światłem w ciemności ciała i logiki. Stajesz się pomostem do zewnętrznych światów.

„Ale bądź ostrożny," – ciągnął – „bo moc współczesnego świata zakazi twoje myślenie. Musisz zadbać, by znać różnicę pomiędzy prawdziwą duchową komunikacją, a świadomością zrodzoną z fantazji logicznego umysłu. Można to zrobić tylko przez odsunięcie się od zgiełku społeczeństwa oraz znajdując tę czystość, bez demonów rozproszenia. Te rozproszenia człowieka i jego myślenie mogą zniekształcać duchowy umysł i mogą dawać nam półprawdy i takież uczucia. Musisz nauczyć się funkcjonować w królestwie człowieka, ponieważ to będzie twój największy sprawdzian, twoje rozumienie sosen". To chyba pomogło, ale wciąż tęskniłem za czystością i wolnością dzikich przestrzeni. (…)


Tom Brown Jr, Quest. Berkley1991

sobota, 16 listopada 2019

Aktywna wizualizacja: Gerald Epstein podpowiada, jak tworzyć własne wizualizacje

Zmarły niedawno Gerald Epstein (1935–2019) – był amerykańskim psychiatrą, profesorem psychiatrii w Centrum Medycznym Mt. Sinai w Nowym Jorku, który wykorzystywał wyobrażenia i inne techniki mentalne w leczeniu problemów fizycznych i emocjonalnych. Był założycielem i dyrektorem szkoły obrazowania mentalnego dla podyplomowych specjalistów zajmujących się zdrowiem psychicznym, nauczając pracy z wyobraźnią jako narzędzia do leczenia i „pomostu do wewnętrznego świata”. Był autorem wielu publikacji naukowych, m.in. Waking Dream Therapy i wydawcą czasopisma „Journal of Psychiatry and Law”.


Jego spojrzenie na psychoanalizę legło w gruzach, gdy spotkał młodego mężczyznę, który przeszedł trzy lata intensywnej psychoanalizy – pięć razy w tygodniu – i nie zdołał uwolnić od przewlekłej depresji. Po trzech bezowocnych latach wybrał się do kobiety, która stosowała „wyobrażenia wzrokowe" lub, mówiąc bardziej precyzyjnie, terapię „snu na jawie". Spotykał się z nią raz w tygodniu przez cały miesiąc, po czym uznał, że jest wyleczony.

Dla Epsteina, wtedy po 15 latach praktyki psychoanalizy, spotkanie z tą niezwykłą terapeutką, panią Colette Aboulker-Muscat było objawieniem. Rozmowa, a w konsekwencji tejże, kolejne 9 lat studiów nad wyobraźnią pod okiem nowego mistrza zmieniło jego pogląd na terapię.

Poniżej przedstawiam jego porady na temat, jak rozwijać własne wizualizacje, będące jednym z ostatnich rozdziałów jego książki wydanej w Polsce w 1996 roku.

Uzdrowienie przez wizualizację. Wyobraźnia kluczem do zdrowia (ang. Healing visualization; 1989), Wydaw. Zysk i S-ka, Poznań 1996, tłum. Urszula Zielińska.






Jak rozwinąć własne wizualizacje — osiem wskazówek


Gdy zaczniesz wykonywać ćwiczenia wizualizacyjne, szybko się z nimi oswoisz i nawet będziesz mógł wykorzystywać obrazy, które należą wyłącznie do ciebie. Do tej pory przedstawiałem ci schematy gotowych ćwiczeń. Teraz natomiast, chcąc pomóc ci stworzyć własne wizualizacje, udzielę ci ośmiu rad, które sprawią, że wyobrażenia staną się twoim własnym, pożytecznym i posłusznym narzędziem.

1. Pierwsza wskazówka mówi o tym, że należy zawsze zaczynać od istoty problemu. Niezależnie od tego, czy jest on natury fizycznej czy psychicznej, trzeba stawić mu czoło.
Jeden z moich pacjentów tak bardzo cierpiał z powodu paniki i lęku wywołanego ciemnością, że pozostawienie zapalonych świateł i przetrwanie nocy bez zmrużenia oka wydawało mu się jedynym rozwiązaniem. Poniżej przedstawiam bardzo skuteczne ćwiczenie. Nasz cel w tym przypadku to oczywiście: spokojnie zasnąć.

ZACHÓD SŁOŃCA
Przed pójściem do łóżka włącz wszystkie światła w sypialni, usiądź wyprostowany na krześle, zamknij oczy i wykonaj trzy wydechy. Wyobraź sobie, że jesteś na łące. Jest zupełnie ciemno, ale ty wiesz, że za chwilę wstanie słońce. Widzisz, jak mrok rozrzedza się, słońce zaczyna wychylać się zza linii horyzontu i nadchodzi jasny, słoneczny dzień. Nagle czujesz, że spada na ciebie strumień promieni słonecznych i obmywając całe twoje ciało od głowy do stóp, wycisza i uspokaja cię. Gdy skończy się słoneczny prysznic, widzisz, jak kładziesz się na łące, a twoja głowa spoczywa na kępie aksamitnej trawy. Spójrz na błękitne niebo. Słońce jest wysoko, a potem zaczyna zachodzić. Patrzysz, jak znika powoli za linią horyzontu i wiesz, że teraz możesz już zasnąć. Potem otwórz oczy, zgaś wszystkie światła i idź do łóżka.

Jak widzisz, ćwiczenie to zaczyna się od konfrontacji z problemem — spotkania z ciemnością. W pracy wizualizacyjnej trzeba również zawsze zacząć od rzeczywistych doznań danej osoby. W tym przypadku jest to bezsenność.

Dla osób, które boją się podróży samolotem, polecam następujące ćwiczenie:

ODLOT KU WOLNOŚCI
Zamknij oczy. Wykonaj trzy wydechy. Wycisz i uspokój się, po czym wyobraź sobie, że jesteś na łące. Usiądź na trawie i poczuj łagodny podmuch wiatru. Słyszysz szczebiot ptaków. Nad głową widzisz słońce i bezchmurne niebo. Gdy poczujesz spokój, wyobraź sobie, że wsiadasz do samolotu. Masz na sobie dowolne, wybrane przez siebie zabezpieczenie. Samolot startuje, a ty odbywasz cały lot w tym ochronnym stroju, wiedząc, że nikt i nic nie może cię zranić. Widzisz i czujesz, że jesteś odporny na wszystko. Teraz siadasz obok pilota lub stajesz się pilotem i prowadzisz samolot. Zwróć uwagę na swoje emocje i wrażenia. Potem wyląduj bezpiecznie, wyjdź z samolotu, stań na ziemi i zdejmij swój ochronny strój. Wykonaj powoli jeden wydech i zachowaj dla siebie wszystkie pozytywne wrażenia lub wydarzenia z lotu. Otwórz oczy.

Tutaj również zaczęliśmy od sedna problemu. Jest to zasada stosowana w każdym przypadku, nawet w tak poważnej chorobie jak rak. Poprosiłem kiedyś jedną z moich pacjentek, aby przedstawiła sobie obraz raka. Zobaczyła wówczas dwa potwory wychodzące z jaskini. Zaproponowałem, aby użyła każdej dostępnej broni i nie tylko obroniła siebie, ale nawet zaczęła walczyć ze stworami.
Innym sposobem konfrontacji z problemem — na przykład z bólem ucha — jest wejście do wnętrza ciała w miejscu odczuwania bólu i zaakceptowanie wyobrażenia, które się pojawi. Potem trzeba tylko zrobić coś, co zlikwiduje ból.

2. Druga wskazówka brzmi: Każdy obraz, który się zjawi, jest dobry i prawidłowy. Nie próbuj oceniać tego, co tworzy twoja wyobraźnia; nieważne, czy to ma sens i czy warte jest wypróbowania. Nie staraj się też interpretować obrazów ani odgadywać ich znaczenia.
Często okazuje się, że obrazy, które tworzymy, opierają się na tym, w jaki sposób mówimy o swoich problemach, albo wynikają ze snów. Jeśli zaczniesz zwracać uwagę na te dwie rzeczy, to odkryjesz doskonałe źródło gotowych wyobrażeń. Pewna kobieta, będąca w głębokiej depresji, opisała swój stan mówiąc: „Czuję się tak, jak gdybym była na dnie studni". Używając słowa „studnia", stworzyła podstawę do wizualizacji, dzięki której wyszła z depresji.

3. Trzecia wskazówka mówi o tym, że trzeba wierzyć w swoje zdolności do wykorzystania własnych wyobrażeń. Gdybyś, na przykład, był na miejscu tej kobiety, która czuła, że jest na dnie studni, na pewno chciałbyś się z niej wydostać wspinając się po ścianie, albo korzystając ze stojącej tam drabiny. Miałbyś także świadomość, że gdy wchodzisz na górę, twój nastrój poprawia się. Pamiętaj, że w wyobraźni wszystko może się zdarzyć, co oznacza, że znalezienie drabiny w studni nie będzie żadnym problemem. Oczywiście, niektóre potrzebne narzędzia możesz zawsze przynieść ze sobą.

4. Czwarta wskazówka dotyczy wpływu odczuwanych zaburzeń na rytm twego ciała. Gdy jesteśmy chorzy, te rytmy stają się zbyt szybkie lub zbyt wolne. W źle funkcjonującej tarczycy może powstać stan nadczynności lub niedoczynności. Przy niedoczynności nasze ciało staje się ociężałe i odczuwamy senność. Gdy cierpimy z powodu nadczynności, tracimy na wadze i mamy kłopoty ze snem. Rak to następny przykład zmiany rytmu ciała: zaatakowany organ przyspiesza swój rytm, a jego komórki rozmnażają się z niewiarygodną szybkością.
Stosując wizualizację musisz zwrócić uwagę na rytm zaburzenia. Najogólniej mówiąc, należy stosować przeciwieństwo tego, co odczuwasz. Jeśli cierpisz z powodu stanu, który charakteryzuje się nadmiernym przyspieszeniem (np. stresu, niepokoju, szybkiego tętna), zastosuj wizualizację wyciszającą, aby zwolnić tempo pracy organizmu. Jeśli twój problem jest związany ze zwolnieniem rytmu, a więc z pewnymi rodzajami depresji, zmęczeniem, kamicą żółciową lub nerkową, wykorzystaj ćwiczenia przyspieszające rytm ciała. Skąd masz wiedzieć, czy twój stan wskazuje na zwolnienie czy przyspieszenie? Wystarczy, że przez chwilę „wsłuchasz" się w swoje schorzenie. Na pewno poczujesz rytm swego ciała i będziesz wiedział, czy jest on zbyt szybki czy zbyt wolny. Możesz także porozmawiać o tym z lekarzem.
Przypomnij sobie kobietę na dnie studni. Była w depresji (stan zwolnienia rytmu) i musiała się z niej wydostać, co wymagało szybkiego działania. Z drugiej strony, jeśli masz przyspieszone tętno, powinieneś wyobrazić sobie swoje serce jako motorówkę, która w słoneczny dzień sunie po tafli jeziora. Po chwili mógłbyś wyłączyć silnik, uzyskując efekt przeciwny do tego, który odczuwasz. Ujrzałbyś wówczas, jak łódź dryfuje po jeziorze i wiedziałbyś, że twoje serce bije już wolniej.

5. Piąta wskazówka mówi, że zawsze możesz zastosować paradoksalne rozwiązanie problemu.
Wiem, że ten punkt nie jest tak zrozumiały jak poprzednie. Rozwiązanie paradoksalne oznacza zastosowanie sposobu, który pozornie nie ma sensu w konkretnej sytuacji i całkowicie przeczy zasadom logiki i zdrowego rozsądku. Jeśli, na przykład, czujesz ból, to na pewno chcesz od niego jak najszybciej uciec. Paradoks polega na tym, że robimy coś zupełnie przeciwnego. Trzeba przyłączyć się do bólu, stać się nim i zamiast nazywać go „strasznym", „okropnym" i „nie do zniesienia", lepiej jest go zaakceptować. Ten na pozór bezsensowny sposób pozwoli ci przejąć kontrolę nad bólem, ponieważ sam akt połączenia się z nim pozbawia go prawie całkowicie władzy nad tobą.
Sądzę, że dzieje się tak dlatego, że wszystkie tryby odbierania wrażeń, emocji, wyobrażeń czy słów mają formę myśli. Niezależnie od sposobu, w jaki analizujesz swoje doświadczenia, zawsze operujesz taką właśnie formą. Kiedy spostrzegasz swój ból, wchodzisz już w sferę formy myślowej. Dla niektórych ból jest związany z konkretnym obrazem, a inni go po prostu odczuwają. Zawsze jednak, kiedy się do niego zbliżasz, przyjmuje określony kształt. Prawda ta odnosi się do wszystkich doświadczeń człowieka, zarówno wewnętrznych i subiektywnych, jak i zewnętrznych i obiektywnych. Gdy wejdziesz zatem w sferę formy myślowej, nastąpi przeobrażenie, które albo doprowadzi do powstania nowej formy (obrazu, uczucia lub wrażenia), albo do unicestwienia formy niepożądanej. Niezależnie jednak od tego, co nastąpi, na pewno odczujesz ulgę.
Można zatem krótko stwierdzić, że gdy człowiek musi stanąć wobec zjawiska, które go przeraża lub niepokoi, zwykle odwraca się od niego. Paradoksalne rozwiązanie problemu polega na tym, by stawić mu czoło. Zamiast uciekać, musisz zrobić to, co na pewno nigdy nie przyszłoby ci do głowy: zwrócić się ku „zmorze", która cię dławi; powitać ją i przyłączyć się do niej.

6. Szósta wskazówka dotyczy przewodników duchowych, którzy niekiedy pojawiają się w trakcie wizualizacji. Żadne z ćwiczeń zamieszczonych w tej książce nie wymaga ich istnienia i, oczywiście, wcale nie trzeba ich spotkać, by osiągnąć wspaniałe rezultaty w pracy wyobrażeniowej. Gdybyś jednak podczas ćwiczeń natrafił na takiego przewodnika, nie wahaj się go wykorzystać: może okazać się bardzo użyteczny.
Być może słyszałeś lub czytałeś już o nich. W kulturze Zachodu, która nadała im postać aniołów, mają bardzo niezwykłą i długą historię. O aniołach mówi zarówno Stary i Nowy Testament, jak i Koran. Angelologia (studia nad aniołami) stała się częścią zarówno judaizmu, jak i chrześcijaństwa oraz islamu. Wszystkie te systemy wiary zakładają, że każdy człowiek ma swojego anioła stróża (różnie określanego), który może się zjawić zawsze, gdy zostanie wezwany.
Przewodnicy duchowi przyjmują taką postać, do jakiej jesteś przygotowany. Mogą być zwierzętami, ludźmi, istotami z innych światów oraz każdym stworzeniem, które zaakceptuje twoja wyobraźnia. Na początku pracy wyobrażeniowej możesz wezwać swego anioła stróża, by ci pomógł, ale jeśli go nie zaprosisz, na pewno nie przyjdzie.
Z tą wskazówką związana też jest pewna nieunikniona zależność: jeżeli wątpisz w istnienie aniołów, to raczej mało prawdopodobne jest, abyś je wezwał. Przeszkodzi ci w tym twój sceptycyzm. Gdybyś jednak choć na jakiś czas odłożył swoje wątpliwości na bok, być może uda ci się zrobić coś, o czym nawet nie śniłeś, a rezultaty twojego wysiłku mile cię zaskoczą.

7. Siódma wskazówka dotyczy związku pomiędzy rzeczywistością wyobrażeniową a życiem codziennym. Chodzi bowiem o to, że jeśli chcesz odczuć korzyści z prze prowadzonej wizualizacji, to niezależnie od tego, jakie w niej odkryjesz prawdy, jaką usłyszysz odpowiedź i ja kie otrzymasz instrukcje, musisz zastosować je w życiu codziennym, muszą stać się twoim realnym doświadczeniem. Twoje wewnętrzne przekonanie powinno znaleźć swój zewnętrzny wyraz, tak jak stało się w przypadku mężczyzny, który podczas wizualizacji „odkrył" stół za stawiony dorodnymi owocami i warzywami. Zdał sobie wtedy sprawę z tego, że musi zmienić dietę. Przeszedł na wegetarianizm, co zresztą okazało się bardzo korzystne dla jego zdrowia.
Pewna moja pacjentka ujrzała w swoich wizjach ametyst i dlatego postanowiła kupić jeden kamień. Nosiła go na szyi, a po pewnym czasie zauważyła, że znacznie zmniejszyła się ilość spożywanego przez nią alkoholu. Później dowiedziała się, że w niektórych kulturach ametyst już od dawna był stosowany do tych właśnie celów.
W trakcie wizualizacji w naszym umyśle pojawiają się instrukcje w formie obrazów. Mówią one o naszych utajonych potrzebach, które dobrze poznał ukrywający się w nas i służący pomocą przewodnik. Wykorzystajmy jego sugestie zgodnie z własnymi zapatrywaniami: na pewno okażą się przydatne.

8. A teraz ostatnia wskazówka: Nigdy i pod żadnym pretekstem nie porównuj siebie do innych. Nieważne, czy wrócisz do zdrowia szybciej czy wolniej niż twój kolega, który cierpi na to samo schorzenie co ty. Powinieneś skoncentrować się wyłącznie na sobie: twoim zadaniem jest zadbać wyłącznie o siebie i swoje zdrowie.

Niektórzy twierdzą, że wizualizacja jest formą zagłębienia się w sobie i pogrążenia w świecie fantazji. Trzeba jednak pamiętać o tym, że ćwiczenia wyobrażeniowe pozwalają raczej docenić znaczenie stosunków międzyludzkich, od których przecież w znacznym stopniu zależy zdrowie człowieka. To właśnie dzięki wizualizacji możemy poznać sposoby podtrzymania zdrowych relacji, czyli takich, w których nikt nie musi się siebie wyrzekać na rzecz pragnień i dążeń innych ludzi.
Kiedy więc przystąpisz do ćwiczeń wizualizacyjnych, zaczniesz także — w sposób automatyczny — troszczyć się o siebie.

To, do czego próbuję cię tutaj namówić, nie jest wcale żadnym odkryciem: już w I wieku n.e. rabin Hillel sformułował istotne maksymy, które polecam twojej pamięci:

Któż się o mnie zatroszczy, jeśli nie ja?
Czym jestem, jeśli żyję tylko dla siebie?
Kiedy, jeśli nie teraz?

sobota, 2 listopada 2019

AKTYWNA WIZUALIZACJA: Przegląd niektórych pomysłów klinicznych

Psychologia, jako nauka o duszy rozwija się równie dynamicznie, jak inne dziedziny nauki. Jej postęp wyznaczają poglądy i narzędzia, poprzez które bada się obiekty: żywą ludzką istotę. Poniżej przedstawiam niektóre pomysły lekarzy psychiatrów, którzy w swojej praktyce wykorzystywali mniej lub bardziej interesujące (a czasami przerażające) formy terapii oparte na aktywnej wyobraźni. 


Fragment pochodzi z z rozdziału 13. książki Mike i Nancy Samuel, Seeing with the mind's eve.
The History, Techniques and Uses of Visualization
 
(„Widzenie wewnętrznym okiem. Historia, techniki i zastosowania wizualizacji")

tłumaczenie: Piotr Kawecki




W życiu codziennym interesuje nas materialne tło lub otoczenie życia człowieka, świat zewnętrzny, w którym rozgrywa się jego życie. W psychologii zajmujemy się myślami i pomysłami człowieka na temat jego życia, jego uczuć i nastrojów, wewnętrznym światem, który obserwuje, reaguje i motywuje działania zewnętrznego dramatu. Podczas gdy wizualizacja wydaje się początkowo intruzem w zewnętrznym materialnym świecie, w świecie wewnętrznym wydaje się całkowicie naturalna. W rzeczywistości filozofowie i psycholodzy uważają obrazy za podstawowy element myśli. Poprzedni rozdział był oparty na koncepcji, że obraz trzymany w umyśle manifestuje się w świecie zewnętrznym. Obraz taki, niezależnie od tego, czy przejawia się w świecie zewnętrznym, czy nie, jest bezpośrednio doświadczany w wewnętrznym świecie. W odniesieniu do świata wewnętrznego, jest faktem, każdy obraz jest prawdziwy nie w tym sensie, że nie można go odróżnić od świata zewnętrznego, ale w sensie bycia wewnętrznym doświadczenie. Jeśli chodzi o świat wewnętrzny, jeśli ktoś jest zaangażowana w fantazję o stosunku seksualnym, jego doświadczenie jest prawdziwe; obraz jest doświadczeniem w wewnętrznym świecie. Podczas gdy osoba śni na jawie, świat zewnętrzny może się wycofać i zniknąć. Ciało osoby, które jest łącznikiem między światem zewnętrznym i wewnętrznym, może się rozbudzić i reagować fizjologicznie na wewnętrzny obraz tak silnie, jak gdyby rzeczywiście odbywał się stosunek.

W zewnętrznym świecie ograniczają nas prawa materii w zakresie tego, co możemy doświadczyć. W świecie wewnętrznym nie ma takich ograniczeń. Na przykład osoba może doświadczyć obrazu stosunku z osobą, której nigdy nie spotkała, z osobą, która żyła w XVIII wieku, a nawet z gigantycznym stworzeniem mitologicznym. Obrazy, które doświadcza osoba, bezpośrednio wpływają na jej nastrój, uczucia, myśli i pomysły. Ich obrazy mogą sprawić, że osoba będzie smutna lub szczęśliwa, niespokojna lub spokojna, przestraszona lub pewna siebie, w zamęcie lub spokoju.
Wraz z odkryciem funkcji nieświadomości na przełomie wieków człowiek zdał sobie sprawę, że może skontaktować się z obrazami wewnętrznymi, o których wcześniej nic nie wiedział. Obrazy pamiętane, jak i te z wyobraźni pochodzą z nieświadomości. Freud odkrył, że pacjent głęboko zrelaksowany lub zahipnotyzowany może sobie przypomnieć obrazy wydarzeń z dzieciństwa, o których dawno zapomniał. Jung odkrył, że po zrelaksowaniu się doświadczył obrazów jaskiń, mędrców i węży, których nigdy nie widział. Zarówno Freud, jak i Jung odkryli, że przybliżenie pewnych naładowanych emocjonalnie obrazów złagodziło objawy neurotyczne i sprawiło, że wewnętrzny świat człowieka stał się pełniejszy. To tak, jakby zwykłe przeżycie pewnych podstawowych obrazów pozwalało czuć się lepiej i rozwijać się emocjonalnie.

Wydobycie obrazu z nieświadomości i uświadomienie go wydaje się podstawowym procesem wzrostu w świecie wewnętrznym. Osoba, która doświadcza takiego obrazu, jest w jakiś sposób zmieniana przez to doświadczenie. Osoba jest kompletna, złożona w całość – to tak, jakby odnaleziono kawałek niezbędny do rozwoju tej osoby. Po znalezieniu, element automatycznie wpasowuje się w rozpakowanej układanki ludzkiego umysłu. Używając innej metafory, możemy porównać życie wewnętrzne każdego człowieka do obrazu. Kolejne obrazy, wypływające z nieświadomości do świadomości, wypełniają jeden brakujący fragment obrazu po drugim. W końcu pojawia się pełny obraz. Gdy zachodzi ten naturalny wewnętrzny proces, osoba rozwija się i czuje się całością. Uświadomienie sobie tych obrazów z nieświadomości i poprawy własnego życia można nazwać automatyczną funkcją obrazów.

Pierwsze użycie obrazów w psychologii obejmowało tak zwane receptywne wizualizacje. Obrazy, którymi zainteresowali się pierwsi psychiatrzy, pochodziły z pamięci i wyobraźni i związane były z traumatycznymi doświadczeniami emocjonalnymi. Freud określił te wizualizacje jako „niezwykle emocjonalne fantazje”.

Pierwszym lekarzem, który wykorzystał wydobywanie obrazów do leczenia pacjenta, był dr Joseph Breuer, któremu Freud przypisał stworzenie psychoanalizy. Breuer był praktykującym wiedeńskim lekarzem, znanym już z odkryć fizjologicznych i farmakologicznych. W 1881 r. (kiedy Freud był jeszcze studentem) Breuer leczył pacjentkę o imieniu Anna O. Anna była dwudziestoletnią dziewczyną z histerycznym porażeniem obu kończyn, poważną zmianą osobowości i szeregiem innych objawów fizyczno-psychiatrycznych. W trakcie swoich obserwacji dr Breuer zauważył, że w okresie psychicznej „zmiany” lub „nieobecności” Anny mamrotała do siebie. Dr Breuer wprowadził ją w rodzaj hipnozy i zasugerował, aby mówiła o swoich bełkotach. Opowiedziała mu o „fantazjach, głęboko smutnych, często poetycko pięknych, snach na jawie, jak moglibyśmy je nazwać, które zwykle przyjmowały za punkt wyjścia sytuację dziewczyny obok chorego ojca. Ilekroć opowiadała o wielu takich fantazjach, była niejako uwolniona i przywrócona do normalnego życia psychicznego […] Objawy choroby znikały, gdy w hipnozie pacjentka mógłby zapamiętać sytuację i powiązania asocjacyjne, w jakich się po raz pierwszy pojawiły, pod warunkiem uwolnienia emocji, które wzbudziły”.

Później, kiedy Freud zaczął wykorzystywać techniki Breuera we własnej pracy, osiągnął ten sam rodzaj rezultatów. Zarówno Freud, jak i Breuer czuli, że pacjent, opisując takie obrazy i dając upust wzbudzonym emocjom, doświadczył katharsis. Początkowo stosowali technikę katartyczną tylko wtedy, gdy ich pacjenci byli „zahipnotyzowani”. Kiedy jednak Freud odkrył, że nie jest w stanie zahipnotyzować niektórych pacjentów, próbował osiągnąć ten sam rodzaj katharsis bez użycia hipnozy. Na początku „zapewniałbym ich, że znają [wspomnienie], że muszą je po prostu opowiedzieć, a ja zaryzykowałbym twierdzenie, że wspomnienie, które pojawi się w chwili, gdy położę rękę na czole pacjenta, będzie właściwe”.

Freud porzucił później technikę kładzenia ręki na czole pacjenta na rzecz luźnych skojarzeń i analizy snów i symptomów objawowych. Freud wywnioskował z tego rodzaju pracy, że pobudzone w ten sposób obrazy pamięci nie zostały utracone przez osobę, ale zostały zamknięte w ich nieświadomości.

W późniejszych pracach Freud doszedł do wniosku, że obrazy są bardziej pierwotne niż myśl werbalna, ponieważ rozwinęły się we wczesnym dzieciństwie. W rzeczywistości Freud powiązał obrazy z „procesem pierwotnej myśli”. Myśl pierwotna, charakterystyczna dla niemowlęctwa i wczesnego dzieciństwa, jest bezpośrednia, natychmiastowa, fantastyczna, zorientowana na życzenia i magiczna. Jednym z przykładów procesu pierwotnego podanego przez Freuda mówi, że niemowlę fantazjuje o piersi, aby tymczasowo zadowalać się, kiedy jego matka jest nieobecna. Freud uważał, że myśl słowna rozwinęła się później i była bardziej realistyczna, to znaczy dawała większą wiarygodność prawom materii. Freud uważał, że obrazy były zbliżone do rzeczywistej percepcji, faktycznego doświadczenia i dlatego mogły bardziej zaspakajać osobę. Uważał, że obrazy powstają szybko i spontanicznie, bez ograniczeń logiki. Te cechy obrazów pozwalają na „nowe kombinacje rozbieżnych pomysłów… ich kondensację i symbolizację”.

Freud pisał: „…procesy myślowe mogą stać się świadome poprzez powrót do wizualnych pozostałości… Myślenie obrazami… zbliża się bardziej do procesów nieświadomych niż myślenie słowami i jest bez wątpienia starsze od tego drugiego zarówno ontogenetycznie, jak i filogenetycznie”.

Carl Jung, psychiatra współczesny Freudowi, przywiązywał dużą wagę do swoich teorii. W konfrontacji z własną nieświadomością Jung starał się „przełożyć emocje na obrazy, to znaczy znaleźć obrazy ukryte w emocjach”. Czuł, że im więcej obrazów mógł przynieść do świadomości, tym bardziej był on „wewnętrznie wyciszony i uspokojony”. Czuł, że emocjonalne naładowane obrazy pozostawione w nieświadomości mogą rozerwać człowieka na strzępy lub wywołać nerwice; ale przez długi czas bał się spojrzeć bezpośrednio na te obrazy w sobie.

Pewnego dnia w grudniu 1913 roku Carl Jung doświadczył decydującej wizualizacji: „Jeszcze raz siedziałem przy biurku, zastanawiając się nad obawami [przed zagłębianiem się w swoje fantastyczne obrazy]. Potem pozwoliłem sobie w nich się zanurzyć. Nagle poczułam się tak, jakby ziemia dosłownie ustąpił mi pod stopami i pogrążyłem się w ciemnych głębinach. Nie mogłem odeprzeć paniki. Ale nagle, na niezbyt dużej głębokości, wylądowałem na nogach w miękkiej, lepkiej masie. Odczułem wielką ulgę, chociaż najwyraźniej byłem w całkowitej ciemności. Po chwili moje oczy przyzwyczaiły się do mroku, który był raczej jak głęboki zmierzch. Przede mną było wejście do ciemnej jaskini, w której stał krasnolud o pomarszczonej skórze, jakby był zmumifikowany”. Ta wizualizacja, cytowana z autobiografii Junga, Wspomnienia, marzenia i refleksje, obfituje w wiele detali.

Jung kontynuował opisywanie jednej wizualizacji po drugiej, badając swoją nieświadomość. Później napisał, że „lata, w których ścigałem swoje wewnętrzne obrazy, były najważniejsze w moim życiu”. Aby zbadać swoje obrazy, Jung zastosował szereg technik. Aby dostać się do „poziomu, na którym mógł swobodnie i łatwo wizualizować”, Jung wyobrażał sobie gwałtowne opadanie, podejmując kilka prób zejścia na sam dół. Wyobrażał sobie siebie na krawędzi kosmicznej otchłani, wyobrażał sobie podróż do Księżyca lub schodzenie w pustą przestrzeń. Wizualizował postacie i wyobrażał sobie, jak z nimi rozmawia, jakby byli prawdziwymi ludźmi. Wizualizował i rozmawiał ze zwierzętami.

Jung często zapisywał swoje obrazy w formie pisemnej. Próbując dalej badać swoje obrazy, rysował je lub malował na płótnie. Wiele wewnętrznych obrazów Junga pojawiło się jako mandale. W pewnym momencie swojego życia Jung codziennie rano szkicował mandalę w zeszycie. Mandale zmieniały się codziennie i za ich pośrednictwem obserwował wewnętrzne zmiany w sobie. Czuł, że mandale są „kryptogramami”, które przedstawiają stan jaźni i odzwierciedlają jego ciągłe zmiany. Uważał, że mandala jest symbolem centrowania, a podążanie za obrazami nieuchronnie prowadzi do własnego centrum.

Jung czuł, że jego obrazy są autonomiczne: „Są w psychice rzeczy, których nie produkuję, ale które produkują siebie same i mają własne życie… Z ich autonomią najtrudniej się pogodzić, a jednak sam fakt, że nieświadomość przedstawia się w ten sposób, daje nam najlepsze sposoby na poradzenie sobie z tym faktem”. Jung czuł, że podczas wizualizacji ważne było ugruntowanie się na świecie. Robił to, osadzając się w rodzinie i swojej pracy zawodowej. Czuł, że w przeciwnym razie jego wizualizacje doprowadzą go do szaleństwa. Świadomość, że „mam dyplom medyczny ze szwajcarskiego uniwersytetu, muszę pomagać moim pacjentom, mam żonę i pięcioro dzieci, mieszkam pod adresem 228 Sees Strasse w Kusnacht… raz po raz udowodniła mi, że naprawdę istniałem, że nie byłem czystą kartką wirującą ma wietrze ducha, jak Nietzsche. Nietzsche stracił grunt pod nogami, ponieważ nie posiadał nic więcej niż wewnętrzny świat swoich myśli – który, nawiasem mówiąc, posiadał go bardziej niż on jego”.Ten cytat Junga wyraża odwieczny strach przed podróżą w nieznane, nieświadome, poprzez wizualizację. Jung uważał, że obrazy doświadczane podczas wizualizacji muszą być zrozumiane przez człowieka i włączone do jego codziennego życia.

Aby pomóc swoim pacjentom czerpać korzyści ze swoich doświadczeń, Jung opracował technikę zwaną aktywną wyobraźnią. W aktywnej wyobraźni pacjent jest poinstruowany, aby medytować, pozostając wolnym od jakiegokolwiek celu lub programu. Następnie osoba zaprasza obrazy do pojawienia się i ogląda je bez ingerencji. Jeśli dana osoba sobie życzy, może wchodzić w interakcje z obrazami, rozmawiając z nimi lub zadając pytania. Następnie pacjent omawia wizualizacje z terapeutą. Technika aktywnej wyobraźni różni się od wczesnych technik analitycznych Freuda tym, że bardziej prawdopodobne jest, że pobudzi wyobraźnię niż obrazy z pamięci. Jung uważał, że obrazy doświadczane podczas aktywnej wyobraźni były archetypowe. Oznacza to, że pacjent często widział obrazy postaci podobnych do tych opisanych w mitach. Jung uważał je za pierwotne obrazy, które są częścią ludzkiego umysłu i przejawiają się w fantazji jako symbole. Przykładami archetypowych sytuacji jest podróż bohatera, rytuał inicjacyjny, matka ziemia oraz piękna i bestia. Archetypowe obrazy, pełne emocji, wyrażają symbolicznie sytuacje, które są ważne dla rozwoju danej osoby. Kiedy archetyp zostaje uświadomiony i doświadczane są odpowiednie emocje, człowiek wzrasta i czuje się spełniony. Jung uważał, że archetypowe obrazy są prymitywne, ponieważ po raz pierwszy doświadczał ich człowiek w starożytności. Współczesny człowiek, doświadczając na nowo archetypów poprzez wizualizację, może się nad nimi zastanowić i po raz pierwszy je zrozumieć.

Podobnie jak Freud, Jung zastosował receptywną wizualizację, aby skontaktować się z wewnętrznymi obrazami. Opisane przez nas techniki wizualizacji receptywnej (patrz str. 152 i 156) można wykorzystać w sposób podobny do swobodnych skojarzeń Freuda i aktywnej wyobraźni Junga. Opisane przez nas techniki oddychania, relaksu i wchodzenia na pogłębiony poziom odpowiadają „rodzajowi hipnozy” Freuda i medytacji Junga w ramach przygotowań do aktywnej wyobraźni. Zarówno Freud, jak i Jung subtelnie sugerowali swoim pacjentom tematy do wizualizacji. Freud mówił pacjentom, aby przedstawiali obrazy dotyczące obszarów problemowych; Jung mówił pacjentom, aby zapraszali wszelkie obrazy z ich wewnętrznego centrum. Ponieważ zarówno Freud, jak i Jung byli psychoterapeutami, domyślną sytuacją było to, że pacjent wizualizuje obrazy istotne dla ich analizy. Aby czytelnik mógł wizualizować zgodnie ze ścieżkami Freuda lub Junga, może on przejść na otwarty poziom wizualizacji i wysunąć autosugestie podobne do powyższych. Ponieważ żaden terapeuta nie będzie obecny, proces będzie inny niż psychoanaliza. Szczegółowo opisaliśmy osobiste techniki wizualizacji Junga, aby czytelnicy mogli z nich korzystać w taki sam sposób, jak mogliby skorzystać z jednego z naszych ćwiczeń. To samo dotyczy technik innych szkół terapii, które omówimy w tym rozdziale.

W miarę rozwoju technik psychoterapeutycznych stosowanie wizualizacji rozszerzyło się, a także stało się bardziej szczegółowe. Kilka technik opracowanych po Freudzie i Jungu było również opartych na receptywnej wizualizacji, ale wykorzystano ją w bardziej ukierunkowany sposób. W 1943 r. Kubie, amerykański neurolog i analityk freudowski, opisał technikę wykorzystania indukowanych marzeń w celu wzmocnienia procesu powstawania obrazu. Kubie pracował ze stanem hipnagogicznym, który nazwał snem bez zniekształceń. Odkrył, że w tym stanie „wina i niepokój wydają się odgrywać mniej aktywną rolę niż we śnie, w wyniku czego marzenia mogą się pojawiać mniej zamaskowane”.  Indukował stan hipnagogiczny na kilka sposobów, w tym wzmacniając dźwięki oddechu pacjenta, a następnie odtwarzając go przez słuchawki; wielokrotne odtwarzanie monotonnego dźwięku; i stosując techniki progresywnego relaksacji Jacobsona. Kubie czuł, że stan marzenia często tworzył obrazy pamięci wzrokowej, które posiadały „wszystkie towarzyszące doznania i wpływały” prawdziwego doświadczenia. Kubie zaczął używać indukowanych marzeń hipnagogicznych chcąc przyspieszyć analizę i kiedy odkrył, że swobodne skojarzenia i konwencjonalna analiza snów nie przynoszą zadowalających rezultatów.

Sacerdote, amerykański psychoterapeuta, który używał hipnozy, opracował technikę, którą nazwał indukowanymi snami. Sacerdote hipnotyzował pacjentów i sugerował im, że „zaczynają mieć ciekawy, być może dziwny sen, z przyjemnym zakończeniem, które pomoże ci dodatkowo z twoimi przeszłymi i teraźniejszymi problemami”. Następnie zahipnotyzowałby pacjenta ponownie i zasugerował, aby pacjent śnił sen związany z poprzednim. W ten sposób mógłby wydobyć kolejne pokrewne sny. Sacerdote czuł, że ta technika omijała opory u pacjenta.

Ostatnio [1994 r.] psychiatra z Uniwersytetu w Pensylwanii o nazwisku A. Beck opisał techniki, których uczy swoich pacjentów, aby kontrolować spontaniczną wizualizację. Byli to pacjenci, którzy skarżyli się na lęk przed powtarzającymi się, niekontrolowanymi fantazjami. Jeden z pacjentów raz za razem wyobrażał sobie, jak prowadzi samochód, który rozbijał się o ścianę. Gdy pacjent doświadczał wizualizacji, stawał się tak niespokojny, jakby wydarzenie naprawdę miało miejsce. Beck odkrył, że gdyby głośno klasnąć w ręce, gdy pacjent wyobrażał sobie scenę, wizualizacja pacjenta zniknęłaby, podobnie jak niepokój. Następnie Beck poinstruował pacjenta, aby klaskał własnymi rękami, ilekroć wizualizacja się powtarza. Po tym, jak pacjent zatrzymał wizualizację wywołującą lęk, poinstruowano go, aby wyobraził sobie przyjemną scenę, która sprawi, że poczuje się dobrze.

Beck zastosował również technikę polegającą na zachęcaniu pacjenta do powtarzania do woli nieprzyjemnej wizualizacji. Odkrył, że po powtórzeniu pacjent poczuł, że ma kontrolę nad wizualizacją i może ją odciąć, a także wywołać. Beck uważa, że fantazje danej osoby odgrywają ważną rolę w jej stanie umysłu. „Jeśli dominujący temat fantazji jest negatywny, to jej nastrój… jest nieprzyjemny”. Beck czuł, że wpływ fantazji na nastrój opiera się na fakcie, że „Osoba wizualizująca epizod może zareagować tak, jakby epizod faktycznie miał miejsce”.

Inna technika stosowana przez Becka i innych terapeutów obejmuje projekcję czasu do przodu. Pacjent jest proszony o wizualizację siebie w obecnej sytuacji, a następnie wizualizację siebie w przyszłości; za trzy miesiące, sześć miesięcy, rok, a nawet pięć lat. Przykładem może być kobieta, która obawia się operacji przepukliny jej dziecka. Pacjentka proszona jest o wizualizację siebie przed operacją, a ona uważa się za spiętą i zmartwioną. Następnie proszona jest o wizualizację siebie bezpośrednio po operacji i odczuwa ulgę, że operacja przebiegła dobrze, ale nadal jest nieco niespokojna. W końcu proszona jest o wyobrażenie sobie sytuacji sześć miesięcy po operacji, a ona widzi swoje dziecko jako całkowicie wyleczone i widzi siebie zrelaksowaną i szczęśliwą. Ta technika pozwala pacjentowi spojrzeć poza moment lęku, na czas, gdy źródło lęku minęło, a sytuacja dobrze się ułożyła. Taka projekcja czasu do przodu pomaga umieścić lęk pacjenta w perspektywie i łagodzi napięcie przed nadchodzącym wydarzeniem.

Zastosowanie wizualizacji w celu zmniejszenia lęku prowadzi nas do technik terapeutów behawioralnych. W latach 60-tych amerykański psychiatra Joseph Wolpe, wybitny terapeuta behawioralny, opracował technikę zwaną systematycznym odczulaniem. W tej technice Wolpe’a pacjent relaksuje się, a następnie wizualizuje szereg sytuacji związanych ze źródłem jego niepokoju lub fobii. Wolpe i pacjenci układają sytuacje w hierarchii, od sytuacji, które sprawiają, że są lekko niespokojni, do tych, które sprawiają, że są wyjątkowo niespokojni. Oto przykład hierarchii Wolpe’a dotyczącej strachu przed kotami:
  • słowo „kot”,
  • osoba natrafia na zdjęcie kota w magazynie,
  • dobry przyjaciel siedzący z kotem 2 przecznice dalej,
  • kot w sąsiednim pokoju,
  • kot w transporterze podróżnym w tym samym pokoju,
  • kot śpi na krześle po drugiej stronie pokoju,
  • kot siedzący na kolanach pacjenta.
W systematycznym odczulaniu Wolpe zaczyna od uczenia pacjentów głębokiego relaksu poprzez progresywne relaksowanie Jacobsona (patrz strona 106) lub autosugestii (patrz strona 108). Pacjentom następnie nakazuje się wizualizację najmniej przerażającej sceny w hierarchii. Jeśli odczuwają najmniejszy niepokój, nakazuje im się zatrzymać wizualizację i zrelaksować się głębiej. Następnie proszeni są o wizualizację sceny. Kiedy pacjenci są w stanie wizualizować określoną scenę bez obaw, są instruowani, aby wizualizować kolejną scenę w hierarchii. W ten sposób, zatrzymując się, by się zrelaksować, ilekroć odczuwają niepokój, pacjenci są stopniowo zmuszani do wyobrażania sobie jednej sceny po drugiej, aż będą w stanie wyobrazić sobie bez dyskomfortu obraz, który wywołuje niepokój w ich hierarchii. Dzięki tym ćwiczeniom wizualizacji pacjenci tracą lęk przed kotami. Są szkoleni lub warunkowani, aby zastąpić uczucie niepokoju przyjemnymi odczuciami relaksu.

Podobne techniki warunkowania zastosowano z negatywnymi lub nieprzyjemnymi bodźcami, aby powstrzymać pacjenta przed jakimś działaniem. Psychiatrzy nazywają tę technikę treningiem awersyjnym. Technikę tę zastosowano przy paleniu, kompulsywnym jedzeniu, alkoholizmie, uzależnieniu od narkotyków, homoseksualizmie, transwestytyzmie i fetyszyzmie. W jednej technice mówi się pacjentom, aby wyraźnie wizualizowali działania, które chcą zatrzymać. Na przykład, jeśli pacjent jest mężczyzną, który chce rzucić palenie, powiedziano mu, aby wizualizował wyraźnie zapalanie papierosa, wkładanie go do ust i wdychanie. Kiedy pacjent zaczyna odczuwać przyjemność z tego aktu, instruuje go, aby natychmiast wizualizował doznanie, które jest dla niego bardzo nieprzyjemne, takie jak upadek lub zachorowanie. Powtarzane skojarzenie nieprzyjemnego obrazu z nawykiem pacjenta uważa się za zmniejszające jego pragnienie i przyjemność z nawyku.

Bardziej ekstremalne wersje terapii awersyjnej obejmują stosowanie elektrowstrząsów i leków wywołujących nudności lub przerażenie. Pacjenci proszeni są o wizualizację swojego nawyku, a kiedy zaczynają odczuwać przyjemne doznania, podaje się im szok lub lek. Terapeuci stosujący tę technikę często omijają stosowanie wizualizacji i wprowadzają konkretne bodźce, takie jak jedzenie lub alkohol. Terapie te, opisane w książce Wolfe'a, The Practice of Behaviour Therapy, i będące w użyciu, są podobne do technik przedstawionych w filmie Stanleya Kubricka Mechaniczna pomarańcza. W filmie tym sadystycznemu przestępcy pokazano filmy o przemocy i podniecające seksualnie, a jednocześnie podano mu środek wywołujący mdłości. Wiele osób, w tym autorzy tej książki, kwestionuje moralne prawo terapeutów do korzystania z tego rodzaju zabiegów.

Inną formą leczenia opartą na zasadach warunkowania jest terapia implozyjna, technika opracowana przez amerykańskiego terapeutę T.G. Stampfla w latach 60-tych. Zaczyna od powszechnego psychiatrycznego założenia, że stłumiona pamięć o traumatycznym doświadczeniu powoduje niepokój. Stampfl uważa, że uświadomienie danej osobie takich traumatycznych wydarzeń, podczas gdy osoba ta pozostaje nietknięta, powoduje, że reakcja lękowa maleje. Stampfl sugeruje, aby pacjenci wizualizowali sytuacje wywołujące największy niepokój, jakie mogą. Na przykład kobieta z fobią szczura może wyobrazić sobie szczura, który gryzie ją i pożera jej organy. Stampfl mówi, że pacjentka odczuje, że wyobrażone doświadczenie jest mniej niepokojące, niż się obawiała, i zda sobie sprawę, że może kontrolować swoje myśli. Przykłady obrazów, które wykorzystuje Stampfl, to agresja, kara, kanibalizm, odrzucenie, uszkodzenie ciała, utrata kontroli i wina. Stampfl uważa, że doświadczanie tych podstawowych lęków i negatywnych obrazów w fantazji pozwala pacjentowi przejść przez lęk. (…)